Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 98

Jakie to jest dziwne uczucie obejmowania kogoś miękkiego, ciepłego i ładnie pachnącego. Zapomniałem już, co to jest bardzo bliski kontakt z innym człowiekiem. Musiała minąć dłuższa chwila zanim uświadomiłem sobie, że gdzieś w moim środku budzą się ponownie do życia pogrzebane pod stertą obowiązków uczucia. Trwaliśmy w takiej pozycji dłuższą chwilę, nawet musiałem wzrokiem dać znać ochroniarzowi, który wszedł sprawdzić bezpieczeństwo Pani premier, żeby nie przeszkadzał.

Przyjemnie jest przytulać się i w tym czasie rozkoszować się swoimi odczuciami. Jak kobieta odbiera taki kontakt, niestety nie wiedziałem, ponieważ przez te moje minione pięćdziesiąt jeden lat życia czegoś podobnego nie doświadczyłem. Kompletnie nic nie wiedziałem o dorosłych kobietach, moja wiedza ograniczała się jedynie do byłej dziewczyny Ateniady. Nawet nie mogę zastanawiać się, co u niej słychać, ponieważ dla niej od ostatniego naszego spotkania minęły niespełna dwa miesiące. Gdyby zobaczyła mnie teraz z pewnością wystraszyłaby się na śmierć, swoim wyglądem z pewnością powalałem i nie chodzi tu o wygląd munduru. Stałem się prawdziwym dziadem, mocno pomarszczonym ze zmianami chorobowymi na skórze twarzy i rąk. Pozostałe „uroki” ciała przykrywały pozostałości uniformu oficerskiego. Włosy miałem rzadkie z widocznymi plackami łysiny, sięgające do ramion. Jedynie broda, również siwa, była gęsta i osłaniała na dziesięć centymetrów szczękę.

Pani premier wcześniej spięta, rozluźniła się, jakby nagromadzone wewnątrz niej napięcie nagle uleciało. Początkowo cichutko zaczęła płakać, by po chwili wybuchnąć głośnym szlochem. Zaniepokojona ochrona ponownie wbiegła do wnętrza Mantu i już nie zostawiła nas samych.

Miedzy odgłosami płaczu usłyszałem głos Pani premier.

- Waw poświeciłam życie prywatne i własne szczęście dla ratowania świata. Chciałam i robiłam wszystko żeby koszmar zimnej wojny już nigdy się nie powtórzył. Przecież my nie chcemy niczego innego tylko spokojnie i bezpiecznie żyć na naszej ziemi. Mamy wiele domów do wyremontowania i wybudowania, podobnie jest z drogami, infrastrukturą miejską i wiejską. Ochronę środowiska zaniedbujemy, a komunikacja oparta jest na starym kopcącym sprzęcie. Zamiast naprawiać i polepszać życie obywateli, stale musimy się zbroić inwestując w coraz to nowsze narzędzia zagłady. Myślałam do dzisiaj, zanim się nie zjawiłeś ze straszną informacją o naszej przyszłości, że to, co robimy to odstraszy napastnika. Wielokrotnie byliśmy już na skraju zagłady, lecz poprzez ustępstwa oddalaliśmy ją. Widocznie jednak, co ma wisieć to nie utonie.

- Właściwie, od czego ten wyścig zbrojeń się zaczął? – zapytałem.

- Wyścig zbrojeń rozpoczął się niemal natychmiast po zawarciu pokoju w 1945 roku, wszystko pod hasłem „trzeba chronić pokój wywalczony z takim trudem”. Związek Radziecki przeprowadził pierwsza próbę bomby atomowej w 1949 roku, jednak to nas oskarżono o nakręcanie spirali zbrojeń. Jakoś nikt nie patrzył w tym czasie na Amerykanów, którzy już posiadali pięćset bomb atomowych gotowych w każdej chwili do użycia. Rozwój tej broni był błyskawiczny i pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku każda ze stron posiadała po 195 tysięcy pocisków jądrowych, w tym wielogłowicowe. Wtedy zaproponowaliśmy redukcję o pięćdziesiąt procent do poziomu 63 – 65 tysięcy pocisków. Napotkaliśmy na zdecydowany sprzeciw strony przeciwnej, pomimo rozesłania do wielu zachodnich przywódców zdjęć pozostałości popękanych murów Hiroszimy, gdzie widać na nich cienie dzieci, które wyparowały podczas wybuchu. Michaił Gorbaczow po objęciu władzy dążył do całkowitej likwidacji wszystkich pocisków jądrowych na Ziemi. W ten sposób chciał zapobiec powtórce czarnego kwietnia, kiedy to wczesnym rankiem, 26 kwietnia 1986 roku, w wyniku zaplanowanego sabotażu eksplodował reaktor numer cztery w czarnobylskiej elektrowni atomowej. Siła wybuchu zniszczyła stalowy dach grubości 60 centymetrów i przez niego do atmosfery przedostało się więcej czynników radioaktywnych niż w wyniku wszystkich nadziemnych wybuchów atomowych i wodorowych. Wiatry przeniosły radioaktywną chmurę na wiele tysięcy kilometrów, skażeniu uległy nie tylko pola, lecz ujęcia wody pitnej i w ten sposób radioaktywność niszczyła ludzkie organizmy. Wzrost zachorowań na raka zawdzięczamy między innymi opadowi radioaktywnemu. Nawet amerykańscy żołnierze walczący w Kuwejcie zdradzali objawy radioaktywnego zatrucia. Stale spotykam się z ignorancją, że strony przedstawicieli państw posiadających broń jądrową, którzy nie dostrzegają jak swoimi działaniami niszczą ludzkie układy odpornościowe. Nawet wszystkie rządy w Polsce nie ujawniły faktu, że jedna czwarta waszych gleb nie nadaje się pod uprawy. Zaledwie jeden procent waszej wody pitnej nie wykazuje śladów skażenia. Pomimo wzmożonego od kilkunastu lat wysiłku mającego na celu ochronę środowiska naturalnego i tak około 13 milionów Polaków wcześniej czy później zachoruje na raka, choroby skóry i układu oddechowego, jeszcze mogą się spodziewać uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego.

- Przecież zawarto dwa układy o redukcji broni strategicznej – powiedziałem.

- Nie tylko supermocarstwa posiadają taką broń, państwa należące do klubu atomowego nie zamierzają się jej pozbywać. Natomiast kolejni kandydaci do tego miana robią wszystko by zdobyć taką broń – odpowiedziała premier.

Kiedy wyrzuciła z siebie nagromadzone od dłuższego czasu gnębiące ją problemy, odsunęła się ode mnie. Chusteczką, wyciągniętą z kieszeni ubrania sportowego, wytarła rozmazany makijaż i nakazała ochroniarzom poczekać na zewnątrz.

- Chyba nie jest jeszcze tak źle, może uda utrzymać się pokój przez kolejne lata – dodałem, choć sam nie byłem do tego przekonany po tym, co widziałem i doświadczyłem w przyszłości, lecz starałem się ją pocieszyć.

- Przyznam się szczerze, że przestałam już wierzyć w szczęśliwe zakończenie. Dookoła naszych granic mieszkającym tam ludziom stale wmawiają zagrożenie z naszej strony. Zostaliśmy dyżurnym czarnym charakterem, którym straszy się ludzi, podobnie jak kiedyś dzieci Babą Jagą. Dzięki takim zagrywkom zgadzają się oni na ograniczenie ich wolności w zamian za bezpieczeństwo, choć niczym im nie zagrażamy.

- Podstawa współpracy już jest, choćby przy wspólnych programach kosmicznych – powiedziałem niepewnym głosem, ponieważ nie byłem pewny czy usłyszę słowa prawdy.

- Tylko ta współpraca wcale nie jest dobrowolna, lecz konieczna i powstała w wyniku naszych badań. Podczas pierwszych startów rakiet kosmicznych zaobserwowaliśmy niepokojące zjawisko polegające na zrzucaniu ogromnych ilości niszczących ozon chemikaliów. Problemem tym próbowaliśmy zainteresować Amerykanów, lecz nie chcieli nas słuchać. Przełom nastąpił dopiero w 1989 roku po artykule dr. Filina w czasopiśmie „Krasnaja Zwiezda”. W nim przedstawił szokujące wyniki badań, z których wynikało, że każdy start amerykańskiego promu kosmicznego niszczy 0,03 procent ozonu w naszej atmosferze. Odpowiedzialne za to są rozpylane w atmosferze ogromne ilości chloru i związków zawierających chlor. Podobnie nagłaśnialiśmy szkodliwość stosowania freonów w urządzeniach chłodniczych, klimatyzacyjnych, farbach i dezodorantach. Każda cząstka fluorochlorowych pochodnych metanu lub etanu może doprowadzić do rozpadu aż 100 tysięcy cząstek ozonu. Dopiero jak zanotowali wysoki wzrost zachorowań na nowotwory skóry, katarakty i obniżanie naturalnej odporności organizmów, a w konsekwencji na inne zachorowania, bardzo powoli i z wielkim ociąganiem zaczęli chronić powłokę ozonową. Wielkie światowe zachodnie korporacje skutecznie hamują zakaz stosowania freonów, ponieważ dla nich liczy się tylko zysk, a nie zdrowie i życie ludzi. Prawdopodobnie mają nadzieję, że promieniowanie słoneczne zabije w najlepszym przypadku kilka miliardów zwykłych ludzi, a im w klimatyzowanych i filtrowanych pomieszczeniach nic się nie stanie.

Powoli przyczyny powstania globalnej katastrofy zaczynały układać się w sensowną całość, lecz musiałem dopasować jeszcze kilka elementów do tej łamigłówki. Jednak pani premier już doszła do siebie i nie pozwoliła mi na dalsze rozmyślania mówiąc.

- Postaram się znaleźć dziesięcioro zdrowych dzieci obojga płci, które będą podwaliną przyszłej cywilizacji ludzkiej. Tylko mam warunek lecę z wami, jako ich opiekunka i nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu.

Decyzja ta powodowała, że cały pokład Mantu będzie zapełniony jak wtedy, gdy podróżowała drużyna „ASEKUROCAL”. Niechętnie, lecz musiałem zgodzić się z tą decyzją, innego wyjścia nie miałem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • NataliaO 28.12.2016
    Miły początek. 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania