Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 61

Miejsca aktualnej eksploatacji były oznaczane znakiem X i do nich kierowały się małe lokalne statki przywożące nowych górników na zmianę i odbierające tych po szychcie. Wszyscy pracujący w kopalni mieszkali w Księżycowych bezpiecznych obozach, ogrodzonych wysokimi kamiennymi murami z idealnie dopasowanych wielkich kamieni. To z stamtąd zabierano ich do pracy i odwożono ponownie po zmianie na wypoczynek. W bazie następowało uzupełnienie zużytego powietrza w zbiornikach osobistych oraz wymiana uszkodzonego sprzętu.

Nieopodal było też wybudowane lotnisko statków latających w kosmosie, które wyróżniały dwa rzędy strzelistych wież ułożonych tak względem słońca by powstawały silne refleksy świetlne i piloci łatwo mogli je dostrzec przy podchodzeniu do lądowania.

Przez cały ten czas byłem całkowicie pochłonięty utrzymaniem się kurczowo przy życiu. Każdego dnia ktoś z grupy ginął i był zastępowany nowicjuszem, który najczęściej nie dożywał końca swojej pierwszej zmiany. Właśnie w zwykłym dniu roboczym na Księżycu wypadły moje osiemnaste urodziny, tam nikt nigdy nikomu nie składał życzeń, lecz wtedy już byłem zaliczany do weteranów górniczych. Niewielu wcześniej nawet Istotom czystej krwi udało się osiągnąć tak długi okres zatrudnienia w kopalni księżycowej, miałem jak zwykle i w tym przypadku trochę szczęścia. Moje aktywne życie, treningi fizyczne, dobre odżywianie w dzieciństwie, pomogły mi ten czas przetrwać. Powoli liczyłem upływające dni i z każdym z nich wiedziałem, że będzie coraz gorzej. Mniejsza grawitacja, niż na ziemi, w tak długim czasie niekorzystnie wpływała na mój organizm. Musiałem jak najszybciej wrócić na Ziemię, lecz nie wiedziałem, w jaki sposób mogłem to osiągnąć. Bardzo brakowało mi KAM-a, jego dobrych rad i potężnej bazy danych, jaką posiadał i prawdopodobnie przez ten czas nową zgromadził.

Batalia o mój powrót na Ziemię przybierała stale na sile, a ja o tym nie wiedziałem. Pani przez cały ten czas odmawiała jedzenia potraw przygotowywanych dla niej i dla pana. Początkowo mąż nawet cieszył się z takiej jej postawy, lecz okres głodówki przedłużał się i stawał się niebezpieczny. Istota płci żeńskiej właściwie nie miała żadnych praw, była własnością męża, jednak swoim uporem i groźbą utraty części majątku wniesionej w posagu, stawała się groźnym przeciwnikiem. W przypadku jej śmierci z innych przyczyn niż naturalne, cały posag wraz z odsetkami za użytkowanie jej majątku nawet po tysiącach lat wracał do domu rodziny, z której ona pochodziła. Mogła tym sposobem wiele osiągnąć, gdyż nawet rozwód powodował zwrot posagu, często takie rozstania rujnowały Istoty męskie. Kto w tym społeczeństwie nie był bogaty, to był przez pozostałych traktowany na równi ze zwierzętami ludzkimi. Musieli wtedy pracować za nędzne wynagrodzenie i tracili szansę na opłacenie nowego klonu i płacenia na bardzo drogą opiekę medyczną.

Tymczasem Pani przez swoje zachowanie zyskała więcej niż chciała, cała złość jej małżonka skupiła się na mnie. Wszystkie podejrzenia Pana o pochodzeniu Pupilka poszły w niepamięć. Koniecznie musiał sprowadzić mnie do swojego domu z powrotem i to do tego w pełni zdrowego.

Koniunktura na rynku dla jego inwestycji była niekorzystna, stracił sporą cześć majątku. Przez to został zmuszony do odzyskania sympatii pozostałych właścicieli okolicznych posesji. Wtedy mógłby liczyć na dostanie od nich pomocy w nowych jego planach finansowych. Zdawał sobie sprawę, że nie będzie to łatwe, przez ostatnie dwa lata nikt nie zaprosił go do siebie na przyjęcie. Wcześniej dostawał nadmiar zaproszeń i propozycji spotkań towarzyskich, do współpracy i udziału w konferencjach. Wszystkiemu winne były wyrabiane przeze mnie kremy, maści, balsamy, ponieważ jak koleżanki Pani przestały je dostawać, zaczęły buntować mężów przeciw sąsiadowi. Obowiązywała w tym przypadku solidarność płci.

Sam Pupilek też był zły na mnie, gdyż mógł w przypadku śmierci matki stracić wszystko. Tylko, jako człowiek pragmatyczny, kochający władzę i przywileje z tym związane wiedział, że w przypadku zwycięstwa matki jego pozycja w domu będzie niewspółmiernie wysoka do tej, jaką do tej pory zajmował.

Zaledwie tydzień przed odwołaniem mnie z kopalni, jako weteran w ilości godzin spędzonych w kosmosie awansowałem. Zostałem sztygarem, co wiązało się to z pewnymi przywilejami, lecz nie przysługiwało mi prawo powrotu na Ziemię, nawet na krótki czas. Podróż taka przysługiwała tylko Istotom, podkreślano w ten sposób ich wysoki statut społeczny. Nawet zabicie górników innych ras nie groziło im żadnymi konsekwencjami, oprócz nie wypłacenia premii, w przypadku nie wyrobienia narzuconej normy wydobywczej. Jedynie obawiali się zemsty za skrzywdzenie kogoś związanego z ich rasą, nawet uchodząc tam za bękarta byłem na pozycji uprzywilejowanej. Prawdopodobnie nie cieszyłbym się za długo z tego awansu, tylko wezwanie z Ziemi, uchroniło mnie od zrealizowania ich planów szybkiego pozbycia się mnie. Dodatkowo Pan zażądał pełnego komfortu dla mnie podczas powrotu na Ziemię, zapewnienia opieki medycznej i przywilejów przysługujących w podróży rasie Istot.

Niezwłocznie przystąpiono do dostosowania mojego organizmu do ziemskiej grawitacji. Sam proces przebiegał w komorze medycznej, która przeznaczona była dla zwierząt ludzkich i przez to była prawie nieużywana. Zaledwie po dwóch dniach byłem z powrotem w domu, z jakiego wysłano mnie do kosmicznych kopalń. Pierwsze, co mnie tam spotkało to wezwanie przed oblicze Pana, który nakazał mi zadbanie o Panią i utrzymanie jej w zdrowiu oraz w dobrym samopoczuciu. Bez zbędnych słów dał mi do zrozumienie, co mnie spotka w przypadku nie spełnienia jego polecenia. Następnie przydzielił mi numer siedemnasty, od tej chwili obowiązujący mnie w jego domu.

Zgodnie z poleceniem udałem się do komnat Pani, przy drzwiach wejściowych powitał mnie Pupilek. Próbował mnie zastraszyć, jednak ja miałem w stosunku do niego przemyślane plany. Nie tylko nie sprzeciwiłem mu się, lecz wychwalałem jego mądrość, inteligencje, troskę, jaką otacza cały dom. Zadowolony z pochwał zaprowadził mnie do Pani, która wyglądała przez swój upór żałośnie, była wychudzona i zaniedbana fizycznie. Wyraziłem troskę o jej zdrowie oraz podziękowałem za opiekę i sprowadzenie mnie na Ziemię. Była zadowolona gdyż nie tylko, że uzyskała moje oddanie, smaczne jedzenie i kosmetyki, to jeszcze przytarła nosa swojemu mężowi. Już w dobrym humorze pozwoliła mi na wyjście poza posiadłość w celu pozbierania świeżych ziół na kosmetyki, tak bardzo jej teraz potrzebne. Jak najszybciej musi wyglądać atrakcyjnie zanim przyjmie ponownie koleżanki w swojej części domu. Przed drzwiami apartamentów Pani czekała na mnie moja nauczycielka języka Istot, jak tylko mnie zobaczyła, wyściskała jak własne dziecko. Razem poszliśmy po zioła, ona czekała na granicy posesji, a ja w tym czasie w pierwszej kolejności szukałem KAM-a. Swoimi czujnikami wyczuł moje zbliżanie i wypełzł z nory wyglądał okropnie. Stale musi ukrywać się pod ziemią, ponieważ w poszukiwaniu mnie zbliżył się kilkakrotnie do granicy posesji, najprawdopodobniej w niej ukryty jest jakiś alarm. Prawie natychmiast uruchamiane są grupy do zwalczania zagrożeń, które przeszukują okolice i eliminują potencjalne zagrożenie.

Wyściskałem KAM-a mojego starego jedynego prawdziwego przyjaciela. Następnie potrenowałem tylko trochę, ponieważ nie miałem siły na więcej wysiłku. Pożegnałem się z nim słowem do jutra i wróciłem ze świeżymi ziołami do czekającej na mnie opiekunki. Byłem bardzo zmęczony krótkim treningiem, dlatego zabrała ode mnie koszyk z ziołami. Swoim ramieniem podparła i tak zaprowadziła do kuchni. Przez cały czas mojej nieobecności nikt w niej oprócz czyścicieli nie przebywał z rozkazu Pani, teraz ponownie stanąłem przy mojej kuchni. Przystąpiłem do gotowania zupy z czterech ziół, poza granicami posesji znalazłem Trybulę. Nikt by mi tu nie uwierzył, że podaję francuską wykwintną i lubianą zupę. Drugim daniem ma być omlet z trybulą tylko wcześniej musiałem przygotować oliwę z oliwek. Masła ani oliwy w magazynie nie znalazłem, nawet nie chciałem się pytać pierwszego kucharza, czego używa, jako tłuszczu. Może być to coś śmierdzące, co mi tak dokucza, albo równie egzotyczne jak ich zajadanie się od rana do wieczora bananami.

Gotowe dania pierwsza spróbowała opiekunka oraz ja oczywiście. Próba w ocenie nauczycielki wypadła znakomicie, dlatego zaniosłem jedzenie Pani. Przyszykowałem sporą porcję, Pani po spróbowaniu dosłownie rzuciła się na jedzenie. Z wilczym apetytem pochłaniała wszystko, zacząłem nawet się niepokoić czy po takiej długiej głodówce, wielkie pochłonięte ilości jedzenia jej nie zaszkodzą. Swoją obawą po cichu podzieliłem się z Pupilkiem, co było zastanawiające podzielał moje obawy. Na wszelki wypadek wróciłem do kuchni przygotować lekarstwo na ból żołądka. Zrobiłem napar z rumianku, mięty i szałwii, zaniosłem go Pupilkowi. W przypadku pojawienia się bólu, kazałem podawać równowartość połowy szklanki, co dwie godziny. Z wytłumaczeniem czasu miałem problemy, lecz przyrównałem go do spaceru Pani wokoło posesji.

Moje lekko strawne potrawy nie wywołały sensacji żołądkowych i tylko wzmogły apetyt Pani i nawet Pan, jak przyszedł w odwiedziny do żony, po raz pierwszy spróbował mojej kuchni. Zasmakowało mu i prawdopodobnie byłbym pierwszym kucharzem, lecz chciał mnie mieć na oku i zostałem częściowo jego pokojowcem.

Pojedynczo zaczęły przychodzić w odwiedziny właścicielki innych posesji, zawsze otrzymywały kosmetyki wykonane przeze mnie, a darowane były przez Panią. Pod wpływem mojej skromnej osoby, a raczej moich umiejętności założyły komitet do obrony zwierząt. Przywódczyni ich grupy wymyśliła slogan „zwierzęta to nasi młodsi bracia”, żałowałem tylko mojego braku zdolności krojenia i szycia. Gdybym był taki zdolny i wykonałbym kreację od Armaniego, najprawdopodobniej wymyśliłyby slogan „ człowiek najlepszym przyjacielem Istoty”.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania