Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 41

Marcel sięgnął ręką do wewnętrznej kieszeni kamizelki i wyciągnął telefon komórkowy przeznaczony dla osób starszych, podał mi go, mówiąc.

- Możesz go używać bez ograniczeń, jest zarejestrowany na moją dobrą znajomą, opłacam abonament i dzwonię z niego od dwóch lat do ciebie.

Ponownie tą samą rękę wsadził do innej kieszeni i wyciągnął swój dowód osobisty.

- Zaznaczona na nim jest moja grupa krwi, przedzwoń do brata Donaty i sprawdź czy nie stanowię dla niej zagrożenia, lepiej dmuchać na zimne niż później naprawiać szkody.

Pomyślałem, że najlepiej będzie i bardziej taktownie jak Donata pierwsza przedzwoni do mamy albo brata i poinformuje ich gdzie jest oraz opowie o naszych wczorajszych przygodach. Wziąłem aparat od Marcela i podałem jej. Chętnie go przyjęła, wstała od stołu i podeszła do okna dla lepszego zasięgu, aby rozmawiać. Natomiast ja w tym czasie opowiedziałem Marcelowi jak zakończyło się przechowywanie pieniędzy w banku. Donata zakończyła rozmowę telefoniczną, podeszła do nas i powiedziała do mnie.

- Ernest chce z tobą rozmawiać.

Przejąłem telefon komórkowy i zabrałem dowód osobisty Marcela z przyklejoną plakietką informującą o grupie krwi. Zostawiłem ich pogrążonych w rozmowie i podszedłem do okna rozmawiać. W tym czasie Donata podawała Marcelowi cukier do posłodzenia kawy, a on wtedy powiedział.

- Mam coś lepszego.

Wstał od stołu, podszedł do szafki kuchennej i wyciągnął zakręcany słoiczek, wracając mówił.

- Spróbuj miodu od dzikich pszczół.

Zaczął z wielką pasją opowiadać Donacie, jak pozyskuje taki miód, o sposobie zakładania uli w pniach drzew i koneserach takiego miodu. Wyjątkowo szybko nawiązywał dobre relacje z moją dziewczyną, okazuje się, że ciekawi i dobrzy ludzie potrafią ze sobą rozmawiać pomimo sporej różnicy wieku.

Przywitałem się z Ernestem i zanim zacząłem streszczać nasze ostatnie przygody zapytałem czy grupa krwi, którą ma Marcel może w jakiś sposób stanowić zagrożenie dla Donaty. Może niepotrzebnie jestem przewrażliwiony i wypatruję zagrożenia pod każdą postacią, a szczególnie od haptenów. Jednak zapewnienie brata mojej dziewczyny o stu procentowym jej bezpieczeństwie spowodowało, że wypuściłem głośno nadmiar powietrza w płucach, który w oczekiwaniu na odpowiedź bezwiednie zgromadziłem. Dzięki pozbyciu obaw znacznie łatwiej i spokojniej mi się rozmawiało. Pomimo swobodnego tonu rozmowy rozumiałem troskę brata i matki o Donatę. Dlatego żeby rozwiać ich wszystkie wątpliwości, zaprosiłem ich w odwiedziny, kiedy tylko będą mieli ochotę. Zaledwie w niewielkim stopniu zaskoczył mnie termin ich odwiedzin, po wyliczaniu czasu na pokonanie drogi wyszły mi późne godziny popołudniowe. Chcąc na razie zachować dla Targowskich moje miejsce pobytu w tajemnicy, prosiłem Ernesta o zachowanie ostrożności podczas jazdy. Gdzieś w podświadomości wyczuwałem kolejne jeszcze niesprecyzowane zagrożenie, ponieważ oni nigdy się nie pozwalali, nie znosili, żeby coś działo się niekontrolowane przez nich, a szczególnie nie po ich myśli.

Zakończyłem rozmowę telefoniczną i odchodząc od okna, przerwałem konwersację Donaty z Marcelem mówiąc.

- Ernest z mamą dzisiaj pod wieczór przyjadą.

- Niepotrzebnie i za bardzo się o mnie troszczą, mówiłam bratu, że ze mną wszystko w porządku i nic mi nie dolega. On jednak musi zawsze sam wszystko sprawdzić, jest nadopiekuńczy, a mama jeszcze go do tego zachęca.

Trudno było mi zrozumieć pojęcie nadopiekuńczości i nie wiedziałem czy Marcel doświadczył kiedyś, choć w przybliżeniu takiego uczucia. Było dla mnie czymś normalnym, że rodzina troszczy się o siebie nawzajem i nie wyobrażałem sobie żeby było inaczej. Jednocześnie rozumiałem Donatę, wcześniej polegała tylko na swojej rodzinie i miała poczucie, że jest dla nich ciężarem. Teraz sytuacja odwróciła się i to ona zaczyna szukać swojego miejsca do życia, żeby być w razie potrzeby oparciem dla swoich bliskich. Dodatkowo chce też robić rzeczy, które były poza jej możliwościami, o jakich marzyła przykuta do łóżka.

- Nie będę wam przeszkadzał, pójdę do siebie, mam dużo pracy – powiedział Marcel wstając od stołu.

- Proszę nie odchodź, w niczym nam nie przeszkadzasz, a jak masz coś do zrobienia i się przydam, to chętnie pomogę – odpowiedziałem.

Wcale nie trzeba było być dobrym psychologiem żeby wyczuć, że Marcel miał ochotę z nami przebywać, tylko chciał odejść z grzeczności. Donata natychmiast mnie poparła i gorąco zachęcała do pozostania.

- Zgoda, lecz przed przyjazdem twojej rodziny, pójdę się doprowadzić do porządku. Nie chcę wystraszyć ich tak jak ciebie – z uśmiechem powiedział do Donaty.

Powrócili do przerwanej rozmowy na temat odgłosów, tym razem dziennych, ptaków. Marcel po kolejnym trelu objaśniał dziewczynie, od jakiego gatunku pochodzi ten dźwięk, mówił o ich zwyczajach i pokazywał ptaszka, jeżeli był widoczny. Trzeba przyznać, że potrafił czarować kobiety, mówił ciekawie i z wielką pasją.

Pod wpływem ich zafascynowania odgłosami lasu i ja zacząłem uważniej słuchać. Pierwsze dotarły do mnie stukania dzięciołów. Jedne były delikatne i Marcel mówił, że tak stukają dzięcioły trójpalczaste, a te mocne, jak młotem pochodzą od dzięciołów czarnych. Dzięcioły nie tylko stukają, żeby zdobyć pożywienie, lecz bębnią z informacją, że to ich terytorium. Nie tylko one chcą mieć dla siebie kawałek lasu, jarząbki też zawiadamiają wysokim gwizdaniem. Słychać dźwięczne gwizdanie sóweczek, kwilenie i pohukiwanie puszczyków o zajęciu określonego terytorium.

Leśne zwierzęta nie tylko w koronach drzew wydają dźwięki, również pod nimi często słychać potężny i donośny ryk jeleni. Każdy samiec ryczy swoją niepowtarzalną pieśń, w ten sposób przekazują sobie informacje, jaki jest ich status w gatunku. Kiedy słyszymy cichutkie, delikatne postękiwania oznacza to, że łosie mają swoje bukowisko. Nocą coraz częściej słychać wycie powracających na dawno opuszczone tereny wilków.

Często nad lasem, zwłaszcza pod jesień i wiosną, słychać gęganie przelatujących kluczy gęsi, kaczek i gaworzenie żurawi, a nad łąkami rozchodzi się dość często kwilenie orlika. Zimą krakanie kruków rozlega się potężnym echem.

Dźwięki, jakie usłyszymy w lesie zależą od pory roku i od pogody. W pogodny dzień, jak jest cicho, usłyszymy szum liści na drzewach i delikatny ich szelest, gdy spadają na ziemię, a zwłaszcza żołędzi. Kiedy dojdzie do naszych uszów chrumkanie, czy kwiknięcie warchlaków, fukanie lochy, wtedy możemy się spodziewać pojawienia się dzików będących w pobliżu. Idąc bez gwałtownych ruchów i w ciszy jesteśmy w stanie usłyszeć sarnę, która czasami wydaje głos podobny do szczekania psów, lub szelest uciekającej kuny.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 16.08.2017
    Powoli obydwoje wracają do stabilizacji. Świetności ciekawe opisy ptaków. Widać dużą znajomość tej profesji u autora. Strasznie fajnie mieszkać z dala od zgiełku ulicznego. Pozdrawiam serdecznie 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania