Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 37

Jesteśmy jak ubodzy krewni mamy tylko sieć bezprzewodową na terenie naszego kraju i państw Układu Warszawskiego. Wszędzie indziej korzystamy z sieci bezprzewodowej komercyjnej, płacimy za łącza zgodnie z zobowiązującymi w danych krajach taryfami. Jesteśmy świadomi ciągłego podsłuchu i żeby to zniwelować, to z takiej opcji raczej nie korzystamy. Jedynie posiadamy bezpieczną łączność satelitarną, działającą na całej kuli ziemskiej. Największym jej mankamentem jest zwiększona wielkość aparatów telefonicznych. Osiągnęliśmy już maksymalny stopień miniaturyzacji samego aparatu.

Nasza drużyna ”ASEKUROCAL” została wyznaczona, jako pierwsza do zapoznania się z przestrzenią kosmiczną. Odczujemy fizycznie na sobie jak kosmos działa na organizm człowieka. Żadne symulatory na ziemi nie są w stanie oddać głębi tych odczuć. W tym celu korzystając z pośrednika wykupiono nam bilety, w Państwowym Biurze Podróży „ Orbis” oddział w Częstochowie przy alei NMP 40/42. Polecimy w kosmos TU-404 w piątek piętnastego maja. Jest to wycieczkowy kosmiczny transportowiec pasażerski zdolny przewozić 1200 pasażerów na wysokości 30 kilometrów z prędkością 7 Ma. Został znacznie wyeksploatowany przez właściciela, biuro podróży „Orbis” nie oszczędza posiadanego sprzętu. Stale ma na pokładzie komplet pasażerów i lata z maksymalną częstotliwością. Zostanie w przyszłym roku zastąpiony nowym modelem, ponieważ ten będzie miał wylataną liczbę godzin. Startuje z lotniska usytuowanego pod Częstochową w Gnaszynie Dolnym. Dojazd mamy zapewniony pociągiem do stacji Gnaszyn i pod dworcem zgodnie z planem wsiądziemy do autobusu. Pojedziemy ulicami Przejazdową, następnie skręt w prawo w Przelotną i nią dojedziemy pod terminal. Możemy tez dojechać z centrum komunikacją miejską liniami 52,62,63. Linia metra do lotniska jest dopiero budowana, termin zakończenia prac przewidują w przyszłym roku. Wcześniej nie było potrzeby dojazdu metrem, ponieważ lotnisko oddano do użytku niespełna dwa lata temu.

Piątek 15 maj 2015 wyjechaliśmy pociągiem z Międzyzdrojów wczoraj wieczorem. Zajęliśmy zarezerwowany dla nas i ochrony wagon klasy pierwszej. Połowa naszych opiekunów jechała już ze Świnoujścia. Dojechaliśmy do Wrocławia Głównego, tam nasz wagon został przeczepiony do pociągu specjalnego. Wiozącego uczestników pielgrzymki do Częstochowy. Jak minęliśmy miejscowość Blachownia to całą drużyną szykujemy się do opuszczenia zajmowanego wagonu. Wysiadamy, jak tylko pociąg zatrzymał się na niewielkiej zadbanej stacji Częstochowa Gnaszyn. Trwa tutaj rozbudowa budynku dworca i jego unowocześnianie w kierunku ulicy Torowej. Naprzeciw dworca po drugiej stronie ulicy Przejazdowej mieści się poczta, dalej po prawej stronie jest restauracja „Kosmos” i dwa bary „Sputnik” i „ Sojuz” czynne całodobowo. Przerwy techniczne w lokalach uzupełniają się nawzajem. Więcej punktów gastronomicznych jest w terminalu lotniczym. Mamy rezerwacje w „Kosmosie” i tam idziemy na śniadanie. Cały lokal został oddany do naszej dyspozycji, specjalizują się w kuchni litewskiej. Składamy kolejno zamówienia, wszyscy chcą jeść przed lotem tylko lekkie posiłki. Czekając na możliwość złożenia zamówienia dopadam się do przystawek. Na pierwszy ogień idą jabłka nadziewane masą śledziową, smażona sielawa w kwaśnej zalewie chrzanowej, jaja nadziewane ikrą. Jak jem „Mieszańca” to nadchodzi moja kolej na składanie zamówienia. Proszę o Okonie zapiekane słoniną i ziemniakami, „Czarcie” zrazy, baranina pieczona z fasolą, „Weroszoka”, zapiekanka z krwi. Jak tylko zamówiłem ostatnie danie to dziewczyny przypomniały sobie o odchudzaniu? Odstawiły talerze i wyszły w towarzystwie pięciu równie wrażliwych ochroniarzy. Koledzy w miarę jak jadłem, robili zakłady, kiedy w czasie lotu zrobi mi się niedobrze. Nie uświadamiałem ich, że już kilka ładnych godzin lotu miałem za sobą. Nigdy wcześniej nie leciałem tak wysoko, tylko pomyślałem, do stanu nieważkości na pewno zgłodnieje.

Zbliżał się czas udania na lotnisko, musiałem dokończyć śniadanie. Odprawy podróżnych nie było, ponieważ zmiana granic nie następowała. Wcześniej wszyscy uczestnicy wycieczki w kosmos zostali sprawdzeni przez służby weryfikacyjne, odnośnie ich stanu zdrowia fizycznego i psychicznego. Teraz następowało jedynie sprawdzanie samych uczestników, czy dane ich są zgodne. Jeżeli zaistniała jakakolwiek wątpliwość dotycząca tożsamości osoby, to taka osoba nie została wpuszczona na pokład.

Idziemy wszyscy z powrotem pod dworzec na przystanek autobusów. Wsiadamy do czekającego pojazdu i po chwili jedziemy już na lotnisko. Wszystkie mijane budynki, jakie widzę z okien autokaru najwyżej mają dwa pietra. Niska zabudowa, płaski teren i dobre skomunikowanie z całym krajem. Zaowocowały podjęciem decyzji o budowie w tym miejscu lotniska. Port lotniczy posiada najdłuższy i najszerszy pas startowy w Polsce. Dzięki niemu może startować i lądować TU-404. Od pierwszych rejsów wycieczek kosmicznych, transportowiec pasażerski przyciąga tłumy z kraju i zagranicy. Nigdy nie brakuje chętnych na odbycie podróży i patrzenia na start. Lądowania nie są już takie widowiskowe, ponieważ moment przyziemienia odbywa się bardzo daleko od portu lotniczego i jest słabo widoczny. Dziś znowu jest komplet 1200 pasażerów pragnących wznieść się na wysokości 30 kilometrów z prędkością 7 Ma.

Weryfikacja podróżnych przebiega sprawnie i zaraz po niej udajemy się do autobusów lotniska, podwożących pod transportowiec. Wszyscy wycieczkowicze są bardzo podnieceni czekającą podróżą. Weterani odwiedzin w kosmosie chwalą się głośno ilościami odbytych już lotów. Mnie bardziej interesuje sam TU-404, jak tylko autokar wyjechał ze stanowiska przy terminale. Natychmiast go dostrzegam jest piękny, ogromny, robi oszałamiające wrażenie. Rozmowy dookoła mnie milkną i wszyscy wpatrują się w statek kosmiczny. Każdy chce być jak najbliżej przy oknie i napierają na tych przy szybach. Pojazd przechyla się na jedna stronę i tak podjeżdżamy do miejsca wsiadania. Spokojnie czekam na sam koniec kolejki, do ostatniej chwili podziwiam transportowiec. Wnętrze nie jest już takie widowiskowe, rzędy siedzeń i ekrany wmontowane zamiast okien. Moment startu jest dla mnie najlepszy, później robi się coraz nudniej. Chodzić po pokładzie można było bardzo krótko, do czasu wejścia w kosmos. Stan nieważkości wcale nie był przyjemny wszyscy siedzieliśmy w fotelach, przypięci pasami. Powrót na ziemię był jedynie ciekawy podczas wchodzenia w atmosferę.

Moim zdaniem szkoda jest pieniędzy na taką podróż dobrze się stało, że dostaliśmy do naszej dyspozycji też aparat latający S-21 „Kosmopolis”. Został zbudowany w 1994 roku i stale jest wykorzystywany do badań przestrzeni kosmicznej. Jego wielką zaletą jest możliwość wzniesienia trzech osób na wysokość 100 kilometrów w czasie trzech minut. Mam wyznaczony z Muchą nim lot w środę, już teraz nie mogę się doczekać.

Wróciliśmy do budynku stacji Częstochowa Gnaszyn, mamy jeszcze dwie godziny do odjazdu naszego powrotnego pociągu. Przed jazdą pociągiem postanowiliśmy coś zjeść, połowa wybrała bar „Sputnik”. Poszedłem z sierżantem, Białym i Muchą do baru„ Sojuz” na flaki. Podczas czwartej porcji jedzonej przeze mnie, Biały zapytał szefa czy może dostać przepustkę. Koniecznie chce jechać do Łodzi, jest to dla niego wyjątkowo ważne. Sierżant nie był kompetentny do podjęcia samodzielnej decyzji, zmuszony był skonsultować się z dowódcą starym podporucznikiem. Widocznie powód wizyty w Łodzi musiał być wyjątkowo ważny, ponieważ Rajmundowi w tej podróży miało towarzyszyć jeszcze dwóch ochroniarzy. Skorzystałem z okazji i poprosiłem o zgodę na dołączenie do tej grupy.

Widocznie nie obowiązuje już najwyższy stopień alarmu, uzyskałem zgodę na wyjazd do Łodzi i mogę odwiedzić dziadków. Dostaliśmy czas do wieczora w niedzielę, siedemnastego najpóźniej o dwudziestej drugiej mamy meldować się podziemnym mieście Grodno. Musimy skorzystać z wejścia na Białej Górze.

Odprowadziliśmy wszystkich do pociągu, odjechali w wagonie specjalnym w stronę Wrocławia. Musieliśmy poczekać dziesięć minut na pociąg w przeciwnym kierunku do Częstochowy Głównej. Tam spędziliśmy dwie godziny w Sali komputerowej czekając na pociąg do Warszawy przez Łódź.

Sobota 16 maj 2015 zbliża się godzina dziewiąta piękna słoneczna pogoda, dojeżdżamy do stacji Łódź Widzew. Wysiadka na nowoczesnym dworcu kolejowym w półtoramilionowym mieście zawsze robi wrażenie. Nie jest tak piękny i funkcjonalny jak budynki stacji Łódź Kaliska, tamten obiekt budowali od podstaw. Ten tylko rozbudowywali i unowocześniali. Wcześniej brakowało mu rozwiązań przyjaznych dla niepełnosprawnych. Teraz może służyć za wzór do naśladowania. Opuściliśmy wszyscy dworzec i idziemy ulicą Adamieckiego do stacji metra przy ulicy Rokcińskiej i Puszkina. Dojadę linią trzy do dziadków przy Alei Włókniarzy, oni jadą linią pięć na stację przy ulicy Strykowskiej.

Zatrzymałem się przed sklepem Centralnej Składnicy Harcerskiej oglądam wystawę. Patrzę na opakowania modeli do sklejania, lornetki, chlebaki i sprzęt biwakowy. Nagle z boku od ulicy Maszynowej podjeżdżają dwie taksówki, z pierwszej padają strzały. Nasi ochroniarze zostają trafieni, padają bez życia na ulicę. Wyskakuje z drugiej taksówki dwóch facetów i usiłują wciągnąć Białego do auta. Nie zastanawiając się ruszam do akcji.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania