Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 63

Wszystko wychodziło mi w posiadłości znakomicie, za co się wziąłem sukces w tym przedsięwzięciu miałem zapewniony. Jednak przy każdym spotkaniu z KAM-em, zauważałem na jego obudowie coraz większe uszkodzenia. Musiałem zabrać go z ciągłego przebywania pod gołym niebem i do tego zakopanego w wilgotnej ziemi. Tylko tak niekomfortowy sposób zapewniał mu pełną ochronę przed wykryciem, tego obaj byliśmy świadomi. Biały konstruując, nie przewidywał jego eksploatacji na zewnątrz w bardzo wilgotnym klimacie. Skoro byłem pewny, że mika blokuje Istotom nadprzyrodzone zdolności, wiedzę tą postanowiłem wykorzystać. Zacząłem robić skrzynkę wyłożoną wewnątrz miką, wielkością była dopasowana do KAM-a. Zaraz po jej zrobieniu zacząłem nosić w niej zioła i przyprawy celem zachowania ich świeżości. Minęło kilka dni i upewniłem się, że nikt nie zaglądnie mi więcej do wnętrza. Wtedy mogłem pod posadzką mojej izdebki zacząć robić suchą skrytkę dla KAM-a, również dla bezpieczeństwa wyłożona miką. Codziennie w skrzynce wynosiłem urobek poza granice posiadłości, żeby nikt niczego nie zauważył i czegoś się nie domyślił. Gdy było wszystko gotowe to przyniosłem w niej do posiadłości KAM-a, wyczyściłem go i naoliwiłem. Przykro mi było patrzeć na jego uszkodzenia w obudowie, lecz szczęśliwie najważniejsze mechanizmy nie zostały uszkodzone.

Pod osłoną największej dziennej aktywności, jaka była w budowli, mogliśmy z zachowaniem rozwagi rozmawiać. Byliśmy stale przyszykowani do awaryjnego zamknięcia schowka KAM-a, ponieważ drzwi mojej służbówki podobnie jak innych nie posiadały zamka i w każdej chwili mógł ktoś przez nie wejść. Najważniejszy cel jednak został osiągnięty, jego proces korozji został powstrzymany.

Teraz mogłem zająć się sprawą trzecioplanową, jednak w perspektywie bardzo ważną. Musiałem w swoje plany częściowo wtajemniczyć Pupilka, bez jego pomocy nie byłem w stanie tego dokonać. Chciałem zrobić dla oczekujących Pupilków jednoosobowe poczekalnie, odizolowane nawzajem. Mają składać się z małych pokoików i w nich częściowo zaspokoi się ich zachcianki, a właściwie dostarczy im się rozrywki. Problemu z jedzeniem i piciem nie było, służba doniesie w miarę potrzeby z kuchni ogólnej ulubione potrawy. W ten prosty sposób przyszykowałem się do dokonania podziału, ponieważ tylko dla najbardziej znaczących pod względem przydatności dostarczanych informacji, potrawy i napoje miały być dostarczane po pewnym czasie z mojej sławnej kuchni. Jednak początkowo żadna Istota odczytując myśli swojego Pupilka, nie wpadnie na mój szatański plan, a później nie zwróci na to uwagi. Wszyscy ci na początku lepiej traktowani oprócz samych głupot niczego nie wiedzieli, natomiast gorzej zakwalifikowani bardziej się starali. Jednak Pupilkom z obu grup, na osobności nie szczędziłem pochwał o ich mądrości i przydatności dla ich właścicieli. Miałem w tym jeden cel doprowadzić do powstania w ich podświadomości, że to nie Istotom należy się władza, bogactwo i zaszczyty. Tylko właśnie im przysługuje w pierwszej kolejności prawo do panowania nad światem.

Saloniki poczekalni urządziłem na wzór wschodni, całkowicie im nieznany i przez to fascynujący. Tam siedzieli na puszystym dywanie, podparci o kolorowe puchowe poduchy. Z tyłu stała trzyosobowa orkiestra i grała utwory zanucone wcześniej przeze mnie. W ryt tej muzyki tańczyły młode zgrabne dziewczyny nie tylko z rasy ludzkiej. Wyboru ich dokonał nasz domowy Pupilek, bez tej pomocy niebyłym w stanie nic zrobić. Pomagał mi bardzo ochoczo, ponieważ spodobał mu się pomysł z tancerkami. Nawet dostarczył dziewczynom do tańca zwiewne stroje, naszkicowane przeze mnie, zaledwie trochę je modyfikując. Wtedy nie wiedziałem, że potajemnie pod nieobecność Pana wykorzystał jego drukarkę, pracującą w ziemskiej połączonej technice 3D i 4K. To właśnie ona tak odczytała moje odręczne szkice, gdyby był to rysunek techniczny wydruk byłby idealny. Takim to sposobem powstały różne stroje nie zawsze wschodnie, lecz na pewno podkreślające kształty i uroczo zakrywające miejsca intymne. Ochoczo przystał na moją sugestię, że Pupilki, jako goście mogą tylko oglądać, zakazuje im się jakiegokolwiek dotyku tancerek. Bardzo tego zakazu osobiście pilnował i wkraczał zdecydowanie jak jakiś gość łamał zakaz, nawet, jeżeli był to Pupilek z rasy Istot.

Jednak sam nie przestrzegał tej zasady, tylko mówił.

- Nie jestem gościem i to mnie nie dotyczy, bo ja jestem ich panem.

Czerpał z wdzięku kobiet różnych ras pełnymi garściami, wszystkie kobiety w domu po Panu należały do niego. Takiego przywileju zabronić mu nie śmiałem.

Salon trwał już prawie rok, przez ten czas prosperował znakomicie, Pan chodził dumny jak paw i liczył tylko płynące z tego profity. Dopływ plotek był ogromny, nawet nie musiałem się wysilać na ukrywanie moich myśli. Spraw domowych, narzekanie na męża i dzieci słyszałem tysiące, dochodziły kłopoty z rodzicami i rodzeństwem, problemy finansowe, narzekania na szefa, dosłownie łeb z tego puchł. Jednak pewnego dnia usłyszałem od nowej klientki informacje, która mną wstrząsnęła. Młodziutka jak na rasę Istot zaledwie trzydziestolatka chcąc zaimponować wszystkim obecnym w salonie swoją wiedzą, powiedziała.

- Nadprzestrzeń łączy w czasie zerowym wszystkie miejsca ze sobą. Wykorzystuje do tego miejsca przecięcia naszej rzeczywistości z tunelami, przez które można przedostać się w inne wybrane przez siebie miejsca w dowolnym czasie.

Natychmiast odpowiedziałem.

- Słucham Panienko, mówiła pani coś, ponieważ nic z tego nie rozumiem.

- Usłyszałam i właśnie ten fragment zapamiętałam, jak przyjaciel tatusia mówił do niego. Teraz siedząc na fotelu, z nudów sobie to przypomniałam.

Wspominała już bez szczegółów o pracach jej ojca i jego dwóch przyjaciół. Przez nich traktowana jest jak dziecko i bezkarnie pląta się im pod nogami. W tym czasie zadaje mnóstwo pytań, a oni na nie chętnie ze szczegółami odpowiadają. Z jej wypowiedzi wynikało, iż wszyscy są mistrzami w swoich dziedzinach. Najbardziej niezwykłą wiadomością była ta, że w świecie Istot są niekwestionowanymi autorytetami naukowymi i nie mają sobie równych.

Jej ojciec był fizykiem specjalizującym się w sterowaniu cząstkami subatomowymi, a ja jedynie w szkole na lekcji słyszałem tylko o obserwatorach. Dodatkowo wiedziałem, że w zależności jak na nie patrzymy zachowują się jak cząstki albo jak fale. Gdy mają postać cząstek, to pojawia się konkretny obiekt, który możemy umieścić w czasie i przestrzeni.

Drugi był biologiem pracującym od tysięcy lat nad produktem, który miał zrewolucjonizować wszystkie prace nie tylko domowe. Powoli zbliża się do zakończenia projektu i ma to nastąpić w ciągu kilku faz księżyca.

Trzeci był mistrzem konstruktorem potrafiącym, jak klientka twierdziła, zrobić wszystko. To on stworzył bramy do świata zmarłych, kulistych nadzorców zwierzą, tropicieli. Teraz pracuje nad stworzeniem bram zgodnie z jej słowami do innych wymiarów i innych czasów tych przeszłych i tych przyszłych. Pięć lat temu powstały pierwsze prototypy, lecz coś zakłóciło ich działanie, od tego czasu stara się wyjaśnić przyczynę anomalii, jaka powstała za jej przyczyną w kosmosie.

Musiałem mieć czas na przemyślenie i podzielenie się z KAM-em usłyszanymi właśnie rewelacjami. Nagle jak za sprawą czarodziejskiej różdżki zapaliło się światełko w tunelu, które pomogłoby nam w powrocie do domu. Dlatego przywołałem młodą chimerę pełniącą funkcje biologicznej suszarki do włosów, ponieważ Istoty panicznie bały się tej wynalezionej przeze mnie. Natomiast nie obawiały się chimery, choć ta swoim wyglądem wywoływała paniczny strach u większości ras zamieszkujących posiadłość. Oddech jej zapachem przypominający żar ogniska, był bardzo gorący około pięćdziesięciu stopni Celsjusza. Najkrócej można przyrównać jej wygląd do bajkowego diabła, tylko nie była pokryta włosami, lecz złotymi łuskam. Język jej był rozdwojony jak u węży, posiadała dwoje oczu i rogi na głowie, tułów zakończony nogami z ogonem jak u antylopy gnu.

Pozostawiłem ją samą z klientką na dwadzieścia minut i nakazałem oddechem nie łaskotać szyi, a sam jak najszybciej poszedłem do KAM-a. Po upewnieniu się, że nie ma podsłuchu w mojej izdebce, drzwi zastawiłem skrzyneczką z przyborami. Dopiero wtedy otworzyłem skrytkę w podłodze, szybko opowiedziałem, co przed chwilą usłyszałem. Brakowało mi czasu, więc rozmowę zostawiłem do następnego dnia, jak najszybciej wróciłem do salonu. Tam dokończyłem czesanie Istoty i cieszyłem się, że była z niej zadowolona.

Ponownie ujrzałem ją po tygodniu, przyleciała osobistym szybkim transportowcem ojca z niańką z rasy Istot. Musiała trójca mieć jej dość, a zwłaszcza tego ciągłego pętania się pod nogami, ponieważ wysłali ją bardzo szybkim statkiem, lecz wracać miała swoim powolnym bezpiecznym pojazdem latającym. Osobiście się nią zająłem, poczęstowałem przyszykowanymi specjalnie na tą okoliczność łakociami. Nikt wcześniej nie widział i nie próbował kandyzowanych owoców w gorzkiej czekoladzie. W świecie Istot coś takiego nie istniało, tego byłem pewny, ponieważ rośliny rosnące poza granicami posesji były zaliczane do nieudanych i traktowane jak chwasty.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania