Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 5

Sobota 15 listopada 2014 jest nawet bardzo przyjemnie jak na tę porę roku, zawdzięczamy to bardzo silnemu ciepłemu wiatrowi. Rano mogliśmy dużej pospać i odespać trudy całego ubiegłego tygodnia. Dzieciaki jak zwykle w takim dniu nie zawiodły, Kornelia już o piątej rano wcisnęła się do sypialni rodziców i głośno protestowała jak chcieli ją odesłać do jej pokoju. Ulegli jak zwykle przed koszmarami sennymi, nawiedzającymi ich ukochaną córeczkę. Minęła godzina i Ścibór obudził wszystkich, jak zwykle był głodny. Naciągnąłem poduszkę na głowę, zastanawiając jak to jest. Przez cały tydzień jak trzeba wstawać do szkoły to w domu jest przez półgodziny budzenie smarków, a jak przychodzi jakikolwiek dzień wolny to od wczesnych godzin dokazują. Istny dom wariatów, kiedy to się w końcu skończy, czy oni kiedyś dorosną.

Wstałem o dziesiątej i zaraz po śniadaniu wybrałem się do Biblioteki na Sukienniczą dwa. Poszedłem prosto na trzecie piętro, tam jest sala komputerowa. Przysiadłem przy sprzęcie, tutaj mogę spokojnie zająć się tym, co lubię. Jakbym pozostał w domu zaraz zagoniliby mnie do sprzątania, trzepania dywanów, wynoszenia śmieci, mycia okien, ścierania kurzy. Dzieciaki w drodze rewanżu za pobudkę w nocy, niech się zrehabilitują i chatę posprzątają.

Podeszła do mnie pani bibliotekarka i powiedziała.

- Mam prośbę Waw (Wszyscy mnie tak nazywają, zwłaszcza przyjaciele. Część osób wie jak nie lubię, jak zwracają się do mnie imieniem Wawrzyniec.) informatyk zachorował, ktoś popsuł nam kilka komputerów, czy możesz pomóc.

Zgodziłem się chętnie, bardzo lubię takie wyzwania. Nie jestem informatykiem i hakerem, lecz taki patałach, który mieszał tutaj, w sprzęcie to dla mnie „bułka z masłem”. Naprawiałem ustawienia i zastanawiałem, co taka zasmarkana sierota robi na lekcjach informatyki. Wszyscy z mojej klasy łącznie z dziewczynami, za takie wyczyny jak tu w sali komputerowej, kopa by mu sprzedali. Naprawiłem wszystko i nastawiłem kamery przy komputerach. Samoczynnie się włączą w przypadku uruchomienia komputera, będą rejestrować osoby korzystające ze sprzętu. Pętle czasową rejestracji ustawiłem na jedna godzinę w zupełności moim zdaniem to powinno wystarczyć. Powiadomiłem pracowników biblioteki o zastosowaniu rejestracji osób korzystających z komputera. Poprosiłem o powiadomienie mnie w pierwszej kolejności jak któryś komputer padnie.

Zbliżała się czternasta, zjawiła się cała grupa przyjaciół biblioteki, czekaliśmy na przywiezienie nowych książek w języku ormiańskim. Właśnie uzgadnialiśmy z pracownikami biblioteki, gdzie książki złożyć przed ich opisem i wprowadzeniu do katalogu. Rozmowa została przerwana przez mój telefon, spojrzałem na wyświetlacz, dzwoniła mama. Odebrałem i usłyszałem jej zdenerwowany głos.

- Czy jest z tobą Ścibór.

- Jestem sam, ostatnio jak go widziałem to w domu.

- A więc to prawda, to jego wyłowili z jeziora otmuchowskiego i zawieźli do szpitala. Jedziemy do szpitala w Otmuchowie, tam go przewieźli – powiedziała mama i się rozłączyła.

Wszystkich przeprosiłem, powiedziałem, że mój brat jest w szpitali w Otmuchowie. Wybiegłem z biblioteki, biegłem nie czekając na autobus miejski. Jedynie światła na przejściu Kolejowej i Bema powstrzymały mój bieg. Dobiegłem na stację PKP, długo nie czekałem, pociągiem dojechałem do Otmuchowa, tam nie ma komunikacji miejskiej. Dobrze, że przed dworcem jest postój taksówek. Wskoczyłem do pierwszej i kazałem się zawieść do szpitala. Samochodem jechałem kilka minut, wysiadłem przed szpitalem. Wybudowali go niedaleko skrzyżowania ulicy Nyskiej z Fabryczną obok Cukrowni. Jest to nowoczesny funkcjonalny budynek, wyposażony w zadaszony podjazd dla karetek. Zaraz przy wejściu do budynku, jako pierwszy jest usytuowany oddział pierwszej pomocy. Taksówkarz podjechał od ulicy nyskiej, doskonale był zorientowany w mieście. Teraz sezon cukrowniczy był w pełni i prawie cała Fabryczna zastawiona była ciągnikami rolniczymi, z przyczepami pełnymi cukrowych buraków. Zapłaciłem za kurs i wbiegłem na oddział pierwszej pomocy. Zastałem tam zapłakana mamę, pocieszającego ją ojca i przyklejoną do nich Kornelię.

- Co się stało – zapytałem.

- Ścibór powiedział nam, że idzie do ciebie, w rzeczywistości wymknął się z kolegami na jezioro. Pływał swoim Makiem 5, on ma na ma maszcie taką wielką flagę Polski. Dzisiaj wieje bardzo i jak wypłynął na jezioro, wciągnął masz, to ta jego łódeczka się wywróciła. Kapoka na siebie nie włożył, zignorował wszystkie zasady bezpieczeństwa, jakich go uczyłem – powiedział tata.

- Tato to nie twoja wina, okłamał was, co z nim – zapytałem.

- Lekarz powiedział żebyśmy się nie martwili, dokładnie powie po wszystkich badaniach – powiedziała płacząca mama.

Siedzieliśmy na krzesełkach w holu przed rejestracją i czekaliśmy na lekarza, który miał nas powiadomić o stanie zdrowia Ścibora.

- Przyjechaliście samochodem czy pociągiem – zapytałem.

- Prawie przyjechaliśmy Warszawą – powiedział tata.

- Zepsuła się?- spytałem.

- Jak się dowiedzieliśmy, że Ścibora przywieziono do szpitala. Wyprowadziłem Warszawę z garażu podziemnego, mama uparła się, że to ona będzie prowadzić. Była tak zdenerwowana i tak szybko jechała, że na Bema jak włączała się do ruchu, to mało nie staranowała Nyski radiowozu Milicji. Wyskoczyli z samochodu Milicjanci, żeby zatrzymać pirata drogowego i rozpoznali mamę. Jak przyjechali do Nysy, jako emigranci jeden dwa lata temu drugi trzy, to mama opiekowała się nimi i ich rodzinami. Pomogła obu dostać się na przeszkolenie w Milicji. Teraz, jako zespół patrolują ulice miasta, odstawili naszą Warszawę do zatoczki. Uzyskali zgodę oficera dyżurnego i przywieźli nas radiowozem do Otmuchowa w ramach pomocy Obywatelom. Uznali, że lepiej dla naszego bezpieczeństwa i innych użytkowników dróg będzie jak do domu wrócimy autobusem, lub pociągiem – przerwał opowiadać tata.

Właśnie podszedł do nas lekarz.

- Proszę państwa nie trzeba się niepokoić, badania wykazały, u waszego syna tylko wychłodzenie organizmu. Właśnie teraz jest przewożony do sali numer piętnaście na oddziale wewnętrznym i pozostanie na obserwacji u nas do jutra. Teraz możecie się z nim zobaczyć – powiedział lekarz.

Napięcie opuściło mamę i zaczęła ojcu wypominać.

- Jakbyście schowali do hangaru wodnego tego jego Maka 5 w ubiegła sobotę, dziś nas tu by nie było.

Nie czekałem na dalszy ciąg narzekania mamy, jak ją znam to trochę potrwa. Przerwałem monolog mamie i powiedziałem.

- Obiadu dzisiaj nie jadłem, jestem głodny idę do szpitalnego baru. Jeżeli nic ciekawego nie znajdę, to sprawdzę, co dają na stołówce w Cukrowni. Jak zjem, to przyjdę na salę, czekajcie tam na mnie.

Poszedłem do baru, tam wybór potraw był interesujący. Kuchnia dostosowała się do wielonarodowego składu pacjentów i oferowała tez polskie potrawy regionalne. Zamówiłem specjały kuchni gruzińskiej i szukałem wolnego miejsca. Wszystkie stoliki były zajęte, musiałem gdzieś się wcisnąć. Dosiadłem się do rolników, którzy przywieźli do Cukrowni buraki. Musieli wcześniej wiedzieć, że tutaj lepiej karmią jak na stołówce w Cukrowni. Czekając na rozładunek zgłodnieli i teraz przed powrotem do domu przyszli zjeść. Wcale nie byłbym zaskoczony jak tutaj podano im ładniej i smaczniejsze jedzenie od tego, jakie dostawali w domu. Jedząc nasłuchałem się jak należy uprawiać pole, co się opłaca hodować, a co nie. Usłyszałem jak wiosna deszczowa i chłodna wpłynęła na wegetację roślin. Przeszedłem przy posiłku, przyśpieszony kurs rolniczy i pomyślałem sobie gdybym pobył tutaj jeszcze tydzień. Mógłbym samodzielnie prowadzić gospodarstwo rolne. Zjadłem, podziękowałem za wspólny posiłek i poszedłem odwiedzić chorego brata. Zadzwoniłem jeszcze do Ateniady i opowiedziałem, co się stało i przeprosiłem za dzisiejszy wieczór.

Oddział wewnętrzny znalazłem bez problemów, podobnie jak salę. Cała rodzinka koczowała przy łóżku gnojka, naskakując mu, zamiast przylać w ten głupi łeb. Poczekam jak wróci do domu, wtedy mu przywalę za popsucie mi soboty.

Wieczorem wróciliśmy autobusem międzymiastowym Jelcz do Nysy, obiecując mamie po drodze, że jutro zabezpieczymy Maka 5 na zimę.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • NataliaO 02.03.2015
    Nadal nie moje klimaty ale bardzo dobre opowiadanie. 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania