Poprzednie częściWiieeersz <*> Uśmiech pomimo...
Pokaż listęUkryj listę

Wiieeersz <*> Pod Płaszczem Ƭҽɑեɾմ

Trochę inna wersja

 ----------------------

 

Zaborcze gnilne usta, wsysają trupy liści,

do wnętrza zachłannych wnętrzności Ziemi.

Ciemny postrzępiony płaszcz, przykrył wszystko,

przytłumioną szarością rozkładu.

 

Trochę jeszcze nitek lata, na chłodnym wilgotnym wietrze.

Podszewka z ciemnych chmur, ugina drzewa smrodem przemijania,

a oderwane guziki ostrymi krawędziami, zdzierają suche liście,

na podobieństwo pomarszczonych twarzy.

 

Skrzypią marnością, a przez pomarańczowo – brązowe dziury,

sączą zardzewiałe promienie Słońca.

W arteriach żył, zastygłe życiodajne płyny,

niczym wymarłe ulice na zwłokach.

 

Szary, ciężki całun, wisi nad miastem.

Krople deszczu kapią z rozciętych żył przestworzy.

Gęsta krew z umierającego ciała, stuka o brudne parapety.

Przygniata ostatnie podrygi liści,

przylepione przeznaczeniem, niczym kupa do podeszwy.

 

Pomarszczone ostatnim smutkiem,

mogę jedynie liczyć, na płaty odpadającej farby i rdzy.

Towarzyszą im w ostatniej drodze.

 

Pionowy kondukt pogrzebowy, na tle oropiałych ścian.

Osikane i pobrudzone brudną wodą spod kół samochodów,

co na przednich szybach,

transportują pośmiertne plamy z owadów

i niedokończonych lotów.

 

Krótka smuga spadającej marności,

w ostateczną marność odoru i rozkładu.

 

Podszewka płaszcza,

niebezpiecznie szeleści przynależną metką.

W szarych porywach kleistych podmuchów,

kończy życie wiele niewidocznych istot,

pochwyconych przez bezlitosne chwile przemijania.

 

Co jakiś czas pękają konary.

Nagie piszczele na szkieletach drzew.

Obgryzione swoim własnym rozkładem.

 

Z rękawa spogląda czas z szyderczym uśmiechem,

na kształt obleśnej przeklętej strzałki,

tylko w jedną cholerną stronę.

 

Z drugiego zwisa cuchnąca marność,

okryta strzępkami podszewki.

Faluje na boki razem z upływem pozostałych,

pod czujnym wzrokiem kieszeni z udarem materiału.

 

Kolejny już raz zakładane kostiumy.

Każdemu inny. Szyty na miarę. Dokładnie dopasowany.

 

Przedstawienie trwa,

dopóki kurtyna wisi nad miastem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Moim zdaniem, ten utwór może być metaforycznym nawiązaniem do niskiego poziomu humanitarności w zaskakująco bardzo wielu miejscach współczesnego świata. Tam, gdzie nie ma człowieczeństwa, nie ma nic. Tylko cierń, marność, zgnilizna, zniszczenie.

    5, pozdrawiam ?
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Piotrek P.1988↔Dzięki:)↔Ale dopóki kurtyna sceny ostatecznie nie zasłoni... to jeszcze szansa jest:)
    Pozdrawiam ?:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania