Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 98

Muzycy zeszli ze sceny i udali się do przydzielonego im stolika z dala od pozostałych biesiadników, lecz bardzo blisko podwyższenia, na którym grali. Miejsce odpoczynku orkiestry zostało wybrane z rozmysłem i w trosce o ich wygodę oraz uniemożliwianie innym gościom namawiania ich na kielicha. Niejednokrotnie to sami imprezowicze przez swoje nachalne zmuszanie grających do picia za zdrowie młodej pary, niszczyli wspaniałą zabawę.

Zaledwie chwila minęła, jak przez drzwi weszła nowa grupa muzyczna. Na przedzie szła dobrze znana mi i Donacie solistka. Oboje wstaliśmy od stołu i podeszliśmy do zespołu przywitać się.

- Witajcie kochani, dziękujemy, że przyjęliście nasze zaproszenie. Samymi pieniędzmi nie jesteśmy w stanie wam się odwdzięczyć – powiedziała moja dziewczyna i zaczęła się witać wylewnie, jak na starych przyjaciół przystało.

Odczekałem chwilę i podszedłem bliżej. Uprzedzeni o moim wypadku i sztucznych kończynach, wszyscy bez wyjątku pooglądali mnie i poprzez dotyk sprawdzali czy to, co słyszeli od swojej solistki jest prawdą. Natomiast piosenkarka wyściskała mnie i powiedziała.

- Artur wychodzi na to, że przez twój wypadek ja straciłam najwięcej. Ty nogi i ręce, chociaż sztuczne odzyskałeś, lecz dotyku, który leczy już nikt nie jest w stanie zastąpić. Następnie odsunęła się ode mnie i nie dała mi szansy na zaprzeczenie cudownych mocy, jakie ponoć miałem w dłoniach, obracając się w kierunku drzwi mówiąc.

- Chodź.

Skierowałem wzrok w miejsce, do którego się zwracała i na wysokości około metra dostrzegłem rude włosy. Z pod czuprynki jeszcze nie pełnej patrzyły na mnie dziewczęce zielone oczka. Dziecka nie skojarzyłbym z imieniem, jednak obecność wokalistki rozwiała częściowo moje obawy.

- Alinka? – zapytałem nie do końca pewny w to, co mówię, lecz po moich słowach buzia się rozpromieniła i dziewczynka pobiegła wprost w moje ramiona. Chwilę uścisków przerwały słowa dziecka.

- Ty naprawdę masz sztuczne ręce i nogi?

- Mam, a przeszkadza tobie to?

Nic nie odpowiedziała, tylko pokręciła głową na nie i zapytała.

- Bardzo bolało?

- Nawet nie czułem, kiedy traciłem. Najgorsze było przebudzanie i zobaczenie zamiast rąk i nóg kikuty.

Natychmiast zasypała mnie pytaniami, a ja nie wiedziałem, na jakie mam w pierwszej kolejności odpowiadać. Donata przyszła mi z pomocą mówiąc.

- Pozwól teraz zespołowi na występ. Obiecuję, że wszystkiego się dowiesz jak usiądziemy przy stole. Tam czeka na ciebie duży kawałek tortu, pyszne ciasta i soki oraz napoje do picia.

- Ja śpiewam z nimi – odpowiedziała pewnym głosem.

Spojrzałem na pozostałych i zamiast jakiegokolwiek mrugania czy oznak rozbawienia ujrzałem oraz usłyszałem tylko przytakiwanie małej.

- Skoro tak to słodkości muszą chwilę poczekać – rozbawiony sytuacją oznajmiłem.

Miejsca przy instrumentach zajęli, widocznie wcześniej uzyskali zgodę właścicieli i rozpoczęli występ. Grali i śpiewali oprócz znanych nie tylko mi utworów również nowe. Alinka na scenie doskonale dawała sobie radę i nie widać było po niej żadnej tremy. Ponoć dzieci przy występach publicznych mają nad dorosłymi przewagę, ponieważ one nie zamartwiają się jak zostaną odebrane.

Podczas jednej z przerw Donata postanowiła dołączyć do kapeli i na trzy głosy zaplanowały wykonanie piosenek „Filipinek”. Zespół znał nuty, dziewczyny tekst, a ja nie wiedziałem, o co chodzi i jakie to są piosenki. Zaraz przy pierwszej zauważyłem, że dużo osób na weselu zna słowa i chętnie śpiewa. Stare szlagiery przetrwały próbę czasu i miłośników do ich słuchania nie ubywa, wręcz przybywa.

Huczną zabawę, niedługo po oczepinach gdzieś w połowie utworu, przerwały słowa Donaty wypowiedziane do mikrofonu.

- Zaczęło się, ja rodzę.

Zespół momentalnie przestał grać, tańczący stanęli bez ruchu na parkiecie i początkowo nie wiedzieli, co mają robić. Natomiast ja zastanawiałem się czy dobrze usłyszałem. Ernest był najbardziej, jako lekarz przytomny, ponieważ krzyknął.

- Marcel wezwij karetkę, wody odeszły.

Natychmiast spanikowałem i w przeciwieństwie do pełnosprawnych nie zamarłem jak słup soli, tylko moje nerwy przekazały nieskoordynowane impulsy do protez. Zacząłem wykonywać nieskoordynowane ruchy i na moje szczęście z pomocą przyszli mi konstruktorzy odłączając je. Zamarłbym bez ruchu gdyby nie moje oczy, które kierując głową w lewo i prawo szukały możliwości zobaczenia tego, co się dzieje. Kiedy nie mogłem dojrzeć mojej ukochanej, zasypywałem wszystkich w koło pytaniami. Naukowcy chcąc mnie uspokoić, przewieźli mnie wezwaną taksówką do szpitala. Jak im się udało ze mną w środku nocy wejść na oddział nie wiedziałem. Tam we dwóch posadzili mnie na korytarzu między sobą na krześle, żebym nie spadł, a pozostali na moją prośbę kręcili się szukając rodzącej Donaty. W niedługim czasie zjawiło się po nas pół wesela z państwem młodym na czele. Większość była podpita i nawzajem siebie uciszali, więc powstał delikatnie mówiąc szum. Chcąc nasz uspokoić i przegonić ktoś wysłał przeciw przybyłym starszą zaprawioną w bojach pielęgniarkę.

- Co tu jest tak głośno? Ma być cicho. Zakłócacie spokój rodzącym i dzieciom. Natychmiast proszę opuścić szpital, inaczej wezwę policję.

Kobiety nie szło tak łatwo przekonać, jak pilnującego ochroniarza, jemu wystarczyły dwie flaszki wódki by być w tym czasie potrzebnym w drugim końcu szpitala. Wszelkie dyskusje ucinała w zarodku i jedynie zgodziła się żeby tylko ojciec dziecka pozostał. Pozostali zmuszeni zostali do wyjścia i powrót na weselną salę.

Mateusz był na tyle przytomny, że wrócił i przyniósł mi z pracy mój laptop oraz telefon. Dzięki niemu nie pozostanę bez możliwości kontaktu z pozostałymi. Naukowcy mieli wyjść, jako ostatni, dopiero po urodzeniu dziecka i upewnieniu się, że jestem opanowany. Nawet nie siedzieli ze mną długo, kiedy podeszła do nas położna.

- Który z panów jest ojcem dziecka pani, którą z wesela pogotowie przywiozło?

- Ja – odpowiedziałem.

- Gratuluję ma pan śliczną zdrową córeczkę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 05.03.2018
    Znowu ciekawy i taki rzeczywisty obrazek z wesela. Tylko tu nie rodziła pani młoda tylko gość weselny. Zwróciłam uwagę na zachowanie się protez Artura. Czyli emocje bardzo wpływają na te sztuczne kończyny. Chociaż bóle fantomowe zaprzeczają.
    Córeczka i nowe wyzwania dla Artura.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Bożena Joanna 05.03.2018
    Interesujący obraz ludzkich reakcji na nieznane. Przerwane wesele i narodziny dziecka w nieoczekiwanej chwili. Ciekawie opisane. Pozdrowienia!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania