Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 52

Wiadomość ta bardzo zaskoczyła i zmartwiła Premiera. Dodatkowo zaniepokoiła bardzo naszego dowódcę, zwłaszcza czip umieszczony w ciele przywódcy kraju. Nikt nie zbagatelizował tej informacji, tylko bardzo poważnie podeszli do ujawnionych nietypowych pasożytów. Bez chwili zwłoki oficjele wsiedli do limuzyny rządowej i pojechali w asyście ochrony na zabieg do szpitala. Natomiast operator i drużyna „ASEKUROCAL” przystąpiła do dalszego sprawdzania upoważnionych osób, które chciały wejść i zobaczyć Mantu.

Zadziwiające ile osób z dostępem do największych tajemnic pośród kierownictwa państwa, generałów oraz wysokich oficerów posiadało implanty. Komora je usunęła, tylko odmówiła w trzech przypadkach, te osoby posiadały jeszcze wszczepione czipy i w tym przypadku jak u Premiera konieczny był zabieg chirurgiczny.

Personelowi medycznemu nie było, czego zazdrościć, musiało być im bardzo gorąco w szpitalu. Stale czuli na sobie z pewnością presję administracji szpitala, dochodziła jeszcze odpowiedzialność za nietuzinkowego pacjenta. Wszystko odbyło się w ekspresowym tempie, ponieważ dojazd, zabieg i powrót Premierowi zajęły niecałą godzinę. Natomiast miejsce, w jakim umiejscowiony był czip, nie należało do tych bezpiecznych i nieskomplikowanych. Natychmiast po wyjściu z samochodu szef Rządu podszedł do komory i kazał sobie usunąć implanty. Ilość zabiegów w tak krótkim czasie mogła pogorszyć znacznie na stan jego zdrowia, osłabiając organizm, w trosce o przywódcę kraju zapobiegliwy stary podporucznik postarał się o wózek inwalidzki. Zaraz po wyjściu z komory, posadzono na nim z niemałym trudem Premiera i dowódca sił kosmicznych osobiście zawiózł głowę państwa do statku.

Obiekt robił oszałamiające wrażenie, na osobach patrzących na niego po raz pierwszy. Samo spojrzenie uświadamiało oglądającemu o jego nieludzkim konstrukcyjnym pochodzeniu. Premier siedząc na wózku trzykrotnie kazał się wozić w koło statku i po takiej wycieczce poprosił o możliwość zobaczenia wnętrza. W tym celu musiałem wyprosić Iwę, Ninę i wyprowadzić KAM-a, cała trójka była z tego powodu bardzo niezadowolona. Dziewczyny wychodząc od niechcenia oddały honory, a KAM udał, że się zablokował. Musiałem wywlec go na siłę, co z przyczepioną do niego metalową skrzynką wcale nie było takie łatwe. Cała „trójca” zajęła miejsce niedaleko wejścia i czekała sposobności na ponowne wprowadzenie się i prowadzenie własnych pseudobadań nad Mantu.

- Po co te dwie panie czekają i ten mechaniczny stworek? – zapytał, Premier.

- Panie Premierze moje koleżanki prowadzą własne badania mające na celu ustalenie, jaką płeć ma Mantu, ponieważ on jest biologicznym komputerem – odpowiedziałem.

- Mogę prosić o bardziej szczegółowe wyjaśnienie – poprosił Premier.

- Najszybsze nasze komputery są trzy wolniejsze razy od mózgu człowieka, komputer fotoniczny wolniejszy jest o dwa razy, komputer kwantowy raz, a komputer biologiczny jest szybszy od mózgu człowieka, ponieważ powstał na bazie jego mózgu – zgodnie ze stanem swojej wiedzy odpowiedziałem.

- Kim pan jest kapralu – zainteresował się Premier.

Ponownie stanąłem w postawie zasadniczej i się zameldowałem.

- Kapral Wawrzyniec Anturawski melduje swój powrót z lotu kosmicznego na pokładzie właśnie oglądanego statku. Obiekt ten został zbudowany przez naszych stwórców czternaście tysięcy lat temu.

Premier zamyślony pomasował swoje skronie i powiedział:

- Anturawski, słyszałem to nazwisko, tak nazywał się piętnastoletni chłopiec, który jako najmłodszy astronauta poleciał dwa dni temu w kosmos.

- Wszystko zgadza się panie Premierze, tylko dla mnie od tego dnia minęło sześć lat – zacząłem udzielać szczegółowych informacji, lecz gest ręki dowódcy powstrzymał moją wypowiedź już na wstępie.

- To właśnie on, tylko jego lot trwał znacznie dłużej niż nam się wydawało –starał się przekazać w sposób komunikatywny Premierowi stary podporucznik.

- Przepraszam panowie nic, co do mnie mówicie nie rozumiem. Widocznie po zabiegu chirurgicznym przeceniłem swoje siły, czy znajdę tutaj miejsce do wypoczynku, lub w jakimś pobliskim hotelu – odpowiedział Premier.

Musiałem wywieźć Premiera na wózku ze statku, w tym czasie stary podporucznik dzwonił już do recepcji hotelu Prosna należącego do Orbisu. Niezwłocznie jak dowiedzieli się, o jakiego gościa chodzi powiadomili kierownika, a ten przydzielił apartament królewski i przeznaczył całe piętro dla osób towarzyszących. W tym celu część gości przeniesiono do innych pokoi, a jak brakło miejsca to do hotelu Europa przy alei Wolności 5.

Pozostało mi jedynie dowieźć Premiera do jego limuzyny, razem z nim na ulicę Górnośląską 53/55 pojechał dowódca sił kosmicznych. Zostałem z pustym wózkiem na placu, odstawiłem go do dyżurki i pomyślałem o wypoczynku. Jednak całodniowe atrakcje dały o sobie znać, poczułem się na tyle zmęczony, że poszedłem spać.

Przed snem rozmyślałem jeszcze, że natychmiast jak opuściliśmy statek, nasze miejsce na pokładzie zajęły Iwa z Niną i wtargały za sobą Jeszcze KAM-a. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem, jak ich zaangażowanie wpłynie na Mantu, a ograniczać i zabraniać kontaktów z nim nikomu nie chcę, choć mam swoje powody.

Poniedziałek 1 czerwiec 2015 dzień dziecka teoretycznie zgodnie z kalendarzem jeszcze moje święto, jest już wieczór. Przez cały dzień musiała być piękna pogoda, lecz ja go przespałem. Obudziło mnie walenia do drzwi mojej prowizorycznej sypialni. Wstałem z przykrótkiego tapczanu i podszedłem do drzwi i bez pytania, kto tak się dobija, otworzyłem je. Zaraz za drzwiami stał szef projektu silnika jonowego z Lubinia. Pierwszy raz zobaczyłem go jak zjechałem szybem „Bolesław” do chodnika badawczego. Wcześniej w Lubinie, jako gospodarz obiektu przywitał nas zastępca kierownika projektu docent Jeżewski i zaprosił do pomieszczenia technicznego, dopiero tam poznałem profesora Letowskiego. Teraz ten stuprocentowy naukowiec był bardzo poruszony i z wypiekami na twarzy zapytał.

- Waw czy ty wiedziałeś, z czego w części są zbudowane komory wykrywające i niszczące wszczepione implanty?

Zapomniałem zapytać Mantu o ten metal, przyjąłem jego pochodzenie, jako kosmiczne i zostawiłem szczegóły, na kiedy indziej, dlatego teraz odpowiedziałem.

- Nie mam zielonego pojęcia, wiem tylko, że większość komponentów jest pochodzenia nieziemskiego.

- Trzymaj się, bo padniesz, jak się dowiesz.

I nie czekając na moją odpowiedź, powiedział.

- To jest wodór w metalicznej postaci, pamiętasz „Lalkę” Prusa, tam profesor Geist pokazał Wokulskiemu metal trzy razy lżejszy od wody i obiecał stworzyć metal lżejszy od powietrza.

Treść lektury szkolnej znałem, tylko traktowałem jej fabułę, jako wymysł autora niemający nic wspólnego ze stanem naukowym. Jednak urządzenie wydrukowane przez Mantu, pomimo swoich sporych rozmiarów ważyło niewiele, natomiast bez urządzeń analizujących strukturę użytego materiału nie byłem w stanie stwierdzić, że jakaś część przeznaczona do budowy jest wodorem. Zawsze myślałem o wodorze, jako o gazie, który można skroplić w temperaturze bliskiej minus dwieście pięćdziesiąt trzy stopnie Celsjusza, właśnie taką wiedzę mi przekazywano w szkole.

Zaprosiłem profesora Letowskiego do mojego pokoju, zaproponowałem mu kawę i jak się zgodził, nastawiłem ekspres. Chwilę jeszcze posłuchałem jego wypowiedzi i poszedłem do łazienki, szykować do wyjścia. Tam wszystko dalej słyszałem, ponieważ naukowiec nie przestawał mówić i pomyślałem sobie czy to był dobry pomysł z tą kawą.

- Potrzeba bardzo wysokiego ciśnienia w granicach trzysta dwadzieścia pięć giga paskali żeby wodór stał się metalem – słyszałem jak mówił to profesor.

Nagle mnie olśniło, przypomniałem sobie fragment rozmowy dwóch Istot jak mówili o wtłaczaniu wodoru do wnętrza ziemi. To w taki sposób uzyskiwali ten metal, a nie z kosmosu, czyli instalacja musi się gdzieś na ziemi znajdować? Tylko czy jest jeszcze sprawna.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania