Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 75

Pewnego dnia w godzinach popołudniowych, przetransportowano mnie do jakiegoś ośrodka. Było mi tak obojętnie gdzie mnie wiozą, że nawet nie zapytałem, w jakim kierunku podążamy. Pracownicy szpitala odpowiedzialni za transport wyraźnie odetchnęli, sądząc po ich minach, od upierdliwego pacjenta, kiedy mnie przekazywali, jak worek kartofli, zmiennikom. W nowym domu opieki nikt się mną nie interesował, może spowodowała to zła opinia, z jaką dotarłem. Zostałem, tak jak chciałem, sam z własnymi myślami i psychicznymi problemami. Pod wpływem osamotnienia powoli zacząłem przypominać sobie w pustym pomieszczeniu, swoje najszczęśliwsze chwile. Prawdę mówiąc niewiele ich było i te najlepsze zaczęły się zaraz po wypadku Krzesimira. Każdy swój dzień przeżyty w tym czasie rozpamiętywałem po kilka razy z podziałem na sekundy. Zadziwiające, że człowiek pozbawiony nowych bodźców, potrafi wgrzebać z zakamarków pamięci najdrobniejsze detale, o których zazwyczaj nie pamięta. Nawet nie przypuszczałem, że kiedykolwiek przypomnę sobie słowa Ernesta mówiącego do Marcela.

- Badacz ten zbadał ponad trzysta osób chorych na stwardnienie rozsiane i zebrał sporo dowodów, że SM powodują dwa czynniki. Pierwszym jest czynnik genetyczny, a drugim środowiskowy. Do genetycznego zaliczył przeciwciała odpornościowe, przykładem jest anty-Lea, czynnikiem środowiskowym w takim przypadku są hapteny Lea, które najczęściej pochodzą od obcego organizmu. Kiedy obce hapteny Lea przedostaną się do krwi, zostają rozprowadzane po całym organizmie, wnikają również do centralnego układu nerwowego, a w trakcie przemieszczania następuje proces zlepiania się z przeciwciałami anty-Lea. Wtedy odpornościowe przeciwciała zostają przekształcone w autoprzeciwciała, które biorą udział w niszczeniu własnego organizmu. Część zdrowych organizmów posiada dużo obronnych przeciwciał, takich jak anty-Lea, i jeśli do krwi wtargnie wiele haptenów Lea, to objawy chorobowe zazwyczaj są bardzo silne. Jednak posiadając dużo odpornościowych przeciwciał zazwyczaj jest się zdrowym nawet w podeszłym wieku o ile będzie się przebywać dużo na świeżym powietrzu.

Jednak nie każdy organizm wytwarza własne przykładowe hapteny Lea i nigdy wcześniej nie wytworzył przeciwciał anty-Lea, wtedy długotrwałe wdychanie obcych haptenów Lea , powoduje ich roznoszenie przez krew po całym ciele. Przedostają się w ten sposób do najdalszych zakamarków organizmu, przenikają barierę krew-mózg, przylepiają się do rozmaitych białek i lipidów. Jeżeli część białek zostanie przemieszczona z krwią do układu odpornościowego, wtedy zostanie uruchomiona produkcja odpornościowych przeciwciał anty-Lea, które roznoszone przez krew zniszczą komórki oraz tkanki z przylepionymi obcymi haptenami Lea i w taki sposób mogą powstawać choroby haptenowe.

Stwardnienie rozsiane jest chorobą degeneracyjną, wieloobjawową, w której zostaje zaburzony przepływ krwi przez naczynia krwionośne. W większości przypadków chorzy na SM mają zwężone odcinki żył odprowadzających krew z mózgu. W konsekwencji następuje niedokrwienie mózgu oraz innych tkanek. Następuje niszczenie wnętrza organizmu, a zwłaszcza centralnego układu nerwowego, osłonek włókien nerwowych, naczyń krwionośnych.

Marcel wysłuchał w skupieniu i zaproponował Ernestowi mieszankę ziołową, która powinna pomóc w przywróceniu normalnego przepływu krwi i doprowadzić do poprawy stanu zdrowia.

Bardzo wiele dni spędziłem w samotności, dlatego nie byłem w stanie stwierdzić, który to kolejny raz rozmyślałem o lesie w czasie letniej burzy, równie dobrze mógł być setny, albo tysięczny. Moje wspomnienia przerwał odgłos otwieranych drzwi do mojego jednoosobowego, pogrążonego w półmroku, pokoiku. Zazwyczaj wtedy krzyczałem i wyzwiskami przepędzałem osobę wchodzącą, lecz tym razem byłem tak zaskoczony widokiem, że zapomniałem języka w gębie.

Kiedy drzwi wejściowe zostały na całą szerokość otwarte i światło zapalone wszystkimi włącznikami rozbłysło pełną intensywnością, mocne, nagłe naświetlenie zmusiło mnie do gwałtownego zamknięcia oczu, ponieważ odzwyczaiłem się od jasności. Od początku mojego pobytu w tym pomieszczeniu pozwalałem jedynie na włączenie kinkietu i w półmroku spędzałem noce oraz dni. Jednak ciekawość zwyciężyła, zapanowałem nad bólem i delikatnie uniosłem powieki. Przed sobą zobaczyłem przyjaciela z dzieciństwa.

- Widok brudnego przykurcza w barłogu jest jak balsam dla mojej duszy – powiedział z uśmiechem na ustach Krzesimir, jak mnie zobaczył i dodał.

- Śmieciu, ośmieliłeś się zniszczyć moją własność, za to miałeś zdechnąć. Moi ludzie spaprali robotę, lecz wyszło jeszcze lepiej niż planowałem. Zanim się przekręcisz w samotności, pamiętaj, już nikt nas nie pomyli.

Chwilę postał nade mną rozkoszując się widokiem, następnie odwrócił się i wychodząc cieszył się głośno jak dziecko. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego, a powodem było moje kalectwo. Bardzo bolała mnie świadomość, że człowiek, którego miałem przez lata za przyjaciela, przyczynił się do mojego nieszczęścia i teraz raduje się z tego powodu. Gdyby miał, choć trochę przyzwoitości, czy człowieczeństwa nigdy by mi krzywdy nie zrobił, choćby przez pamięć marnego procenta z tego, co dla niego przez te wszystkie lata dobrego zrobiłem.

Po moich policzkach obficie płynęły łzy, ale nie pochodziły z poczucia doznanej krzywdy i patrzenia na triumf fałszywego przyjaciela, który został uszczęśliwiony widokiem, jaki zobaczył i po nasyceniu się nim wyszedł, nie oglądając się za siebie. Powodem płaczu były nie jego słowa, lecz pod wpływem ich uświadomiłem sobie własną głupotę. Moje idiotyczne w ostatnim czasie, postępowanie skrzywdziło wszystkich mi życzliwych i zniechęciło tych, którzy mogli mi pomóc w uporaniu się z fizycznymi ograniczeniami. Najbardziej wściekałem się na siebie za pogodzenie się bez najmniejszego sprzeciwu z losem ofiary. Zbyt szybko poddałem się, zamiast walczyć, wolałem podkulić ogon i schować się dla wygody do nory.

Znacznie łatwiej jest użalać się nad sobą i żyć ze świadomością pokrzywdzonego, niż stanąć do walki z przeciwnościami. Teraz po wypadku i doznaniu nieodwracalnego kalectwa, najdrobniejsze czynności przy sobie, urosły do nieosiągalnych oraz niewyobrażalnych wyczynów. Nagle wykonanie samodzielnie podstawowych czynności wymagało ode mnie bicia rekordów świata, żeby tego dokonać. Jak to jest trudne miałem przyjemność kiedyś zobaczyć stojąc w kolejce do kasy w sklepie samoobsługowym. Mężczyzna trzymający plastikowy koszyk po przesunięciu się taśmy, doczekał się możliwości wyłożenia zawartości. Zakupy jego, jak na krajowe przedświąteczne realia były mocno ograniczone ilościowo i tym wyróżniały się od wielkich stert produktów przed nim i za nim. Specjalnie nie interesowałem się początkiem kolejki, ponieważ miałem sporo do odstania i żadnej perspektywy na zmianę tego stanu, w rodzaju otwarcia dodatkowej kasy. Przed wszystkimi czterema kasami kłębił się tłum i najszybciej zawsze przesuwał się ogonek przy innej. Jednak po dłuższym czasie okazywało się , że to tylko złudzenie, bo obsługiwanie odbywało się podobnym tempem. Kasjerka rozpoczęła transakcję, wykonała kilka szybkich ruchów, ostatnim było rzucenie na zakupy reklamówki i zażądanie zapłaty poprzez wypowiedzenie sumy. Pan z płatnością miał problem, a właściwie z otwarciem jedną ręką portfela, wyciągnięciem należności i ze chowaniem reszty do kieszeni. Kobieta dopadła do nowej porcji zakupów kolejnego klienta i kasowała je dopóki miała miejsce na ich odkładanie. Bezręki stał i spokojnie czekał, kiedy pracownica sklepu zwróci na niego uwagę.

- Proszę zapakować zakupy – powiedziała kasjerka do wcześniejszego klienta.

- Jak - odpowiedział pan wyciągając przed siebie jedną rękę i kikut.

Zanim kobieta przeanalizowała sobie i zareagowała na słowa mężczyzny. Jakaś stojąca przy kasach dziewczynka, rozłożyła dwoma rękami reklamówkę, powkładała do niej zakupy i podała inwalidzie. Ten wziął w zdrową rękę, podziękował i wyszedł. Akcja przy kasie była oglądana przez wszystkich znudzonych i zniecierpliwionych staniem będących blisko centrum wydarzeń. Tylko ile osób dopatrzyło się prawdziwego sensu i bariery do pokonania, jaka powstała z rozłożeniem reklamówki i włożeniem do niej produktów przez jednorękiego.

Najłatwiejszym i najprostszym rozwiązaniem w moim przypadku byłoby załatwić sobie stałych opiekunów, którzy wykonywaliby wszystko za mnie. Wtedy ograniczyłbym się do wydawania poleceń i domagania się spełniania zachcianek. Jednak gdybym tak zrobił, postępowałbym podobnie jak mój były przyjaciel Krzesimir.

W mojej świadomości nastąpiła zmiana z jednej skrajności w drugą, a mianowicie zrodził się duch walki. Miałem nadzieję, że wytrwam w postanowieniu i nie poddam się po pierwszych niepowodzeniach.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 14.12.2017
    Widok brudnego przykurcza w barłogu jest jak balsam dla mojej duszy - bolesna prawda, ale jak strasznie boli.
    Moje idiotyczne w ostatnim czasie, postępowanie skrzywdziło wszystkich mi życzliwych i zniechęciło tych, którzy mogli mi pomóc w uporaniu się z fizycznymi ograniczeniami. - Nie trzeba się poddawać, tylko to nie jest wcale takie proste.
    Myślę, że po tych odwiedzinach Krzesimira, Artur podniesie się.

    Miałem nadzieję, że wytrwam w postanowieniu i nie poddam się po pierwszych niepowodzenia - może i dobrze, że dostał takiego kopa. Pewnie teraz zrozumie, że trzeba żyć i dziękować za to co się ma.
    Co z Donatą?
    Pozdrawiam serdecznie 5:)
  • Ozar 14.12.2017
    Bardzo dobry tekst. Nie znam się na tych klimatach, ale wiem że Stwardnienie rozsiane, jest bardzo ciężką chorobą zarówno dla chorego jak i otoczenia. Trochę mi głupio oceniać, bo zaczynam od 75 odcinka... Początek do bólu smutny, wręcz powalający, ale na końcu pojawiło się światełko w tunelu. Pytanie tylko, czy to światło wskazujące drogę w ciemnościach choroby, czy tylko miraż... Dla mnie 5 (choć staram się tu zapodać skalę 10 stopniową, bo jest bardziej sensowna - w tej skali 9).

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania