Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 57

Tajemnicze, jak dla nas ludzi, zjawisko przesuwało się w kierunku północno wschodnim i podążało w stronę centrum miasta. Tak informował mnie Mantu – Ena za pomocą radiotelefonu szyfrującego, trzymanego w trybie głośnomówiącym przez Radka. Dokładnie nie byliśmy w stanie ustalić gdzie się znajduje, ponieważ było ono niewidoczne dla ludzkiego oka pomimo wschodu słońca, bezchmurnego nieba i bezwietrznej pogody. Zdolność widzenia portalu posiadały tylko Istoty ich twórcy, oraz pupilki o ile zostały upoważnione przez swoich panów do skorzystania z nich. Organizmy żywe, przypadkowo stojące na drodze, były wchłaniane najprościej ujmując przez sztuczną czarną dziurę i przemieszczane w sposób niekontrolowany do innych miejsc i czasu. Tylko osoby wtajemniczone mogły przywołać przypadkowo zaginionych o ile byli jeszcze we wnętrzu i to z każdego miejsca i w dowolnym czasie.

Szkody, jakie mogły doznać osoby przypadkowo znajdujące się na drodze przemieszczającej się bramy mogły być tragiczne i zależały od jej wielkości. Niestety nie mieliśmy zabezpieczenia w formie przwoływaczy, a działała ona tylko na będących w ruchu i obiekt musiał być mniejszy od niej. Miałem tylko nadzieję, że ta jest niewielka i przy spotkaniu z wysokim betonowym ogrodzeniem odbije się od niego. Wtedy może zmienić kierunek i przesuwać się w wzdłuż płotu, lub odbije się od niego. Jeżeli tak się stanie to poleci w powietrze albo wejdzie w ziemię. Te ostatnie rozwiązanie byłoby idealne, tylko było ono rzadko spotykane.

Ciekawie musieliśmy wyglądać z Radkiem, jeden szedł goły, a drugi w mundurze bez butów. Jedynie, co nas łączyło to, że obaj czailiśmy się jakbyśmy kogoś śledzili. Nam jednak było nie do śmiechu, brama mogła w każdej chwili zmienić kierunek i pochłonąć nas. Powoli zbliżaliśmy się do ogrodzenia i wtedy usłyszeliśmy bardzo głośny huk podobny do eksplozji gazu. Mógł też kojarzyć się on z wybuchem granatu. Ostrożnie i skoncentrowany podszedłem do płotu, zobaczyłem w ziemi przy nim idealnie wykonany dół, którego średnica wynosiła około trzech metrów. Ściany były bardzo równe, przypominały odwiert zrobiony gigantycznym wiertłem, a głębokość jego określiłem na około dwadzieścia metrów. Musiałem przyjrzeć się dokładnie elementom ogrodzenia, którego brama dotknęła. Z zadowoleniem stwierdziłem, że to jemu zawdzięczamy wejście bramy do ziemi. Został kiedyś postawiony prowizorycznie i prawdopodobnie w pośpiechu wiele lat temu. Upływ czasu spowodował, że pochylił się w jedną lub druga stronę. Miejsce, w które uderzyła brama było pochylone mocno do wnętrza i to skierowało ją w ziemię. Bardzo ostrożnie podeszliśmy do skraju dołu w obawie przed zsunięciem, podziwiając krater z bliska. Dopiero po dłuższej chwili pierwszy przypomniałem sobie o zmianie warty, stojącej z pewnością dalej w postawie zasadniczej.

- Radek zwolnij chłopaków z komendy baczność, wrosną w ziemię, a niebezpieczeństwo już minęło – powiedziałem pochylony nad dziurą.

Dokładnie nie przysłuchiwałem się temu, co mówił do radiotelefonu. Jednak po chwili żołnierze zamiast zluzować kolegów na warcie, gremialnie przyszli, podziwiać głęboki dół. Wartownicy widocznie jeszcze ponadplanowo sobie postoją i przyjdą później podziwiać lej. Doszła jeszcze reszta drużyny „ASEKUROCAL” z KAM-em na czele. Mucha, jako dobry przyjaciel przyniósł mi bluzę i spodnie mundurowe. Mogłem w końcu się ubrać i nie świecić gołym tyłkiem.

KAM swoim zwyczajem przystąpił do dokumentowania krateru, który fotografował i mierzył laserem. Chwile trwała jego analiza, lecz w końcu powiedział:

- Wszystko się zgadza w pobliżu krateru i na jego dnie nie ma wody. Wielkość i głębokość identyczna jak tych udokumentowanych pod Zamościem, Lublinem czy w Wielkopolsce. Widocznie krąży po Polsce i jedynie prawdopodobną jej trasę możemy określić po miejscach, w których zaginęli ludzie.

Nina nierozstająca się ze swoim przenośnym komputerem, wspólnie z szybko kojarzącą Iwą, przystąpiły do przeszukiwania sieci w poszukiwaniu haseł zaginięć i dziur w ziemi. Nam tylko pozostało zabezpieczenie dołu przed przypadkowym wpadnięciem kogoś ciekawskiego i na wszelki wypadek pozostawienie wartownika. Jeżeli ziemia w dole się poruszy to on nas o tym powiadomi, a my gromadnie udaliśmy się na śniadanie. Takie emocje wzmacniają apetyt, a przy posiłku można podzielić się ciekawymi spostrzeżeniami i przemyśleniami.

Kantyna szybko zapełniła się tłumem, część była głodna inni przyszli tu, z potrzeby znalezienia tematu do ploteczek. Jednak jest jedna żelazna zasada, która zakazuje mówienia ważnych rzeczy w gronie przypadkowych osób. Dostosowaliśmy się drużyną do niej i spożywaliśmy posiłek w ciszy, stopniowo niecierpliwi i głodni sensacji odchodzą. Reszta maruderów znika, gdy w drzwiach stołówki pojawiają się stary podporucznik, generał Jacew, pułkownik Orłow, profesorowie Letowski, Nowak, Kowalski, docent Malinowski i niedługo po nich wszedł profesor, Szila, którego poznałem w Gnieźnie. Rozsiedli się wygodnie, o ile jest to możliwe na drewnianych krzesełkach będących wyposażeniem jadłodajni.

- Waw opowiadaj, co to za dziura w ziemi przy ogrodzeniu – powiedział dowódca.

- Mantu wykrył zbliżającą się bramę, ja jedynie przypilnowałem żeby nikomu nie stała się krzywda – odpowiedziałem i opowiedziałem wszystko, co mi w tej sprawie było wiadome, pomijając jedynie moje przemieszczenie w czasie, na to przyjdzie czas później.

- Czy to był największy obiekt - zapytał generał Jacew.

- Prawdopodobnie słyszał pan o zagadkowych kraterach na Syberii w oddalonych od cywilizacji rejonach Półwyspu Jamalskiego, które mają po kilkadziesiąt metrów średnicy i powstają dopiero od paru lat. Przypisano ich powstanie wybuchowi metanu, lecz to usprawiedliwienie jak i inne z innych rejonów ziemi jest nieprawdziwe. Tam obwiniano deszcze tropikalne i zapadanie się stropów podziemnych jaskiń – mogłem tak odpowiedzieć, ponieważ dziewczyny uzyskały na ten temat sporo informacji.

- Chciałbym żeby teraz głos zabrały moje koleżanki z drużyny – dodałem.

Dostały zgodę na zabranie głosu, zaczęła mówić Iwa, Nina dostarczała jej nowych danych na przenośnym komputerze.

- Niepodważalne spotkania z takimi obiektami zostały udokumentowane. W czerwcu 1872 roku na rzece Ohio, parowiec „Iron Mountain” długości 60 metrów i szerokości 10 metrów zniknął bez śladu. Razem z nim przepadła bez śladu załoga, pięćdziesięciu pięciu pasażerów i ładunek czterysta bel bawełny. Ciągnione przez niego na holach duże łodzie do przewozu towarów ocalały.

Podobny los spotkał siedemnastego kwietnia 1873 roku jeszcze większy statek luksusowo wyposażony „Mississippi Queen” i on musiał rozpłynąć się w powietrzu, ponieważ nie zatonął na Missisipi. Żadnych szczątków tych dwóch statków nigdy nie odnaleziono, są to z pewnością najbardziej spektakularne zaginięcia. Odnotowano jeszcze na całym świecie dużą liczbę zaginionych osób w niewytłumaczalnych okolicznościach - dodała na zakończenie.

Jak było do przewidzenia, rozgorzała dyskusja, najwięcej do powiedzenia mieli naukowcy. Jedynym możliwym sposobem na przekonanie ich do istnienia czegoś niewytłumaczalnego i nieodkrytego przez współczesna naukę było zaskoczenie. Dlatego postanowiłem przerwać im dyskusję.

- Panowie pozwolicie na krótką wypowiedź – powiedziałem to bardzo głośno.

Nie czekałem na ich zgodę tylko skupiłem ich uwagę na sobie i mówiłem.

- Gdybym powrócił bez niczego i do tego nagi z odległej przeszłości prawdopodobnie wylądowałbym w zakładzie zamkniętym dla psychicznie chorych. Nikt by mi nie uwierzył, czego byłem świadkiem i co widziałem. Udałem się w podróż wsparty wiedzą wszystkich tu obecnych panów, nauczycieli w szkole, przyjaciół i dorobkiem technicznym naszego społeczeństwa. Spotkałem tam ludzi niewykształconych w rozumieniu dzisiejszego społeczeństwa, byli oni świadkami rzeczy wykraczających poza ich sposób pojmowania. Przez wszystkie kolejne pokolenia przekazywali nam w sposób dla nich zrozumiały, czego byli świadkami. Dzięki nim wiemy o znikających czarodziejach, smokach, wiedźmach i dobrych wróżkach.

Teraz macie możliwość zetknięcia się z dorobkiem Istot, odkryć dla ludzi ich wiedzę, a to nie będzie ani łatwe i przyjemne. Zaczynamy ich naśladować w sposób wyjątkowo dokładny. Naukowcy tworzą wynalazki bez przewidywania skutków ich oddziaływania na środowisko i samego człowieka w przyszłości –powiedziałem to i zamilkłem w oczekiwaniu na kontrargumenty.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania