Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 52

Miód z barci w większości jest spadziowy, rzadko obecnie zdarza się wielokwiatowy. W naszych leśnych warunkach miodu z barci jest od trzech litrów do, pięciu, ponieważ specyfika lasu nie zapewnia pszczołom miodnym większej możliwości zebrania miodu.

Byłem zafascynowany bartnictwem po zapoznaniu się w Internecie z historią polskiego leśnego pszczelarstwa, mającego ponad tysiącletnią tradycję. Donata tylko uśmiechała się do mnie i spokojnie wysłuchiwała moich rewelacyjnych informacji zaczerpniętych z sieci i pozwalała mi się wygadać, żebym nie był zawiedziony, że nikt nie chce mnie słuchać tylko Marcela i Ernesta. Mam nadzieję, że choć w części podzielała moje porównywanie czasów obecnych z zapiskami naszego narodowego pierwszego dziejopisarza Galla-Anonima, który pisał w swoich kronikach o “miodopłynnych lasach” na ziemiach Piastów.

Początkowo bartnicy wykorzystywali naturalne dziuple zasiedlone przez pszczoły nazywane “świepoty”. Jednak nie wszystkie naturalne wejścia do barci były korzystnie kierunkowo dla pszczół ulokowane. Bartnicy zauważyli, że wlot do barci od strony wschodniej i południowej gwarantuje więcej miodu i kondycja roju zamieszkująca jego wnętrze jest znacznie lepsza, od tej inaczej usytuowanej. Skoro przyroda w losowy sposób kształtuje barcie, a chcieli uzyskać miodu więcej, przez to zmuszeni zostali do opanowania techniki dziania barci w zdrowych drzewach. Kiedy po wielu próbach uzyskali najlepszy kształt barci, nastąpił intensywny rozwój leśnego pszczelarstwa. Nieprzebyte bory z dużą ilością starych, zdrowych drzew tworzyły idealne warunki dla rozwoju bartnictwa. Władcy nadawali bartnikom przywileje i dbali o rozwój, w zamian naliczali podatki z miodu oraz wosku. Płacono również “kunowe” w postaci skór pochodzących z odłowionych kun i z zasiedlonych barci, dopiero później przybrało to formę pieniężną. Rozwój kraju wymuszał taką troskę, za sprawą stale zwiększającego się zapotrzebowania na miód i wosk, a daniny z tego tytułu stanowiły znaczną częścią przychodów wpływających do skarbca. W średniowieczu podatki bartne na rzecz panującego obejmowały wszystkie lasy, a przywilej zwolnienia z podatku bartnego miały tylko instytucje kościelne, ponieważ wiązało się to z dużym zapotrzebowaniem na wosk do oświetlania kościołów, wyrobem przez mnichów doskonałych miodów pitnych oraz znaczących wpływów na dworze władcy.

Zawsze o rozmieszczeniu barci w lasach, bez względu na ich właścicieli, decydował tylko bartnik, bezpośredni poddany samego władcy. Nikomu nie wolno było ścinać drzew, w których były barcie. Jeżeli drzewo z barcią z jakiejkolwiek przyczyny runęło, stanowiło własność bartnika. Właścicielowi lasu przysługiwało jedynie prawo do pozostałej części drzewa. Wycięte z pni barcie były często zabierane przez bartników w pobliże osad, co dało początek pasiekom. Wokoło barci istniała strefa ograniczająca wycinanie drzew oznakowanych przez bartnika. Wszyscy bartnicy posiadali swój indywidualny znak bartny zwany “cisną”, którym znakowali drzewa w zarządzanym przez siebie borze bartnym, zwanym “obliną”.

Marcel przedstawił nas kolejno przybyłym i zaproponował pierwszą lokalizację dla kłody bartniczej niedaleko naszego domu. Wcześniej w tamtym miejscu, tylko na innym drzewie, wisiała inna kłoda, lecz wczesnoletnie silne wiatry połamały w tym miejscu kilka wysokich sosen w tym i tą, na której wisiała kłoda. Dzikie pszczoły opuściły zniszczone miejsce i przeniosły się około czterysta metrów dalej do innej, wcześniej nie zamieszkałej.

Terenówka z przyczepką pojechała przodem, a my w ślad za nią poszliśmy pieszo. Zanim dotarliśmy w pobliże dębu, na którym miała zawisnąć kłoda z barcią, fachowcy skręcili z rur, jakie mieli na przyczepce trójnóg wysoki na dziesięć metrów i ustawili go od strony wschodniej. Dwie pierwsze podpory były z lewej i prawej strony pnia, a trzecia z zamontowaną ręczną wyciągarką naprzeciw. Zanim doczepili do haka kłodę, Marcel nową barć wysmarował wewnątrz, wodnym roztworem miodu i ziół. Recepturę mieszanki ziołowej i sposób postępowania z dzikimi pszczołami zdradził mu pszczelarz, którego rodzina pozyskiwaniem miodu zajmowała się od kilkunastu pokoleń. Zabieg ten miał na celu zwabienie do kłody roju i stworzenie korzystnych warunków do zamieszkania, taką czynność przed wiekami nazwano “tworzeniem”. Kiedyś świeże dzienie były zasiedlane tylko pszczołami pochodzącymi z rójki, ponieważ ówcześni bartnicy nie znali innego sposobu podziału rodziny pszczelej. Marcel i specjaliści od dzikich pszczół, również zalecają takie rozwiązanie, a najlepiej będzie, gdy nowy rój sam zaakceptuje zamieszkanie w tym miejscu. Pszczoły szybko po osiedleniu zakitują ściany dzieni, żeby w taki sposób zapobiegać zbytniemu i nadmiernemu wydzielaniu żywicy z drzewa. Identycznie postąpią w naszej żywicznej kłodzie, drewno przez długi czas pod wpływem warunków atmosferycznych będzie wydzielać żywicę, która widocznie im przeszkadza.

Współczesne pszczoły w pasiekach, niestety nie mają wiele wspólnego z prawdziwymi pszczołami leśnymi nazywanymi “borówkami” lub “zielonymi”, które są często bardziej złośliwe od obecnych krzyżówek. Jednak i teraz są odymiane, właśnie z tamtego okresu wziął się sposób na poskromienie pszczół. Bartnicy używali dymu, ponieważ pod jego wpływem pszczoły gromadzą w swoim wolu gdzie są zapasy miodu, co z kolei utrudnia im wysuwanie żądła.

Obecnie nikt już nie wspina się na drzewo za pomocą leziwa, tylko używa rozkładanej aluminiowej drabiny. Dzięki temu znacznie szybciej otwiera się zatwór i po odymieniu następuje przeglądanie plastrów. Za punkt honoru prawdziwi współcześni bartnicy dalej do podcinania plastrów używają jak przed wiekami noży z zakrzywionymi ostrzami. Plastry z miodem podcinają do pewnej wysokości, górną część zostawiają rodzinie pszczelej na zimę, której się nie dokarmia.

Kiedyś w czasach dużych borów do najcenniejszych zaliczano miody jasne, uzyskane z nektaru kwiatów leśnych i lip. Miody ciemne spadziowe i wrzosowy osiągały niskie ceny ze względu na ich dużą dostępność. Teraz miód wrzosowy jest rzadko spotykany, pomimo opanowania umiejętności przez pszczelarzy pasienia pszczół, ponieważ wrzosów jest znacznie mniej niż dawniej. Natomiast miód spadziowy wytwarzany jest przez pszczoły z wydzieliny mszycy żerującej na młodych pędach drzew liściastych i iglastych. Mszyce nie przetwarzają cukru i go wydalają. Pszczoły zbierają spadź i przetwarzają na miód spadziowy. Jeżeli w lesie czy sadach brakuje pszczół i spadź zalega, tworzy się z niej pleśń i grzyby, które niszczą drzewa i owoce. Dlatego współczesne rolnictwo i sadownictwo z braku pszczół posiłkuje się tonami chemicznych oprysków i odmianami samopylnymi lub ludzie z pomocą pędzelków wykonują pracę pszczół.

Dziś pomocników do wynoszenia z przyczepy i umieszczenia kłody bartniczej było więcej niż potrzeba i dzięki temu kłoda szybko zawisła na linie. Sprawnie została wyciągnięta na pożądaną wysokość i za pomocą szerokich samonapinających pasów przytwierdzona do drzewa. Technika przytwierdzenia gwarantowała pewność nie uszkodzenia kory drzewa i po zabezpieczeniu rączek przed warunkami atmosferycznymi możliwość poprawienia w każdej chwili mocowania oraz wymianę w razie uszkodzenia pasa.

Dzięki naszym, nie bezinteresownym, wysiłkom las jak wcześniej jest miejscem, z którego chętnie korzystają pszczoły, ponieważ współcześnie jest to jedyne wolne miejsce od herbicydów. Należy się cieszyć, że obecnie w wielu leśnych osadach można spotkać podobnym naszym ule, w których pszczoły gromadzą cenny leśny miód o unikatowym smaku i zapachu.

Byliśmy pewni, że na miód nam przyjdzie poczekać, lecz panowie z ekipy zrobili nam wszystkim miłą niespodziankę, wręczając każdemu po kawałku plastra miodu, który pozyskali z innej barci jadąc do nas.

Nasz nastrój biwakowy zakłóciło nagłe załamanie pogody, jeszcze chwilę wcześniej prawie bezchmurne niebo zakryły ciemne deszczowe chmury. Długo nie trwało, jak nad naszymi głowami zobaczyliśmy jasny błysk i nastąpił straszny trzask z wyładowania pioruna. Ziemia od tego pod naszymi stopami zadrżała, by po kilku sekundach powtórzyć swoją odpowiedź na kolejnego pioruna.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 27.09.2017
    Ciekawa opowieść o pszczołach. Nawet wiele rzeczy to dla mnie nowość. Jak ustawienie uli ma duże znaczenie. Dobrze piszesz o tym wszystkim, ale jak przeciętny zjadacza miodu ma się w tym odnaleźć i kupić dobry miód. Interesujące jest dymienie, z tego co wiem to do tego używa się specjalnego gatunku drewna. Może się mylę? Pozdrawiam serdecznie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania