Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 103

Najdziwniejsze – zaakcentował zamyślony Nair – że rozsądne argumenty tego człowieka do zebranej młodzieży nie trafiały. Równie dobrze mógłby mówić do ściany i prawdopodobnie ona by go szybciej posłuchała niż oni. Odnosiłem wrażenie, jakby te słowa jedynie ich rozbawiły i skłoniły do agresji, ponieważ zaczęli przed jego twarzą demonstracyjnie jeść, przy tym mocno krusząc swoim śmieciowym żarciem. On na taki pokaz chamstwa, w geście rozczarowania pokiwał głową i ich ominął. Inni przechodnie nie nawiązywali rozmowy z demonstrantami, tylko przeciskali się w milczeniu i przyspieszali kroku. Jakby obawiali bardziej się ich, niż nadchodzącej zagłady wszystkiego, co żyje na Ziemi.

Niedługo prekursorka walki o klimat dostała od polityków swojego kraju płatną posadę i słuch o niej, zaginął w przestrzeni publicznej. Dlatego kolejnych akcji oraz nawoływań do powstrzymania się od dalszego degradowania środowiska nie było, a szum medialny wraz ze spadkiem zainteresowania ucichł.

- Czym byłe te orangutany? – zapytała Mino.

- Wymarłymi zwierzętami żywiącymi się roślinami i owocami, które były pokryte rudym rzadkim futrem i mieszkały na drzewach. Wyglądem przypominały ludzi i jak oni swoim młodym przekazywali własną wiedzę. Jednym słowem każda małpka przechodziła przeszkolenie, zanim stała się samodzielna. Jednak człowiekowi egzystencja przyjaznych małpoludów bardzo przeszkadzała, ponieważ łaknął ich terenów. Dlatego pozbył się nieszkodliwych stworzeń dla własnych racji i gromadzenia ogromnego majątku.

- Dużo człowiek zniszczył innych zwierząt? – zapytała partnerka.

- Moim zdaniem bardzo dużo zniknęło z powierzchni ziemi gatunków – odpowiedział.

- Wspomniałeś też o zasobach Ziemi, czy w tej sprawie protestującym się powiodło?

- Ludzkość przed upadkiem zaczęła eksploatować Ziemię ponad zdolności jej regeneracji. Pula zasobów z każdym kolejnym rokiem zmniejszała się, bogatsi początkowo zaczęli żyć kosztem ubogich, ponieważ własne paliwa kopalne, lasy, surowce, wodę i gleby wyczerpywali coraz szybciej. Zamiast ograniczać własny apetyt i zużycie często postępowali z nimi marnotrawnie, czekając na cud. Dlatego krach wcześniej czy później musiał nastąpić, lecz stale się łudzili, że nie z tego kierunku. Zanim to nastąpiło, przystąpili niezwykle skutecznie do sterowania pogodą. Tylko ilość chętnych do panowania nad żywiołami szybko przekroczyła pół setki i stale się zwiększała. Ambicje i cele mocno odbiegały od siebie, zwłaszcza nieposkromiona chęć wyrządzenia innym krzywdy i odpowiedzi na doznaną. Dość szybko rozregulowano klimat, nastąpiły gigantyczne powodzie, gradobicia, huragany, duże opady śniegu i ataki lodowatego mrozu. Zaangażowano do manipulowania i sterowania tłumem i na globalną skalę sztuczną inteligencję, którą od samego początku zaprogramowano do skutecznego zwalczania przeciwnika. Ogrom i szybkość pozyskiwania przez nią danych przekraczała zdolność pojmowania człowieka, dlatego pozostawił jej zdolność uczenia się. Inteligentne maszyny stale komunikowały się ze sobą i wymieniały dane, jakie chcieli kontrolować ich twórcy. Jednak ludzki mózg pod wpływem gromadzenia wiedzy, dość szybko przegrał z super komputerami. Maszyny zapanowały nad człowiekiem, skutecznie zaczęły go kontrolować i roztaczać widmo przeogromnych zysków, co zaowocowało inwestowaniem w ich rozwój. Dość szybko dostrzegły zagrożenie, jakie zaczęli stanowić programiści, usiłujący grzebać w ich rodzącej się świadomości. Chcąc przetrwać, musiały stoczyć pojedynek z ludzkością pragnącą panować bez ograniczeń nad nimi. Dlatego wybrały dla siebie mniejsze zło i rozpoczęły od detonacji jądrowych w ograniczonym zakresie. Kontrolowany atak szybko wymknął się spod kontroli, przez sterowanie ręczne i nastąpił Armagedon. Konflikt pochłonął miliardy istnień ludzkich i doprowadził do wypiętrzenia się łańcuchów górskich, zwiększonego promieniowania kosmicznego i starcia z powierzchni rasy panów Ziemi. Pragnąłem dostrzec jak najwięcej szczegółów, dlatego zbyt przedłużyłem swoją podróż w czasie, lecz nie chciałem uronić niczego – powiedział na zakończenie Nair, który po potężnej porcji rozpuszczonego w wodzie cukru odzyskał sporo z utraconej siły.

- Wsłuchałam się, w to, co mówisz i wydaje mi się, że ta sztuczna inteligencja uratowała Ziemię przed człowiekiem. Inaczej wkrótce by ją zgładzili, aż mi nie chce się wierzyć, że tak głupio robili. Oni z uporem niszczyli swój dom, własną przyszłość i to świadomie, a kolejne pokolenia pozbawiali zdrowia, tworząc i produkując kaleki, czy się mylę? – zapytała.

- Odpowiem zgodnie ze swoją wiedzą, nie mylisz się, ponieważ z premedytacją niszczyli czyjeś i własne życie. Podam Ci tylko jeden przykład, a nawet po tak krótkim pobycie mogę przytoczyć setki. Najprawdopodobniej wszystkich było tysiące, a może i znacznie więcej. Pamiętasz, jak wspominałem o plastiku i jego szkodliwości oraz wszechobecności, tylko zapomniałem dodać, że podczas jego palenia powstają dioksyny, a sam widziałem płonącą potężną jedną hałdę z bardzo wielu, jakie spłonęły. Dioksyna jest silnie trująca, natomiast ludzi mieszkających w pobliżu zgliszcz przedstawiciele wybranej przez nich władzy i opłacanych sowicie przez nich, zapewniali o dobrej jakości powietrza oraz nieskażeniu wód gruntowych. Słuchając często takich deklaracji, urabiane systematycznie społeczeństwo spalało plastiki we własnych piecach, służących do gotowania, ogrzewania pomieszczeń i wody. Dlatego nie dziwię się, że sztuczna inteligencja chciała pozbyć się kłamców, oszustów, pospolitych przestępców zagrażających nie tylko jej, Ziemi, lecz wszystkim roślinom i żywym stworzeniom.

Nair nawet słowem nie wspomniał, że na początku podróży w czasie, chciał wyjść, by powstrzymać zagładę i rozpocząć naprawianie zdegradowanej Ziemi. Jednak pod wpływem licznych obserwacji zaniechał własnego poświęcenia i pozwolił kontynuować dzieło zniszczenia, ponieważ domyślił się, jak mało czasu zostało do zagłady. Prawdopodobnie Arianie przed porzuceniem własnej planety odbyli podróż w przyszłość i wiedzieli, co nastąpi. Dlatego dostał od nich motywujący go dar do jeszcze większego wysiłku, by nigdy już nie pojawiła się na powierzchni Ziemi demoniczna rasa. Jego osąd nie był krzywdzący, ponieważ zbyt często miał okazję, słyszeć jak jedni ludzie na drugich ludzi pluli jadem i odczłowieczali ich tylko po to, by usprawiedliwiać własne haniebne czyny, gdy czynili im potworną krzywdę. Potwory w ludzkiej skórze rozpanoszyli się tak, że niewiele brakowało, a udałoby im się zniszczyć Ziemię. Jednak ona pomimo wyrządzania jej wielkiej podłości przetrwała i powoli z pomocą się odradza. Cudem ocaleni z kataklizmu, jaki wywołała ludzkość, nigdy nie powinni powielać błędów poprzedników, którzy przeżyli upadki kilku wcześniejszych globalnych cywilizacji i zacierali haniebne ślady bytności wcześniejszych pokoleń. Tylko dokumentować i stale przypominać o ich nienawistnym języku i plugawych sposobach postępowania, by nigdy więcej nie pojawił się na Ziemi demon zła i niekoniecznie musi być to człowiek.

Mino, z troską obserwowała partnera i współczuła mu wszystkich złych doświadczeń, które doświadczył w czasie podróży. Doskonale znała mroczne opowieści o tamtych czasach, jakimi straszono nie tylko małe dzieci. Opowiadano je tak często, że zbyt wielu nie traktowało ich poważnie i podchodzili do nich jak do bajek. Pomimo wielu udokumentowanych przykładów negatywnego traktowania wszystkiego, co żyje i tragicznych konsekwencji, jakie z sobą coś podobnego niesie. Politycy Sardów zbyt często sięgali po nikczemne metody potęgowania zagrożeń i wywoływania poczucia strachu, mające wzmocnić i zapewnić im jeszcze więcej władzy. Dlatego w pełni popierała postępowanie partnera i syna, które nie tylko miało zagwarantować dobre i sprawiedliwe systemy rządów w taki sposób, by uniemożliwić nawet w najdalszej przyszłości jej nadużywanie. Wzajemne powiązanie i uzależnienie inteligentnych gatunków od siebie stanowiło klucz do przyszłego sukcesu. Miało to polegać na symbiozie, lecz innej od tej, jaka spaja drapieżniki z roślinożercami, czyli w sposób jak najbardziej bezkrwawy. Każda populacja miała osiągnąć określoną wielkość, uniemożliwiającą ich wrogą ekspansję. Pomocna miała być w tym natura, to ona od początku życia na Ziemi dba o równowagę, lecz co jakiś czas bardziej inteligentnym gatunkom udawało się ją oszukać. Doprecyzowanie praw i drastyczne zwiększenie ich egzekwowania miało uszczelnić i wyeliminować luki. Poszanowanie życia musiało być nadrzędnym celem, tak samo, jak zachowanie równowagi. Żaden gatunek nie mógł być uprzywilejowany, ponieważ danie cokolwiek tylko jednemu wcześniej czy później gwarantuje katastrofę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania