Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 24

Tym razem urodził się w Warszawie trzydziestego maja tysiąc dziewięćset pierwszego roku. Jego ojciec był maszynistą kolejowym, a matka prowadziła sklep w domu i zajmowała się liczną rodziną. Kiedy był dorosły, w tysiąc dziewięćset dwudziestym roku wybuchła wojna polsko-bolszewicka, w której wziął udział. Mógł śmiało później mówić, że przelał krew za ojczyznę, ponieważ został ranny. Zaraz po wojnie rozpoczął pracę w Warszawskiej Dyrekcji Polskich Kolei Państwowych na stanowisku kasjera i przepracował tam czternaście lat. Wynagrodzenie za pracę od samego początku było bardzo wysokie, dzięki temu żyło mu się dostatnio i mógł w czasie wolnym rozwijać swoją pasję artystyczną. Wstąpił do chóru przy kościele Świętej Anny, w tysiąc dziewięćset dwudziestym drugim roku, i w tym samym roku podczas próby kolęd usłyszał go Ludwik Sempoliński. Był tak zachwycony jego nieoszlifowanym talentem wokalnym, że skierował go pod koniec roku na naukę śpiewu do Wydziału Wokalistyki Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina. Przez okres szlifowania talentu, śpiewał amatorsko na ślubach i pogrzebach. Debiut jego, jako piosenkarza miał miejsce w tysiąc dziewięćset dwudziestym ósmym roku w Chórze Dana na scenie warszawskiego teatrzyku „Qui Pro Quo”. Powoli stawał się sławny, nagrywał dla firmy fonograficznej nawet sto pięćdziesiąt piosenek rocznie, występował w wielu krajach, lecz pomimo sporych sukcesów dalej miał opory z porzuceniem pracy kasjera na PKP.

Przerwałem czytanie by posłuchać piosenki „Ta ostatnia niedziela”, głos Krzesimira był dźwięczny i rozchodził się daleko po korytarzach szpitala. Dlatego nie zdziwiłem się, że sala była ponownie zapełniona, a ci, co nie zmieścili się, stali na korytarzu. Miałem problem ze skupieniem się na czytaniu, ponieważ po zakończeniu nastąpiły wielkie brawa i artysta jednego dnia rozpoczął po nich „Już taki jestem zimny drań”, „Serce matki”, „Jesienne róże”, „Pamiętam twoje oczy”, „Młodym być i więcej nic”. Pozostałych piosenek nie znałem, dlatego ponownie mogłem czytać notatki brata dyrektora.

Zadebiutował, jako solista, w tysiąc dziewięćset trzydziestym ósmym roku zwyciężając w ogólnopolskim plebiscycie słuchaczy Polskiego Radia. Niedługo po tym piątego października wystąpił, jako pierwszy polski artysta estradowy w Telewizji Polskiej. Druga próbna transmisja miała miejsce dwudziestego szóstego sierpnia tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku i w niej też brał udział.

Informacja o przedwojennej transmisji telewizyjnej zaskoczyła mnie, ponieważ tego faktu nie znałem. Dlatego zastanawiałem się, kiedy i gdzie Krzesimir nabył takie wiadomości. Prawdopodobnie musiał oglądać w telewizji jakiś film dokumentalny o artyście, lub początkach telewizji i teraz przekazywał wiadomości zapamiętane z programu. Ogrom jego wiedzy o życiorysach osób znanych, ich dorobku artystycznym, a zwłaszcza znajomość tekstów piosenek zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Nigdy wcześniej nie przypuszczałem, że przyjaciel nabył tak ogromną wiedzę z dziedzin wykraczających poza sferę jego zainteresowań motoryzacyjnych.

Kolejną przerwę w czytaniu, spowodowało wykonanie piosenek „Nasza jest noc”, „Szkoda twoich łez”, „Jedna jedyna”, „Pierwszy siwy włos”.

Ponownie powróciłem do czytania, ponieważ Klesi stale śpiewał. Widocznie i on chciał zasłużyć sobie na przezwisko "śpiewająca mrówka".

Wybuch drugiej wojny światowej zastał go w stolicy, którą opuścił po apelu radiowym szóstego września wraz z kilkudziesięcioosobową grupą aktorów. Tułaczka zaprowadziła ich do Zbaraża, a następnie do Lwowa będącego już pod okupacją sowiecką. Jako weteran wojny polsko-bolszewickiej bał się o swoje bezpieczeństwo, więc powrócił do stolicy, trzydziestego pierwszego października. Wstąpił do konspiracji, gdzie przyjął pseudonim „Ptaszek” i za zgodą władz Polski Podziemnej występował w kawiarniach dostępnych polskiej publiczności.

Podczas całej okupacji wspierał żydowskich znajomych, ukrywał ich, dostarczał żywność, pieniądze, pomagał w zdobyciu fałszywych dokumentów i wyszukiwał bezpieczne mieszkania.

Wybuch powstania warszawskiego zastał go w pracy, gdzie zatrudniony był na stanowisku kelnera. Dowództwo wyznaczyło mu zadanie podtrzymywania na duchu walczących i mieszkańców Warszawy. Występował w przerwach miedzy walkami na barykadach, w schronach i szpitalach.

Zaraz po wojnie otworzył własną kawiarnię przy Marszałkowskiej, w której śpiewał. Zaledwie po roku w zrujnowanej Warszawie uruchomił prywatną wytwórnię płyt gramofonowych. Jednak w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym pierwszym roku jego działalność gospodarcza została znacjonalizowana przez władze komunistyczne.

Wraz z końcem wojny występował w programach estradowych, wykonywał własne recitale, najchętniej w towarzystwie żeńskich zespołów. Dopiero w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym ósmym roku powtórzył przedwojenny sukces, zwyciężył po raz drugi w plebiscycie Polskiego Radia na najpopularniejszego piosenkarza roku.

Kolejny raz nie doczytałem, tym razem przez piosenki „Całuję rączki”, ”Cztery nogi”, „Przy kominku”. Słuchając utworów nie mogłem się nadziwić doskonałemu, technicznemu wykonaniu. Może, dlatego, że znałem oryginały i Krzesimir zaśpiewał je prawie identycznie jak sławny wykonawca. Nawet nie przeszkadzał mu brak orkiestry, tak bardzo wczuł się w obraną przez siebie postać.

Dalszego śpiewania piosenek nie było, ponieważ ponownie dyrektor szpitala osobiście w czwartkowy wieczór wyganiał wszystkich gości do łóżek ze względu na późną porę. Zanim jego brat zamknął notatnik, doczytałem, że miał żonę Irenkę i jednego synka Andrzejka.

Spokojnie czekałem na wyjście wszystkich gości w tym i dzieci. Tym razem byłem solidnie przyszykowany wszystko zależało czy zastanę na korytarzu przy wychodzeniu policjantów. Jeżeli nie to wykonuję plan wczorajszy i czekam na Rożka, a jak nie to najnowszy.

Znana mi obstawa policyjna, która miała za zadanie pilnowania mnie była na swoich korytarzowych miejscach. Złość na nich minęła mi, kiedy bez emocji przemyślałem sobie ich postępowanie. Właściwie niepotrzebnie się na nich złoszczę, oni tylko wykonują najlepiej jak potrafią swoją pracę.

- Dobry wieczór panom – powiedziałem wychodząc i dodałem.

- Mam prośbę czy możemy podjechać do mieszkania Krzesimira Targowskiego po kilka rzeczy osobistych.

Zanim mi odpowiedzieli, skontaktowali się ze swoim dyżurnym. Tamten wyraził zgodę pod pewnymi warunkami. Jeden z nich miał mi towarzyszyć stale w mieszkaniu przyjaciela. Właściwie czegoś podobnego się spodziewałem i z tego powodu byłem zachwycony.

Bransoletka umieszczona na mojej nodze podczas przejazdu ani razu nie sygnalizowała alarmem o zmianie wytyczonej przez prokuraturę trasy przejazdu. Podwieźli mnie pod drzwi wejściowe i jeden z nich wszedł razem ze mną do budynku. Mieszkanie otwarłem kluczami zapasowymi zabranymi z biurka Krzesimira w firmie. Pomimo tego, że przyjaciółmi byliśmy od lat nigdy w jego mieszkaniu nie byłem, widocznie na to według niego nie zasłużyłem. Rozkład mieszkania i co się gdzie znajduje znałem doskonale z jego opowiadań.

Zaraz za drzwiami wejściowymi jak tylko zobaczyłem panujący bałagan, przystąpiłem do realizacji planów mówiąc.

- Długo to nie potrwa, postaram się wszystkie ulubione rzeczy spakować jak najszybciej.

Łazienkę szybko zlokalizowałem, a w niej umieszczony kosz na brudną pościel, bieliznę. Nawet ucieszyłem się, że jest pełny, rzeczy przeznaczone do prania przetrząsnąłem w poszukiwaniu dla mnie potrzebnych, zapakowałem do torby kilka koszul, koszulek, bluz i spodni. Teraz musiałem dobrać się do gadżetów najbardziej strzeżonych przez Krzesimira. Gablotka podłączona do alarmu z unikatowymi modelami samochodów znajdowała się w salonie. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jaką ilość ulubionych zabaweczek zgromadził przyjaciel.

- Zgodnie z sugestią lekarza, Krzesimir pod wpływem znanych mu i lubianych rzeczy może coś sobie przypomnieć. Dlatego koniecznie muszę zabrać miniatury samochodów, czy mógłby pan przedzwonić do firmy ochroniarskiej i wyłączyć alarm.

- Dobrze tylko my zabezpieczymy modele pojazdów i osobiście dostarczymy je, kiedy będzie trzeba do szpitala – powiedział policjant.

- Oczywiście – odpowiedziałem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 26.07.2017
    Bardzo mądry plan Artura i nie wiem czy dobrze myślę. Wykorzysta pewnie w tym przedsięwzięciu swoje podobieństwo do Krzesimira? Może też rzeczy osobiste przywrócą jemu pamięć. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania