Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 99

Zostałem tylko z Mantu i wyjątkowo szybko zaczęła dokuczać mi bezczynność. Było to uczucie bardzo odmienne od tego, do jakiego przez długie lata przywykłem. Od świtu do zmierzchu stale byłem w ruchu i pomimo tego miałem zaległości w pracy. Nigdy nie pozwalałem sobie na wylegiwanie się na posłaniu dłużej niż było to konieczne, jak tylko zrobiło się widno wstawałem. Całkowicie podporządkowałem się rytmowi dnia i przez to latem dłużej przebywałem na dworze, a zimą szykowałem wnętrza postawionych przez lato chatek na przyjecie przyszłych mieszkańców. Kiedy brakowało mi sił, to marzyłem o chwili wytchnienia. Przeważnie przerywałem jakieś wykonywane w tym czasie czynności, stawałem wyprostowany i rozglądałem się w około. Wtedy zawsze dostrzegałem gdzieś coś, co wymagało poprawienia, zrobienia, lub naprawienia. Gnany poczuciem upływającego czasu, tylko wzdychałem i kontynuowałem przerwane czynności. Praca pozwalała mi nie myśleć o upływającym czasie i utraconej młodości, ograniczała wspominanie szczęśliwych chwil i zmniejszała tęsknotę za rodziną. Moje tkliwe rozmyślania, kiedy siedziałem na pniu ściętego drzewa nieopodal statku, przerwały słowa.

- Waw, schowaj się do środka, zmokniesz. Nie czujesz deszczu?

Uniosłem głowę i popatrzyłem w kierunku, z którego dobiegał głos. Poprzez malusieńkie krople bardzo ciepłego deszczu dostrzegłem Siergieja mojego niedawnego, a zarazem dawnego trenera, który był ubrany w sportowy, maskujący strój, na plecach miał sporych rozmiarów plecak. Widok był dość niezwykły, ponieważ jeżeli ktoś patrzył na niego z tyłu, dostrzegłby jedynie plecak przemieszczający się samoczynnie, aż taki był wielki.

- Wyobraź sobie, że nie poczułem deszczu, jest taki ciepły jak ja. Przez ostatnie lata przywykłem do gwałtownych ulew, więc taki kapuśniaczek nie robi na mnie żadnego wrażenia. Dodatkowo użalam się nad swoją bezczynnością i brakiem wiadomości ze świata.

Kiedy to mówiłem wiatr przegnał chmury i wyjrzało słońce. Mokra zieleń dookoła nas nagle zaczęła się mienić różnymi kolorami. Podziwiając refleksy świetlne spojrzałem w górę i poprzez drzewa dostrzegłem tęczę na niebie, która była dorodna i mocno nasycona barwami. Moje zauroczenie zostało przerwane przez trenera słowami.

- Lepiej dla ciebie jest, że nie wiesz, co się dzieje. Nasi i wasi obawiają się kolejnego ataku na was. Ktoś bardzo chce przejąć, lub zniszczyć Ena. Ataki przeprowadzane są w białych rękawiczkach za pomocą robotów, lub przez bezpaństwowych najemników. Doskonale wiemy, kto stoi za tym wszystkim, jednak nie potrafimy niczego udowodnić. Niestety bez niezbitych dowodów nikogo nie możemy oskarżyć i w ten sposób powstrzymać. Jedno ci tylko powiem, cały teren dookoła nas na przestrzeni setek kilometrów jest pilnie strzeżony. Obszar podzielono na niewielkie kwadraty, które są pilnowane przez kogoś innego. Taki system gwarantuje nam nie spenetrowanie całości. Poszczególne obszary na wzór pola szachowego podlegają innym zwierzchnikom i losowej zmianie.

- Nie przekonasz mnie, że w dobie współczesnej, wysoko rozwiniętej, techniki można cokolwiek ukryć – ze śmiechem powiedziałem.

- Postaram się zaskoczyć ciebie tym, co teraz powiem. Obecnie znacznie łatwiej jest ukryć pewne działania niż jeszcze kilkanaście lat temu. Podczas rozwoju elektroniki szybko przyzwyczailiśmy się do wysługiwania się tylko nią na szeroką skalę. Tym samym zaniechaliśmy starych sprawdzonych technik wywiadowczych i teraz płacimy przez to frycowe. Zdecydowana większość tajnych akcji jest przygotowywana bez używania elektroniki. Nigdzie w sieci nie znajdzie się najskromniejszej informacji o przygotowaniach, tym bardziej na częstotliwościach wojskowych, jakie są przez nas monitorowane i rozszyfrowywane. Jak łatwo jest dobrze ukryć to, co się naprawdę chce niech posłużą za przykład odtajnione z ubiegłego wieku dane. W latach siedemdziesiątych pomimo przyjętych, jak się wtedy wydawało, wysokich norm bezpieczeństwa w Stanach Zjednoczonych zniknęło podczas transportu ponad cztery tony materiałów rozszczepialnych. Tylko jedna fabryka uzbrojenia atomowego w Savannah w stanie Georgia „zagubiła” pluton wystarczający do wyprodukowania tuzina bomb jądrowych, jakie zrzucono na Hiroszimę i Nagasaki. Niestety to nie wszystko. Pod koniec lat osiemdziesiątych belgijska fabryka materiałów rozszczepialnych sprzedała Pakistanowi i Libii wysokiej, jakości pluton wystarczający do wyprodukowania siedemdziesięciu bomb, jako niepełnowartościowy odpad.

- Kadafi w Libii już nie rządzi, został zabity, więc kto teraz ma ten pluton? – zapytałem.

- Niestety ci, co zamordowali dyktatora, nie natrafili przynajmniej tak twierdzą, na materiały radioaktywne. Jest to bardzo niepokojące, ponieważ do zbudowania bomby o mocy trzykrotnie większej niż zrzuconej na Hiroszimę potrzeba dwa kilogramy plutonu takiego, jaki sprzedali Belgowie. Urządzenie będzie na tyle małe, że zmieści się do walizki i kilka osób bez trudu przemyci „niespodziankę” do newralgicznych części dowolnego miasta.

- Siergiej od wielu lat czuję się naprawdę podle, ponieważ wszystkie nieszczęścia, jakie doświadczyli ludzie z rąk swoich pobratymców częściowo są konsekwencją mojego postępowania. Przepędzenie z Ziemi Istot mogę usprawiedliwić dobrym wychowaniem i zakorzenioną wrażliwością na krzywdy innych. Wszystkie rasy rozumne zamieszkujące Ziemię na masową skalę cierpiały z rąk oprawców, poprzez poddawanie ich eksperymentom genetycznym. Wtedy Nea panienka po wyciągnięciu jej mózgu z ciała, została przerobiona na komputer biologiczny i poświęciła się dla dobra ogółu, a ja jej w tym tylko pomogłem. Pomimo smutku po utracie Nea cieszyliśmy się z Ena powstaniem cywilizacji człowieka. Jednak jej rozwój, rozkwit i upadek nawet nie trwał dwudziestu tysięcy lat. Prawdopodobnie w dziejach Ziemi był to najkrótszy okres dominacji jednego gatunku. Czy to nie jest paradoks, że jako niewolnicy i króliki doświadczalne przetrwaliśmy setki milionów lat? Obecnie poświęciliśmy wszystko z Mantu, żeby odbudować rodzaj ludzki, zamiast zamieszkać w idealnym eonie i cieszyć się życiem. Mam tylko nadzieję, że nasz trud nie pójdzie na marne i z pomocą waszej Pani premier uda nam się naprawić błędy człowieka.

Ponownie przez wypowiedzenie tych słów, wpadłem w podły nastrój. Nigdy nie lubię tego mojego wisielczego humoru, ponieważ wszystkie winy świata wtedy biorę na siebie. Kiedy tak się dzieje to tylko Ena i Mia potrafią wyrwać mnie z klatki wewnętrznego więzienia. Widocznie przyjaciel rozpoznał moje rozterki, dlatego powiedział.

- Przestańmy rozmawiać o tym, na co nie mamy wpływu i zajmijmy się twoim stanem zdrowia, kondycją fizyczną, a przede wszystkim wygodnym posłaniem.

Sprawnie ściągnął z pleców wielki plecak, a właściwie odpiął się od niego. Po rozsunięciu zamka wyciągnął z środka materac i położył go na leśnej trawie, mówiąc.

- Wypróbuj go. Czy dobrałem odpowiedni dla ciebie?

Zachęcony jego słowami położyłem się na materacu i poczułem jak spadam w dół. Znacznie szybciej się zerwałem na nogi, niż kiedy się kładłem. Zaciekawiony uniosłem materac i pod nim dostrzegłem tylko trawę. Widząc zaciekawiony wzrok Siergieja powiedziałem.

- Miałem wrażenie, że spadam z wysoka.

Przyjaciel moje słowa skwitował jedynie śmiechem i dalej rozkładał wojskowy namiot przeznaczony dla drużyny. Widocznie doskonale rozumiał odczucie człowieka śpiącego przez lata na twardym posłaniu, kiedy położy się na miękkim materacu. Więcej nie podejmowałem prób leżenia na materacu i oddałem go Siergiejowi, a sam zadowoliłem się złotą skórą, pokrytą gęstym włosiem. Kiedy ją rozkładałem w namiocie, pięknie rozświetliła wnętrze. Przyjaciel popatrzył tylko zdziwionym wzrokiem i zapytał.

- Złote runo?

Gdzieś, kiedyś słyszałem ta nazwę, tylko musiałem sobie przypomnieć, co ona oznacza. Dopiero po chwili skojarzyłem ją z wyprawą argonautów i odpowiedziałem.

- Nie jest to skóra z barana tylko z zwierzęcia roślinożernego wielkości konia zwanego Eru, którego sprowadziliśmy z Mantu z innego eonu. Bardziej obrazowo powinienem powiedzieć z innego wymiaru niż ten nasz. Doskonale zaklimatyzował się na Ziemi z przyszłości, ponieważ do życia potrzebuje obszarów o bardziej podwyższonym promieniowaniu, niż ludzie. Skóra jego i mięso są bezpieczne dla ludzi, a do tego wyjątkowo smaczne.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania