Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 18

Rozdział VI

Sobota 31 stycznia 2015 pogodnie z temperaturą plus dwa stopnie. Wszystko w moim życiu nabrało tempa, z chwilą zakupu w Łodzi profesjonalnego stanowiska wojskowego operatora pilotującego drony. Wraz z nim dostarczono we wtorek rano dwa aparaty latające, bezpośrednio do aeroklubu „Nysa”. Wiązało się to z wynajmem boksu w części technicznej hangaru na stanowisko dla operatora pilotującego. Podłączeniem do niego prądu oraz łącza informatycznego sprzęgającego mój komputer domowy. Potrzebowałem jeszcze ustronnego miejsca w hangarze na same obiekty latające. Podpisanie umowy dzierżawnej oraz wynajęcie sfinansowali rodzice. Na brak pomocników do pracy po szkole nie mogłem narzekać, przyszła cała moja klasa i wszyscy chłopcy z klasy Ateniady. Zapłatą za pomoc była możliwość pilotowania dronów w przyszłości, zrobiłem grafik na soboty i niedziele do końca roku szkolnego. Pragnąc zmniejszyć konkurencję zaznaczyłem, że osoby ze średnią poniżej cztery odpadają z zabawy. Przez niespełna tydzień średnia w dwóch klasach wzrosła i nieświadomie stałem się przykładem dla szkoły, jak należy w nowoczesny sposób motywować uczni.

Dzielę wszystkich na dwa zespoły, pierwszy to zespół techniczny, a drugi ma za zadanie jedynie obserwować wskazania instrumentów. Operatorem przy pierwszym starcie jestem ja, zespół techniczny wyprowadza drona mini. Jest śliczny w tych swoich czerwonych barwach, wszystkie takie urządzenia zgodnie z prawem mają posiadać takie barwy i mieć widoczny numer identyfikujący. Rozpoczynamy pierwsze loty, ustawiam parametry zbliżania do granicy Czechosłowackiej na dziesięć kilometrów. Ma to na celu uniemożliwienie przez drona, na przypadkowe wtargniecie do strefy powietrznej innego państwa. Proszę o zgodę na lot, od kontrolera dyżurującego w tej chwili na obszarze powietrznym podlegającym aeroklubowi „Nysa”. Rozpoczynam start zaraz po otrzymaniu pozwolenia i kieruję się na zachód nad jeziorami Nyskie i Otmuchowskie. Osiągam uzgodniony pułap 5000 m nad Paczkowem, proszę kontrolera lotu na zwiększenie wysokości do mojej maksymalnej 10700 m. Otrzymuję pozwolenie, zwiększam pułap do wysokości 10000 m. Zauważam poniżej z lewej strony drona wyprodukowanego w technologii „stealth”. Nieznanej mi konstrukcji w barwach maskujących, kierującego się na południe. Zwracam się do wieży, z zapytaniem czy taki obiekt latający mają na swoich radarach. Otrzymuję informację, że oprócz mojego nie mają innego echa radarowego. Dziękuję za informację i przełączam się na zakazaną częstotliwość wojsk lotniczych. Pytam ponownie o obiekt, który oddala się od mojego drona i zbliża się już do Barda. Mogę obserwować go tylko dzięki doskonałym urządzeniom optycznym, w jakie wyposażony jest mój dron. Otrzymuję informacje podobna do tej cywilnej, tylko z zaznaczeniem o konsekwencjach, jakie mnie spotkają za użycie tego kanału. Nie słucham pogróżek i robię najgłupszą rzecz w moim życiu. Zmieniam kurs na południe, zwiększam prędkość do maksymalnej 605 km/h. Pędzę za dziwnym dronem, który dolatuje już nad góry oddzielające Bardo od Kłodzka. Dopadam go na oparach paliwa od tyłu i taranuję, sygnał z kamer mojego drona już nie dochodzi. Widzę tylko biały monitor. Wyłączam swoje stanowisko, wstaję z fotela i patrzę na moich kolegów. Widzę oszołomienie na ich twarzach, nie są w stanie powiedzieć ani słowa. Jestem sam zaskoczony tym, co przed chwilą zrobiłem. Konsekwencje mojego czynu pozostaną już do końca mojego życia, teraz czekam na przyjazd milicji oraz wojska.

Zostaliśmy błyskawicznie wszyscy aresztowani przez pracowników aeroklubu, po przyjeździe milicji na lotnisko zostałem zamknięty osobno. Moich kolegów i koleżanki po przesłuchaniu odwieziono do domów. Siedziałem sam przez kilka godzin, nikt mnie nie przesłuchiwał. Pozwolono mi tylko na skorzystanie z toalety i otrzymałem wodę do picia w kubku plastikowym. Usłyszałem przylot kilku helikopterów, po pewnym czasie drzwi mojego aresztu zostały otwarte. Wszedł przez nie stary podporucznik, którego widziałem pierwszy raz na defiladzie z okazji niepodległości w Warszawie i drugi raz w towarzystwie premiera podczas prezentacji nowego modelu Nyski. Następnie zaraz zanim wszedł radziecki generał, zrobiło mi się bardzo nieprzyjemnie. Przestraszyłem się, że zniszczyłem drona sowieckiego. Moja rodzina przez mój czyn nie wyjdzie z długów do końca życia.

Radziecki generał zaskoczył mnie tym, co powiedział.

- Zuch nam się trafił, nie martw się o swojego drona. Związek Radziecki odkupi ci podobnego, tego modelu już nie produkują teraz są jeszcze nowocześniejsze. Resztę wyjaśni ci obecny tutaj porucznik wojska polskiego.

Uścisnął mi rękę, poklepał w ramię i wyszedł. Zostałem sam z podporucznikiem, ten mi się chwilę przyglądał i powiedział.

- Masz wielkie szczęście, że rosyjska fantazja nie ma granic. Twoje zachowanie pójdzie w niepamięć i żadnych konsekwencji nie poniesiesz.

Prawą ręką wyciągnął z kieszeni kartkę formatu widokówki.

-Tutaj masz częstotliwość, na którą zgłaszaj podobne przypadki i postępuj w sposób, jaki ci polecą. Naucz się tych danych na pamięć i zniszcz kartkę, najlepiej spal – dodał.

Wręczył mi kartkę, uścisnął rękę i kazał iść za sobą. Wyszliśmy z budynku aeroklubu, było już ciemno. Nigdzie nie widać było radiowozów milicji i ciekawskich. Podporucznik machnął ręką, podjechał najnowszy model warszawy sedan.

- Siadaj do samochodu, kierowca odwiezie cię do domu – polecił.

Zająłem z tyłu miejsce pasażera, jak mi powiedział i zobaczyłem jeszcze, że on idzie do helikoptera wojskowego. Była to maszyna bojowa Mi 28 N Havoc śmigłowiec szturmowy w pełni uzbrojony i gotowy do akcji. Sam widok tej latającej maszyny do zabijania przyprawił mnie o dreszcze na plecach. Warszawa podwiozła mnie pod sam dom, podziękowałem kierowcy, spodziewałem się w domu wielkiej awantury. Wszedłem do mieszkania, nikt na mnie nie krzyczał, tylko mama powiedziała.

- Myj ręce, czekamy z kolacją na ciebie.

Podczas kolacji rodzice mnie obserwowali, lecz poruszali tematy, jakie zwykle omawialiśmy podczas sobotniej kolacji. Tato zaproponował.

- Może się jutro wybierzemy do Trzebina jest to stara wieś rycerska, będzie trochę do oglądania i na dodatek jest tam świetna restauracja. Jak tylko pogoda dopisze i czas pozwoli to jest jeszcze las prudnicki.

Czekałem na jakieś pytania dotyczące dnia dzisiejszego, nikt o nic się nie dopytywał i nic na ten temat nie mówił. Sam byłem jeszcze oszołomiony przebiegiem całego dnia, poszedłem po kolacji do swojego pokoju. Wyciągnąłem z kieszeni kartkę, która dostałem od podporucznika. Napisane były na niej, częstotliwość połączenia i kody określające wydarzenia i sytuacje. Umieszczony był też alarmowy numer telefonu, pod jaki miałem dzwonić w sytuacjach zagrożenia. Zapoznałem się z treścią, zapamiętałem wszystko i poszedłem do łazienki, zmyć z siebie ponure myśli.

Niedziela 1 luty 2015 pogoda ładna tylko wstałem wyjątkowo wcześnie, dzieciaki jak zwykle w dzień wolny od wczesnych godzin rannych dokazują. Poszedłem do kuchni, przy stole siedział tato i jadł śniadanie.

- Chcesz trochę sałatki żydowskiej sam zrobiłem, nie mogłem spać. Musiałem sobie wszystko poukładać i omówić z mamą, teraz ona dosypia z Kornelią – stwierdził.

- Wszystko to moja wina narobiłem wam zmartwień wczorajszym zachowaniem –powiedziałem.

- Ten starszy podporucznik nam dużo wyjaśnił, wcześniej to on namówił nas do zakupu dla ciebie tego nowoczesnego komputera. Miał też wpływ na dziadków przy zakupie profesjonalnego wojskowego stanowiska operatora pilotującego drony i tych dwóch aparatów latających. Teraz powiedział nam, że inwestycja w ciebie bardzo się krajowi opłaciła i możemy być z ciebie dumni – mówił ze łzami w oczach tata.

Naszą rozmowę ojca z synem przerwał telefon, dzwonili z aeroklubu „Nysa”, prosili o szybki przyjazd. Zwykły telefon, a zaalarmował wszystkich, Ścibór przestał opychać się łakociami w swoim pokoju. Wypadł z niego jakby się paliło i krzyczał.

- Nie pojedziecie beze mnie, zaraz będę gotowy do drogi.

Mama z Kornelią wyskoczyły z łóżka, też jak do pożaru, zamieszanie w domu zrobiło się straszne. Wszyscy biegaliśmy bez ładu i składu, jeden drugiemu przeszkadzał. Wszyscy siebie i innych poganiali, wreszcie byliśmy gotowi do wyjścia. Tato w garażu przypomniał sobie, że zostawił czajnik na gazie. Ścibór pobiegł zaraz za nim, zapomniał zakręcić kran w łazience. Już bez problemów dojechaliśmy do aeroklubu, tam czekał na nas, a właściwie na mnie. Transportowy śmigłowiec radziecki podobny do bojowego Ka 52 Aligator przywiózł mi nowego drona, wraz ze stacją obsługi. Przed helikopterem czekał pułkownik radziecki i czterech żołnierzy, których zadaniem było wstawienie sprzętu do hangaru. Podłączenie stacji obsługi do prądu oraz do mojego stanowiska wojskowego operatora pilotującego, dopiero po moim pisemnym odebraniu. Oficer podszedł do nas, uśmiechnął się i podał mi dokumenty. Dokumentacja techniczna była w zalakowanej kopercie.

- Dron pościgowy rozpiętość skrzydeł 1, 2 m, prędkość maksymalna to 720 km/h, prędkość wznoszenia 25 m/s, pułap praktyczny to 11000 m, zasięg 400 km przy prędkości ekonomicznej. Startuje i ląduje z bardzo krótkiego pasa startowego, lecz jest bardzo zwrotny i może wytrzymać bardzo duże obciążenia. Sprzęt audio też jest do tych parametrów dostosowany, szczegóły przeczytasz w dokumentacji technicznej. Serwisowaniem pościgowego zajmie się stacja, a my stacją - powiedział Rosjanin.

Podpisałem dokumenty przekazujące mi sprzęt, żołnierze wstawili stację obsługi i drona do hangaru. Na miejsce specjalnie zarezerwowane dla moich dwóch obiektów latających. Wszystko przebiegło wyjątkowo szybko i sprawnie.

- Do widzenia państwu, a my się jeszcze spotkamy – tymi słowami zwrócił się tylko do mnie.

Zasalutował nam wszystkim, odwrócił się, wydał komendę podwładnym. Wszyscy wsiedli do śmigłowca i odlecieli w stronę północną. Osoby obecne w tym czasie w aeroklubie, podeszły pooglądać obiekt tej niezwykłej dostawy. Najdziwniejsze moim zdaniem w nim było to, że nie było nigdzie widać łączeń. Wyglądał jakby został w całości odlany.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania