Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 73

Wyjątkowo szybko miejsce targów medycyny alternatywnej i najbliższe miejsca wkoło niego opustoszały. Pozostało kilka pojazdów, których kierujący spowodowali kolizje pod wpływem pośpiechu, albo stali się ofiarami czyjeś niecierpliwości. Część osób doszła do porozumienia i spisywała oświadczenia. Natomiast inni uparcie trwali na swoim, wykłócali się z winnymi, lub poszkodowanymi. Jedynie w takich przypadkach interwencja drogówki rozstrzygała i przypisywała winę prawdziwym sprawcom. Jednak zajmowało to trochę czasu, a zwłaszcza w tych przypadkach, w których konieczne było rozstrzygniecie sądowe.

Spokojnie bez jakichkolwiek komplikacji odebrałem samochód sprzed domu pani Stefani. Jej na lawetce przed domem nie było, w oknach domu było ciemno, widocznie poszła spać, przynajmniej nie była głodna.

Podczas powrotu do domu na drodze panował niewielki ruch i po cichu cieszyłem się, że w niedzielę nie będę musiał na targi wracać. Marcelowi i Donacie w zupełności wystarczyła prawie cała sobota, żeby wszystko sprawdzić i pooglądać. Trochę mnie zaskoczyli brakiem zakupów i w tym przypadku szkoda, liczyłem na zobaczenie u nich po targach czegoś niezwykłego. Bardzo mało mówili, jakby ograniczali się przy mnie z poruszaniem wielu tematów, niestety nie wiedziałem, jakich, lecz z pewnością dotyczących w jakiś sposób mnie.

Przed późno wieczornym rozstaniem, rozmawialiśmy chwilę z Marcelem przed naszym domem, życząc mu dobrej nocy, po uprzednim ustaleniu godziny mojego porannego wstawania. Tym razem rano nie czekał na mnie przed domem, tylko ja po raz pierwszy od przyjazdu nie mogłem spać. Opatulony w koc siedziałem przynajmniej dwie godziny przed domem na drewnianym krześle wyniesionym z domu, zanim przyszedł.

- Cześć, co się stało, że siedzisz przed domem? – zapytał Marcel widząc mnie godzinę po świcie, w zaskakującej dla siebie sytuacji.

- Nie mogłem spać, za każdym razem jak usnąłem śniła mi się cyganka z targów, która chciała mi koniecznie powróżyć. Cicho wyszedłem z domu, żeby kręcąc się po skrzypiącym drewnie nie zbudzić Donaty – odpowiedziałem i dodałem.

- Może powinienem jej pozwolić na powróżenie, wtedy wiedziałbym, jakie głupoty chce mi sprzedać, a tak nic nie wiem i widocznie gnębi mnie ciekawość.

Marcel nawet jednym słowem nie skomentował mojej wypowiedzi, tylko zachęcił do jazdy na rowerze. Podobnie jak wcześniej jechałem za nim, tylko tym razem nie zmęczyłem się za bardzo i moja lepsza kondycja, nie miała w tym nic wspólnego, ponieważ z pewnością jej w tak krótkim czasie nie przybyło. Prawdopodobnie to we mnie tkwiła przyczyna, a właściwie myślowego oderwania od ciała. Stale gdzieś błądziłem myślami i musiałem się skupić na tym, co w danej chwili wykonywałem, jakbym miał część mózgu wyłączoną.

Jak przez mgłę pamiętam uruchomienie zabytkowego traktora, moją jazdę po wyznaczonych przez Marcela polnych i leśnych drogach. Interwencję policji wezwaną przez zdenerwowanych myśliwych, spisywanie moich danych za jazdę ciągnikiem bez uprawnień po własnym polu. Groźby, wyzwiska nie miały wpływu na moje zdenerwowanie, pobudzenie czy przestraszenie, zatrzymywały się przede mną i nie docierały dalej. Resztę niedzieli w podobnym stanie myślowej nieobecności spędziłem, spacerowałem po lesie z Donatą, jadłem i mówiłem, lecz we mnie nie było emocji.

Kiedy wieczorem się położyłem obok mojej dziewczyny, jej ciepło nie docierało do wnętrza mojego, tak intensywnie jak wcześniej. Nocą nie mogłem spać, leżąc i nie ruszając się ledwo dotrwałem do poniedziałku rano. Zupełnie bez smaku zjadłem śniadanie i tylko widok jedzenia na talerzu sugerował mi odczucia.

Pracę rozpocząłem bez stresu z pełnym zaangażowaniem i profesjonalizmem, byłem aż tak opanowany, że nowych współpracowników i Mateusza zaskoczyłem. Nawet, kiedy przedzwoniłem do firmy Targowskich i chciałem rozmawiać z Krzesimirem o przesłaniu moich dokumentów pracowniczych, a spotkałem się z odmową rozmówczyni, nie wpłynęło to na moje reakcje. Dopiero jak nieznana mi kobieta poprosiła o adres do korespondencji, coś wewnątrz mnie drgnęło. Pomimo usilnej próby powiedzenia, nie byłem w stanie i podałem dane adresowe mojego obecnego pracodawcy.

Ostatni roboczy dzień tygodnia powoli się kończył. Mateusz zwołał na szesnastą zebranie całego zespołu, w celu podsumowania pierwszego w pełni udanego tygodnia działalności. Powodów do zadowolenia miał wiele, oczywiście było kilka problemów, które dla dobra firmy trzeba jak najszybciej poprawić, lecz sukces był niepodważalny. Chcąc to uczcić zaplanował w cukierni swojej mamy, wieczorne spotkanie pracowników z rodzinami, albo z osobami towarzyszącymi.

Wyszukiwałem w telefonie nowego numeru aparatu na kartę do Donaty, którego jeszcze nie zapamiętałem, gdy w drzwiach dostrzegłem ją z pakunkami. Zaskoczony byłem bardzo, ponieważ nic mi wcześniej nie powiedziała, że wybiera się do miasta i kto ją przywiózł, pieszo chyba nie szła.

- Jak się tu dostałaś? Właśnie miałem do ciebie dzwonić, Mateusz zaprasza wszystkich na wieczorne spotkanie – mówiłem zaskoczony.

- Przyjechałam po ciastka i jajka dla Marcela, przywiozła mnie jego znajoma.

- Cześć, cieszę się, że jesteś. Artur już zdążył wspomnieć o wieczornej imprezce. Tylko bez wykrętów musisz na niej być – powiedział Mateusz do Donaty jak tylko ją zobaczył.

- Oczywiście, tylko zawieziemy sprawunki dla Marcela i ja się stosownie ubiorę – odpowiedziała moja dziewczyna, pięknie się przy tym uśmiechając do Mateusza, aż poczułem ukucie zazdrości.

Nie tracąc czasu przejąłem od Donaty zakupy i wyszliśmy z budynku. Chciałem zapakować delikatne produkty do bagażnika, lecz moja partnerka powiedziała.

- Połóż na tylne siedzenie, jak będziesz jechał powoli to ciastkom i jajkom nic się nie stanie, a w bagażniku będą leżeć na twardym i na wybojach mogą się uszkodzić.

Delikatnie położyłem na siedzeniu pakunek z kremowymi ciastkami i trzydzieści jajek, żeby przypadkiem się nie zsunęły obłożyłem własna kurtką. Wyjechałem z delikatnym przyspieszeniem i bez gwałtownego wchodzenia w zakręty.

- Przysłali twoje dokumenty? – zapytała Donata.

- Nie, spróbuję w poniedziałek ponownie skontaktować się z Krzesimirem – odpowiedziałem.

Moja dziewczyna o coś się pytała, albo mówiła do mnie, lecz ja nie słuchałem, skupiłem się analizowaniu chwilowego odbicia, jaki przez chwilę dostrzegłem w lusterku bocznym z lewej strony. Już myślałem, że mi się przewidziało, lecz nie, ponownie za samochodami jadącymi za mną dostrzegłem tuningowane przeze mnie BMW. Nigdy nie pomyliłbym tego samochodu z żadnym innym na świecie, był dla mnie zbyt charakterystyczny, ostatecznie wszystko wykonałem własnymi rękami, każdy detal był moim udziałem. Kiedy delikatnie wychylił się za trzeciego samochodu, nagle moje zmysły przytępione od spotkania z Cyganką, wyostrzyły się. Dokładnie słyszałem szum opon, odgłos silnika, skrzypienie zawieszenia, czułem zapach Donaty, plastików z wnętrza auta i własnego potu. Czarne auto wyskoczyło na przeciwległy pas i korzystając, że z naprzeciwka nic nie jedzie, mocno przyśpieszyło. Błyskawicznie znalazło się z boku tyłu mojego samochodu, kierowca beemki szarpnął kierownicą w prawo i ciężki pojazd uderzył w nasz. Lekki samochodzik w starciu z BMW nie miał żadnych szans, wyrzuciło go do rowu po prawej stronie, a sprawca dodając gazu pomknął do przodu. Całe zajście trwało ułamki sekund, tylko kierowca samochodu jadącego bezpośrednio za nami i jego pasażer mógł dostrzec moment uderzenia, a nikt po za tym. Poduszka kierowcy będąca na wyposażeniu niewielkiego autka wystrzeliła, Donatę oprócz pasa nic nie chroniło, drzewo zbliżało się w iście ekspresowym tempie. Jedyne, co mogłem zrobić to chronić najcenniejszy mój skarb, szarpnąłem kierownicą w prawo, samochodzik w ostatnim momencie nieznacznie zmienił kierunek i w pień uderzył od strony drzwi kierowcy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 06.12.2017
    No to pięknie. Czyżby cyganka miała przepowiedzieć?
    Kto tak jeździ? Znajome BMW i ucieczka. Zamierzone stuknięcie?
    Artur myślał o swojej kobiecie w takiej niniebezpiecznej chwili.
    Najgorzej co z jajkami dla Marcela i ciastka.
    Bardzo fajna część choć zakończona wypadkiem.
    Pozdrawiam serdecznie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania