Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 69

Zaczynają przeprowadzać na stworzeniu testy, odnośnie zdolności manualnych oraz rozwiązywania zadań matematycznych i logicznych. Kolejno powtarzają bardzo podobne kombinacje z różnymi czterema głowami, pomimo sporej odległości dostrzegam prawidłowe rozwiązania.

Naukowcy, mimo ubrania w kombinezony ochronne tłumiące mowę ciała, poprzez swoje ożywione zachowanie wyrażali wielką radość z zakończenia udanego eksperymentu. Powoli poskładałem wszystkie podsłuchane wcześniejsze rozmowy, od kiedy przebywam we wnętrzu góry, oraz zaobserwowane doświadczenia w całość. Teraz już wiem, że przez całe wieki pracowali intensywnie nad stworzeniem wyjątkowego organizmu żywego, zdolnego do życia w różnych atmosferach i panującym ciśnieniu. Żadna siła im nie zabroni sklonowania czy rozmnożenia stwora i wprowadzenie go do powszechnego użytku. Przecież w państwie Istot nie istnieje kontrola odkryć i badan naukowych. Niestety udało im się stworzyć nowy organizm obdarzony inteligencją, a więc mogą chcieć pozbyć się dotychczasowych niewolników. Jeżeli to nastąpi, to homo sapiens prawdopodobnie przestać istnieć podobnie jak wcześniej dinozaury. One stały się całkowicie odporne na wszelkie próby kierowania i wykorzystywania przez Istoty. Jajka, jakie składały były niesmaczne i nieprzydatne do przemysłowego wykorzystania. Podobnie było z ich mięsem żylastym i przerośniętym ścięgnami. Zawiodły one oczekiwania stwórców, skoro nie byli w stanie nad nimi zapanować, to zostały kompletnie wybite. Pozostawili tylko te jajorodne, które były im potrzebne w najbliższej i dalszej przyszłości. Dlatego po wiekach możemy spotkać pewne gatunki, a inne już nie. Wszystko, co niepotrzebne w danej chwili niszczą, natomiast pożądają i szukają tego, co jest modne i lubiane przez innych.

Podczas analizy powoli zaczynam dostrzegać czarne chmury nad ludzkością i jej perspektywy przeżycia w warunkach, jakie w najbliższym czasie stworzą im Istoty. Z każdym kolejnym rokiem mojej rasie żyje się coraz gorzej, ponieważ ludzie wraz z rozwojem świadomości zaczynają domagać się praw i przywilejów, podobnych, jakie mają Istoty. Niestety stwórcy nie chcą się zgodzić na choćby najmniejsze ustępstwa dla gatunków rozumnych i dla nich nic nie poprawi się na lepsze. Nawet dostrzegłem zmianę w odtwarzaniu ludzi i hybryd wyhodowanych na bazie człowieka.

Swoich pupilków obecnie klonują inaczej, polega to na kopiowaniu organizmu poprzez przeniesienie jądra komórki somatycznej jednej istoty żywej do pozbawionej jądra komórki jajowej innego osobnika. Wyjątkowo często dokonują przy tej okazji mutacji genetycznej, wprowadzając zmiany w genotypie. W taki sposób wpływają na zmiany w zapisie DNA, a one dokonują zmian odczytu nukleotydów w procesie translacji. Chcą doprowadzić do mutacji dziedzicznej, jednak one mają się pojawić w późniejszym okresie życia modyfikowanych organizmów.

Jestem zmuszony do błyskawicznej interwencji, jeżeli istnieje coś takiego jak przeznaczenie, to prawdopodobnie znalazłem się tu po to, żeby ono mogło zaistnieć. Moim obowiązkiem jest zapewnić przyszłość przyszłym rozumnym pokoleniom i doprowadzić do tego żeby ich życie stało się lepsze. Zaczynam zachowywać się jak prawdziwy wojskowy, służbę dla kraju i obywateli stawiam ponad wszystko, ja w tym przypadku się nie liczę. Nawet nie wiem, kiedy przemiana w mojej psychice się dokonała, być może stałem się dorosły i z wiekiem to przyszło, teraz rozpoczynam własna misję. Muszę zniszczyć bardzo starannie to siedlisko zła, żeby nic nie pozostało po tych naukowych osiągnięciach, inaczej inni naukowcy z rasy Istot odtworzą przeprowadzone tutaj doświadczenia.

Najszybciej jak mogłem z zachowaniem największej rozwagi, wróciłem bezpiecznie do centrum naukowego i rozpocząłem przygotowania. Ustawiłem stół w miejscu najbardziej wygodnym dla Istot, na nim postawiłem najlepsze przekąski i trunki, a sam pobiegłem się wykąpać. Moje szykowanie się na przyjęcie powracających naukowców dobiegło końca i jak pojawili się przed centrum to stałem goły, czyli w ubiorze służbowym z tacą, na której była karafka wina i trzy kieliszki. Rękę z poczęstunkiem wyciągnąłem w ich stronę i pochyliłem się zgodnie z narzuconym zwyczajem. W takiej pozycji czekałem na ich reakcję, a myślałem stale czy wino moim panom będzie smakowało. Pan Inti podszedł pierwszy do tacy, wypowiedział słowa i wykonał gest mocy sprawdzający czy trunek nie zawiera jakiś szkodliwych dodatków. Wino było najwyższej, jakości i odpowiednio schłodzone, ucieszyłem się jak wziął kielich i go przechylił. W tym przypadku nawet nie musiałem ukrywać myśli, moja radość, że mu smakuje była autentyczna. Pozostali ponowie IIIapa i Huaca przyłączyli się do swojego przyjaciela, zaczęli świętować udany eksperyment. Stale napełniałem ich puste kielichy i podtykałem najlepsze smakołyki ulubione przez nich. Popijawa rozkręcała się, naukowcy byli z każdym wypitym kieliszkiem coraz bardziej ospali i pijani.

Pierwszy, który poczuł się pełnym był pan Huaca, odmówił wina. Właśnie na taką okazje byłem przygotowany, podałem mu drinka zrobionego z destylowanego przeze mnie alkoholu. Takiego trunku nie znali, więc moc procentów powinna go szybko powalić. Początkowo odmówił, myślałem, że to koniec jednak przyjaciele zachęcili go do strzemiennego. Wziął drinka z tacy i wlał w siebie, długo nawet nie trwało jak poczuł się senny, jego reakcje były spowolnione. Pozostała dwójka trzymała się jeszcze dzielnie, nawet nie widać było po nich sporych ilości wypitego wina. Karafka była pusta, wysłali mnie po nową i wtedy pozwoliłem sobie na propozycję.

- Czy mogę podać panom wino przysłane w darze przez mojego poprzedniego pana.

Dostałem zgodę, przyniosłem w karafce prawie czterdziesto procentową dereniówkę. Pan IIIapa dokonał sprawdzenia pod względem zawartości toksyn i jak test wypadł pomyślnie, to polecił rozlać w kieliszki. Początkowo tylko zamoczyli usta, smak przypadł im widocznie do gustu, w dobrze sporządzonej nalewce ciężko jest wyczuć dużą zawartość procentów. Na przemian wznosili toasty za eksperyment, nowe czasy, zazdroszczenie im osiągnięć przez świat naukowy, jednak alkohol nie uśpił ich jak pana Huaca. Sygnał do mojego ataku wydał pan Inti mówiąc.

- Starczy tego świętowania, zabieramy śpiocha, a jutro ogłosimy światu nasze osiągniecie i powalimy konkurentów na kolana.

Nie dokończył wypowiedzi, gdy błyskawicznie zaatakowałem go zaostrzonym kantem tacy, który wcześniej trzymałem stale przy sobie. Głowa odleciała w bok, trysnęła fontanna błękitnej krwi. Jednak ja w tym czasie już karafką pełną wina uderzyłem pana IIIapa, było to niewystarczające do jego wyeliminowania, więc skręciłem mu kark. Szybkość mojego ataku była piorunująca i w tym przypadku bardzo się liczyła. Widocznie pan Huaca w tym czasie przebywał poza swoim ciałem, ponieważ natychmiast poczułem bardzo silny atak mentalny, zaczynał ogarniać mnie paraliż. Prawdopodobnie gdybym był człowiekiem pochodzącym z tamtej epoki, zginąłbym natychmiast, jednak zmiany biologiczne, jakie przez wieki wpłynęły na rozwój ludzkości pozwoliły mi na przełamanie barier. Będąc przyparty do niewidzialnego muru i czując jak opuszcza mnie energia, jedynie, co mogłem to wpaść w bitewną furię. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego jak łatwo mi to przyszło drugim razem. Gwałtowny napływ adrenaliny dodał mi nadludzkiej siły i gołymi rekami urwałem mu głowę.

Kiedy czerwona krew odpłynęła z moich oczu, zobaczyłem jak stoję ochlapany cały błękitną krwią, w rękach trzymałem głowę pana Huaca. Strasznie byłem wyczerpany wcześniejszym wysiłkiem i oddychałem z trudem, dopiero po dłuższej chwili mogłem się wyprostować i odrzucić ścierwo. Musiałem dalej postępować zgodnie z przyjętym planem, w pierwszej kolejności ukryć zwłoki i wykorzystać fakt wyłączenia systemu alarmowego. Pierwszą myślą było zabrać z kryjówki KAM-a, jak mamy zginąć to razem, nie zostawię go, ponieważ mogą wykorzystać zawartą w nim technologię.

Miałem przewagę tym, że byłem jak mnie pan Bóg stworzył, truchła ukryłem w metalowych szafkach, jakich w centrum było pełno. Starannie wytarłem ślady z metalowych elementów, zmycie błękitnej posoki z podłogi też nie stanowiło problemu tyle było tutaj środków chemicznych. Miejsce niedawnej walki doprowadziłem do porządku, jaki można było zobaczyć wcześniej, na pierwszy rzut oka nic tutaj się nie zmieniło. Kiedy z siebie zmyłem ślady krwi Istot, wytarłem się do sucha i dopiero mogłem przebrać się w strój kota w butach.

Platforma transportowa stała obok centrum, wskoczyłem na nią i najszybciej jak mogłem udałem się po KAM-a. Swoim pośpiechem zwróciłem na siebie uwagę ochrony, lecz nie chciałem dawać nikomu szansy wejścia do wnętrza góry przez pozostawione otwarte drzwi. Zanim platforma zatrzymała się przed magazynem, wyskoczyłem z niej i pobiegłem po mechanicznego przyjaciela. Kiedy odsuwałem ślepą ścianę, starałem się jej nie uszkodzić, musiała wrócić na miejsce i dla mnie najlepiej byłoby gdyby nikt nigdy jej nie odkrył. Starałem się, pomimo pośpiechu, jaki mnie ogarniał, zostawiać wszystko w należytym porządku. Bezpośrednio na podłodze platformy w części transportowej położyłem KAM-a i przykryłem go jedzeniem. Podczas szybkiego powrotu chciałem żeby to wyglądało naturalnie i komendant ochrony z wartownikami byli przekonani o wysłaniu mnie po zaopatrzenie. Ukradkiem kontrolowałem, czy przypadkiem ktoś nie podąża moim śladem i mnie nie ściga. Przecież w świecie Istot wydarzyć się mogło wszystko. Odetchnąłem dopiero jak przekroczyłem ostatnie stanowisko ochrony, dzielące mnie od sztucznej góry. Najszybciej jak mogłem żeby nie wzbudzać zainteresowania tym, co robię zamknąłem za sobą wejście do wnętrza. Stałem się dobrowolnym więźniem, lecz teraz musiałem jeszcze dokonać wybuchu wulkanu.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania