Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 29

- Zgadzam się –odpowiedziałem.

Podporucznik poszedł porozmawiać z rodzicami, a ja rozpocząłem pakowanie najpotrzebniejszych dla mnie rzeczy. Swoją dziewczynę powiadomię, jak tylko coś konkretnego będę wiedział, teraz czeka mnie jeszcze rozłąka z rodziną. Wyszedłem z mojego pokoju, podporucznik taktownie czekał w przedpokoju na samym końcu przy drzwiach wejściowych. Rodzice stali i czekali zaraz za drzwiami, mama powstrzymywała łzy, tato trzymał się dzielnie ze względu na mamę. Przytulili mnie i życzyli dobrej podróży, poprosili o telefon jak tylko będę mógł. Pożegnałem się jeszcze z dzieciakami i wyszedłem w towarzystwie starego podporucznika na wojnę XXI wieku. Jedynym jej celem było zachowanie równowagi na ziemi i w kosmosie.

Kiedyś na wojnę szły całe kolumny wojska, niosąc uzbrojenie. Odprowadzane przez najbliższych, znajomych i gapiów. Czasy się zmieniły, dziś ja małolat uzbrojony jedynie w swoją wiedzę. Posiadam jeszcze umiejętność obsługi elektroniki. Stanę na pierwszej linii, możliwie jak najlepiej wyposażony.

Wyszliśmy z budynku, podporucznik poszedł prosto do czekającej taksówki. Podążałem za nim ze swoim bagażem. Jak tylko kierowca nas zobaczył, wysiadł z samochodu. Odebrał moją walizkę i włożył ją do bagażnika. Wsiadając do auta, zauważyłem nazwę miejscowości, w jakiej jeździła. Napis na drzwiach wszystkich informował, że pojazd jest z Wrocławia. Jak usiedliśmy i samochód ruszył, zapytałem.

- Jedziemy do Wrocławia.

- Nie, pojedziemy prosto na lotnisko aeroklubu „Nysa”, tam już na nas czeka pułkownik Orłow i śmigłowiec. Przedstawienie z taksówką jest dla twoich sąsiadów. Jeżeli będą ciekawi i zapytają twoich rodziców gdzie pojechałeś, to usłyszą, że do kliniki we Wrocławiu. W czasie twoich egzaminów do szkoły badania wykryły chorobę, teraz musisz się leczyć. Jeżeli padnie takie pytanie to wybiorą się do Wrocławia, a ty będziesz musiał w tym dniu tam leżeć i pokazać się rodzinie. Twoje rodzeństwo wszystkim będzie opowiadało, jaki jesteś chory, prawdę znają jedynie twoi rodzice. Przepraszam, że musimy grać taką szopkę, lecz jest to dla dobra twojej rodziny. Nie możemy przydzielić im ochrony, ponieważ jeżeli wszystko się wyda. Narazimy ich na wielkie niebezpieczeństwo oraz ciebie – odpowiedział podporucznik.

- Tak samo powiedzą mojej klasie, oni są w stanie przyjechać w odwiedziny nawet w czasie trwania lekcji.

- Nie, w szkole twoje rodzeństwo powie, egzaminy wypadły tobie tak dobrze, że zostałeś zaproszony do zdawania do oficerskiej szkoły wojsk pancernych – uzupełnił swoja wypowiedź.

Zaczynałem się gubić w takim podejściu do rozwiązywania problemu. Chciałem poprosić o wyjaśnienie tak zagmatwanego rozumowania, tylko musiałem zostawić to na czas bardziej stosowny. Dojechaliśmy właśnie na lotnisko aeroklubu, tam czekała nas przesiadka do helikoptera.

Podjechaliśmy blisko cywilnego śmigłowca, należącego do Politechniki Legnickiej. Pilot siedział już za sterami, a pułkownik Orłow ubrany jak dyrektor zjednoczenia czekał przy maszynie. Przywitał się z podporucznikiem, przebranym jak urzędnik niższego szczebla. Uściskał mnie jak własnego syna. Osoba postronna zobaczyła tylko jak ważny ojciec, przyleciał po syna, spędzającego święta wielkanocne u znajomych. Zaskoczyli mnie, potrafią grać role jak najlepsi aktorzy, przeistoczyli się w postacie idealnie. Muszą być doskonale wyszkoleni, w wcielaniu się w inną osobę. Zastanawiam się czy kiedyś i ja będę wstanie przebrać się w ubranie lekarza, lub hydraulika i stać się nim.

Zajęliśmy miejsca w helikopterze, start był prawie natychmiastowy i polecieliśmy do Legnicy. Tam nastąpiła przesiadka na mały wojskowy odrzutowy pasażerskich samolot radziecki, poleciliśmy nim z podporucznikiem prostoto na lotnisko wojskowe do Goleniowa. Zaraz po wylądowaniu wsiedliśmy do cywilnego Tarpana. Prawie świtało jak dojechaliśmy do ośrodka Grodno, znajdującego się przy Międzyzdrojach. Niedaleko rezerwatu żubrów. Brama wjazdowa była zamknięta, lecz gdy skręciliśmy z drogi głównej, natychmiast została otwarta. Wartownik wcześniej niewidoczny i siedzący w małym domku przy bramie, zareagował błyskawicznie. Jak przejeżdżaliśmy wjazd, na tablicy informującej przeczytałem, Woliński Park Narodowy, Grodno ośrodek edukacyjny. Dojechaliśmy do zaniedbanych budynków, kiedyś one były luksusowe i piękne, teraz przedstawiały obraz nędzy i rozpaczy. Ścieżki i chodniki wyglądały podobnie, wygląd stanu oświetlenia nie odbiegał od reszty. Wszystko to było bardzo dziwne, w naszym kraju nie marnuje się milionów pochodzących z funduszy społecznych. Wysiadając z samochodu zapytałem podporucznika.

- Gdzie my właściwie jesteśmy.

- Jest to były ośrodek rządowy, jak sam widzisz był kiedyś ekskluzywnie wyposażony. Park Narodowy formalnie go przejął. Jest to teoretycznie ośrodek wypoczynkowy, nawet ludzie próbowali wynająć tutaj domki na wypoczynek, lecz nikomu się to nie udało. Teraz tutaj na powierzchni panuje cisza i niewiele się zmieniło. Musieliśmy jedynie wybudować nowoczesną kotłownie, żeby nie było widoczne, że ktoś tu jest i obiekt jest użytkowany. Wyremontowaliśmy i adaptowaliśmy na nasze potrzeby, jeszcze jeden domek na wysokim klifie. Teraz zarósł on ponownie drzewami i stał się mało widoczny z plaży – wyjaśnił podporucznik.

Jak tylko wysiedliśmy z moimi bagażami, samochód zawrócił i szybko odjechał. Stałem przez chwilę na drodze ośrodka i się rozglądałem. Śladów kół na asfalcie nie zostawił, coś takiego jest zastanawiające. Zrobiło się prawie widno, jak dookoła siebie zobaczyłem. Budynki i domki z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Wszystko pozostało jak w uśpieniu, tylko sprawne oko dostrzegało rękę ludzką, dbającą o robienie takiego wrażenia. Weszliśmy do piętrowego budynku, za nami pozostał opuszczony i nieodwiedzany przez ludzi teren. Wcześniejsze drzwi wejściowe nie wyróżniały się niczym natomiast te, przed którymi teraz staliśmy, wyglądały jak z jakieś przyszłościowej wizji. Posiadały dwa skany do siatkówki oka i pobierania odcisków palców. Zareagowały na podporucznika i rozsunęły się, weszliśmy do windy i zjechaliśmy na dół. Miałem wrażenie, że sporo poniżej poziomu morza. Zaraz po wyjściu z windy i przejściu przez pomieszczenie wykonane z grubego betonu zabezpieczające podziemny kompleks, zobaczyłem podziemne miasto. Przy stanowiskach komputerowych, radiowych, elektronicznych siedziały żołnierki i żołnierze obsługując je.

- Panie poruczniku jak dostarczane są do tych stanowisk dane, na powierzchni nie widziałem żadnych anten.

- Zawdzięczamy to naszym wizjonerom, w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku był już błyskawiczny postęp w elektronice. Wyposażano samoloty w termo kamery, urządzenia do pomiaru energii elektromagnetycznej. Zaistniała potrzeba większego ukrycia infrastruktury wojskowej, przed jej zlokalizowaniem. Postanowiono na terenach zajmowanych przez wojsko wykonać siatkę, która w przyszłości byłaby wykorzystywana, jako antena. Jednocześnie za jej pośrednictwem można utrzymywać podobną temperaturę na dużej powierzchni oraz promieniowanie elektromagnetyczne. Najlepiej do tego nadawał się teren zalesiony, mocno pofałdowany i nadmorski, ponieważ duża część anteny została zamontowana pod dnem morza. Położono siatkę antenową i dla jej ochrony powołano w latach sześćdziesiątych Woliński Park Narodowy. Obowiązuje całkowity zakaz pozysku drewna i tym samym jest to zabezpieczenie przypadkowego uszkodzenia anteny. Wydzielono jeszcze teren pod kompleks wypoczynkowy dla Rządu, zatrudniono w nim tylko osoby sprawdzone, godne zaufania. Przez lata pod wpływem nocy i remontów wykonano kompleks podziemny, w którym teraz jesteśmy. Centralna jego część znajduje się pod górą Gosań, posiada jeszcze drugie rezerwowe wyjście na Białej Górze, oraz kilka rezerwowych. Teraz idziemy w miejsce, gdzie ulokowana została szkoła sił kosmicznych.

- Czy mogę panu zadać prywatne pytanie.

- Pytaj – odpowiedział.

- Dlaczego jest pan tylko podporucznikiem.

- Jak sam się przekonasz, jesteśmy zmuszeni stale udawać kogoś innego. Nikt nie zainteresuje się starym podporucznikiem wojsk lądowych. Jego kariera w ocenie innych dawno jest skończona, jako nieudolny oficer czeka tylko na emeryturę wojskową. Jeżeli byłbym generałem to o mnie służby wywiadowcze musiałyby wszystko wiedzieć, taki rozgłos byłby bardzo niekorzystny dla tego, co tutaj robimy.

Rozmawiając, doszliśmy do części kompleksu, zajętego dla szkoły. Byłem ciekawy, czego tutaj się nauczę, czy sobie poradzę i sprostam pokładanym nadziejom. Moje rozmyślania, przerwał okrzyk „pobudka, pobudka wstać”. Minęła chwila jak pierwsze drzwi sypialni się otwarły i z nich wynurzył się ziewający rudy chłopak na oko siedemnastoletni. Ubrany w za dużą brązową koszulkę z żółtym napisem „popaprańcy”. Pojedynczo powoli otwierały się kolejne drzwi sypialń, wychodzili z nich zaspani przecierający oczy chłopaki. Dwie sypialnie pozostały zamknięte i do jednych drzwi podszedł sierżant, który wcześniej ogłosił pobudkę. Zapukał i krzyknął.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Farfeks 19.08.2015
    Czekam na kolejną część. ;^;

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania