Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 30

- Pobudka, wstawać.

Stający na korytarzu, w odpowiedzi usłyszeli dobiegający za drzwi kobiecy głos.

- Nie wygłupiaj się, jest środek nocy, o tej porze ludzie jeszcze śpią.

Sierżant popatrzył na podporucznika, podszedł do drugich zamkniętych drzwi i zastukał.

- Wstawać i wychodzić na korytarz – głośno powiedział.

- Jak skończę makijaż, to wyjdę, niepomalowana nie pokaże się ludziom na oczy - powiedział inny żeński głos.

Wymiana zdań poprzez drzwi wszystkim poprawiła humory, odegnała resztki snu z oczu. Wpłynęła na wyprostowanie się męskich sylwetek, stojących przed swoimi sypialniami. Jak na komendę rozpoczęły się komentarze, na temat kobiet i ich zdyscyplinowania? Żarty te zostały przerwane na widok, wypadającej z pierwszych drzwi bosej blondynki. Ubranej w różową krótką koszulę nocną pełną falbanek, która z furią w oczach zaczęła krzyczeć.

- Stulić mordy, ma być cisza, bo wam jaja pourywam.

Głos ten rozniósł się echem po całym kompleksie, zapanowała cisza. Nawet gapie patrzący na obudzony świeży narybek, bardzo szybko się schowali. Natomiast sprawczyni zamieszania, zadowolona z wywołanego efektu, wróciła do swojej sypialni. Próbowała jeszcze trzasnąć drzwiami, lecz uszczelki wmontowane w ościeżnicy, popsuły ten efekt. Nie ochłonęliśmy jeszcze w pełni z zamieszania, jak drzwi drugiej sypialni się otwarły. Wyszła z nich ładna piegowata szatynka z włosami do ramion, wyszykowana jak na randkę. Popatrzyła na nas i powiedziała.

- Po, co mnie wołano, mam patrzeć na brudne męskie gacie. Może podziwiać śmierdzących potem samców. Jak doprowadzicie się do porządku to mnie zawołajcie?

Odwróciła się i wróciła do swojej sypialni. Nawet się ucieszyłem, że w jakieś niewielkiej części jej komentarz nie dotyczy mnie. Całonocna podróż nie wpłynęła na to, żebym pachniał fiołkami. Przynajmniej ubrany byłem, bez zarzutu. Wszyscy obudzeni porozglądali się i wrócili do swoich sypiali, doprowadzić się do porządku. Zostaliśmy na korytarzu w trójkę, podporucznik, sierżant i ja.

- Sierżant pokaże ci twoje lokum i jak jesteś zmęczony to się połóż, wypocznij –powiedział do mnie podporucznik.

Nie czułem się zmęczony, wszystko wokoło dla mnie było nowe i ciekawe. Zostałem pod opieką sierżanta, a on zaprowadził mnie do mojej sypialni. Składającej się z trzech pomieszczeń, z miejsca do nauki, spania i łazienki. Porządek miałem utrzymywać samodzielnie i podlegał on kontroli sierżanta oraz komendanta szkoły. Zostałem sam i w ciągu godziny miałem się rozpakować, doprowadzić do porządku. Przebrać się w pozostawiony w szafie, przydzielony dla mnie kombinezon. Następnie mam zgłosić się na śniadanie do kantyny.

Przyszedłem na stołówkę, młodzież, jaką widziałem wcześniej na korytarzu siedziała pojedynczo. Wszystkie stoliki były zajęte, nawet dziewczyny siedziały osobno. Miałem do wyporu poczekać na wolny stolik, lub przysiąść się do kogoś. Wybrałem najmłodszego rudego chłopaka, teraz miał na sobie koszulkę z napisem szajbus. Podszedłem do lady z jedzeniem i stwierdziłem, że nie ma niczego, za czym przepadam. Wybrałem sałatkę po żydowsku, śledzie po kaszubsku, krutony podlawskiwe, szaszłyk z baraniny, kreziki cielęce, pieczeń huzarską, kaczkę po kurpiowsku, do picia wziąłem kumys mazowiecki i sołduchę. Załadowałem to wszystko na dwie tace, każdą podniosłem jedną ręką. Takie podniesienia tacek z jedzeniem, spowodowało skupienie uwagi, wszystkich jedzących na mnie. Kieruje się prosto do wybranego stolika, już samo moje przejście w ocenie innych jest wyczynem. Podchodzę i pytam.

- Przepraszam, mogę się dosiąść – zapytałem.

- Siadaj – odpowiada i dopiero wtedy podnosi głowę, patrzy na mnie i mówi.

- Nie musisz się tak męczyć, zawsze możesz wziąć dokładkę – dodaje.

- Nie chce mi się chodzić dwa razy po jedzenie – odpowiadam siadając.

Spokojnie spożywam posiłek i w jego trakcie uwaga wszystkich obecnych skupia się znowu na mnie. Wyjątkowego głodomora tak oceniają mnie przeważnie inni. Widocznie w swoim życiu, nie spotkali ludzi obdarzonych apetytem. Odchudzaniem tez nie muszę się martwić, moje treningi i aktywny ryb życia zapewniają mi szczupłą sylwetkę. Jeszcze nie znam rozkładu dnia i nie wiem, kiedy będzie obiad. Warto spożyć treściwe śniadanie, by potem nie głodować. Zresztą dietetycy twierdzą, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia. Prawie kończę konsumpcję, jak zwraca się do mnie, siedzący współbiesiadnik.

- Rany! Zawsze myślałem, ze jestem największym łakomczuchem ty bijesz mnie na głowę. Mucha jestem z Polanicy Zdroju – powiedział i wyciągnął rękę nad stolikiem.

- Waw z Nysy – odpowiedziałem ściskając wyciągniętą dłoń.

- W ubiegłym roku przejeżdżałem przez Nysę, jak jechałem do Częstochowy. Podziwiałem stojące na placu przed fabryką nowe Nyski. Nie były tak wspaniałe jak te produkowane w tym roku, teraz są to naprawdę piękne nowoczesne samochody.

- Szefem biura konstrukcyjnego fabryki jest dziadek mojego kolegi z klasy Andreasa. Pan Andreas został odesłany w Niemczech na wcześniejszą emeryturę pomimo tego, że jest konstruktorem z wieloletnią praktyką. Kierownictwo fabryki samochodów dostawczych znając jego dorobek zawodowy, zaproponowało mu pracę i możliwość skonstruowania nowego modelu samochodu – odpowiedziałem.

Zaczęliśmy rozwijać ulubiony temat chłopaków dotyczący motoryzacji, już w sposób naturalny prześlijmy do innych interesujących zagadnień. Dowiedziałem się, że wcześniej chodził do szkoły podstawowej numer jeden w Polanicy Zdroju imieniem Karola Świerczewskiego przy ulicy Zdrojowej. Miał problemy z jej ukończeniem, z powodu swoich zdolności konstruktorskich. Korzystając z dostępnych na rynku materiałów, stworzył latającego szerszenia. Zachował wielkość i dźwięk, jaki wydają prawdziwe owady, lecz brakowało mu w czasie lotu wizji. Całkiem przypadkiem z tego powodu miał problemy w szkole. Kilka osób wystraszone, przez latające owady, zawiadomiło straż pożarną. Przyjechali na interwencję i znaleźli jednego uszkodzonego. Zawiadomili milicję, a ta przekazała do laboratorium kryminalistyki. Szybko ustalili, kto dokonywał zakupów materiałów, jakie posłużyły do wyprodukowania owada. Właśnie rozstrzygaliśmy sprawy techniczne, jak do naszego stolika podszedł sierżant i głośno powiedział.

- Panienki zakończą śniadać i udadzą się do sali odpraw. Jesteście tam oczekiwani przez wszystkich.

Odstawiliśmy tace z pustymi już talerzami do okienka zwrotów i poszliśmy za „marudą” do miejsca gdzie nas oczekiwano. Sala odpraw urządzona była podobnie jak mała sala kinowa, tylko ekran znajdował się z lewej strony. Z prawej strony został umieszczony stół konferencyjny i podwyższenie dla mówiącego. Miejsca w większości zostały pozajmowane i byliśmy zmuszeni z Muchą usiąść osobno. Drzwi wejściowe zamknął sierżant i stanął przy nich. Dopiero wtedy otworzyły się drzwi boczne i przez nie weszli. Stary podporucznik, który podszedł do mównicy. Pułkownik Orłow, kobieta cywil i jeszcze trzech starszych oficerów, zajęli miejsca przy stoliku.

- Właśnie odbyło się rozpoczęcie nauki, teraz musimy stać się jednym zespołem – powiedział podporucznik.

Odczekał jak wszyscy w sali przyswoją sobie wypowiedziane zdanie, nie przypuszczałem, że tak wygląda w wojsku standardowe rozpoczęcie roku szkolnego.

- Starsze roczniki już mają to za sobą, w obecnej chwili są umieszczone w drugim kompleksie. Nowo przybyli po osiągnięciu poziomu zadowalającego, dołączą do pozostałej części jednostki. Nad waszą sprawnością fizyczną będzie czuwał sierżant.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania