Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 15

Zgodnie z sugestią dyrektora szpitala, podjechałem pod sam kościół i otworzyłem drzwi dla pani młodej, a Donata dla pana młodego. Prosto stamtąd, w ślad za nieoznakowanym radiowozem policyjnym, pojechałem do byłej rezydencji książęcej. Obecnie w pałacu mieści się ekskluzywny hotel, dwie restauracje, SPA, a na przyległych terenach stadnina i pole golfowe. Jednak w tą sobotę nie było gości, ponieważ cały kompleks został zarezerwowany.

Uroczystość wesela miała przyszykowane dwie lokalizacje, przy niesprzyjającej aurze uczta miała odbywać się w dużej sali restauracyjnej, a pomieszczenia mniejszej były przeznaczone do zabawy. Jednak pogoda wyjątkowo dopisała, więc państwa młodych i gości obsługa skierowała do przypałacowego parku. Tam czekały już rozstawione wielkie namioty z rozsuniętymi ścianami, które zapewniały cień i wentylację. Stoły ustawione były w okręgi przeznaczone dla ośmiu osób, miało to zapewnić intymność poszczególnych niezwykle dokładnie dobranych grup.

Największy pawilon przeznaczony był do zabawy. Orkiestra miała grać na niewielkim podwyższeniu i tam rozstawili sprzęt. Obok sceny były dwa stoliki przy jednym odpoczywał i posilał się zespół. Natomiast przy drugim posadzono mnie z Donatą, wodzireja, fotografa i kamerzystę z dziewczyną do pomocy. Potrawy i napoje, jakie na te stoliki trafiały, były inne niż te dla gości. Organizatorzy wybrali dla nas tańsze zestawy. Jednak atmosfera przy tych stolikach od samego początku była wyjątkowa. Liderka kapeli, choć w tym czasie zaliczana była przez media do byłych gwiazd, nie straciła nic ze swej spontaniczności.

- Chłopaki zsuńcie stoliki, będzie znacznie przyjemniej w większym gronie – powiedziała zaraz po przywitaniu.

Zmiana ustawienia stolików zbiegła się z podawaniem obiadu, dostaliśmy standardowy zestaw weselny rosół z makaronem, schabowy, ziemniaki i surówkę z kapusty. Zupki nie ruszyłem z obawy, że jak zwykle kluseczkami się pochlapię. Goście z innych namiotów w tym czasie dostali do wyboru zupy krem i dziczyznę w różnych wariantach. Podobna była rozbieżność w napojach, nam przynoszono najtańsze napoje zakupione w Biedronce, a oni dostawali naturalne soki i zagraniczną wodę.

Tylko podczas obiadu przy stoliku siedziało ośmiu mężczyzn i trzy kobiety w podobnym wieku. Jeszcze przed końcem posiłku zespół musiał wyjść na scenę i zacząć grać. Przez dwa utwory nikt nie zatańczył i podczas trzeciego Donata nie wytrzymała i powiedziała do mnie zdecydowanym głosem.

- Może jak zatańczymy to inni się ruszą.

Wolałem ukryć się w tłumie tańczących, lecz rozumiałem jej gest solidarności z kapelą, która grała do kotleta i to przy pustym parkiecie. Wyszliśmy na środek i zaczęliśmy tańczyć. Wczorajszy trening bardo mi się przydał i bez obaw z mojej strony, uderzyliśmy w tan. Nikt nam w tańcu nie przeszkadzał, więc mknęliśmy bez ograniczeń. Dopiero przy szóstym utworze państwo młodzi wyszli tańczyć, a zgodnie z zasadami to oni powinni zaczynać zabawę. Dlatego w tym momencie zeszliśmy z parkietu i stanęliśmy z boku sceny.

Zgodnie z umową miał to być ostatni utwór, a po nim piętnastominutowa przerwa. Jednak goście za przykładem młodych wyszli tańczyć, przez to zespół zmuszony został do rezygnacji z przerwy. Przez ten czas oboje obserwowaliśmy kapelę, a zwłaszcza solistkę, która zbyt szybko się męczyła. Musiało jej coś dolegać, lub była chora. Oczywiści pierwsza dostrzegła niedomagania piosenkarki Donata i swoim odkryciem podzieliła się ze mną.

Zabrzmiały ostatnie takty i nastąpiła przerwa, klawiszowiec puścił odtwarzanie nagrań i w ślad za zespołem zszedł ze sceny. Solistka usiadła na krzesełku w miejscu najbardziej przewiewnym z dala od stołu. Perkusista szybko podał jej szklankę wody i poszedł do obsługi poprosić o wentylator. Donata wzięła ze stolika plastikową tackę i poszła wachlować z trudem oddychającą piosenkarkę.

Piętnaście minut szybko mija i już w szesnastej wuj panny młodej przyszedł na skargę do kierownika zespołu. Nawet nie chciał słyszeć, że grali dwa razy dłużej i przez to należy im się podwójna przerwa. Musiał być pewny, że zespół nie zerwie kontraktu i nie zwinie sprzętu, ponieważ był zbyt pewny siebie.

Solistka zaledwie tylko trochę odpoczęła, a już musiała wyjść na scenę i dalej śpiewać. Intensywność i długość występów była zbyt wyczerpująca już w fazie planowania. Teraz okazywała się dla kobiety wręcz zabójcza i z ledwością wytrzymała do kolejnej przerwy.

Donata w czasie odpoczynku zespołu wyszła z propozycją zastąpienia piosenkarki. Kiedy indziej z pewnością bez przesłuchania i wspólnych ćwiczeń usłyszałaby odmowę. Jednak teraz w sytuacji podbramkowej pozostali członkowie zespołu wyrazili zgodę. Innego wyjścia nie mieli w kontrakcie śpiewać miała kobieta i nie było mowy o zastąpieniu jej mężczyzną. Nastąpiło szybkie omawianie utworów i pospieszne ustalanie technicznych szczegółów.

Kolejna tura występu zespołu i na scenę wychodzi Donata, podchodzi do mikrofonu, przyjmuje pozę oczekiwania. Kapela zaczyna grać, a ona w idealnym dopasowaniu rytmicznym rozpoczyna śpiew. Stale przy tym patrzy tylko na mnie i czuję miedzy nami silną więź. Niepewność muzyków zostaje rozwiana, przed sobą mają wyjątkowo uzdolnioną solistkę i na dodatek znającą dobrze ich repertuar.

Początkowo nie wiedziałem jak inni odbierają śpiew mojej dziewczyny, lecz ja byłem jej głosem oczarowany. Takiego skarbu od losu jak znajomość z Donatą nie mogłem zmarnować, ponieważ nigdy tak wspaniałej kobiety nie spotkałem. Znamy się bardzo krótko, jednak nagle stała się dla mnie całym światem.

Tym czasem solistka powoli dochodzi do siebie, z pewnością pomaga jej w tym świadomość, że znalazł się ktoś, kto może w razie potrzeby zespołowi pomóc. Tura występu jest udana i nikt nie domyśla się chwilowej prowizorki. Ostatnie takty milkną i otrzymują brawa. Donata schodzi ze sceny uradowana, podchodzi do mnie i mówi.

- Zawsze marzyłam, żeby wystąpić na scenie i zaśpiewać publicznie.

- I co ci stało na przeszkodzie? – z ciekawości zapytałem.

- Zdrowie ukochany.

Odpowiedz, jaką usłyszałem zaskoczyła mnie kompletnie i chciałem dowiedzieć się więcej szczegółów. Zwłaszcza słowo ukochany, czy było przypadkowe. Jednak zespół i pozostałe osoby siedzące przy naszym stoliku, nam to uniemożliwili. Solistka wyściskała z wdzięczności Donatę, jak najlepszą przyjaciółkę. Dziewczyny zaczęły z sobą rozmawiać, a ja stojąc najbliżej usłyszałem początek, zanim odszedłem na swoje miejsce.

- Lepiej już się czujesz? – zapytała Donata.

- Już mi lepiej, lecz najmniejszy wysiłek powoduje straszny ból.

- Jak jesteś chora to nie powinnaś występować, tylko odpoczywać?

- Czy ty wiesz ile dzisiaj kosztuje leczenie, każda wizyta w gabinecie lekarskim to minimum sto złotych. Prywatne badania pochłaniają krocie, a na refundowane z Narodowego Funduszu Zdrowia nie można się doczekać terminy są takie odległe. Wszystkie moje oszczędności wydałam na leczenie i brakuje mi nawet na jedzenie. Chłopcy zgodzili się na dzisiejszy występ, ponieważ chcą mnie ratować i nie wezmą ani grosza. W zamian mam być przyjęta w poniedziałek do szpitala i dyrektor obiecał zapewnić mi pełną opiekę lekarską. Wszystkie niezbędne badania i najlepsze leczenie – mówiła piosenkarka.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 23.07.2017
    Donata odkrywa powoli swoje atuty. A Artur jest oczarowany. Trochę zaskoczyła mnie segregacja gości. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania