Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 85

Stary podporucznik zwyczajem wojskowym, bez chwili zwłoki przedzwonił po wojskowy patrol wojsk chemicznych i toksykologicznych. Natomiast do czasu przybycia specjalistów trzymaliśmy się na dystans od padniętych zwierząt, które posłużyły do testów.

- Czy możemy teraz zarazić się morgelonami od tych ptaków i ktokolwiek, kto przyjdzie w późniejszym czasie do kapitan Mantu? – zapytał dowódca.

Przetłumaczyłem jego słowa Tropicielowi – Mścicielowi i w odpowiedzi usłyszeliśmy jego wyjaśnienie.

- Z nich wynikało, że dopóki on sprawuje nad nimi pieczę to nie ma takiej możliwości, ponieważ jego ciało zapewnia barierę uniemożliwiającą przedostanie się poza nie jakichkolwiek bakterii, wirusów i toksyn.

Kiedy indziej nie zwrócilibyśmy tak bacznej uwagi na odpowiedź naszego plazmowego rozmówcy. Teraz jednak słowa o jego ciele tak bardzo nam niepasujące do tego stanu skupienia nasunęły dowódcy i mi pytania. Zaczęliśmy miedzy sobą wymieniać uwagi nie zważając na jego obecność, gdy nagle w pomieszczeniu odezwał się głos.

- Czy możemy rozmawiać po polsku, będzie panom wygodniej, a dowódca zrozumie naszą rozmowę bez tłumaczenia? – powiedział Tropiciel – Mściciel wymawiając zgłoskę ł przedniojęzykowo i do tego grajserując.

Słowa te i sposób ich wymowy zaskoczyły nas obu, lecz ja ochłonąłem pierwszy i wzrokiem dałem znać dowódcy, że oczekuję na jego polecenie. Dopiero jak kiwnięciem głowy dał mi pozwolenie na rozmowę, zapytałem wprost.

- Jaki jest tego powód?

- Zostałem zniewolony i podporządkowany językowi Istot. Muszę bezwzględnie być w pełni posłuszny poleceniom wydawanym tym językiem. Natomiast, jeśli posługuję się inną mową, wtedy znika narzucony mi przymus.

Moim zdaniem udzielił nie pełnej odpowiedzi, jednak znałem mowę Istot i po wcześniejszych reakcjach tropiciela wiedziałem, że w tym przypadku mówi prawdę.

- Będę z tobą szczery, jeżeli nie będę posługiwał się mową Istot to, czego oczekujesz w zamian. Muszę tobie przypomnieć, że stwórcy szykują się do ataku na nas. Kiedy to nastąpi to my zostaniemy zmuszeni do zamknięcia ciebie na ten czas dla naszego dobra. Na dodatek jeszcze przestaniesz wykonywać nasze polecenia i znikniesz, a nawet możesz nam poważnie zaszkodzić – mówiąc to patrzyłem uważnie na jego widmową sylwetkę.

Dłuższą chwilę nic nie odpowiadał, pod wpływem podejmowania decyzji, aż falował. Nawet pojawienie się naszych specjalistów po niebezpieczną przesyłkę, nie wpłynęło znacząco na uspokojenie jego reakcji. Wyraźnie miotał się z udzieleniem odpowiedzi, natomiast my zostawiliśmy mu czas do rozmyślania i jakby nigdy nic powróciliśmy do jedzenia. Flaki były zimne i z trudem po wcześniejszym widoku przechodziły nam przez gardła. Jedynie w taki sposób mogliśmy nie okazywać zbytniego zainteresowania i dać czas Tropicielowi – Mścicielowi na przemyślenie decyzji. Minęło trochę czasu, kiedy zbliżył się do nas i powiedział.

- Chcę otrzymać podobnie jak kapitan Ena Nea Mantu polskie obywatelstwo i stopień wojskowy i tym samym podlegać takim samym prawom i obowiązkom jak każdy obywatel.

- Nie obraź się, na to, co teraz powiem, ona jest pomimo pozbawienia jej ciała dalej inteligentna i posiada zdolność podejmowania świadomych decyzji. Gdyby było więcej takich jak ona z pewnością zostałaby zakwalifikowana do ras rozumnych równych człowiekowi. Niestety o tobie nic nie wiemy, oprócz tego, co nam przed chwilą powiedziałeś – odpowiedział dowódca.

- Należę do prastarej rasy Gnip, która podobnie jak ludzie ma własny język, kulturę i cywilizację. Jeżeli dacie uroczyste oficerskie słowo honoru, że nie zniewolicie przedstawicieli naszej delegacji, to możemy przystąpić do rokowań o wzajemnym poszanowaniu, partnerstwie i równouprawnieniu.

Proszę się zwracać do mnie Ig, ponieważ całego imienia nie jesteście w stanie wypowiedzieć - powiedział i czekał na odpowiedź.

Wspólnie złożyliśmy zapewnienie o pełnym bezpieczeństwie delegacji w czasie trwania rozmów i po ich zakończeniu w przypadku nie dojścia do porozumienia. Prawdę mówiąc nie mieliśmy nic do stracenie, tylko wiele do zyskanie nawet, kiedy dojdzie do kompletnego fiaska rokowań. Najwyżej poznamy przyszłego przeciwnika, ponieważ teraz poznaliśmy w niewielkim stopniu tylko jednego. Nawet jeden przedstawiciel rasy, Gnip był nie do pokonania, bez posługiwania się językiem Istot. Dodatkowo uzyskaliśmy zapewnienie, że nikt z jego rasy w czasie i po rokowaniach, nie podejmie czynów przeciwko naszym negocjatorom.

Dowódca nie zważając na bardzo późną porę dnia, wydał polecenie powiadomienia najważniejszych osób w kraju i Związku Radzieckim o propozycji rozmów ludzi z nieznaną nam rasą Gnip. Decyzja czy przystąpimy do stołu rokowań miała zapaść jutro w godzinach przedpołudniowych. In wrócił z własnej inicjatywy do magazynu broni Mantu, a ja jeszcze chwilę rozmawiałem z Ena o tym, czego była przez wiele godzin świadkiem zanim nie zastąpił mnie Radek. Natomiast stary podporucznik, kiedy schodził z podkładu statku, telefonicznie zaprosił pułkownika Orłowa do swojej kwatery.

Wtorek 30 czerwca 2015, wylegiwałem się do ósmej i korzystając z pięknego ciepłego dnia zabrałem koc z mojej kwatery. Wychodząc wstąpiłem po drodze jeszcze do kantyny, gdzie nabrałem do reklamówki sporo jedzenia i picia. Trochę się pokręciłem po terenie otaczającym kompleks w poszukiwaniu ładnego trawnika i po rozpakowaniu bagażu zrobiłem sobie śniadanie na trawie. Długo nie nacieszyłem się swoją samotnością, kiedy do mnie dołączył KAM. Mogliśmy rozmawiać o tym, co się wczoraj wydarzyło tylko chwilę, ponieważ pojedynczo zaczęła do nas dołączać prawie cała oficerska drużyna „ASEKUROCAL”. Nawet przynieśli własne jedzenie, kocyki i rozkładane ekrany akustyczne, które uniemożliwiały podsłuch. Cyber oczywiście skorzystał z okazji by pobyć sam z Ena, jemu wcale się nie dziwiłem i tak od wszystkim zaraz się dowie od swojej przyjaciółki.

Powoli wtajemniczałem wszystkich, do czego posłużą samouczące się superkomputery i nie zależało mi czy mi uwierzą, że zostały stworzone na potrzeby sterowania Morgelonami, bronią biologiczną XXI wieku. Jeszcze uprzedziłem o możliwości ponownego odwiedzenia nas przez „samą górę”, na rokowania z rasą Gnip.

- Jak wygląda i skąd przybyła ta nieznana rasa? – przerywając zadała mi pytanie Nina.

- Znamy zaledwie jednego przedstawiciela tego gatunku i jedno wam tylko powiem. Zawsze wydaje nam się, żeby stworzyć cywilizację to potrzeba kogoś inteligentnego z ciałem stałym. Jednak w tym przypadku mamy do czynienia z kimś rozumnym w innym stanie skupienia. Oczywiście oni tak jak i my pochodzą z Ziemi. Tylko ludzie skorzystali znacznie więcej na opuszczeniu naszej planety przez Stwórców, natomiast oni zadowolili się samą wolnością. Wykorzystując nadarzającą się okazję, zniknęli nie tylko człowiekowi z oczu, lecz także wszystkim innym. Ukryli się tak dobrze, że do tej pory nawet w bajkach i legendach nie słyszeliśmy o nich – odpowiedziałem najlepiej jak umiałem.

Śniadanie w plenerze trwałoby znacznie dłużej tylko zostałem wezwany przez dowódcę. Kiedy zameldowałem się w jego biurze, to dowiedziałem się o przydzieleniu mnie do grupy negocjacyjnej. Miałem wziąć udział w rozmowach, ponieważ jako jedyny znałem język Istot i w razie zagrożenia mogłem się nim posłużyć.

Zaraz po zapadnięciu zmierzchu seryjnie produkowanymi samochodami, maksymalnie po trzy osoby w pojeździe przyjechali nasi przedstawiciele. Trochę zajęło im czasu uzgadnianie wspólnego stanowiska i dokonali podziału kolejności zabierania głosu. Dopiero późno wieczorem byli gotowi i sala konferencyjna bielskiego obiektu zapełniła się członkami naszej delegacji. Na czele zespołu polskiego stała pani wice Premier, a zaraz za nią dwóch ministrów, ja i stary podporucznik. Związek Radziecki reprezentował wice Premier i przedstawiciele Akademii Nauk. Stół do rozmów zbudowany był na bazie okręgu, żeby nikt nie poczuł się mniej ważny od kogoś innego. Więcej niż połowę pomieszczenia pozostawiono do dyspozycji negocjatorom Gnip.

Dostałem od dowódcy polecenie, powiadomienia Ig o naszej gotowości do rozmów za pośrednictwem Mantu,. Zanim jednak wykonałem jakikolwiek ruch, żeby wykonać rozkaz, w sali pojawił się około trzy metrowy słup światła. Powoli z niego wyszedł Ig, poznałem go po barwach świetlnych, a kolumna w tym momencie trochę przygasła. Kiedy wyszedł kolejny osobnik nieznanego mi koloru, ponownie się zmniejszyła, zgasła całkowicie po wyjściu ostatniego takiego samego jak Ig. Delegacja negocjatorów rasy Gnip składała się z pięciu przedstawicieli.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • NataliaO 18.09.2016
    Co ja mogę rzec, miło jest przeczytać dobry tekst ; 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania