Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 45

Zgromadzono tutaj wyjątkową ilość hybryd ludzko- zwierzęcych. Zamknięte w metalowych klatkach widziałem istoty ludzkie z głowami ptaka, węża, owcy,. Byli tez ludzie z dwoma skrzydłami, lub czterema skrzydłami, z jednym tułowiem i dwoma głowami, bez wyjątku kobiety i mężczyźni oraz o budowie obojnaczej. Widziałem jeszcze innych z nogami kozła bez rogów i z rogami na głowie. Chimery posiadające tylko ludzkie głowy, a resztę z konia, i nie były to baśniowe centaury. Byki z głowami ludzkimi i psimi mające różne ogony nawet i rybie. Psy z ludzkimi głowami i długimi uszami, na grzbietach ich znajdowały się grzebienie podobne jak u dinozaurów. Syreny postacie posiadające górę człowieka i ogon rybi obojga płci, pływające w basenie. Spotykałem jednorożce, sfinksy, bazyliszki, pegazy. Były też zwykłe zwierzęta, jakie znam oraz te nigdy przez człowieka współczesnego nieoglądane wodne i lądowe. Podzieleni na płeć i rasę w klatkach znajdowali się zwykli ludzie. Patrzyli na mnie niewidzącymi oczami, wszyscy bez względu na barwę skóry, oczu, włosów, kształtu twarzy, nosa, czaszki, cech fizjologicznych i biochemicznych. Najbardziej w tym upale cierpieli ci z rasy arktycznej. Tutaj uszlachetniano rasy i je krzyżowano w taki sposób żeby zadowalały lub satysfakcjonowały swoich panów. Istoty dokonywujące tu doświadczeń, nazwali to Rajskim ogrodem.

Wrzucono mnie do małej pustej klatki, mechaniczne rygle zablokowały drzwi. Podłogą była z naturalnego czerwonego marmuru idealnie wyrównanego. Moje wiezienie było na skraju kompleksu i na horyzoncie widziałem wypalony wrak mojego Roberta Owena. Patrząc na pojazd z mojej epoki, zastanawiałem się gdzie jest KAM. Było bardzo późno jak obolały i spragniony zasnąłem. Rano zostałem jak inni obudzony, stukaniem metalowym prętem w kraty. Wszyscy ci, co nie byli dostatecznie szybcy w stawaniu, dostawali dawkę prądu z tych ich paralizatorów. Dotyczyło to wszystkie żywe stworzenia w zasięgu mojego wzroku. Część ładunków była tak silna, że potraktowani prądem już nie wstali. Wtedy do klatek wchodzili pomocnicy nadzorców, wyciągali trupy i wrzucali do klatek mięsożerców. Zaskoczył mnie widok podania takiego śniadania bykowi, zwierzęciu roślinożernemu. Podobieństwo do bydła domowego bardzo mnie zmyliło, zwierz ten jak zauważyłem najbardziej delektował się ludzkim mięsem. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że starożytne kultury właśnie te byki po zabiciu zamykali w wielkich kamiennych sarkofagach.

Ludziom podano mleko, tak z daleka myślałem. Gwałtowne reakcje ich wskazywały na podanie im jakieś trucizny. Podobny pojemnik wstawiono i do mojej klatki z młodymi pędami bambusa. Byłem bardzo spragniony, dlatego wziąłem do ręki pojemnik wykonany z tykwy, a w środku był biały płyn. Powąchałem wydzielał zapach mleka, język przyrósł mi do podniebienia, tak chciało mi się pić. Pomyślałem sobie, najwyżej mnie szlak trafi, raz kozie śmierć. Spróbowałem, było to prawdziwe mleko od krowy. Wypiłem cały pojemnik i puste naczynie oddałem, gapiącym się na mnie pomocnikom nadzorców. Natychmiast napełnili naczynie i wstawili do klatki. Pojemnik adaptowany z owocu drzewa, zabrałem i spokojnie piłem. Tym razem nalali do niego mleko kozie, też jego smak znałem. Karmiono mnie nim od niemowlęcia, ponieważ miało być bardziej zdrowe od krowiego. Ugasiłem pragnienie i pomyślałem. Mając codziennie mleko pożyję kilka dni, lub miesięcy.

Pędy bambusa zawierają dużo błonnika, nadmiar jego w organizmie grozi śmiercią. Dlatego spożywanie jego nazywali jedzeniem niewolników. Wyrzuciłem to świństwo z klatki, nie doczekałem się żadnej reakcji odwetowej. Wszyscy łącznie z tymi zamkniętymi w klatkach gapili się na mnie jak na jakieś niecodzienne zjawisko.

Jeżeli jest prawdą, że cofnąłem się w czasie o czternaście tysięcy lat to wiedziałem, co jest przyczyną takiego zainteresowania moją osobą. Dla wszystkich ludzi będących tutaj oprócz mnie laktoza zawarta w mleku to toksyna. Wieki ewolucji, jakie mnie od nich dzielą, wyjaśniają wszystko. Mój organizm wytwarza laktazę, jest to enzym niezbędny do trawienia laktozy. Obserwowali mnie prawie do południa i nie zauważyli żadnej reakcji mojego organizmu na wypite mleko. Jedynie po wypiciu kilku pojemników, zachciało mi się sikać. Miałem w klatce problem z intymnością, dlatego stanąłem tyłem do obserwatorów. Przez pręty wysikałem się do rosnącego w pobliżu krzaka, brakowało mi toalety z prawdziwego zdarzenia. Niestety nie potrafiłem postąpić jak zamknięci w koło mnie ludzie i załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne tam gdzie stali. Często kładli się, lub siadali w swoich odchodach, istne bydło tak pomyślałem. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak mało się myliłem w takiej ocenie.

Widocznie moje odmienne od reszty zachowanie, albo niecodzienne postępowanie w ocenie nadzorców. Być może reakcja na podanie mleka i jego chętne spożycie były tak interesujące. Może była to pora obchodu, że zaszczycił nas swoją obecnością sam szef. Podszedł do klatki, w której byłem przetrzymywany. Początkowo patrzył na mnie z lekkim zainteresowaniem, ja odwzajemniłem spojrzenie. Zacząłem go oceniać był wzrostu około dwóch metrów. Miał długie grube włosy koloru białego. Tylko w pobieżnej ocenie był podobny do współczesnego człowieka. Najszybciej zauważyłem różnice w budowie czaszki, jego była wydłużona i spłaszczona w części czołowej. Patrzył na mnie dużymi oczami, były inne jak u ludzi. Ostrość widzenia regulowana była dzięki zmianie odległości soczewki od siatkówki. Palce dłoni bez paznokci w takiej samej liczbie palców jak u ludzi. Pokryte szarą skórą, lecz były takie niekształtne jak u kościotrupa.

Zauważyłem zmianę w jego postawie, widocznie wzbudziłem jego zainteresowanie. Powiedział coś nadzorcom, oni pod wpływem jego głosu klęknęli na ziemi. Czoła przytknęli do klepiska, pomimo zalegających tam nieczystości. Zastygli w takiej pozycji i odpowiadali na pytania. Musieli powiedzieć cos o statku, w jakim się tutaj zjawiłem. Ten popatrzył na wrak i prawdopodobnie wyczuł od niego radioaktywne promieniowanie. Wyciągnął obie ręce przed siebie, początkowo w prawą stronę i przesuwał je w kierunku mojego statku. Zaledwie po minucie zobaczyłem nadlatującą prawdziwą górę. Pokrytą łąkami, lasem, posiadającą przełęcze. Zawisła nad wypalonym wrakiem polskiego statku kosmicznego. Grawitacja jej nie dotyczyła, powoli opadła na teren mojego lądowania. Wystraszyłem się, że pod skałami znalazł się KAM. Widocznie sprawca tego zniszczenia wyczuł mój strach. Roześmiał się rechotem, przypominającym odgłos kartonu, wsadzonym w szprychy koła roweru. Patrzyłem na dziwadło i nie wiedziałem, co myśleć o zjawisku przed chwilą obserwowanym. Typ moją reakcją bawił się doskonale, skierował rękę w dół w stronę klęczących. Ciała ich momentalnie zajęły się ogniem. Trwało zaledwie chwilę jak po nich pozostała kupka popiołu. Najdziwniejsze jest to, że ubrania pozostały w stanie nienaruszonym. Ten niesamowity widok spowodował u mnie pierwotny strach. Rozbawiło to jeszcze bardziej sprawcę tego czynu, skierował swoje ręce na klatki, w których przebywali zamknięci ludzie, hybrydy, zwykłe zwierzęta. Wszystko płonęło tym niezwykłym ogniem. Bałem się jak nigdy w życiu, szarpałem bezskutecznie kraty. Wyzywałem go od najgorszych, w końcu upadłem na kolana rozpaczając po wszystkich spalonych. Samych ludzi było w mojej ocenie kilkadziesiąt tysięcy. Kat ubawiony moją reakcją odszedł.

- Przepraszam pana, że przerywam – powiedziała kobieta po czterdziestce ubrana w fartuch naukowca.

- Nic nie szkodzi słucham panią – odpowiedziałem, wyrwany z ponurych wspomnień.

- W pana opowiadaniu nie zgadzają mi się dwa fakty. Pierwszy to czternaście tysięcy lat temu ludzie żyli w luźnych grupach, na całej ziemi było ich może kilka tysięcy i zajmowali się zbieractwem. Drugą nieścisłością jest ten ogień, jeżeli coś się pali to płonie wszystko.

Nawet nie musiałem odpowiadać na zadanie pytanie, z pomocą przyszła mi Nina. Jak zwykle siedząca przy przenośnym komputerze.

- Jeżeli zgodzi się pani profesor, to pozwolę sobie odpowiedzieć faktami na pytania pani w zastępstwie Wawa. W Illinois wykopano szkielet człowieka w 1982 roku, jego wiek oszacowano na 300 milionów lat. Innym przykładem jest wykopanie w 1958 roku we włoskiej kopalni węgla szkieletu człowieka, żyjącego dziesięć milionów lat temu. W roku 1966 dr Virginia Steen-McIntyre wykopała w Meksyku narzędzia i ich wiek określiła na 250, 000 lat. Uniemożliwiono jej dokonanie dalszych odkryć. Autorytety naukowe doprowadziły do zamknięcia terenów wykopalisk. Inny przykład niezwiązany z pytaniem to artefakt z Coso wiek tego urządzenia elektrycznego określono na 500, 000 lat. Budową przypomina do złudzenia świecę w silniku spalinowym. Dodać można jeszcze przykład siekiery wykopanej w Malawi, jej wiek określono na 56 300 lat. Kopalnia miedzi w Zimbabwe powstała 47 000 lat temu i wiele innych przykładów.

Natrafiłam jeszcze na informacje, że od ponad trzech stuleci są zbierane poświadczone opisy nagłego zajęcia się ogniem ludzi. Jedynie po nich pozostają niespalone ubrania, pościel w łóżku jak śpią. Pozostaje najwyżej w pomieszczeniach na suficie sadza, obecnie nazywa się to samozapłon – zakończyła swoją wypowiedź Nina.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania