Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 69

Wcześnie rano w sobotę, byłem już na nogach. Donata wstała, jak tylko zrobiło się widno i krzątała się po domu, widocznie spodziewane emocje nie pozwalały jej dłużej się wylegiwać. Planowany wyjazd na targi medycyny alternatywnej bardzo ją pobudzał i nie mogła się doczekać zobaczenia przy pracy ludzi, o których tylko słyszała i wiązała z nimi wielkie nadzieje oraz oczekiwała na doznania moim zdaniem niezwykłe. Oboje z Marcelem pragną być tam jak najwcześniej, ponieważ ilość uczestników i stoisk w tym roku jest imponująca. Organizatorzy spodziewają się przynajmniej kilku tysięcy zwiedzających.

Śniadanie przyszykowane przez moją dziewczynę czekało na mnie i po wyjściu z łazienki zająłem miejsce przy stole. Donata w tym czasie kończyła jeść i nalała mi kawy do filiżanki, a sobie tylko dolała. Przy jedzeniu wspominaliśmy wczorajszą pierwszą wizytę w miasteczku i na zakończenie posiłku zjedliśmy po połowie ostatnie przywiezione z cukierni ciasteczko.

- Dzień dobry i smacznego – powiedział Marcel wchodząc z teczką na dokumenty pod pachą.

Donata odpowiedziała na pozdrowienia, a ja mając w tym czasie cały przypadający dla mnie kawałek ciasta w ustach, w odpowiedzi kiwnąłem głową i machnąłem ręką.

- Pyszne przywieźliście wczoraj ciastka, zamiast śniadania wszystkie je zjadłem, aż mi teraz jest za słodko. Dlatego poproszę o gorzką kawę jak macie na zbyciu – powiedział Marcel siadając przy stole z teczką trzymaną w jednej dłoni.

Gestem powstrzymałem Donatę od wstania i sam poszedłem nalać Marcelowi mocnej kawy.

- Jutro myśliwi urządzają od rana polowanie, więc przyniosłem ze sobą potrzebne dokumenty, ponieważ w naszym lesie przeważnie strzela koło łowieckie policjantów, lub prokuratury. Dlatego tym razem to ty będziesz hałasował jeżdżąc i z pewnością spotkasz się z nieprzychylną reakcją z ich strony. Teren jest nasz, lecz obie grupy traktują, naszą własność jak swoją. Po ostatnim incydencie ograniczę się do uruchomienia Ursusa i jak będziesz jeździł po lesie spędzę ten czas przy bazie, na wszelki wypadek – mówił Marcel podając mi zeszyt z kilkoma zapisanymi stronami.

- Rozpisałeś kolejność uruchamiania traktora? – zapytałem po przeczytaniu jednej kartki z kartonowej teczki.

- Starałem się jak najbardziej dokładnie, lecz do końca nie jestem przekonany, czy to dobry pomysł żebyś po raz pierwszy spłoszył leśną zwierzynę zamiast mnie – odpowiedział Marcel.

Donata przysłuchiwała się naszej rozmowie i zadała pytanie.

- Czy dobrze zrozumiałam, chodzi o uruchomienie hałasującego zabytkowego traktora, którym Artur jeżdżąc spłoszy leśną zwierzynę i w ten sposób ochroni ją przed polującymi myśliwymi?

Prawie zgodnie pokiwaliśmy głowami na tak i w odpowiedzi zobaczyliśmy wywrócony wzrok mojej dziewczyny, w ten sposób dała nam znak, że uważa nas za anormalnych.

- Nawet ja przy rozruchu powinienem sobie poradzić. Całkiem sporo godzin poświęciłem z Krzesimirem przy odbudowie zabytkowych samochodów i odpalenie ciągnika, poprzedzone rozgrzanie palnikiem gazowym, nie powinno stanowić bariery nie do pokonania…

- Musimy już wyjeżdżać jak chcemy zdążyć na otwarcie – powiedziała Donata przerywając nam.

Więcej nie ociągaliśmy się z wyruszeniem w drogę. Ubrałem się szybko do wyjścia i po niespełna dziesięciu minutach wyjechaliśmy. Drogę wskazywał Marcel, natomiast ja niewiele widziałem poza jezdnią, gdyż musiałem skupić się na prowadzeniu i pozostawało mi słuchanie jak opowiada o mijanych miejscach. Donata doskonale wszystko mogła dostrzec, ponieważ nie rozwijałem większej prędkości od dopuszczalnej i komentowała, albo zadawała pytania.

Parking, jaki przyszykowano na czas targów zajmował sporą część skoszonej w tym celu łąki. Jak zawsze najwięcej miejsca wolnego było najdalej od wejścia, wysadziłem ich najbliżej jak mogłem, a sam zaparkowałem samochód w miejscu, w którym nikt nie powinien mnie zastawić.

Kiedy wszedłem na teren targowy, zobaczyłem w tłumie Donatę i Marcela, jednak z powodu tłoku nie mogłem do nich podejść. Stali niedaleko trybuny, na której przebywało kilka osób. Najbliżej poręczy znajdował się starszy mężczyzna i mówił do zebranych.

- Bardzo dużo osób jest krytycznie nastawiona do medycyny naturalnej i zdaje się nie zauważać, że przetrwała ona tysiące lat. Sprawdzone metody leczenia towarzyszyły ludziom na wszystkich kontynentach podczas powstawania nowych narodów i upadku starych kultur. Jednocześnie bezkrytycznie wierzymy współczesnej nauce, która pomimo wprowadzania ciągłych zmian w technikach leczenia dalej jest niekompletna i niedoskonała w swoich metodach. Może, dlatego, że jest jeszcze młoda, ponieważ rozwija się zaledwie przez niespełna sto lat, jednak uzurpuje sobie prawo do nieomylności. Jako społeczeństwo wyjątkowo szybko wierzymy różnym specjalistom z tytułami naukowymi głoszącymi teorie, które umierają znacznie szybciej, niż się rodzą. Pseudonaukowcy samozwańczo zajmują miejsce antycznej wiedzy wyznaczającej cel i drogę w rozwoju naszej cywilizacji. Wyjątkowo szybko zapominamy o tanich, znanych i sprawdzonych lekach oraz terapiach, które są wciąż dostępne. Jednak medycyna ludowa jest niepopularna, ponieważ zachęca i nakłania do życia w zgodzie z naturą, spożywania nieskażonych produktów pełnych witamin i mikroelementów, zamiast wygody używania gotowych wypełnionych konserwantami, pozbawianych resztek substancji odżywczych przez podgrzewanie w mikrofali.

Mówił krótko, zwięźle i na temat, dzięki temu nie zanudził słuchaczy. Zaraz po nim na czoło zgromadzonych na podwyższeniu wysunęła się około czterdziestoletnia kobieta.

- Traktowanie naszego organizmu po macoszemu wcześniej czy później przynosi efekty utraty zdrowia, lecz nie u każdego wizyta w gabinecie lekarskim kończy się przepisaniem lekarstwa, zabiegiem i wyleczeniem. Niejednokrotnie pomimo najnowocześniejszych metod leczenia część cierpiących zostaje zakwalifikowanych, jako przypadki nieuleczalne. Wtedy zdesperowani chorzy łatwo ulegają zapewnieniom osób, które obiecują wyleczyć je metodami nowatorskimi, albo dzięki posiadanym przez nie cudownym mocom. Tylko pamiętajmy, że pośród osób wykorzystujących medycynę antyczną jest wielu niegodziwców, oszustów i oni swoim działaniem znacznie bardziej szkodzą, niż najzagorzalszy krytyk.

W ciągu ostatnich dziesięciu lat przestaliśmy się nawzajem zwalczać. Powstał pewien rodzaj kompromisu i dzięki temu wyodrębniły się dwa pojęcia "leczenia objawowego" oraz "leczenia przyczyn". Objawy leczy medycyna konwencjonalna stosując środki farmakologiczne i w większości są to coraz mocniejsze antybiotyki, które są zdaniem przedstawicieli medycyny naturalnej w wielu przypadkach zbędne, ponieważ powodują skutki uboczne. Proponujemy zamiast farmakologii zastosować zioła, które są dla organizmów bardziej przyjazne, a równie skuteczne. Między nami jest coś, co nas łączy, a nie dzieli, jest to dążenie do pełni zdrowia. Oczywiście nie chodzi tylko o zdrowie ciała i dobre samopoczucie, dochodzą jeszcze właściwe relacje interpersonalne oraz międzyludzkie postawy społeczne. Nasze życie powinno być oparte na zdrowym systemie moralno – etycznym poszukującym idealnych sposobów leczenia objawowego w jednoczesnym likwidowaniu przyczyn powstawaniu chorób.

Zacząłem się gubić w coraz bardziej zawiłej wypowiedzi, dlatego wyszedłem z tłumu, wprost na stoisko bioterapeuty, który z zainteresowaniem patrzył i przysłuchiwał się mówiącej na podwyższeniu kobiecie. Moją uwagę przyciągnął wiszący, oprawiony w ramkę, dyplom mistrzowski. Dokument wyglądem przypominał świadectwo maturalne, była na nim umieszczona ocena z egzaminu i podpis egzaminatora. Dopiero uważne zapoznanie się z posiadanymi kwalifikacjami uświadomiło mi, że działalność bioterapeutów sankcjonuje państwo polskie. Dyplom mistrzowski opatrzony dużą urzędową pieczęcią z orłem został wydany na podstawie Dziennika Ustaw. Nr 20 z 2003 r., poz. 171 po zdaniu Egzaminu Państwowego w Cechu Rzemiosł przy Izbie Rzemieślniczej. Dopiero prosząc o szczegóły dowiedziałem się, że na terenie naszego kraju są dwadzieścia trzy komisje egzaminacyjne dla bioenergoterapeutów i radiestetów. Dzięki potwierdzonym kwalifikacjom można prowadzić działalność gospodarczą w zakresie bioenergoterapii i radiestezji, która została zaliczona do grupy „działalności paramedycznych". Oczywiście bioenergoterapeutami są również kobiety.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 24.11.2017
    Bardzo fajny pomysł z tym traktorem. Jednak dziwi.mnie fakt, że na terenie czyjejś własności można bezkarnie polować.
    Problem profilaktyki jest bardzo szeroki. Społeczeństwo zajada suplementy diety, które tak naprawdę są chemią. Bardzo mnie zaskoczyłeś tym dyplomem mistrzowskim. Dlatego trzeba sprawdzać kwalifikacje bioterapeutów aby uniknąć pomyłek. Pozdrawiam:) Jeszcze raz dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania