Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 90

Wtorek, 7 lipca 2015, piękny upalny dzień, dochodzi godzina siedemnasta. Idę ulicą Emilii Plater, powoli zbliżam się do Pałacu Kultury i Nauki. Jestem od wczoraj w Warszawie i od tego czasu zwiedzam stolicę. W Wilanowie oglądałem pałac, park, galerię rzeźby barokowej, muzeum plakatu i ogród różany. Śniadanie zjadłem w restauracji mieszczącej się w budynku dawnej kuźni i noszącą taką nazwę, a obiad w zajeździe „Pod dębem”. Następnie zwiedzałem Zamek Królewski, tylko brakło mi czasu na zobaczenie wszystkich ekspozycji. Chciałbym mieć więcej czasu do swojej dyspozycji. Niestety drugie spotkanie ludzi i Gnip rozpocznie się za kilka minut i jako „przypadkowy” członek delegacji nie mogę się spóźnić.

Kolejno zajmujemy wyznaczone miejsca, zaczynając od gospodyni dzisiejszego spotkania, w tej roli występuje nasza pani wicepremier. Obok niej po obu stronach siada dwóch ministrów, z lewej strony ministra obrony miejsce zajmuje stary podporucznik i ja. Po prawej stronie sali rozlokowała się delegacja Związku Radzieckiego reprezentowana podobnie jak poprzednio, przez wicepremiera i przedstawicieli Akademii Nauk. Stół do rozmów też niewiele się zmienił wszystko po to, żeby nikt nie poczuł się mniej ważny, od kogoś innego. Teraz pozostawiono jedną trzecią pomieszczenia do dyspozycji negocjatorom Gnip. Miało to zaznaczać, że wszystkie strony prowadzące rozmowy są równe i nikt nie jest w uprzywilejowanej sytuacji. Choć obiektywnie patrząc to w tym przypadku przewaga i tak była po stronie ludzi.

Przedstawiciele delegacji rodzaju świetlistego, bo tak zaczęto nazywać Gnip, zjawili się na swój wcześniejszy sposób. Ig oddzielił się od swoich i podpłynął do mnie tempem kroków, jak znieruchomiał w podstawie zasadniczej już wiedziałem, co za chwile nastąpi. Odsunąłem się od stołu obrad i wstałem z krzesełka przyjmując wyprostowaną sylwetkę. W tym momencie obecni usłyszeli.

- Obywatelu majorze melduję swoje przybycie na obrady międzygatunkowe w Warszawie.

- Spocznij i proszę zająć przydzielone miejsce – odpowiedziałem.

Po tym przedstawieniu na polecenie pani wicepremier zostałem zobowiązany do wyjaśnienia tego, czego obecni byli świadkami. Zgodnie z prawdą zapewniłem delegatów, że meldunek Ig, to nie była moja inicjatywa. Jednak Tropiciel – Mściciel jest bardzo ważnym członkiem mojej załogi i nie tylko jest bronią w arsenale kapitan Mantu. Wspólnie mamy nadzieję na pomyślne zakończenie rozmów o wzajemnym poszanowaniu i partnerstwie, które zaowocuje przyznaniem w Warszawie Ig obywatelstwa polskiego i stopienia oficerskiego, w uznaniu za wcześniejsze zasługi.

Delegaci jednogłośnie uzupełnili plan obrad o przyznanie gatunkowi plazmowemu obywatelstw państw uczestniczących w obradach. Strona Polska zaproponowała Gnip do zasiedlenia ustronne obszary Bieszczad. Rosjanie z racji większych możliwości terytorialnych zaproponowali kilkanaście miejsc do wyboru. Jednak samo miejsce zamieszkiwania nie stanowiło problemu, tylko dostarczanie potrzebnej energii do prawidłowego funkcjonowania i rozmnażania plazmowych sojuszników.

- Przepraszam chciałem omówić bardzo ważny aspekt – powiedział głośno przedstawiciel Akademii Nauk Związku Radzieckiego.

Przewodniczący spotkania udzielił profesorowi głosu, a pozostali skupili się na jego wypowiedzi.

- Naukowcy nasi i polscy wspólnie dokonali analizy dostarczanej energii potrzebnej dla Gnip w magazynie broni. Okazuje się, że mamy prawdziwy problem, ponieważ dla naszych potrzeb informacje o prądzie ograniczyliśmy do napięcia, pojemności, częstotliwości, natężenia, pola elektrycznego, przenikalności elektrycznej próżni, objętości, energii zmagazynowanej w polu ładunku sferycznego, energii potrzebnej do wytworzenia ładunku punktowego, moc - czyli energię czynną, bierną, i pozorną. Obecnie okazuje się to niewystarczające, nawet śmiało można powiedzieć, że w tym przypadku kompletnie nieprzydatne. Teraz należy wspomnieć o gazie, a właściwie o specyficznej mieszaninie gazów szlachetnych, jakie posłużyły do powstania gatunku Gnip. Teoretycznie jest to mieszanina helu, neonu, argonu, kryptonu, ksenonu, radonu, jednak powstała nowa masa atomowa i elektroujemność. Podobnie bardzo jest z ludźmi, jesteśmy zbudowani z węgla, a działamy i nikt nie potrafi jak na razie tego procesu odtworzyć.

- Czy nie można zwiększyć w chwili obecnej wydajność urządzenia do zasilania Gnip zamontowanego w kapitan Mantu? - zapytał stary podporucznik.

- Niestety tworzenie dokumentacji technicznej obiektu, w którym została wbudowana Ena idzie bardzo topornie, chyba nie musze przypominać, że statek został stworzony przez obcą nam cywilizacje. Część rozwiązań technologicznych, jakie udało nam się rozpracować z pewnością znajdzie zastosowanie w naszym przemyśle. Jednak bez pełnej wiedzy nie ośmielimy się zwiększyć wydajności zasilacza Gnip, ponieważ skutki mogłyby okazać się tragiczne – dodał radziecki profesor.

Obrady stały się miej oficjalne i po chwili ogłoszono przerwę w spotkaniu, lecz nikt nie opuścił zajmowanego miejsca. Przystąpiono do rozmów prywatnych, które nie były nagrywane i protokółowane. Nieoficjalnie znacznie szybciej więcej spraw zostało poruszonych i wyjaśnionych jak kilka godzin dyskusji wcześniej. W krótkim czasie dowiedzieliśmy się, że gatunek Gnip jest prawie na wymarciu. Istoty obawiając się rasy zbudowanej z plazmy, ograniczyli im prawie całkowicie dostęp do naturalnych źródeł odżywiania. Jedynie na Ziemi na wskutek ruchów płyt tektonicznych głęboko w oceanach powstały trzy miejsca. Wysokie ciśnienie i słona woda dość skutecznie blokuje dostęp świetlistym do pokarmu. Obraz, jaki został nam nakreślony nie wróżył w przyszłości niczego dobrego. Pod wpływem współczucia i solidarności obecni na obradach nie zjedli przyszykowanej kolacji. Podobnie jak Gnip znacznie później po spotkaniu głodni poszli spać. Zanim to jednak nastąpiło to uzgodniono tryb postępowania, którego celem jest odwrócenie eksterminacji rozumnego gatunku plazmowego, do jakiego dążyły Istoty.

Rozmowy trwały przez całą noc i zakończyły się zawarciem przymierza ludzi i Gnip. Jednak w chwili obecnej pomoc świetlistych sojuszników jest mocno ograniczona. Natychmiast ja i stary podporucznik musimy wrócić do Bielska Białej, w tym celu oddano nam do dyspozycji mały cywilny śmigłowiec.

Środa 8 lipca 2015 przelatujemy ponoć niedaleko Grójca, pilot prowadzi helikopter najkrótszą trasą w strugach deszczu. Tak intensywnie pada, że na kilka metrów nic nie widać, leci tylko na przyrządach pokładowych i zmaga się z bardzo mocnym wiatrem. Radio i radar zakłócają silne wyładowania, wkoło robi się bardzo jasno, kiedy kolejna błyskawica przecina niebo. Jeszcze kilka kilometrów wcześniej nic nie zapowiadało takiej gwałtownej burzy. Dopiero w pobliżu Włoszczowej wychodzimy z chmur burzowych i już w pięknym słońcu dolatujemy do Bielska.

Zaraz po wylądowaniu udałem sie do statku, ruch w jego pobliżu jest spory, spowodowały to rozkazy wydawane przez dowódcę podczas ostatniej fazy lotu śmigłowcem. Moim zadaniem jest uprzedzić Ena o zawartym układzie i czekających ją zwiększonych ilościach wizyt na jej pokładzie przedstawicieli z rasy Gnip. Niby wszystko ustalone, jednak ja jestem pełen niepokoju, czy wśród nich nie ma jakiegoś zdrajcy, który mógłby nam bardzo zaszkodzić. Pierwsze dni dla mnie i mantu będą wyjątkowo ciężkie. Najważniejszym jest chronienie magazynu broni i komputera biologicznego.

Zgodnie z zapowiedzią pierwszy zjawił się Ig, dostarczył ze sobą pobratyńca. Stan fizyczny nieznanego mi Gnip był poważny nawet Ena to dostrzegła pomimo jej buntu na decyzje doładowywania świeżą plazmą i energią świetlistego gatunku. Amarantowa powłoka przybysza posiadała spore jakby wyrwane z całości ubytki. Bardzo to przypominało brakujące piksele na ekranie telewizora. Ig umieścił przybysza w magazynie broni i bez ruchu czekał, w ten sposób oszczędzał własne zasoby osobowości. Natomiast ja obserwowałem wskaźniki informujące o poborze, surowców i energii potrzebnych do regeneracji.

Dopiero późnym wieczorem nowy Gnip opuścił magazyn broni Mantu i zjawił się na pokładzie. Kuracja odnawiająca przyniosła doskonały rezultat, po niej przybysz świecił bardziej pewnymi nowymi częściami.

- Mówcie do mnie Mia – odezwała się Amarantowa postać głosem kobiety.

Muszę przyznać, że ja i Ena byliśmy tymi słowami zaskoczeni, ponieważ głosy poznanych wcześniej przedstawicieli Gnip były pozbawione płciowej indywidualności.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • NataliaO 02.11.2016
    ja nigdy nie wiem, co mam Ci napisać, jak zawsze z przyjemnością czytałam kolejną część ; 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania