Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 107

- Mam na imię Ranna Jutrzenka, teraz ja przejmę nad wami opiekę i zaprowadzę do przeznaczonych dla was pomieszczeń.

Nadzieję ostatnie atrakcje musiały wymęczyć ponad jej siły, zauważyłem, jak niedostatecznie odsunęła krzesło. Powoli podpierając się rękami o blat wstawała, kiedy wyraźnie się zachwiała, błyskawicznie zerwałem się ze swojego miejsca i obszedłem stolik. W pierwszej kolejności złapałem krzesełko i odsunąłem. W ten prosty sposób umożliwiłem wygodniejsze wstawanie. Dopiero teraz po chwilowym odprężeniu przy jedzeniu, było po niej widoczne męczenie, więc pomogłem jej stanąć na nogi i nie pozwoliłem odnieść tacki, zrobiłem to sam. Następnie podałem jej ramię i udaliśmy się za prowadzącą Jutrzenką. Prowadziła nas kilkoma korytarzami i kiedy zbliżaliśmy się do jakiś drzwi te otwierały się i wychodziło dziecko by uściskać nas na dobranoc. Nadziei takie zachowanie sprawiało wielką radość, tuliła się do każdej pociechy jakby była ich rodzoną matką. Natomiast ja czułem się tym trochę skrępowany, może dla tego, że nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. Dzieciństwo było dla mnie odległą historią, część dorosłego życia spędziłem u Istot, a najdłużej przebywałem w towarzystwie Ena i Mia oraz jej dzieci.

Doszliśmy do drzwi, które ozdobione były skomplikowanymi runami. Nasza mała przewodniczka zatrzymała się przed nimi i obróciła na wprost drzwi, wtedy one same się otworzyły.

- Zanim nauczycie się kontrolować je tak jak ja, to otwierajcie tradycyjnie – powiedziała do nas Jutrzenka bez odwracania, jednocześnie przechodząc przez próg.

Będąc już w środku pomieszczeń przeznaczonych dla nas, oprowadzała i wyjaśniała sposób posługiwania się urządzeniami, jak prawdziwa gospodyni. Przyznam się szczerze, rozwiązania techniczne poczynając od oświetlenia, wyglądu toalety i łazienki zaskakiwały mnie. Nigdzie wcześniej w swoich wędrówkach nie natrafiłem na technologię tego typu. Najpiękniejsze w tym jest to, że w łazience zamiast wanny, lub prysznica był całkiem sporych rozmiarów basen. Bąbelki, kiedy pojawiały się na powierzchni wody, delikatnie pękały i wtedy rozsiewały zamknięty w nich delikatny aromat. Zjawisko było wyjątkowe i niezwykłe, wiec pochyliłem się nad wodą. Usiłowałem w ten sposób złapać w rękę jakąś pojedynczą bańkę. Jak było do przewidzenia nie było to łatwe i nie udało mi się tego dokonać. Jednak uzyskałem inny efekt, rozbawiłem swoim dziecinnym zachowaniem Nadzieję i Jutrzenkę. Woda obmywająca moją dłoń była przyjemnie ciepła i miła w dotyku. Kilka pęcherzyków umyło mi dokładnie palce tylko przez delikatny kontakt z nimi i najdziwniejsze nic nie trzeba było pocierać. Tylko szkoda, że przed posiłkiem zapomniałem umyć rąk. Zaczynam powoli uświadamiać sobie i dostrzegać, jak przez wszystkie lata samotności zdziczałem, zwyczajnie zapominałem o dobrych manierach. Oczami dyszy zobaczyłem mamę, która nigdy nie pozwalała nam usiąść do jedzenia z brudnymi łapami. Myśli moje o utraconej rodzinie musiały być bardzo intensywne, lub coś nieświadomie powiedziałem, ponieważ Jutrzenka przestała się śmiać, podeszła bardzo blisko i powiedziała.

- Tato, nie rozpaczaj po stracie, teraz my jesteśmy twoją rodziną.

Następnie objęła mnie kucającego i mocno się przytuliła. Wtedy dla wygody uklęknąłem i w taki sposób staliśmy się prawie równi. Przecudowny dotyk dziecka łagodził mój wewnętrzny ból i sprawiał ogromną przyjemność. Najcudowniejsze były jej słowa nazywające mnie ojcem, a nie miałem ze względu na wiek nim być.

Nadzieja stała z boku i patrzyła na nas niechcąc przeszkadzać. To właśnie jej zawdzięczam tą wspaniałą chwilę i pragnąc okazać jej moją wdzięczność, wyciągnąłem do niej rękę. Ujęła moją dłoń, pochyliła się nad nami i przytuliliśmy się wszyscy razem. Nagle drzwi roztwarły się i wbiegły pozostałe rozradowane dzieci z okrzykiem.

- My też!

Nagle, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki podczas zbiorowego przytulania, uniesienia i ogólnej radości, doświadczyłem cudownego uczucia i zdałem sobie sprawę, że to jest moja prawdziwa rodzina. Właściwie przez wszystkie te lata niezmiennie dążyłem do niej w sposób przemyślany, lub podświadomie. Przeznaczone mam pomieszczenia opanował zgiełk, dookoła rozlegały się głosy, dochodziły z zewsząd. Jednak w najbliższym otoczeniu, który widziałem żadne z dzieci nie poruszało ustami, tylko się uśmiechały. Wytrącony z równowagi zacząłem się zastanawiać, z skąd dochodziły głosy, a na głos powiedziałem.

- Jak to się dzieję, że słyszę głosy, a nikt nic nie mówi?

- Tato, słyszysz nasze myśli – odpowiedziała Subtelna.

Kolejna niewyjaśniona i do rozwiązania niespodzianka, Jakby tego było mało nagle zdałem sobie sprawę, że wiem jak do każdego dziecka mam się zwracać. Nawet dzieci odwrócone tyłem potrafię rozpoznać i w razie potrzeby zawołać. Po lewej mojej stronie stoi Niezapominajka, z prawej strony Radość o Poranku, a tuż przede mną Podmuch Wiatru. Umiejętność nabyta przed chwilą jest niezwykła, ponieważ niezrozumiałe jeszcze niedawno runy, stały się pismem czytelnym. Potrafię się nimi posługiwać, jakby od zawsze, do tego stopnia, że teraz musiałbym się skupić, żeby napisać coś po polsku.

Wyjątkowo mnie to wszystko pochłonęło jakbym zanurzył się w wodzie albo w nieokreślonym obłoku, lub przeszedł przez niewidzialną barierę do innego świata. Nawet dokładnie nie, potrafię określić to, co ze mną się wcześniej stało i w tym momencie dzieje. Mam wielkie problemy z nazwaniem nabytych, niezwykłych umiejętności, oraz nadawaniem myśli do innych i odbiorem indywidualnym. Przekazy świadomości wszystkich odbieram, choć są one kierowane do konkretnych postaci. Niestety nie potrafię w tej chwili ogarnąć nabytego daru.

Dzieci nie zmieniły wzrostu, jednak ich zachowanie mocno odbiega od tego, jakiego można się spodziewać po czterolatkach. Nawet te o połowę młodsze jednocześnie były dziećmi i osobami dorosłymi. Potrafiły błyskawicznie przechodzić z wieku dziecinnego do dojrzałego, będąc w tej fazie zbiorowo podejmowały decyzje przypisywane geniuszom.

Nagle bez wyraźnej komendy zaczęły się kolejno żegnać życząc nam dobrej nocy. Jak szybko się zjawiły, w tak podobnym tempie zniknęły. Kiedy pozostaliśmy sami, dopiero wtedy mogliśmy szykować się do snu. Tylko ze spaniem był problem, mieliśmy do dyspozycji jedno wielkie łóżko. Łatwo było pokonać tą niedogodność, gorzej było z higieną jamy ustnej. Nie było niczego do czyszczenia zębów, czesania włosów, kosmetyków do pielęgnacji ciała i przyborów do golenia. Bez ostatniej pozycji na liście można było żyć, lecz wcześniejsze były niezbędne nawet w spartańskich warunkach. Maluchy nie ponosiły w niczym winy za niezapewnienie nam podstawowych rzeczy. Widocznie nie posiadały doświadczenia w tym zakresie, lub ktoś źle nimi kierował, tylko tego nie byłem pewny.

Do mojej listy pilnych rzeczy do zrobienia doszły kolejne pozycje, przynajmniej można było się wykąpać i wytrzeć do słucha. Widocznie mieliśmy szczęście i ręczniki w dużej ilości się znalazły. Nadzieja położyła się do snu w bardzo dużym i wygodnym łóżku nawet jak dla dwóch osób. Natomiast ja zrobiłem sobie z części ręczników prowizoryczne spanie.

Przed zaśnięciem przypomniało mi się powiedzenia babci Aurelii.

- Waw staraj się zapamiętać to, co ci się przyśni na nowym miejscu, ponieważ to się przeważnie spełnia.

Sen przyszedł do mnie, gdy moja głowa dotknęła prowizorycznej poduszki. Zanim cokolwiek zobaczyłem usłyszałem rozmowy wielu osób. Tylko one nie mówiły do wszystkich, a jedynie najwyżej do niewielkiego grona. Starałem się usłyszeć, o czym rozmawiają i po krótkim postoju odpływałem do następnych i kolejnych. Pomimo, że głosy należały do innych ludzi, temat był niezmienny i dotyczył.

- Jak się pozbyć kalekiego dziecka z domu.

Widocznie rozmowy były prowadzone przy niepełnosprawnych malcach. Teraz dzieci podczas spania przeżywały to ponownie i emocje były silniejsze od samokontroli. Powoli w tym harmidrze ukazywała się przyczyna powstania nowego człowieka. Dzieci, których rodzice bardzo się chcieli pozbyć z wielu przyczyn, dostarczyła na pokład Mantu Nadzieja. Zdecydowana większość z nich nie mówiła, nie słyszała i niedowidziała. Przeważnie leżały bez ruch w łóżeczkach i jedynie z takiej perspektywie podziwiały świat. Pozbawione możliwości rozwoju ruchu i jakiejkolwiek komunikacji. Wykształciły w sobie inne zmysły, jakie w innym przypadku nie są dominującymi i z wiekiem całkowicie zanikają. Jedynie osoba obdarzona wielką empatią była w stanie zareagować na wołanie o picie, jedzenie, mokro, zimno, gorąco. Upośledzone dzieci przeważnie wyrażały swoje wołanie, głośnym krzykiem. Skutek wtedy był jeszcze gorszy, ich rodzice przeważnie wynosili je do zimnej piwnicy. Tam zamknięte za wyciszonymi drzwiami, nie były słyszane przez sąsiadów i przypadkowych przechodniów. Kiedy zostały zebrane do jednej grupy przez Nadzieję, zaczęły komunikować się miedzy sobą tak jak umiały, przez kontakt myślowy. Podróż na pokładzie Mantu i zmiana na cząstki subatomowe jedynie wyzwoliła w nich to, co już wcześniej posiadły.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania