Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 87

Wyjątkowo nie lubię polityki, choć nie potrafię wyjaśnić racjonalnie skąd mi się to wzięło. Nigdy nie doświadczyłem negatywnych skutków politycznych decyzji, a wręcz przeciwnie. Zawsze dostawałem od polityków najlepsze kąski i jak dotychczas się na nich nie zawiodłem. Może mój stosunek do nich spowodowany jest tym, że robią tylko to, co społeczeństwo chce by było zrobione. Mówią jedynie to, co inni pragną usłyszeć i tak mało jest w tym ich własnego ja.

Zbliża się świt środy 1 lipca 2015, a oni dyskutują nawet przez pół godziny czy w wspólnej deklaracji w zdaniu ma być i, czy a. Prędzej się zestarzeję jak oni dojdą do konsensusu i w pełni zadowoleni zakończą spotkanie. Zdaję sobie sprawę, że jestem zmęczony i chciałbym się położyć spać. Ostatnie godziny, ludziom obecnym na spotkaniu, dały wiele do myślenia o naszej historii, lecz i to pozostanie tajne. Wiedza osób dopuszczonych do informacji tajnych znacznie odbiega od tej, jaka funkcjonuje, na co dzień w społeczeństwie. Często to są wiadomości, które mogą spowodować niepokój, lub niezadowolenie jakieś części mieszkańców. Wydaje mi się, że niepotrzebnie decydenci usuwają nawet pyłek z drogi elektoratowi, wszystko w imię przyszłych wyborów i zadowolenia ogółu.

Kiepski ze mnie ochroniarz zamiast skupić się na obserwowaniu otoczenia, to myślami bujam w obłokach. Oznaki zbliżania się końca pierwszego etapu rozmów Ludzi z Gnip w końcu dostrzegam. Następują ostatnie uzgodnienia poszczególnych słów używanych we wspólnym protokole sporządzanym na zakończenie pierwszego spotkania. Zanim się rozstaną, wyznaczają następne spotkanie dokładnie za tydzień w Warszawie. Miejsce wybrano prestiżowe w Pałacu Kultury i Nauki wejście od ulicy Emilii Plater o siedemnastej czasu naszego, ponieważ Gnip posługują się prawdziwym czasem, opartym na kosmosie. Ludziom z poza Warszawy wyznaczono zakwaterowanie w Hotelu Dworcowym na Dworcu Centralnym. Z stamtąd jest blisko. Wystarczy przejść ulicę i będziemy na miejscu, zaoszczędzi to nam sporo czasu.

Wiadomość o pierwotnym kalendarzu, opartym na przestrzeni kosmicznej, podziałała na mnie wyjątkowo pobudzająco. Adrenalina prawie zagotowała krew w moich żyłach, tak bardzo byłem wstrząśnięty. Mogłem tylko do siebie powiedzieć.

- Gdybym miał ten kalendarz w czasie powrotu z czasu Istot, zaoszczędziłbym pół roku życia i nie żyłbym przez ten czas w ciągłym strachu o pomyłkę.

Najmniejszy błąd w podróżach w czasie może kosztować utratę życia i sprzętu. Jeżeli Gnip udostępnią nam pełny kalendarz, z Mantu będziemy wstanie przenieść się do czasu przyszłego o ile coś takiego posiadają. Wspólnie z najlepszymi astrologami w kraju i w Związku Radzieckim próbowałem opracować mapę nieba za pięćdziesiąt lat. Niestety było tyle niewiadomych, że nic pewnego z tego nie wyszło. Najmniejsza próba skorzystania z tych obliczeń mogła skończyć się katastrofą. Zanim zaczęliśmy to już musieliśmy zakończyć nasze próby, nie udało nam się odkryć prawidłowości, jaka istnieje w kosmosie. Najprawdopodobniej za dziesięć czy za dwadzieścia lat, lub sto, a może dopiero za dwieście przy pełnej obserwacji i analizie udałoby nam się tego dokonać.

Tylko pomyśleć jeszcze chwilę wcześniej byłem śpiący i marzyłem o śnie, lecz teraz energia mnie rozpiera, jakbym mógł wyszedłbym z siebie i stanął obok. Wytrzymałem pożegnanie obu delegacji jak na szpilkach i pognałem jakby się paliło do Mantu. Dyżur na pokładzie pełniła Iwa i aż odskoczyła jak zobaczyła mnie biegnącego. Natychmiast odłożyła książkę, którą czytała i zlękniona zapytała.

- Stało się coś strasznego?

- Nie wszystko w porządku, tylko muszę porozmawiać z Ena – odpowiedziałem.

Zanim ochłonąłem i zebrałem myśli, żeby podzielić się sensacją, o jakiej się podczas rokowań dowiedziałem, na statku pojawił się Ig.

- Obywatelu majorze melduję swój powrót po odprowadzeniu przedstawicieli mojego gatunku do miejsca ich stałego pobytu. Jeżeli pan pozwoli udam się do przydzielonego mi stałego miejsca w magazynie broni kapitan Mantu. Mam tylko nadzieje, że po rozmowach w Warszawie uzyskam obywatelstwo polskie i stopień oficerski – powiedział Tropiciel – Mściciel i czekał na moją decyzję.

- Wyrażam zgodę na powrót do stałego miejsca zakwaterowania, lecz jeżeli jest to możliwe czy możemy chwilę prywatnie porozmawiać. Rozmowa zostanie zachowana tylko do naszej wiadomości i jej treść nie wyjdzie poza statek. Podczas rozmów usłyszałem, że Gnip posługują się prawdziwym czasem, opartym na kosmosie. Czy możemy się dowiedzieć jak taki kalendarz wygląda? – zapytałem.

- Jesteśmy rasą długowieczną i posługując się waszym językiem, powiedziałbym, że jest to nasze przekleństwo i błogosławieństwo zarazem. Ocena zależy od tego jak na to patrzeć, już od zarania dziejów posługujemy się kalendarzem kosmicznym, który jest zawsze zapoczątkowany wielkim wybuchem. Specjalnie nie różni się od wcześniejszych cykli wszechświata, w uproszczeniu przypomina trochę ten ludzi, jaki wieszacie każdego roku na ścianie w waszych mieszkaniach. Tylko wy oprócz ciebie majorze, co roku zrywacie kartki z waszego kalendarza aż po kres waszych dni. Natomiast my nie jesteśmy zamknięci w ciałach stałych i uzależnieni od energii pobieranej z tlenu lub innego gazu. Potrzebujemy do życia tylko energii elektrycznej i jest wiele naturalnych źródeł pozyskiwania jej. Niestety my podobnie jak ludzie zostaliśmy okaleczeni przez Istoty, w naszym przypadku polega to na zamknięciu samoczynnego pozyskiwania energii i zdolności rozmnażania bądź też eutanazji – odpowiedział Ig.

- Jeżeli dobrze zrozumiałem to wasz kalendarz rozpoczyna się wielkim wybuchem. Wszechświat rozszerza się do maksimum i następnie się kurczy, aż się zapadnie, by ponownie nastąpił wielki wybuch. Wobec tego nic nie jest w stanie przetrwać więcej niż taki cykl, wszystkie organizmy żywe giną i musza odrodzić się na nowo – podsumowałem.

- Takie zjawisko nie dotyczy wszystkich, a zwłaszcza nas, potrafimy przemieszczać się przez poprzednie eony. Jednak mamy ograniczenie czasowe przy przemieszczaniu się w przyszłość w teraźniejszym eonie maksymalnie na sto ziemskich lat, lecz i tak, co dwa trzeba robić korektę namiarów. Spowodowane jest to tworzeniem nowych map kosmosu, lecz bardzo pomocne w tym są mapy poprzednich neonów – wytłumaczył Ig i bardziej wyczułem niż zobaczyłem, że to z jego strony w tej chwili wszystko, co chciał nam przekazać.

- Bardzo dziękuję za wytłumaczenie i możesz teraz wrócić do miejsca stałego pobytu – powiedziałem.

Z niewielkim czasowym opóźnieniem znikł, jakby się ociągał i Ena potwierdziła jego pobyt w magazynie broni. Nikomu z nas nie trzeba było powtarzać, by rozmowę, jaka została przeprowadzona przed chwilą zachować w tajemnicy do czasu zakończenia rokowań. Zbliżała się pora podmiany Iwy i miała zastąpić ją Nina, więc postanowiłem z nią poczekać. Ona w między czasie pakowała swoje drobiazgi, wśród których była książka.

- Co czytasz? - zapytałem.

- „Zapomniane odkrycia” przetłumaczone z angielskiego – odpowiedziała.

- Mogę na chwilę pożyczyć? – poprosiłem, a ona podała mi ją.

- Powinna zainteresować ciebie strona dwieście piętnaście – powiedziała.

Przerzuciłem kartki do wskazanej strony i zacząłem czytać. Jeden fragment faktyczne zainteresował mnie „jeszcze później (300-400 n.e.)Hindusi wykuli wielki żelazny filar w Meharauli (Dehli) – wysoki na 7,2 metra i ważący 6,5 tony, co było wyczynem metalurgicznym niepowtórzonym nigdzie przed setki lat. Filar ten został wykonany niemal z czystego żelaza: 99, 72 procent. Nie uległ on jeszcze korozji, ponieważ jak przypuszcza Bose – pokrywa go tlenek magnezu, lub z powodu wysokiej zawartości fosforu w żelazie, a niskiej siarki i magnezu”. Dalej nie byłem w stanie czytać tak bardzo się śmiałem, ubaw miałem po pachy, gdy na statek weszła Nina.

- Z czego tak rżysz? – zapytała.

Musiałem opanować śmiech, by jej odpowiedzieć.

- Rozbawił mnie fragment książki, którą czyta Iwa. Opisują w niej jeden z elementów kosmicznej windy Istot, jako filar wyprodukowany początkiem naszej ery w dzisiejszych Indiach. Najśmieszniejsze jest to, że mamy dwudziesty pierwszy wiek wysoko rozwiniętą technikę i nie potrafimy nawet dokonać pełnej analizy stopu, o wyprodukowaniu czegoś podobnego nierdzewiejącego przez tysiące lat, nawet nie wspominam. Widocznie najlepiej naukowcom wychodzi naciąganie faktów i wmawianie głupot zwykłym ludziom. Jeżeli się nie mylę, to Gnip posiadają znacznie bogatszą bibliotekę niż zniszczona aleksandryjska.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 28.09.2016
    To już 87 rozdział, a nadal jest dobrze i ciekawie. Fajnie się toczy historia... 5:)
  • NataliaO 12.10.2016
    a gdzie kolejna część?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania