Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 33

Niedziela powoli mijała, zbliżała się pora kolacji. Wyjątkowo dużo nasłuchałem się o ich wzajemnej toksyczności, wiec zaproponowałem, że to ja przyszykuje dla wszystkich posiłek i nakryję do stołu. Donata tylko nastawi zmywarkę i ograniczy się do towarzyszenia mi w kuchni. Zasady bezpieczeństwa zostały zachowane i nikt nie mógł w tym czasie z domowników ucierpieć od niewidocznego zagrożenia.

Donata podpierała ścianę w kuchni, kiedy zajmowałem się kolacją i spoglądała na mnie zamyślona. Spostrzegłem, że intensywnie nad czymś myśli, chciałem zapytać się, co ją tak absorbuje, lecz zanim to zrobiłem wyszła z pomieszczenia. Ponownie zobaczyłem ją na kolacji przebraną, pozostali też zdążyli zmienić ubrania, oprócz mnie, ja nie miałem takiej możliwości. Krzesełka przy stole tak ustawiłem, żeby lekki powiew wiatru wiał z mojej strony. Ernest widząc rozstawienie zastawy i miejsc, wyraził swoją wdzięczność za moją troskę o ich zdrowie.

Podczas jedzenia miałem okazję dowiedzieć się nowych interesujących mnie informacji i skorzystałem z tej sposobności.

- Ernest wyjaśniłeś mi pierwszy cytat z Biblii, a o drugim nic nie wspomniałeś?

- Postaram się wyjaśnić od początku. Tato był dużo starszy od mamy, miał za sobą burzliwy rozwód i z tamtego małżeństwa troje pełnoletnich już dzieci. Byłej żonie i dzieciom pozostawił cały wcześniej zgromadzony majątek. Natomiast już po rozwodzie kupił dom, w którym obecnie mieszkamy. Willa należała tylko do ojca, a on zapisał go swoim najmłodszym dzieciom, czyli mi i Donacie. Jednak zaraz po jego śmierci, starsze rodzeństwo wystąpiło o spadek po ojcu. Oni w przeciwieństwie do nas dysponowali pieniędzmi i poprzez szereg rozpraw wyrzucili nas z ojcowizny. Zmuszeni zostaliśmy do zamieszkania w piwnicy przerobionej na mieszkanie socjalne w starym zawilgoconym budynku. Prawie całe ściany i sufit pokrywał grzyb i wszelkie próby pozbycia się go nic nie dawały. Najbardziej rozwijał się, gdy ze względu na chorą córkę, mama utrzymywała wysoką temperaturę w suterynie. Długo tam nie mieszkaliśmy, kiedy Donatę zaczęły nawiedzać ataki epilepsji i z tego powodu mama z jeszcze większą stanowczością starała się o zmianę mieszkania. Częste wizyty w administracji miejskich budynków mieszkalnych i u prezydenta miasta nie przybliżały nas do uzyskania lepszego mieszkania. Dopiero, gdy Targowscy zaczęli nam pomagać i roztoczyli opiekę, wszystko uległo zmianie na lepsze. Prawie natychmiast znalazło się dla nas piękne, wyremontowane przez miasto, mieszkanie na pierwszym piętrze z wygodami i do tego w centrum. Prawnicy naszych opiekunów natychmiast zatkali luki w prawie i nie tylko, że odzyskali dla nas dom z umeblowaniem, to jeszcze nie dopuścili do roszczeń o zachowek. Nawet potrafili wywalczyć dla nas równy podział z majątku ojca, jaki zostawił po rozwodzie.

Zanim to jednak nastąpiło, pewnego dnia, gdy mama wyszła z mieszkania na chwilę do sklepu i zostawiła Donatę samą, ona w tym czasie dorwała nożyczki, farbę i zabawiła się w fryzjerkę. Efektem tego było ogolenie smarkuli na łyso i wyczyszczenie łysej główki rozpuszczalnikiem, ponieważ do malowania włosów użyła farby olejnej, pozostałej z odnawiania po sezonie grzewczym grzejników. Pomimo, a może dzięki temu ataki epilepsji zaprzestały ją nawiedzać.

Zapoznając się z haptenami na stronie internetowej pana Grzeszczuka dowiedziałem się, że dla niektórych osób zapach grzybów pleśniowych w mieszkaniu może być chorobotwórczy. Takie założenie podczas studiów poznałem, lecz tam znalazłem opis podobnego przypadku występowania grzyba we włosach chorego.

Chwilę rozmyślałem w skupieniu nad usłyszaną historyjką z nożyczkami, gdy w tym czasie pozostali głośno się śmiali. Zaledwie po chwili i ja ze swoim śmiechem przyłączyłem się do nich. Najbardziej rozbawiły mnie gesty Donaty jak przyciskała swoje piękne włosy do głowy by pokazać wszystkim jak wyglądała z wygoloną głową. Kiedy śmiech ucichł, zapytałem Ernesta.

- Czy mógłbyś mi wyjaśnić mój udział w powrocie do zdrowia Donaty?

- Donata po przeprowadzce do nowego mieszkania, dostała własny pokój i przestała spać z mamą. Ataki epilepsji u niej gwałtownie ustąpiły, lecz podwyższona temperatura nie. Lekarzom wydawało się, że jej stany podgorączkowe, osłabienie, nocne poty, powiększenie więzów chłonnych są objawami skłonności do grypy. Szereg specjalistów przypisywało jej coraz to nowe antybiotyki, jednak nie przynosiły one spodziewanego efektu, ponieważ jej komórki na skutek oddziaływania obcych haptenów zamiast umierać przystąpiły do niekontrolowanego rozrostu. Kilka ognisk chorobowych w śródpiersiu, żołądku, kościach spowodowało powstanie chłoniaków w kilku podtypach. Najgorsze było to, że miała chłoniaki o niskim stopniu złośliwości i w momencie wykrycia jej komórki rakowe były dojrzałe, bardziej wyspecjalizowane i lepiej broniły się przed chemoterapią, przetrwały mimo leczenia. Jedynym dla niej ratunkiem pozostał przeszczep własnych komórek macierzystych. Targowscy wyłożyli spore pieniądze na wykonanie zabiegu w najlepszej klinice, lecz pomimo przeprowadzenia w prawidłowy sposób nie przyniosło to efektu. W dniu, kiedy Krzesimir miał wypadek odebrałem wyniki Donaty, nie pozostawiały żadnej wątpliwości, moja siostra umierała. Rozgoryczenie, smutek, nieszczęście zawładnęły mną i w ty momencie odebrałem zgłoszenie o strasznym wypadku sportowego auta z tirem, pomyślałem sobie, że jeżeli uratuję kierowcę z osobówki, moja siostra przeżyje. Dopiero na miejscu zobaczyłem, kto jest ofiarą, przystąpiłem do reanimacji z determinacją i uporem z punktu medycznego ratowałem trupa. Później umyślnie przedłużałem pobyt w szpitalu, nie chciałem wracać do domu przynosząc złą nowinę. Twoje zaproszenie odwiezienia było dla mnie doskonałym pretekstem, nie wspominania zaraz za progiem o odebranych wynikach siostry i z tego powodu zaprosiłem ciebie na kolację. Reakcja Donaty jak ciebie zobaczyła i twoja na jej widok upewniła mnie, że był to doskonały pomysł. Zyskałem trochę czasu i miałem nadzieję na przeżycie ostatnich dni mojej siostrzyczki w szczęściu. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jak ty, albo twoja osobowość wpłynie na nią, a gorzej już być nie mogło. Podobnie jak Donata cieszyłem się, z zaproszenia jej, jako partnerki na wesele, przygotowania robiła z wielką pasją, jakiej u niej nigdy wcześniej nie widziałem. Mama martwiła się, że wysiłek skróci jej życie, lecz z drugiej strony cieszyła się radością dziecka. Praca fizyczna z przed wesela i w trakcie występów estradowych na ślubie powinna wyczerpać jej siły, jednak nic takiego nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie dostała niespodziewany zastrzyk energii. Dopiero jak ciebie przy niej zabrakło, zaczęła szybko tracić wigor, bóle powróciły i zbyt długo opierała się z położeniem do łóżka tak bardzo czekała na ciebie. Chciałem powiadomić ciebie o jej stanie zdrowia, lecz z niezwykłym uporem zabroniła mi tego. Prawdopodobnie moja siostrzyczka wymyśliła sobie jakiś dla ciebie test i miał on udowodnić jej, czy tobie na niej zależy.

Zaraz po tych słowach popatrzyłem na Donatę i zobaczyłem na jej twarzy, gdy to spostrzegła uśmiech wyrażający zadowolenie z siebie. W ten sposób okazała swoją radości z własnego postępowania i uzyskania tego, czego pragnęła.

Ernest tylko na chwilę przerwał mówienie, w ten sposób dyskretnie dał nam czas dla siebie, by po chwili kontynuować dalej.

- Niestety ona i ja nie wiedzieliśmy nic o tym, co ciebie w tym czasie spotkało. Dlatego poczuła się porzucona i niechciana, jej pierwsza miłość zawiodła. Kiedy tak sobie wytłumaczyła twoją nieobecność, wpadła w depresję i błyskawicznie z nią zrobiło się źle. Nawrót choroby był widoczny gołym okiem i żeby to stwierdzić nikt by nie potrzebował wiedzy medycznej. Szansy na dotrwanie do dnia następnego właściwie nie miała, prawdopodobnie takie po przyjściu też odniosłeś wrażenie. Jednak wraz z twoim dotykiem, w jej organizmie nastąpiły zmiany, było to jakby przypomnienie mu zasad, czy reguł prawidłowego funkcjonowania. Zmiany nastąpiły podobnie szybko jak przy raku złośliwym, tylko w odwrotnej kolejności. Komórki wcześniej zbuntowane i rozmnażające się w sposób niekontrolowany, zaczęły umierać, w taki sposób, jaki miały robić wcześniej. Prawie natomiast w ich miejsce pojawiały się nowe zdrowe komórki. Reakcja taka następowała we wszystkich miejscach chorobowych, nawet dostrzegłem pozytywne zmiany w odleżynach, jakie miała, ponieważ nie można było zmieniać jej pozycji.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Pasja 19.07.2017
    Wpadłam tylko na moment i zamknęłam, zostawiam gwiazdki, a komentarz po całości przeczytania. *****
  • Pasja 19.07.2017
    *Zerknęłam
  • Pasja 26.07.2017
    Oby tym dwojgu się udało. Donata potrzebuje dużo ciepła i wiary, a miłość może to jej dać. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania