Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 39

Jego powrót do szkoły w listopadzie, był wymuszony przez rodziców, którzy zostali powiadomieni przez dyrektora technikum ogrodniczego, że ich syn od początku roku szkolnego nie pojawił się w szkole. Nauczyciele znający go od pierwszej klasy dość szybko od innych uczniów dowiedzieli się o zawodzie miłosnym prymusa szkolnego. Wszyscy mu współczuli i pomimo licznych nieobecności umożliwili mu ukończenie szkoły. Jednak tytułu technika nie dostał i matury nie zdał. Jego dziadek chcąc wyrwać wnuka ze stresu, załatwił mu pracę w spółdzielni rolniczej.

Powoli odzyskiwał równowagę psychiczną pracując w foliałach. Przez ten czas sadził plewił, dbał o warzywa i kwiaty. Spółdzielnia czerpała spore dochody, największe ze sprzedaży nowalijek. Powstawały kolejne namioty foliowe i zarząd powierzył mu kierowanie nimi. Wszystko rozwijało się doskonale przez dwa lata, do czasu zatrudnienia grupy młodych kobiet do prac sezonowych. Pośród nich była jedna, która po miesiącu poprzez swoje zaangażowanie spodobała się Marcelowi. Początkowo spotykali się tylko w pracy, lecz dziewczyna szybko przekonała się, jakim dobrym i prawym człowiekiem jest jej szef. Wydawał się wprost idealny w roli ojca dla jej dziecka, które od czasu rozwodu od czterech lat nie widziało własnego tatusia. Zaczęła zabiegać o jego względy, piekła ciasta i częstowała ciasteczkami, przynosiła do pracy smaczne potrawy, głośno zachwycała się jego wiedzą, stale się do niego uśmiechała. Nawet długo się nie wysilała, jak rozkochała w sobie Marcela. Zamieszkali u niej, razem. Wspólne życie początkowo wydawało się idealne. Dziecko zaakceptowało nowego tatusia i rodzina dziewczyny też polubiła narzeczonego ich córki. Zaczęło się przygotowanie do ślubu, lecz na tydzień przed ceremonią, zjawił się były mąż. Mężczyzna mówił, że bardzo ją kocha i zrozumiał swój błąd i że chce w ich relacjach wszystko naprawić. Długo nie przekonywał, kobieta, ponownie któryś już raz uwierzyła swojej miłości i postanowiła zerwać z Marcelem. Chociaż rodzice ją ostrzegali, że jemu zależy tylko na uchyleniu wyroku skazującego na więzienie za nie płacenie alimentów, ona jednak nie dała sie przekonać. Kiedy Marcel wrócił z pracy do domu, zastał swoje rzeczy spakowane w walizkach.

- Czy ten były mąż wrócił do tej kobiety? – zapytała Donata.

- Z tego, co wiem to nie, lecz Marcel załamał się i zaczął pić. Zaniedbał pracę i został dyscyplinarnie zwolniony. Kiedy ojciec go spotkał pijanego, od dłuższego czasu błąkał się po różnych norach, nic prawie nie jadł, tylko pił. W tamtych czasach widok bezdomnego był niezwykły i zwracał na siebie uwagę wszystkich. Taka osoba nie mogła zostać anonimowa i niezauważalna. Dlatego miedzy innymi i ojciec zainteresował się nim. Marcel mówił, że usiadł przy nim, nie brzydził się, nie kręcił nosem na dochodzący od niego smród, tylko zaczął rozmawiać z nim, jak z dobrym znajomym, zapytał go, co spowodowało, że pije. Uważnie słuchał, czasem prosił o szczegóły, pytał, co lubi, co kocha, czego pragnie, a na koniec zadał pytanie.

- Kochasz rośliny i rozumiesz ich potrzeby, wymagania i sąsiedztwo. To, dlaczego zniszczyłeś wszystkie, które mogły liczyć tylko na twoją opiekę?

- Usprawiedliwianie się miłością, a następnie porzuceniem, nawet samemu Marcelowi, kiedy się nad tym zastanowił, wydawało się nie dokończa przekonywujące. Zrezygnował z tego, co naprawdę kocha dla uczucia porzuconego kochanka. Ojciec zabrał go ze sobą i zmienił mu otoczenie. W miejscu, w którym się znalazł nie było niczego znajomego, za to czekało na niego mnóstwo możliwości rozwoju i realizacji własnych pasji. Tato zadbał, aby w pobliżu Marcela nie było żadnej panienki, czy młodej kobiety, dopóki nie uporał się on z własnymi demonami. Pokazał mu spory kawał ziemi, która ze względu na niską klasę, usytuowanie w górach, z dala od wiosek, była niezagospodarowana od zakończenia drugiej wojny światowej. Został jej właścicielem, ponieważ nikt tego gruntu nie chciał, a kilkakrotnie tworzone na siłę Państwowe Gospodarstwa Rolne przynosiły tylko gigantyczne straty. Marcel, gdy został sam, rzucił się w wir pracy. Ojciec odwiedzał go raz w tygodniu, przywoził prowiant, potrzebne materiały, narzędzia, sprzęt, drzewka i nasiona. Kiedy tato zginał widać było już pierwsze efekty.

Niedługo po pogrzebie mama wylądowała w zakładzie, wtedy Marcel zabrał mnie do siebie, lecz przy pracy więcej mu przeszkadzałem niż pomagałem. Jednak nie mógł się mną stale opiekować, mieszkał i żył w spartańskich warunkach, a ja musiałem być pod stałą opieką lekarską. Pobyt mamy w szpitalu dla nerwowo i psychicznie chorych przedłużał się, powoli lekarze tracili nadzieję, że wyzdrowieje. Marcel wynajął dla mnie stałą opiekunkę, zamieszkałem u niej i ona posłała mnie do przedszkola gdzie poznałem Krzesimira. Kiedy mama wykorzystała nieuwagę opiekunów i popełniła samobójstwo, wtedy zaopiekowali się mną Targowscy. Marcel stale mnie po kryjomu odwiedzał i mówił, że postępuje tak dla mojego dobra. Początkowo nie rozumiałem jego intencji, lecz z czasem przyznałem mu rację. Miał uzasadnioną obawę przejęcia przez nich mojego majątku po rodzicach, gdyby tylko się o nim dowiedzieli.

Przerwałem swoje opowiadanie. Niewiele zostało jeszcze w mojej historii do dodania, lecz dojechaliśmy w tym momencie na miejsce. Wysiadłem z samochodu i otworzyłem bramę. Donatę zaskoczył widok przesuwających się przed maską samochodu krzaków. Zaraz za nimi zobaczyła leśną drogę wijącą się wśród drzew. Nikt nawet lecący nad lasem nie zobaczył tej drogi, ponieważ Marcel wzdłuż niej posadził gęsto drzewa, które lubią swoje sąsiedztwo. Następnie trzy rzędy obsadził drzewami nielubiącymi tych najbliżej drogi. Podczas kiedy drzewa rosły odpychały swoje wierzchołki od tych nielubianych, w ten sposób stworzyły nad drogą roślinny tunel. Kiedy z powrotem zasunąłem żywą bramę, tylko ktoś będący blisko był wstanie dostrzec, że krzewy rosły w rzędzie, w donicach umieszczonych na metalowym stelażu, na kółkach poruszającym się po szynach.

Reflektory samochodu rozświetlały drogę, którą co chwila przecinały przebiegające leśne zwierzęta spłoszone warkotem silnika. Wijącą się drogą dojechaliśmy do domu zbudowanego z balii, otoczonego z trzech stron kwiatowym ogrodem, a z tyłu rosły wysokie drzewa. Zatrzymałem auto przed drewnianymi schodami prowadzącymi do drzwi wejściowych. Marcel w balustradach wmontował ledowe światła, które podobnie jak czyni to księżyc w pełni, podświetlały delikatnym światłem stopnie.

- Jesteśmy na miejscu – powiedziałem.

- Gdzie przyjechaliśmy? – zapytała Donata.

- Do naszego domu, mam nadzieję, że tobie spodoba się tutaj.

Warto było wcześniej nic nie wspominać o moim domu w górach w środku lasu. Donata patrzyła zafascynowana na jednopiętrowy drewniany dom kryty strzechą. Niespodzianka mi się udała, nie wyłączałem świateł samochodu, dopóki nie ochłonęła. Dopiero wtedy zgasiłem silnik i światła. Wysiadłem z samochodu, obszedłem go i otworzyłem drzwi Donacie. Kiedy wysiadła poszedłem pierwszy, zapaliłem światło na ganku i po otwarciu drzwi włączyłem oświetlenie w całym domu. Następnie zaprosiłem moją dziewczynę do środka, a sam poszedłem po najpotrzebniejsze rzeczy do auta.

Donata była zachwycona domem. W przedpokoju, zaraz za drzwiami, po prawej stronie stał stelaż na obuwie, a nad nim wisiał wieszak na ubrania. Wielka kuchnia rozciągała się prawie na cały parter, wyposażona w kuchenkę gazową z piekarnikiem zasilanym gazem z butli, zmywarkę, dużą chłodziarkę z zamrażarką, zlewozmywak z ciepłą i zimną wodą. Wszystko zabudowane w drewnie. Szafki zapełnione szkłem i porcelaną. Na środku kuchni stał masywny drewniany stół z pasującymi do niego czterema krzesłami, a na siedziskach leżały poduchy. Najdalej od aneksu kuchennego, za schodami na pierwsze piętro, była łazienka z wanną, prysznicem i toaletą. Natomiast na piętrze były dwa pokoje w jednym było pościelone duże łóżko, a w drugim dwa pojedyncze dla gości i obszerna garderoba. Wszędzie ściany ozdabiały olejne obrazy, przedstawiające pejzaże.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 09.08.2017
    Dlaczego Marcel tak łatwo zrezygnował z opieki nad Arturem i oddał to pod opiekę Tarnowskich. Piękny dom i aura panująca wokoło. Czy będą szczęśliwi? Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania