Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 67

Właścicielka lokalu zajęła przy naszym stoliku miejsce, natychmiast przejęła inicjatywę i poczuła się jak u siebie w domu. Bez pytania Donaty czy ma ochotę na przyniesione przez nią ciasto z jabłkami, ukroiła jej niewielki kawałek po wcześniejszym przedzieleniu na pół. Mi nałożyła spory kawał, tym sposobem zaskarbiła moją wdzięczność oraz przychylność. Natomiast sama zadowoliła się niewielkim kawałkiem i powiedziała.

- Proszę jedzcie, a jak będzie smakowało to z przyjemnością dokroję.

Donata jeszcze przed chwilą twierdziła, że pęknie, lecz strudlem zajęła się z prawdziwym zapałem. Mnie nikt nie musiał namawiać, ja po prostu to ciasto nie jadłem tylko żarłem. Jednak miedzy wielkimi kęsami zapytałem starszą kobietę.

- Czy będzie nietaktem jak poproszę, żeby pani opowiedziała, co po likwidacji fabryki działo się w pani życiu.

- W tamtym czasie nie tylko mi było ciężko, nikt nie przejmował się społeczeństwem, nawet lansowano hasło, że pierwszy milion trzeba ukraść i na potęgę tak robiono. Rządzący oddawali zakłady pracy swoim za bezcen. Często magazyn z wyrobami gotowymi był więcej wart, niż wyceniona wartość fabryki. Zagraniczna konkurencja przejmowała polskie firmy i je szybko niszczyła. Nagle ludziom pozbawionym pracy i środków do życia brakowało po raz pierwszy od chwili ich urodzin na chleb. Każdy, który miał zdrowy kręgosłup moralny przeżywał koszmar, imając się w desperacji najcięższych, niskopłatnych prac. Często nic po wykonaniu roboty nie dostawał za nią. Podobnie było ze mną. Dorywczo sprzątałam po domach, opiekowałam się osobami chorymi, pilnowałam małe dzieci. Kwoty niezapłaconych rachunków, pomimo moich wysiłków zwiększone przez odsetki, zaowocowały odcięciem prądu i gazu. Zbliżał się początek roku szkolnego, potrzebowałam dla syna na wyprawkę. Wcześniej pracowałam cały miesiąc przy zbiorach warzyw w wielkim ogrodnictwie i nie dostałam nawet złotówki wynagrodzenia. Byłam w jeszcze większym dołku finansowym niż zazwyczaj. Na osiedlu domków jednorodzinnych udało mi się nająć do mycia okien. Podczas pracy młoda gospodyni zapytała, czy umiem upiec ciasto, odpowiedziałam, że kiedyś piekłam. Wtedy zaproponowała mi zrobienie ciasta u niej w domu na przyjazd teściów. Chciała żeby wyglądało tak, że to ona tego dokonała. Praca była znacznie lepsza od szorowania i do tego lepiej płatna, więc zgodziłam się. Ciasto, jakie miałam upiec uchodziło za przysmak sycylijski, które wykonałam na podstawie oryginalnych, dostarczonych przez nią surowców i przepisu. W momencie włożenia do piekarnika moja rola się skończyła i dostałam pieniądze. Miałam wiele szczęścia, że ciasto się udało i smakowało rewelacyjnie. Młoda mężatka zdobyła uznanie teściów, a ja od niej i jej koleżanek kolejne zamówienia. Dopiero po pół roku polubiłam pieczenie ciast i ciasteczek. Dekoracja nigdy nie była moją mocna stroną, dlatego teraz zatrudniam prawdziwego mistrza w tym fachu, ponieważ je się oczami. Dzięki wypiekom żyło nam się całkiem dobrze, bez długów i zobowiązań, nawet zarobiłam na drogie studia syna. Mieszkaliśmy wtedy czterdzieści kilometrów z stąd w dwuizbowym mieszkaniu. Kiedy syn wyjechał na uniwersytet, postanowiłam zmienić swoje życie. Sprzedałam mieszkanie i przyjechałam tutaj. Miasto było bardzo biedne, nie atrakcyjne, zwłaszcza dla banków, za to z kilkoma świetnie prosperującymi siedzibami parabanków. Wszędzie, nawet w rynku, było pełno pustych pomieszczeń po zlikwidowanych sklepach i zakładach usługowych, gdyż cały handel przejęły trzy dyskonty. Sporo ryzykując stworzyłam ten lokal. Początkowo ledwo zarabiałam na opłaty, dopiero z czasem zdobyłam klientów i uznanie. Teraz swoimi wypiekami uszczęśliwiam ludzi, jak kiedyś dziecinnymi kreacjami.

Akurat mnie do tego uszczęśliwiania nie musiała przekonywać, szczególnie po wciągnięciu połowy blaszki, pysznego, jeszcze ciepłego ciasta. Kilka innych dla mnie egzotycznych ciastek wyjątkowo smacznych zjadłem i już po konsumpcji w tym lokalu nie dziwiłem się tłumom przy odbiorze zamówień. Pod wpływem wszystkich słodkości w cukierni korciło mnie, żeby zapytać się Donaty, czy potrafi piec, lecz się powstrzymałem, ponieważ przy fachowcu, jaki siedzi z nami lepiej się nie wychylać.

- Dzień dobry – powiedział do nas mężczyzna, po czterdziestce ubrany w dopasowany drogi garnitur, który podszedł do stolika, i nie czekając na odpowiedź na przywitanie powiedział.

- Mamo jak zwykle uszczęśliwiasz ludzi, lecz tym razem ja potrzebuję słodkiego rozweselacza na poprawę nastroju.

Razem z Donatą odpowiedzieliśmy na słowa pozdrowienia, a właścicielka powiedziała.

- To jest mój syn Mateusz. Już syneczku zajmę się tobą.

Szykowała się do odejścia. Byliśmy szybsi, obydwoje wstaliśmy z krzesełek i pierwsza przedstawiła się Donata. Mężczyzna delikatnie uścisnął jej dłoń i ją pocałował. Natomiast ze mną wymienił męski uścisk dłoni.

- Może przysiadzie się pan do nas, pana mama uracza nas przepysznym apfelstrudlem, którego sporo zostało i ciekawą opowieścią. – zaproponowała Donata.

Natychmiast za nią powiedziałem, że będzie nam miło przebywać w ich towarzystwie. Mateusz przyjął zaproszenie, a jego mama poprosiła swoją pracownicę o talerzyk i latte dla syna.

- Sam nie wiem mamo, czy powinienem pić kolejną kawę. Przez cały dzisiejszy dzień wypiłem przynajmniej pięć.

- Co się stało? – zapytała matka z troską w głosie.

- Próbuję nakłonić jakiegoś specjalistę od Call centres do przyjazdu do naszego miasta i podjęcia pracy w mojej firmie. Kiedy złożyłem propozycję kolejnej osobie i po raz wtóry usłyszałem, że w takiej dziurze pracować nie będą, to się załamałem. Wynagrodzenie i warunki pracy wszystkim odpowiadały pod warunkiem miejsca pracy przynajmniej w mieście wojewódzkim, a najlepiej żeby to była Warszawa.

- Czy specjalista Contact center mógłby być? – zapytałem.

Mateusz popatrzył na mnie uważnie, czy przypadkiem z niego nie żartuję i zapytał.

- Jesteś nim?

- Tak, lecz przez ostatni rok usiłowałem utrzymać firmę przyjaciela z dzieciństwa na powierzchni – odpowiedziałem.

Wcześniej z Donatą nie rozmawiałem o moim zawodzie, jakoś nie było okazji i teraz nie dziwiłem się, że ona z matką Mateusza uważnie mi się przypatrują.

- U Krzesimira się tym nie zajmowałeś? – zapytała moja dziewczyna.

- Nie, tam wyręczałem go w prowadzeniu dokumentacji finansowej, wydawałem i przyjmowałem materiał oraz przydzielałem pracownikom niskiego szczebla obowiązki na dany dzień.

- Czym zajmuje się Contact Center? – zapytała mnie właścicielka lokalu.

- Contact Center jest elementem architektury systemu obsługi klienta w firmie i z jednej strony zasilane jest kontaktami multimedialnymi od klientów za pomocą infrastruktury teleinformatycznej, natomiast z drugiej strony dostarcza informacje o kontaktach z klientami do systemów front – office.

- Prościej i bardziej zrozumiale nie można tego powiedzieć? – w ten sposób wyraziła swój sprzeciw, na użycie przeze mnie niezrozumiałego języka Donata.

- Specjalista Contact center do łączności telefonicznej dodaje pocztę elektroniczną E- mail, rozmowy internetowe czat, kontakt poprzez WWW, SMS, telefaks, oraz wizualny za pomocą video.

Mateusz podczas tej wymiany zdań przysłuchiwał się uważnie i ochłonął z zaskoczenia. Nawet mu się nie dziwiłem, że tak reaguje, ponieważ w zasadzie nigdy przypadkowo nie spotykamy jakiegoś wolnego fachowca, który jest tym, jakiego akurat potrzebujemy i to z nawiązką. Osobiście nawet byłbym zadowolony gdyby zaproponował mi pracę, w końcu robiłbym coś mi znanego, a nie tylko rzeczy niezwykłe, oderwane od postępu technicznego, w jakim byłem wychowywany. Sam siebie w myślach skarciłem, chyba się starzeję i zaczynam powoli bać się zmian, chociaż dla mnie przyniosły same korzyści. Przynajmniej odkryłem w sobie pewien rodzaj lęku, jaki towarzyszy ludziom i pod wpływem, którego potrafią przyjmować często postawy zachowawcze, utrzymujące status quo.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 15.11.2017
    Zawsze mówię, że ważny jest kontakt z ludźmi, nawet nieznajomymi. W czasie wizyty w cukierni pewnie Artur oprócz smaków znalazł też pracę. Nie wspominasz już Krzesimira, czy spotkają się? Teraz pewnie po lini zawodowej mogą się na siebie natknąć. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania