Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 40

Poniedziałek 18 maja 2015 w tym ładnym słonecznym dniu smutne uroczystości na cmentarzu dobiegły końca. Podczas trwania ceremonii, grała orkiestra zakładowa fabryki komputerów „Ner”. Rodzice Białego, robotnicy łódzkich zakładów pracy, przedstawiciele władz i my jego przyjaciele pożegnaliśmy go w miejscu wybranym przez niego. Odchodząc od mogiły, gdzie spoczął razem z żoną i córką. Biorący udział w pogrzebie pozostawili wiele wieńców i stosy kwiatów.

Zastanawiałem się wcześniej nad słowami Siergieja „Najlepiej zrobisz jak poznasz życie Rajmunda, on kiedyś nie był biały”. Część życiorysu jego w wieku dorosłym już poznałem, zawdzięczam to naszym dziewczynom. Natomiast wszystkiego, co ważne o jego dzieciństwie dowiedziałem się na stypie od jego matki. Nasunęła mi rozwiązanie zagadki koloru włosów, kiedyś on był brunetem podobnie jak ja. Przeżyta tragedia spowodowała przedwczesne posiwienie. Zaczął farbować włosy i takiego Białego poznałem. Dobrze zbudowanego przystojnego jasnego blondyna, najstarszego z nas prawdziwego staruszka, który był w ocenie innych młodym mężczyzną zaledwie po trzydziestce.

Wtorek 19 maja 2015 jesteśmy wszyscy w podziemnym mieście, zgodnie z modą wojskową rzeczy osobiste poległego otrzymuje jego drużyna. To oni decydują, jak je zagospodarować. Dokumenty naukowe zostały dokładnie przeglądnięte, posegregowane tematycznie i przekazane do odpowiednich uczelni. Rzeczy osobiste po spakowaniu, przesłano do Łódzkiej Fabryki komputerów „Ner”. Powstanie tam izba pamięci poświęcona założycielowi zakładu.

Przeglądając stojącą w gabinecie szafę, Kresowiak zauważył leżącą paczkę. Owiniętą w zwykły szary pakunkowy papier, pakunek nie był wielki tylko ciężki. Wyciągnął znalezisko i postawił na podłodze. Zawołał resztę i jak wszyscy się zjawili, zaczął rozwijać paczkę. Po ściągnięciu papieru, zobaczyliśmy gładką aluminiową kasetę. Umieszczony był na niej napis „Dla Wawa w razie czegoś”. Kresowiak się odsunął, a ja przykląkłem i zacząłem otwierać drzwiczki. Mocowałem się z nimi dłuższą chwilę i nie mogłem ich otworzyć. Spowodowane było to, że one nie posiadały żadnego uchwytu otwierającego. Były dobrze wpasowane w skrzynkę i tylko zarys wskazywał na wmontowane tam drzwiczki. Byłem wściekły i wyrwało mi się.

- Szlak by to trafił.

Na dźwięk mojego głosu drzwiczki zaczęły się uchylać. Było to tak niezwykle, że zaczęliśmy wszyscy przyglądać się temu zjawisku, zapominając, o oddychaniu. Jak otwarły się na całą szerokość, z pojemnika niby wyjechał, lecz jednocześnie wyszedł dziwny mechaniczny stworek? Wielkością dorównujący kasecie, w jakiej był schowany. Wysoki był na trzydzieści centymetrów, a jego długość wynosiła czterdzieści kilka centymetrów. Rozglądnął się bez wyraźnej potrzeby, robił to tylko ze względu na nas. Jego wzrok był umieszczony i wykonany podobnie jak u kameleona. Widział wszystko, co działo się dookoła.

Biały musiał poświęcić wiele godzin pracy, przy stworzeniu tego czegoś. Nie wiedziałem podobnie jak inni, w jakim celu to coś wykonał. Jednego byłem pewny, reaguje na mój głos.

- No dobra bratku gadaj coś ty za jeden – powiedziałem kwestię z jakiegoś dawno oglądanego filmu.

- Jestem KAM - powiedział mechanicznym głosem stworek.

Po chwili jeszcze dodał.

- Skonstruował mnie Biały i przeznaczył dla Wawa, jako przyjaciela – dodał robot.

Zastanawiało mnie jak to było możliwe, Biały przewidział swoją śmierć. Może wiedział coś, czego nikt inny poza nim nie widział. Ostatecznie był geniuszem, a jak mi jest wiadomo nikt takich nie rozumie i jak często nie docenia.

Tyko, dlaczego wybrał mnie, przecież ja niczym sobie nie zasłużyłem na tak hojny dar? Nigdy nawet żadnego zwierzaka w domu nie miałem. Takiego elektronicznego chyba powinienem potrafić serwisować, przecież cały swój sprzęt w domu naprawiałem dotychczas sam.

- Opowiedz KAM coś o sobie, z czego się składasz i jakie są twoje parametry techniczne – powiedziałem do robota.

- Zostałem zbudowany z nowoczesnej stali, charakteryzującej się doskonałymi właściwościami wytrzymałościowymi, lepszą energochłonnością. Zastosowano do niej metodę hydroformowania. Biały wykorzystał przy moim powstawaniu tworzywa sztuczne, wcześniej poddając je zbrojeniu włóknami metalicznymi lub ceramicznymi. Mam wbudowane dwie kamery cyfrowe zapewniające obraz wysokiej rozdzielczości w kolorze bieli i czerni oraz podczerwieni. Pole obserwacji wynosi trzysta sześćdziesiąt stopni. Posiadam bardzo czułe sensory ruchu i detektory temperatury. Zapewniony mam zapas energii na dziesięć lat nieprzerwanej pracy, taki jest przewidywalny czas mojego funkcjonowania. Zapewnia mi to pięćset gram plutonu w obudowie praktycznie niezniszczalnej, czyli we mnie całym. Jak wszystkim tu obecnym wiadomo sam pluton jest nie szkodliwy pod warunkiem nie wdychania i jego połykania. Można wykryć śladowe promieniowanie za pomocą emitera promieni gamma. Całością steruje komputer fotoniczny – oświecił wszystkich dziwoląg.

Nasunęło mi się spostrzeżenie podobnych charakterystyk budowy z dronem C dwa.

- Proszę wyjaśnij, co znaczy KAM – poleciłem.

- KAM jest to skrót od słowa kameleon, posiadam podobnie jak zwierzę zdolność wtapiania się w otoczenie. Tylko teraz włączyłem barwę neutralną szarą, mogę zademonstrować swoje umiejętności wtapiania się w otoczenie – w taki sposób odpowiedział na pytanie.

- Proszę zademonstrować umiejętność kamuflażu – rozkazałem.

Wszyscy zobaczyliśmy jak nagle robot znika z wykładziny, dopiero dokładne patrzenie w miejsce gdzie stoi ujawniało jego obecność.

- Poczekajcie, widziałem w gratach Białego detektor temperatury i kamerę w podczerwieni. Zaraz zobaczymy i namierzymy robota – powiedział kapral podchorąży Radek i poszedł po urządzenia.

Poszedł za nim Cyber i po chwili wrócili niosąc sprzęt. Mierzyli temperaturę, kamerowali podczerwienią i nic nie wykryli. Pozostali nie spuszczali z oczu robota i widzieli, że dalej jest na swoim miejscu. Poleciłem stworkowi przybrać kolor szary i wtedy widzieliśmy go dokładnie, a sprzęt niczego dalej nie rejestrował. Ujawniła się jeszcze inna jego cecha. Przewyższa zwykłe zwierzę o możliwość emitowania temperatury tła, na jakim w danej chwili się znajduje.

Kam zadomowił się na mojej kwaterze wyjątkowo szybko, potrafił odbierać dźwięki niesłyszalne przez ludzi. Włóczył się za mną jak prawdziwy pies i na dodatek dawał mi zawsze dobre rady. Początkowo mnie to złościło, czułem się jakbym stale był pod czułym okiem mamy. Najgorsze było dla mnie to, że nie minął tydzień jak stworek przestał być dla mnie kimś dziwnym i obcym. Zacząłem traktować go jak Białego, posiadał jego cechy charakteru oraz jego osobowość. Powstawał z nas niezły duet, zdolny do rzeczy niedostępnych dla samotnego człowieka. Przechowywana wiedza w jego pamięci komputera, jak dla mnie była praktycznie nieograniczona. Szwendał się za mną wszędzie, stawał sie często niewidzialny. Był na wszystkich zajęciach, posiłkach i treningach z Siergiejem.

Powoli wracałem do równowagi psychicznej po ostatnich przeżyciach, znowu stawałem się sobą. Chłopakiem wesołym i pragnącym dalej być beztroskim oraz nieodpowiedzialnym.

Niedziela 24 maj 2015 dzisiaj całą drużyną „ASEKUROCAL” mięliśmy przepustkę. Spędziliśmy ten piękny, ciepły, słoneczny dzień w Międzyzdrojach. Zauważamy w mieście coraz większe przygotowanie do sezonu wakacyjnego. Wszędzie trwają remonty, generalne porządki, rozkładanie tymczasowych pawilonów handlowych. Wszyscy na wybrzeżu wiedzą, do początków wakacji został niespełna miesiąc. Przez sezon letni większość z tych, co tu przyjadą na handel z całej Polski. Zarobi tyle, że za to będzie utrzymywać się przez cały rok na wysokim poziomie.

Zjadłem w porcie pyszną wędzoną Troć Wędrowną, ryba ta smakuje mi najbardziej. Inne gatunki tez popróbowałem, pozostali z drużyny zadowalali się różnymi potrawami. Największym popytem cieszą się jak zawsze frytki, ja jak mogę wybierać to decyduje się na piure. Trafić na naprawdę smaczne to jest dopiero prawdziwa sztuka.

Wieczorem jak wróciliśmy, idąc pieszo przez rezerwat żubrów. Zostałem poproszony do gabinetu pułkownika Orłowa, na bezpieczną wideokonferencję z naszym dowódcą starym podporucznikiem. Mając stopień kaprala zameldowałem się zgodnie z regulaminem. Dowódca nie owijając w ładne słówka powiedział.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania