Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 55

Ernest przeraził mnie do reszty, po jego wypowiedzi chyba już nigdy nie wezmę ze sklepowej półki czegoś do jedzenia bez dokładnego przeczytania składu. Pozbyłem się wątpliwości, że znaczna cześć producentów żywności jest dla swoich klientów życzliwa. Najgorsi są ci pazerni, którzy w pogoni gromadzenia przeogromnych majątków nie cofną się przed niczym, a zwłaszcza przez dążenie do tego po trupach i to nie w przenośni. Podczas rewolucji przemysłowej została wytoczona ludziom cicha wojna, lecz pokonani i przyszłe ofiary w zasadzie o tym nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć, jednak sami ten kataklizm sobie finansują.

Najciekawsza i najbardziej zaskakująca była informacja, że nasz organizm nas kocha. Czegoś takiego się nie spodziewałem, ponieważ nie znałem takiego rodzaju miłości.

Powoli biwak w brzozowym lasku dobiegał końca. Kiedy wszyscy wstali z trawy, dostrzegłem sporo leżących w jednym miejscu czerwonych kozaków. Łatwo rozpoznałem ten gatunek grzybów, ponieważ nawet dla mieszczucha takiego jak ja miały one charakterystyczny wygląd. Szybko się okazało, że właścicielką koźlaków jest Estera, która zamierza zawieźć je dziś wieczorem do swojego domu. Podczas wkładania w większości podarowanych grzybów przez pozostałych, do koszuli Ernesta z braku wiklinowego kosza, głośno planowała sposób ich przetworzenia. Większość wykorzystań znałem, a zwłaszcza sos, zupa, zamarynowanie i suszenie, lecz usłyszałem coś, czego nie znałem.

- Jakby udało znaleźć trochę rydzów to ukisiłabym je.

- Grzyby kiszone, przecież kisi się tylko kapustę, ogórki i paszę dla bydła? – zapytałem zaskoczony.

- Jak nigdy nie jadłeś rydzów kiszonych to żałuj, są takie pyszne – powiedziała Donata, a brat jej tylko przytknął.

Wzrokiem poszukałem wsparcia u Marcela, lecz on uśmiechnął się i rzekł.

- Kiszenie, kiedyś było dość pospolitym i sprawdzonym sposobem konserwowania oraz przechowywania. Często do beczki z szatkowaną kapustą warstwami wkładano całe główki kapusty i przeznaczano je na owijanie gołąbków. Były też warstwy jabłek grochówek oraz grzybów. Najczęściej wkładano rydze i olszówki, jednak te ostatnie zostały kilkanaście lat temu uznane za trujące znane są też pod inną nazwą, krowiaki. W okresie zimowym i na przednówku był to prawdziwy rarytas szczególnie lubiany przez dzieci. Jedzenie kiszonek było zdrowe i zapobiegało wielu chorobom. Obecnie przetwórnie stosują często zamiast niepewnego kiszenia, kwaszenie octem, który bardziej szkodzi ludziom, lecz daje większą gwarancję przechowania. Warzywa poddane temu procesowi ładniej wyglądają, a sam proces jest mniej kłopotliwy. Chociaż bez większego problemu można ukisić każde warzywo. Z tego, co wiem to kiszone warzywa są lżej strawne niż surowe z wyjątkiem ludzi chorych na niektóre dolegliwości. Kiszonki są cennym składnikiem przyjaznych nam bakterii, które wzbogacają florę jelitową przewodu pokarmowego, a ona odgrywa istotną rolę w procesach trawienia, wchłaniania oraz ma ogromny wpływ na odporność organizmu. Dlatego nasi przodkowie spożywali znaczne ilości kiszonych warzyw, co wpływało korzystnie na ich zdrowie. Obecnie kiszonki są doskonałym składnikiem diety służącej do oczyszczania organizmu z toksyn.

- Jeżeli pozwolicie to dodam coś od siebie i poszerzę ten temat – zaproponował drugi fachowiec od pszczół.

Gremialnie przystaliśmy na jego propozycję.

- Wszystkie kiszonki warzywne zwiększają produkcję enzymów trawiennych i dzięki temu pokarm jest lepiej przyswajalny. Sam proces fermentacji powiększa ilość składników odżywczych zawartych w pożywieniu wzbogacając ilość witamin i minerałów. Dla organizmu jest to istotne, ponieważ jedząc surowe jabłko, tylko część witamin i składników odżywczych przyswajamy, a pozostałe wydalamy. Dodatkowo kiszonki regulują kwasotę naszego organizmu sprawiając, że krew jest bardziej zasadowa zaś płyny w żołądku kwaśne. Już w starożytności udowodniono, że odpowiednia kwasota w organizmie jest bardzo ważna w utrzymaniu naszego zdrowia, ponieważ przy jej zaburzeniu pojawiają się wykwity drożdży, czy chociażby próchnica zębów. Systematycznie spożywając kiszonki dostarczamy naszemu organizmowi pro-biotyków, które doskonale zwalczają infekcje drożdżowe, pasożyty oraz bakterie chorobotwórcze. Jednocześnie wspomagają nasz układ odpornościowy, przez zwiększenie produkcji śluzów i tworzą barierę śluzową w naszym układzie trawiennym. Kiszonki wpływają na rozwój pożytecznych bakterii oraz wspomagają produkcję białych krwinek krwi. Chociaż mówiłem tyle, to nie wymieniłem wszystkich zalet, nie chcąc was zanudzać.

Kolejno zaczęto podawać jedzone wcześniej rodzaje kiszonek warzywnych z fasoli szparagowej, papryki chilli, buraków czerwonych na barszcz, pomidorów, kapusty czerwonej i białej, rzodkiewki, marchewki, papryki słodkiej kiszonej, a także owocowych z gruszek, śliwek oraz jabłek z imbirem i miętą.

Właściwie nie miałem powodu do powątpiewania w rodzaje warzyw poddawanych kiszeniu i ich jedzeniu, czy przynajmniej spróbowaniu. Miałem przyjemność jedzenia słoniny kiszonej na sposób chłopski i kiszonej szynki. Jednak nigdy nie dałbym się skusić na kiszony przysmak skandynawski, już sam zapach śledzia czy łososia w Kamieniu Pomorskim, na odległość, mi wystarczał.

Odegnałem myśli o śmierdzących potrawach innych kuchni narodowych, z którymi się spotkałem i skupiłem wzrok na czynności, jaką zaczęli wykonywać Marcel z fachowcami od wieszania kłód bartniczych. Z nieznanych mi przyczyn zaczęli rękami wybierać z powalonego przez wiatr spróchniałego pnia brzozy coś, co kiedyś było litym drewnem. Korę i zapleśniałe elementy odrzucali, a do płóciennego niedużego worka wkładali samo próchno. Dokładnie usuwali suche liście i igliwie naniesione przez wiatr oraz wszelkie larwy czy zwierzątka do tej pory żyjące wewnątrz. Powodowany ciekawością zapytałem.

- Co robicie?

- Zbieramy materiał na odymianie pszczół, przed otwarciem barci – odpowiedział dugi z fachowców, który przedstawił się wcześniej imieniem Kuba.

- Nie używacie do tego jakiś ziół podobnych do kadzidła, lub jakieś odmiany drzewa? – dodałem.

- Stosujemy tylko stare dobrze sprawdzone sposoby i spróchniałe drewno drzew liściastych klonu, brzozy i buka nadaje się do tego znakomicie.

- A próchnica iglastego nie nadaje się?

- Drzewa iglaste zawierają żywicę podobnie jak czereśnia i z tego powodu od początku pozyskiwania miodu nie stosuje się takiego rodzaju dymu.

Widocznie stare sposoby są najlepsze, chociaż wątpiłem czy nowoczesne pszczelarstwo ogranicza się tylko do tego rodzaju źródła dymu. Najprawdopodobniej stosują jakieś gotowe mieszanki, które z pewnością są skuteczne, lecz nie zawsze nieobojętne.

Marcel z fachowcami przystąpili do wieszania nowej kłody bartniczej, a ja zacząłem szukać grzybów. Tylko z nimi był nie lada kłopot, poukrywały się w przeciwieństwie do śmieci, które łatwo było zauważyć. Jednak, kto rozrzuca je po lesie, czym zwozi. Tego niestety nie wiedziałem.

Ładne grzyby po wyrwaniu z ziemi zanosiłem pani Esterze, lecz prawie wszystkie je wyrzucała. Kiedy zezłościła się na mnie po kolejnej dostawie, za moje bezmyślne i niewłaściwe postępowanie, powiedziała.

- Nie wyrywaj niepotrzebnie grzybów, nawet te trujące dla ludzi, są potrzebne dla lasu, więc zostaw je. Powinieneś jeszcze nauczyć się prawidłowego wykręcania albo odcinania korzeni. Niewłaściwe zbieranie powoduje zanik na dłuższy czas gatunku w danym miejscu, a jak zobaczysz bardzo stary, lub zjedzony przez ślimaki i robaki to zostaw, żeby się rozmnożył.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 05.10.2017
    Kiszone jabłka, kapusta w głowach to znany mi proces, nawet doświadczyłam u mojej babci. Ale o grzybach nie słyszałam. Ciekawe studium konserwowania poprzez kiszenie.
    Niestety sami siebie krzywdzimy. Plantatorzy w tym procesie najbardziej biorą udział. Pogoń za pieniądzem przesłania wszelkie ludzkie odruchy. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania