Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 3

Chcąc dowiedzieć się, gdzie w tej chwili przebywa Krzesimir i nie chodzić niepotrzebnie po całym szpitalu oraz nie wysłuchiwać pytań w rodzaju.

- Kim jest pan dla pacjenta? Informacji o zdrowiu udzielamy tylko rodzinie i osobom upoważnionym.

W tym celu posłużyłem się telefonem i przedzwoniłem do doktora Rożka. Miałem nadzieję, że jest w tej chwili wolny, ponieważ dzisiejszy dyżur na pogotowiu z pewnością jeszcze trwa.

- No, cześć gdzie jesteś? – zapytałem.

Przynajmniej ten stanął więcej niż na wysokości zadania i nie odpuszcza. Chcąc mieć do końca dnia wolne, wykorzystał spłatę zaległych przysług. Dzięki temu w trybie pilnym załatwił sobie podmianę w karetce i teraz może stać przed oiom-em. Choć nie jest lekarzem prowadzącym, stara się w miarę możliwości być na bieżąco i wykorzystuje znajomości. Posługując się otrzymanymi od niego informacjami, po niedługim czasie dołączyłem do niego. Już na pierwszy rzut oka widać było po nim ogromne napięcie, przez to mało nie eksplodował.

- Gratuluję wspaniałej akcji reanimacyjnej. Zrobiłeś kawał dobrej roboty, wiem to od drogówki, byli pod wrażeniem – powiedziałem.

Nic nie odpowiedział, tylko przelotnie spojrzał na mnie i dalej powrócił do obserwowania przez szybę tego, co w środku się dzieje. Targowscy stali z jednej strony łóżka, lekarze byli po przeciwnej, a pośrodku leżała gwiazda dzisiejszego dnia i zajmowała wypasione szpitalne łóżko z podłączonymi do ciała urządzeniami.

- Mocno połamany? – zapytałem.

- Czy uwierzysz jak ci powiem, że przeprowadzone badania wykryły jedynie zwichnięcia, wstrząśnięcie mózgu. Jakby tego było mało to ma niegroźne krwotoki wewnętrzne, liczne obtłuczenia i niewielkie rany. Dostępna w szpitalu aparatura kilkakrotnie potwierdziła pierwsze rozpoznania.

- Nie możliwe, we wraku było mnóstwo krwi!

- Krzesimir stracił ponad litr krwi, lecz jak już mówiłem z bardzo wielu powierzchniowych ran i tylko kilka z nich wymagało szycia. Wychodzi na to, że najwięcej ucierpiało ubranie, jest pocięte przez uszkodzoną karoserię – dodał głosem wyrażającym niedowierzanie.

Rozpoznanie lekarskie nawet mnie wprawiło w osłupienie, przecież ładowałem na lawetę to, co zostało z błękitnej Corvette Convertible z 1954 roku. Auto nie posiadało nawet pasów, a co dopiero poduszek powietrznych. Przeżycie w takim samochodzie nawet niewielkiej kraksy, przy takim kiepskim zabezpieczeniu to prawdziwy cud.

- W takim razie jak wytłumaczyć konieczność akcji reanimacyjnej, jak on jest taki zdrowy? – pytałem o to kuzyna Targowskich i siebie.

Doktor Rożek chwilę zastanawiał się nad doborem słów, które byłyby w stanie wytłumaczyć arkana medycyny laikowi, jakim ja z pewnością jestem.

- To jest wieka zagadka, ponieważ posługując się medyczną i fizyczną wiedzą Krzesimir nie powinien tego wypadku przeżyć. Siły, jakie na niego działały w momencie uderzenia były ogromne, świadczy o tym zniszczony samochód. Nawet, jeżeli karoseria pod wpływem lat i szlifowania rdzy stała się miękka to i tak powinien zostać sprasowany. Prawdopodobnie nikt nie będzie w stanie wytłumaczyć zgniecenia metalu w taki sposób, że powstało coś w rodzaju kokonu, a nie gilotyny.

- A ta akcja reanimacyjna? – dopytywałem.

Ponownie odwrócił się, spojrzał na mnie i dalej mówi.

- Przytomność można stracić z różnych powodów i następnie bezpiecznie ją odzyskać. Jednak w przypadku Krzesimira znacznie przekroczyłem czas niedotlenienia mózgu, zatrzymania akcji serca i za niedługo przekonamy się czy nie przesadziłem.

Nawet mi nie trzeba było wyjaśniać, co grozi w przypadku niedotlenienia mózgu. Przeważnie występują już przy niewielkim niedotlenieniu problemy z mówieniem i pamięcią. Prawdopodobnie Rożek mówi o niedotlenieniu mózgu wynoszącym znacznie więcej niż kilka minut. Przecież już powyżej czterominutowego niedotlenienia następuje nieodwracalne uszkodzenie. Widocznie skoro się tu znalazł miał uzasadnione obawy, że nastąpiła u Krzesimira śmierć mózgu. Teraz patrząc na niego byłem przekonany, że nie obawia się już najgorszej możliwości. Bardziej boi się o utratę pamięci i reakcję Targowskich jak to odkryją, którzy widzą tylko nieuszkodzoną głowę syna.

Przy szybie staliśmy dość długo, zdążyliśmy wypić po trzy kawy z automatu jak przy łóżku Krzesimira nastąpiło poruszenie wśród stojących. Nieprzytomny od chwili wypadku przyjaciel otworzył oczy. Podobne podniecenie na ten widok okazał stojący przy mnie Rożek, wcale się temu nie dziwiłem, ponieważ jemu wyjątkowo zależało na dobrym zdrowiu mojego przyjaciela. Samą akcją reanimacji zasłużył sobie na wdzięczność kuzynów, a w przypadku pełnego powrotu do zdrowia ich syna o problemach finansowych będzie mógł zapomnieć.

Konwersacja obecnych lekarzy na oiom-ie z Krzesimirem początkowo przebiegała spokojnie, lecz musiała przybrać jakiś nieoczekiwany zwrot. Nastąpiło to zaraz po tym jak jego matka stojąca do tej pory najdalej od łóżka, podeszła, pochyliła się nad synem i coś powiedziała. Słowa, jakie usłyszała w odpowiedzi na kolejne pytania musiały sprawić jej przykrość. Pani Wanda pod wpływem ich wybiegła z pomieszczenia i zatrzymała się dopiero po usłyszeniu pytania Rożka.

- Ciociu, co się stało?

Kiedy odwróciła się do nas, w jej oczach dostrzegłem łzy. Nigdy wcześniej nie widziałem żeby płakała, jeszcze do tej chwili myślałem, że tego nie potrafi. Inni ludzie z różnych powodów reagują płaczem, często to jest reakcją na smutek, lub szczęście. Jej takie skrajne stany emocjonalne się nie przytrafiają.

- Mój synek mnie nie poznał. Jak mnie zobaczył, gdy pochyliłam się nad nim, to powiedział.

- Kim pani jest?

- Czy jak to mówił jego mowa była płynna. Wspomniał coś o braku pamięci? – szybko zadał Rożek dwa pytania pani Targowskiej nie czekając na odpowiedź już po pierwszym.

Matka przyjaciela po tych pytaniach błyskawicznie się uspokoiła, z powrotem była sobą, osobą chłodną, moim zdaniem zimną dla wszystkich innych oprócz syna. Jedynie ostatnie krople łez świadczyły o chwilowym pęknięciu jej zewnętrznego pancerzu i załamaniu.

- Niczego takiego nie zauważyłam. Wszystko, co mówi jest spójne, logiczne tylko nie należy do mojego syna i ten jego niesamowity głos – ostatnie słowa dodała wyraźnie się otrzepując z czegoś do niej przylegającego.

Odpowiedź udzielona przez nią wyraźnie zaskoczyła Rożka, widziałem to po jego minie i postawie, jaką po tych słowach przyjął. Natomiast ja nie dostrzegłem w tym niczego nie zwykłego, po takim wypadku, że cokolwiek powiedział uważałem za wielki wyczyn.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 19.07.2017
    Czyli cud. Ale takie rzeczy się zdarzają. Czasem bez szwanku wychodzimy i żyjemy długo i szczęśliwie. Odkorowanie mózgu to szczególne niebezpieczeństwo, ale widać, że Krzesimir mówi logicznie, a pamięć szwankuje. Teraz tylko pozostaje długa rehabilitacja. Ale mają pieniądze. Zgromadzenie rodziny przy łóżku pewnie ma znaczenie majątkowe. W końcu jedynak i gdyby tak się okazało, że jest roślinką? Jednak karoseria z 54 roku uratowała mu życie. Stara technologia coś znaczy. Pozdrawiam 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania