Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 22

Zdziwiłem się jak zobaczyłem pułkowników i generałów polskich i radzieckich, którzy bez słowa sprzeciwu szli na łąkę szukać klucza. Czułem się w obowiązku iść za nimi, rozpoczęło się szukanie. Zauważyłem jak szkolenie wojskowe wpłynęło na tych ludzi, ustawili się w tyralierę i metodycznie przeszukiwali każdy centymetr. Starość ma swoje ograniczenia szli i nic nie widzieli. Rozglądnąłem się i zauważyłem klucz, podniosłem go, lecz ten należał do kapitana marynarki. Chwilę wcześniej wyciągał chusteczkę do nosa i mu wyleciał. Podszedłem i mu go oddałem, dalej szukałem, zauważyłem. Podniosłem klucz i znowu nie trafiłem, ten był od pokoju sto osiemnaście, zgubiła go w wakacje sześcioletnia dziewczynka. Ojciec sprał ją wyjątkowo solidnie, wszystko przez awanturę z żoną. Nerwy odreagował na dziecku, jemu powinni przylać za takie postępowanie. Wróciłem do szukania, tyraliera dotarła do lasu i niczego nie znalazła. Mam dobry wzrok i wypatrzyłem go bez trudu. Był to klucz do zamka elektronicznego, podniosłem go i odniosłem podporucznikowi.

- Pan wcale go nie zgubił tylko specjalnie wczoraj w trawę wrzucił – oddając powiedziałem.

Odebrał go, podziękował i głośno zakomunikował.

- Koniec szukania, wracamy na stołówkę.

Weszliśmy na stołówkę i z zadowoleniem zauważyłem jedzenie na stołach. Zastanawiałem się gdzie mam usiąść.

- Młodzian siadaj z nami – powiedział kapitan marynarki wojennej właściciel odnalezionego klucza.

Siadłem przy stoliku, przy którym siedziało już dwóch podwodników, wszyscy mieli wysokie stopnie. Szybko zauważyłem, że dobrze się znają i są starymi przyjaciółmi. Podawali mi najlepsze potrawy i stale żartowali. Opowiadali bardzo interesujące historie, nie potrafiłem rozróżnić, które są prawdziwe, a które zmyślone. Posiłek przebiegał sprawnie, kelnerzy obiektu sanatoryjno- wypoczynkowego wspomagani przez stewardów w mundurach wojskowych, uwijali się profesjonalnie. Nikt nie czekał na dolanie kawy, herbaty i braku jakieś potrawy na stoliku. Zaraz po śniadaniu została ogłoszona przerwa na papierosa i w tym czasie stołówka zmieniła się w salę konferencyjną. Wszyscy zostaliśmy zaproszeni po dziesięciu minutach do środka, mnie posadzono w pierwszym rzędzie razem z generałami. Nad naszymi głowami pod samym sufitem rozwieszono siatkę, jej zadaniem było zakłócanie wszystkich urządzeń posłuchowych.

Stary podporucznik poszedł prosto do mównicy, na początku przywitał wszystkich obecnych. Podziękował za pomoc w szukaniu klucza, obiecał pod koniec swojego wystąpienia wszystko wyjaśnić. Swoje wystąpienie zaczął słowami.

- Musimy na dzisiejszej odprawie omówić nasze spotkanie z bronią przyszłości, bardziej zaawansowanej niż termojądrowa. Mamy do czynienia z falami elektromagnetycznymi zdolnymi wyjść poza atmosferę ziemską. Potrafią one uciszać albo wywoływać burzę, wpływają na grubość warstwy ozonowej, w regionach aktywnych sejsmicznie powodują zmiany pola grawitacyjnego, wywołają trzęsienia ziemi. Mogą wpływać również na jonosferę, poprzez magnetyzm ziemski albo słoneczny. Docelowym zadaniem jest wywołanie dowolnych zmian w atmosferze. Spowoduje to zmodyfikowanie ekosystemu regionu i zdestabilizowanie systemu politycznego i ekonomicznego.

Napił się wody, a nam dał czas na przyswojenie tej wiedzy. Szmer i odgłosy niedowierzania na sali świadczyły, o poważnym potraktowaniu słów podporucznika.

- Podam przykład dron, który został strącony przez naszego młodego uczestnika spotkania Wawa.

Ręką wskazał mnie.

- Posiadał urządzenia zdolne doprowadzić do wyładowania geoplazmy o natężeniu jednej tesli, czyli dziesięciu tysięcy gausów. Człowiek poddany takiemu wyładowaniu w najlepszym przypadku straci przytomność, a niewiele organizmów żywych może przetrwać takie wyładowanie. Skutki dłuższego pozostawania w polu elektromagnetycznym nawet niewielkiego powodują uszkodzenie narządów. Wywołują urazy elektromagnetyczne najbardziej w słuchu i wzroku. Możemy śmiało powiedzieć, że mamy teraz do czynienia z pociskami akustycznymi o głośności stu czterdziestu pięciu decybeli, są one wystrzeliwane z broni sonicznej. Taką bronią można unieszkodliwić, poprzez doprowadzenia do wylewu, lub zabić kogoś w grupie ludzi bez pozostawiania śladu morderstwa. Przypadkowa osoba jak przemieści się w wiązce pocisku akustycznego, zapamięta bzyczenie podobne jak przy słupie wysokiego napięcia.

Tym razem dał nam dłuższy czas na wymianę zdań z najbliższymi sąsiadami.

- Na tym się jednak nie kończy, wrogie nam siły spowodowały, że ich naukowcy już pracują nad uzyskaniem energii nazwanej w Biblii hebrajskiej „Kabod”. To jest ogień, który Mojżesz ujrzał na górze Synaj. Pod wpływem jego gorzał krzew ciernisty, lecz nie spłonął od niego. Światło to coś niewidocznego, co pozwala nam widzieć. Niewielka cząstka spektrum promieniowania elektromagnetycznego, które obejmuje wszystko, co słyszalne dotykalne i widzialne. W chwili obecnej nie wiemy, jaki sprzęt planują wykorzystać, może być to dron, lub satelita umieszczony na niskiej orbicie. Wiedzę tą również zawdzięczamy Wawowi, wyśledził drona wyposażonego w sprzęt testowany. Przekazał namiary operatorom wojskowym i myśmy go w całości przejęli. Teraz trwają gruntowne badania naszych naukowców nad jego wyposażeniem.

Na zakończenie swojego przemówienia powiedział.

- Pamiętajcie „Tylko Patrioci pójdą tam, gdzie aniołowie boją się stąpać.”

Wszyscy zebrani wstali z miejsc, zaczęli bić brawo, wtedy jeszcze nie wiedząc o tym, że stałem się jednością z wszystkimi w jadalni. Nikt z tu obecnych nie dbał o pieniądze, karierę czy własne interesy. Wszyscy Polacy chcieli chronić ojczyznę i styl życia. Żołnierze Związku Radzieckiego nie pozostawali w tyle.

Dyskusja trwała do obiadu, była bardziej lub mniej patriotyczna. Przypadkiem stałem się bohaterem dnia wśród elity wojska, po tym jak dowiedzieli się, że mam wyjątkowe zdolności. Osobiście nic w sobie nadzwyczajnego nie zauważyłem i komplementy otrzymałem zawdzięczając to zwykłemu przypadkowi. Na zakończenie spotkania, podszedł do mnie stary podporucznik i powiedział.

- Waw to, co tutaj słyszałeś, zachowaj w tajemnicy, nie mów nawet najbliższym. Teraz będę zajęty, zobaczymy się za kilka dni. Dlatego zaopiekuje się tobą twoja rodzina, oni będą przewozić ciebie w wyznaczone miejsca, poszerzania twojej wiedzy.

Smaczny obiad zakończył dzień niespodzianek, teraz nastał czas wolny. Po wyjściu z stołówki czekali na mnie wujek Sobiesław, który jest pilotem w stopniu pułkownika. Pilotuje myśliwiec piątej generacji PZL P 050 „Jastrząb”, pełni funkcję zastępcy dowódcy 1 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego „Warszawa” i jego syn Miron pilot 7 Pułku Lotnictwa Specjalnego Marynarki Wojennej. Lata na myśliwcu pionowego startu PZL P 041 „Wicher”, stacjonuje na pobliskim lotnisku Bagicz. Przywitali się ze mną i kuzyn zaproponował mi zwiedzenie lotniska wojskowego. Mogłem wejść na teren najbardziej strzeżony, ponieważ miałem jak się okazało najwyższą klauzulę tajności.

Służbowym Tarpanem Mirona pojechaliśmy w trójkę do jego jednostki, miałem okazje oglądać z bliska bojowe w pełni uzbrojone samoloty. Zobaczyłem też PZL P 051 „Wicher II” jest to samolot wielozadaniowy pionowego startu, nazwa sugeruje tylko nowszą wersję, lecz jest to bardzo mylące. Ten samolot jest wyjątkowo nowoczesny i teraz trwają końcowe próby przed wprowadzeniem go do jednostek bojowych. Personel latający i naziemny czeka szok technologiczny podobny, jaki zaistniał przy przesiadaniu się z samolotów śmigłowych na odrzutowe.

Nigdy nie byłem w Kołobrzegu, zaproponowali mi zwiedzanie miasta samochodem. Miałem okazję zobaczyć odbudowane zabytki ze zniszczeń wojennych, wstąpiliśmy na lody do kawiarni „Danusia” przy ulicy Walki Młodych 31/33. Zwiedziłem Muzeum Oręża Polskiego dział historii miasta przy Lenina 13 i historyczno - wojskowy przy Gierczaka 5a. Zabrali mnie na podwieczorek do klubu oficerskiego przy ulicy 22 Lipca 13 i pod wieczór Miron odstawił nas do hotelu Dom Rybaka nr 2 przy Jedności Narodowej 33. Sam pojechał do swojej jednostki, wujek Sobiesław wziął z recepcji klucz do zarezerwowanego dwuosobowego pokoju. Kolację zjedliśmy w restauracji hotelowej, ja poszedłem spać, a wujek czytał jeszcze jakieś zaległe dokumenty.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania