Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 38

Przed wyjazdem z miasta, pozostał nam jeszcze zakup ubrań. Sklepy odzieżowe były pozamykane, późno się zrobiło i nastała noc, lecz mieliśmy jeszcze czynny do północy Market. Oferowane tam kreacje nie były oszałamiające, zwykła marketowa tandeta. Jednak na chwilę obecną wystarczająca i w dobrych cenach. Rzeczy do przymierzania i zakupu braliśmy tylko w oryginalnych opakowaniach. Z tym mieliśmy dużo problemu, ponieważ większość odzieży wymieszana była w koszach, zamiast powieszenia na wieszakach zgodnie z numeracją, a tak wyglądała jak szmaty z lumpeksu. Pomimo tych trudności Donata tak doskonale dopasowała sobie ubiór, że wyglądała jak bogini. Nawet mnie ubrała znacznie lepiej niż wcześniej robili to styliści. Pozostało nam jeszcze zaopatrzenie się w kosmetyki damskie i męskie oraz środki higieny.

Przygotowanie do podróży zakończyliśmy dużymi zakupami żywności, pozostawiając sobie niewiele pieniędzy. Mogliśmy w końcu ruszać. Marcela powiadomiłem o przyjeździe, jak byliśmy w restauracji. Wtedy poszedłem na chwilę do toalety i skorzystałem z ich służbowego telefonu. Podczas drogi będę miał, o czym Donacie opowiadać, lecz wisienkę na torcie pozostawię na koniec.

Z parkingu, przed molochem, wyjechaliśmy na krótko przed jego zamknięciem. Mały samochód był załadowany bagażem. Najpotrzebniejsze rzeczy zapakowałem ostatnie, żeby nad ranem nie wyrzucać wszystkiego z samochodu. Donata niecierpliwie czekała, kiedy spełnię swoją kilkukrotnie powtarzaną obietnicę i odpowiem na jej wcześniejsze pytania.

- Moi rodzice poznali się w pierwszej klasie szkoły podstawowej, z początku była to dziecięca miłość, która przetrwała do pełnoletniości. Kiedy mama chodziła do klasy maturalnej, ojciec po zawodówce pracował na budowie, wtedy okazało się, że mama jest w ciąży. Rodzice matki przeżyli szok, jak dowiedzieli się, że ich jedynaczka zamiast zostać prawniczką tak jak oni, urodzi bękarta jakiegoś przybłędy. Natomiast rodzice ojca byli dumni z syna, że zrobił brzuch córeńce mecenasów. Tato w tym czasie poszedł w ślady swojej alkoholickiej rodziny i chlał z nimi równo. Okazji w pracy i poza pracą miał mnóstwo, wtedy były takie czasy, że ludzie szukali do pracy po godzinach fachowców z budowy. W tamtym czasie w jego branży mówiło się, że idzie na fuchę. Kiedy taki „magik” przychodził po etatowej pracy, do roboty prywatnej, na przywitanie dostawał kielicha i zagrychę. Żaden majster nie podniósł nawet worka cementu jak nie dostał flaszki. Pijaństwo w tej branży i innych było powszechne do tego stopnia, że kiedy budowlaniec odmawiał kielicha, to dla inwestora nie był fachowcem.

Mama zamieszkała z ojcem w wynajętym pokoiku i była szczęśliwa pomimo spartańskich warunków. Miała przy sobie swojego ukochanego, tylko ten jej wybranek okazał się nieodpowiedzialnym pijakiem. Niestety na pomoc swoich rodziców po tym, co się stało nie mogła liczyć. Rodzice ojca byli jeszcze gorsi, stale przy wódce buntowali syna przeciw mamie. Było to w ósmym miesiącu ciąży, ojciec pijany wrócił od nich z popijawy, mama bardzo źle się czuła od kilku dni, może, dlatego, że nie miała pieniędzy na jedzenie i głodowała. Ojciec był wściekły jak zobaczył puste garnki, zaczął ją bić, kiedy upadła jeszcze ją kopał nawet po brzuchu. Straciła przytomność i nawet nie wiedziała, że poroniła, ojciec w tym czasie pijany spał. Rano obudził się jeszcze zamroczony alkoholem, lecz moja starsza siostra była martwa, a mama prawie nie dawała odznak życia. Pogotowie szybko przyjechało, zabrali natychmiast mamę do szpitala i długo ją reanimowali. Odzyskała przytomność dopiero po tygodniu, jednak obrażenia okazały się zbyt poważne, została po tym katowaniu kaleką. Ojciec nie pamiętał wczorajszego dnia i jak wytrzeźwiał szukał winnego napaści na mamę. Sąsiedzi, którzy widzieli jak ją bił i nie przerwali tego i nie donieśli na niego Milicji, ponieważ kapusiami nie byli. Jednak przypomnieli mu, że to on zatłukł babę prawie na śmierć. Kiedy mama wracała z leczenia prawie po roku do taty, on był już innym człowiekiem. Od dnia tragedii nie wypił nawet kieliszka, przez cały czas pobytu mamy w szpitalu zwykłym i dla psychicznie chorych odwiedzał ją, stale przepraszał i zapewniał o swojej miłości. Przez ten czas przestał być zwykłym robotnikiem budowlanym i założył firmę. Pracy wtedy było nadmiar, problemów ze zleceniami nie miał i za wykonaną pracę przedsiębiorstwa państwowe płaciły w terminie. Bez ryzyka, jakie istnieje teraz, dokonał inwestycji w przemysł przetwórstwa spożywczego, jego dżemy, powidła, soki i suszone śliwki rozchodziły się w hurtowych ilościach, zakład nie nadążał z zapotrzebowaniem. Następnie przejął upadłą spółdzielnię produkcyjną i rozpoczął hodowlę owiec na masową skalę. Wełna, jagnięcina i oscypki sprzedawały się znakomicie. Mamę obsypywał prezentami, sprowadzał dla niej najlepszych lekarzy, kupował za dolary najdroższe lekarstwa. Równowagę psychiczną, mama, odzyskała dopiero jak zaszła w ciążę ze mną. Był to prawdziwy cud, tak określili lekarze. Pomimo doskonałej, jak na tamte czasy opieki medycznej urodziłem się, jako wcześniak w pełni nierozwinięty. Tato walczył o moje życie nie szczędząc wysiłku i pieniędzy. Kiedy ojciec pokonał najgorsze problemy naszej rodziny, nastąpiły zmiany polityczne i krach gospodarki socjalistycznej. Nagle z dnia na dzień nic nie mógł sprzedać, ludzie zachłysnęli się towarem z zachodu, eksport na wschód załamał się. Ojciec jeździł po całej Polsce i szukał możliwości zbytu na swoje towary. Podczas jazdy zasnął za kierownicą, miałem wtedy trzy lata, jego samochód w pełnym pędzie wpadł na przydrożne drzewo. Wrócił do domu w trumnie, ja tego nie pamiętam, mama ponownie przeżyła załamanie nerwowe, zabrali ja do zakładu i mną zajął się przyjaciel ojca Marcel.

Marcela tato poznał dwa lata przed wypadkiem, wtedy jego firma była w pełni rozkwitu. Piastował stanowisko prezesa spółdzielni produkcyjnej i dzięki temu przy kupnie ziemi nie obowiązywały ograniczenia, jakie miałby w przypadku zakupu, jako osoba prywatna. Nawet sam nie musiał mieć szkoły rolniczej, ponieważ to spółdzielnia była nabywcą, a nikogo nie interesowało, że miał dziewięćdziesiąt dziewięć procent udziałów. Rządząca w tamtym czasie partia polityczna była przyparta już do muru, dlatego wszelkie inicjatywy gospodarcze, które mogły posłużyć do chwalenia się wyższością gospodarki socjalistycznej nad kapitalistyczną, były promowane. Ojciec doskonale czuł i rozumiał zasady działania w tamtym państwie, potrafił je bardzo dobrze wykorzystywać dla siebie. Pochodzenie społeczne też było mu pomocne, on zwykły robotnik pracą własnych rąk w kraju socjalistycznym pokazał wszystkim, jaki wspaniały mamy ustrój, tak przedstawiali go sekretarze partyjni.

Podczas przejmowania upadłej spółdzielni produkcyjnej, która upadła, ponieważ pracownicy masowo ją rozkradali, spotkał pijanego Marcela. Prawdopodobnie, że sam był alkoholikiem dostrzegł w nim potencjał i dość szybko potrafił dać mu znacznie większy cel do osiągnięcia w życiu, niż zapijanie się na śmierć. Wystarczyła mu do dokonania zmiany w psychice człowieka jedna rozmowa, może to Marcel potrzebował wyrzucić z siebie dręczące go koszmary.

Marcel od dziecka pasjonował się roślinami, zwiedzał wszystkie parki i ogródki działkowe w okolicy. Był zawsze pierwszym, który zapisywał się na wycieczki szkolne do zwiedzania zabytkowych miejsc. Wszystkich interesowały zamki pałace, a jego ogrody. Miał od dziecka ambitne plany, chciał sam tworzyć aranżacje ogrodów. Wtedy nikt nie przykładał, aż takiego znaczenia do wyglądu ogrodu jak teraz. Przypałacowe ogrody były już tylko resztkami swojej świetności, czasy robienia byle jak, im wyraźnie nie służyły. Zaraz po szkole podstawowej z bardzo dobrymi wynikami dostał sie do technikum ogrodniczego, tam rozwijał swoje pasje. Będąc na letniej praktyce przed klasą maturalną w dużym gospodarstwie ogrodniczym, poznał o dziesięć lat starszą od siebie opiekunkę. Kobieta w jego oczach była idealna, imponowała swoją wiedzą i oszałamiała urodą. Młody przystojny chłopak, niemający doświadczenia w kontaktach z płcią przeciwną zakochał się bezgranicznie. Doświadczonej pani inżynier imponowała adoracja młodego mężczyzny i postanowiła wykorzystać go do zemsty na byłym kochanku. Marcel, wpatrzony w nią jak w obrazek, spełniał wszystkie jej polecenia i zachcianki. W ostatni dzień przed powrotem do domu, kobieta pozbawiła go złudzeń, co do jej uczuć odnośnie do niego. Nawet powiedziała mu, wprost, że był tylko jej zabawką, w taki sposób doświadczył zawodu miłosnego.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 09.08.2017
    Rozpoczynają nowy rozdział w życiu. Zwłaszcza Artur. Spotkanie z Marcelem. Jakie będzie?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania