Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 71

Kiedy słyszałem, albo czytałem o krzywdach wyrządzonych przez wymiar sprawiedliwości ludziom, którzy niczego złego nie zrobili, wstydziłem się, że dałem namówić się Krzesimirowi na udział w manifestacji broniącej sądów takimi, jakimi są obecnie. Tak jak pozostali uczestnicy dostałem świeczkę od organizatorów i trzymałem ją zapaloną w dłoni, w ten sposób protestowaliśmy przeciw ingerencji polityków w niezawisłość sędziów. Może taki protest był słuszny, tylko spóźniony o wiele lat. Społeczeństwo powinno bronić i walczyć o państwo prawa znacznie wcześniej, a nie domagać się pozostawienia wytworu złego systemu, przez ostatnie lata jeszcze bardziej wypaczonego od normalności.

Dochodziliśmy do firmy Mateusza, musiałem skupić się na moim przyszłym miejscu pracy, więc zaniechałem rozmyślania nad pechem kobiety, która wyróżnia się tym, że bardzo smacznie gotuje. Jednak zadałem jeszcze ostatnie pytanie.

- Chciałbym w barze otworzyć rachunek podobny do twojego, wtedy nie musiałbym płacić za każdym razem, jak mam tego dokonać?

- Może zrób tak jak ja, chociaż w moim przypadku jest to specyficzna forma, a namówiła mnie do tego mama. Panią Krysię poznała prawie trzy lata temu, kiedy ona przyszła do cukierni ze skierowaniem z urzędu pracy. Zdecydowana większość osób chciała jedynie podbicia papierka z adnotacją, że dla nich pracy nie ma, lecz ta kobieta była inna prosiła, o cokolwiek. Przez dwa miesiące pracy dała się poznać z jak najlepszej strony i to moja mama namówiła ją na ten biznes. Lokal znacznie pomniejszony o część adaptowaną na mieszkanie przez kilka lat stał pusty, wyposażenie gastronomiczne pochodziło z poprzedniej epoki, jednak było sprawne i do bezpłatnego wykorzystania. Pieniądze na rozruch wyłożyłem z własnej kieszeni, w zamian korzystam z posiłków, a dług pani Krystyna pomniejsza każdego miesiąca o wartość zjedzonych przeze mnie dań. Jeszcze jakieś trzy lata i będę płacił podobnie jak pozostali klienci.

Pomysł wydawał mi się doskonały i zamierzałem przy najbliższej wizycie w lokalu zaproponować tysiąc złotych w formie bonu na przyszłe moje, Donaty oraz Marcela wizyty w barze.

Mateusz pierwszym kodem otworzył metalową skrzyneczkę i drugą sekwencją cyfr rozkodował alarm. Następnie kluczem otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Temperatura w pomieszczeniu była podobna do tej na zewnątrz. Tylko po wejściu z ulicy czułem zapach sprzętu elektronicznego. Prawdopodobną przyczyną było wyłączenie w tym czasie klimatyzatorów, ponieważ po osiągnięciu dwudziestu stopni automatycznie przeszły w stan czuwania. Nigdzie nie dostrzegłem otwieranych okien i obawiałem się, że do wnętrza w takim przypadku dostarczana jest zbyt mała ilość świeżego powietrza, może to doprowadzić do omdleń pracowników, dlatego musiałem na początku naszej współpracy o tym powiedzieć.

- Podczas praktyki w Stanach spotkałem się z wyjątkową jak na nasze polskie warunki dbałością o wentylację. Właśnie tam dowiedziałem się, że amerykańskie Stowarzyszenie Inżynierów Ogrzewania i Klimatyzacji ustaliło standardy wentylacji. Pomieszczenia biurowe powinny mieć dostarczane zewnętrznego powietrza ponad pół metra sześciennego na minutę dla jednej osoby. Długotrwałe przebywanie w biurach niespełniających zalecanych warunków może powodować bóle i zawroty głowy, omdlenia, mdłości, objawy przemęczenia, podrażnienie błon śluzowych, utrudnione oddychanie, nazwali to syndromem chorych budynków.

Mateusz nie był jak inni pracodawcy na nie, wszystkie sugestie oraz rady czy propozycje musiał przemyśleć i z takim podejściem do problemów bardzo mi się podobał. Doskonale widoczne było to po wyposażeniu, rozmieszczeniu sprzętu. Ktoś, kto tego dokonał musiał znać się na tym. Nasza współpraca od samego początku zapowiadała się dobrze i po omówieniu wszystkich spraw technicznych, pożegnałem się do poniedziałku. Byłem wolny i mogłem jechać po Marcela i Donatę.

Strażacy z jednostki ochotniczej pełnili obowiązki ochrony i nie pozwoli mi wjechać na parking targów medycyny alternatywnej, gdyż wszystkie miejsca były zajęte. Organizatorzy nie przewidzieli aż tak wielkiej ilości zmotoryzowanych. Najbliższe ulice były zastawione stojącymi samochodami, a w miejscach niedozwolonych za wycieraczkami zobaczyłem powkładane mandaty. Zapobiegliwi właściciele okolicznych domów na ten czas otworzyli bramy i pobierali po dziesięć złotych za możliwość pozostawienia pojazdu na ich terenie, pomimo takiej społecznej inicjatywy miejsca dla auta nie znalazłem. Dopiero po kilku rundach dostrzegłem stary niewielki parterowy domek w kratkę. Drewniana konstrukcja wypełniona słomą i gliną, chyba tylko siłą własnej woli powstrzymywała pochyloną chatkę przed zawaleniem. Przed budynkiem na ławeczce siedziała wysuszona starowinka, żywcem wyciągnięta z bajki o Jasiu i Małgosi. Nawet ubiór miała podobny, niebieska chustka w kwiaty na głowie dopełniała reszty.

Samochód przed jej posesją zatrzymałem, pozdrowiłem ją i zapytałem czy mogę zaparkować przed jej domem.

- Dobrze młody człowieku, lecz zanim pójdziesz na targi, weźmiesz ode mnie pieniądze i zrobisz zakupy. Chleb mi się wczoraj skończył, smarowania od kilku dni nie mam, jajka by się też przydały, nogi mnie zawiodły, na zmianę pogody okropnie bolą, od rana próbuję iść do sklepu, lecz nie daję rady. Kupisz jeszcze mleko, herbatę, ziemniaki, ser i jakąś wędlinę, wtedy na kilka dni jedzenia starczy.

Auto postawiłem, żeby nie przeszkadzało i poszedłem z portmonetką oraz z otrzymanymi dwoma starymi siatkami splecionymi z żyłek, na zakupy do pobliskiego sklepu. Przy wejściu powiedziałem zwyczajowo dzień dobry, podszedłem do lady i zacząłem zamawiać produkty. Ekspedientka mi podawała, a ja wciskałem je do zabytkowych siatek.

- Po siatkach widzę, że pan od pani Stefy, pewnie wnuk? – zapytała sklepowa.

- Nie jesteśmy spokrewnieni, tylko przez targi nigdzie nie ma wolnego miejsca do parkowania, zatrzymałem się pod jej domem i w ramach rewanżu przyszedłem na zakupy, ona nie może, nogi ją strasznie bolą.

- Patrz pan, można mieć dużą rodzinę, wykształcone dzieci, gromadę dorosłych wnuków, a na stare lata człowiekowi nie ma, kto nawet kromki chleba podać i szklanki herbaty zrobić.

Chwilowa znajomość z staruszką nie upoważniała mnie do wypowiadania się o jej życiu i sytuacji rodzinnej, a zwłaszcza decydowania za nią. Jednak moje uczucie do Donaty zmieniło mnie i uchyliło zamknięte do tej pory drzwi do mojej empatii. Moja dziewczyna kilkakrotnie przy mnie wykazała się bezinteresowną troską o innych, więc i ja za jej przykładem rozpocząłem naprawiać świat.

- Przepraszam panią czy ma pani dzieci w wieku szkolnym? – zapytałem sklepowej.

Kobieta popatrzyła na mnie, przeanalizowała moje słowa i odpowiedziała.

- Dwóch chłopaków, młodszy zdał do czwartej klasy, a starszy dostał się do liceum.

- Wobec tego mam prośbę, czy obaj synowie, lub któryś z nich mógłby, co drugi dzień odwiedzić panią Stefanię i przyjąć od niej zamówienie, a następnie dostarczyć zakupy. Jej by było wygodniej i nie musiałaby się martwić czy dojdzie do sklepu. Pani miałaby większe utargi i może inni niedołężni, albo chorzy korzystaliby z takiej samej formy pomocy.

Ekspedientce mój pomysł przypadł go gustu i nie ważne było czy powoduje nią altruizm, czy chęć zysku. Najistotniejszym było, że staruszka doczeka się pomocy, a odwiedziny przez któregoś z chłopców wpłyną na nią z pewnością pozytywnie.

- Dziękuję pani bardzo za zainteresowanie i życzliwość. Może znajdzie się w tej miejscowości więcej ludzi dobrych i zorganizują jakąś systematyczną formę sąsiedzkiej pomocy, ewentualnie pozyskają wsparcie z miasta.

Wracając z zakupami cieszyłem się ze wzbudzenia zainteresowania właścicielki sklepu problemami staruszki. Miałem nadzieję na skierowanie rozmowy, podczas robienia zakupów, o potrzebie niesienia pomocy potrzebującym, zamiast plotkowania o nich.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 29.11.2017
    Tak nie wiele potrzeba, aby pomóc drugiemu człowiekowi..
    Tak bezinteresownie i bez żadnych niepotrzebnych słów.
    Bardzo fajnie się symilizuje z lokalną społecznością i zwraca uwagę wścibskiej sklepowej.
    Daje do zrozumienia, jak plotka potrafi skrzywdzić.
    Pozdrawiam serdecznie:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania