Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 25

Łaźnia, jak na niewielką społeczność, która z niej korzystała, zaskakiwała swoimi rozmiarami i komfortem. Wykonano ją z niezwykłą starannością i dbałością o szczegóły. Kamienna niecka była delikatnie szorstka i swoją chropowatością niwelowała przypadkowe poślizgnięcie. Projektant wyprofilował ją tak, by samoistnie masowała dotykające ją części ciała. Dzięki temu była bezpieczna i niezwykle łatwa w utrzymaniu czystości. Ciepła woda napływała do niej wartkim strumieniem niewielkimi otworami i jej zapach sugerował, że dochodziła z wnętrza ziemio. Identycznie duże otwory służyły do odpływu. Rozmieszczenie ich i średnica zapewniała utrzymanie lustra na tym samym poziomie, przed i po wejściu do niej. Natomiast obłożenie ścian lustrami optycznie zwiększało pomieszczenie, powodowało równomierne rozprzestrzenianie się światła, pochodzącego ze świecącego kamienia i ocieplało niewielkie pomieszczenie.

Nair, zanim wszedł do wody, przypatrzył się swojemu odbiciu i nigdzie nie dostrzegł śladów łusek, zamiast nich było gładkie różowe ciało. Zdziwiła go trochę długa blizna ciągnąca się wzdłuż pleców, lecz nie poświęcił jej wiele uwagi. Ważniejsza dla niego stała się jego muskulatura i mocna kostna budowa, jakiej nigdy nie miał. Zbyt mocno z młodym wysportowanym ciałem kontrastowała starcza twarz, ozdobiona siwą długą brodą. Zauważył, że znacznie przybrał na wadze, od kiedy patrzył na swoje ciało w pustynnej akademii. Akurat temu się nie dziwił, ponieważ wtedy zawsze dokuczało mu pragnienie i głód. Natomiast teraz od dłuższego czasu nic takiego nie miało miejsca, a wysiłek fizyczny każdego dnia wędrówki był znacznie większy, niż gdy mieszkał na pustyni. Widocznie jego ciało dostosowuje się do nowych warunków, a proces ten uzależniony jest podobnie jak u niektórych zwierząt do temperatury albo cyklu roku.

Jego rozmyślania i analizę własnego ja, przerwała młoda ludzka dziewczyna, która z dzbanem mydlin bez uprzedzenia wtargnęła do pomieszczenia z wodną niecką. Istota była bardzo podobna do niego, takiego, jakim teraz był i sadząc po jej zachowaniu, powinna mu się podobać. Jednak jego psychika nie nadążyła nad zmianami fizycznymi, które przechodził, od opuszczenia pustyni i nie odwzajemniał jej zainteresowania. Wylanie na niego mydlin uzmysłowiły mu to, lecz on dalej w swoich marzeniach pragnął najmłodszej żony swojego naczelnika Nu. Najprawdopodobniej po sześciu cyklach wygląda inaczej, a może przy połogu zmarła i została zjedzona przez współplemieńców. Jednak on kochał ją taką, jaką zobaczył po raz pierwszy i przed tą zakazaną miłością uciekł do pustynnej akademii. Gdy podejmował decyzję o wyruszeniu w niebezpieczną podróż do miejsca nauki, myślał, że szybko zapomni o niej. Stało się jednak inaczej, samotność i wykluczenie, spowodowane niską hierarchią jego, jeszcze bardziej wzmocniły to uczucie. Dlatego po zakończeniu edukacji, nie chciał wracać do swojego klanu i udał się w nieznane. Gdzie jego życie uległo transformacji i prawdopodobnie dzięki Aniołom rozpoczął najciekawszą przygodę swojego życia.

Kiedy zmył z siebie zalegające pokłady brudu, odświeżanie dobiegło końca i gorąca woda, jakby to wyczuła i przestała wypływać. Poczuł się lepiej niż przed kąpielą. Nawet powrót do chaty śniącego, wydawał się miłym spacerkiem, który miał przedłużyć relaks. Jeleniowiec, drzemał na stojąco, a dwa przytwierdzone do jego boków drągi, uniemożliwiały mu położenie i utrzymywały go w pionie. Wilczały, tylko pozornie były pogrążone w głębokim śnie, napięte mięśnie i niewielkie drgania końcówek uszu, przeczyły temu złudzeniu. Śniący w drugiej izbie mocno spał i przeraźliwie chrapał. Nair, pomyślał, że przy tym hałasie nie będzie stanie porządnie wypocząć przed długą drogą i powinien wynieść swoje wygodne posłanie na zewnątrz. Zanim zrobił krok z naręczem skór w stronę wyjścia, głośne odgłosy ustały. Kolejne po kilku mlaskaniach wbrew oczekiwaniom się nie pojawiły, lecz zamiast nich usłyszał pojedyncze słowa, w języku, o jakim nawet nie słyszał w pustynnej akademii. Zaciekawiony cicho podszedł bliżej, stanął w miejscu, gdzie była największa plama czerni i połączył się ze strażnikiem. Podsłuchując miał nadzieję, że przynajmniej Aniołowie rozszyfrują nieznane słowa i sylaby. Nieoczekiwanie przetłumaczona transmisja rozpoczęła się bezzwłocznie.

- Badania objęły okoliczne rowy, stawy i pięćdziesiąt siedem studni. Analiza wykazała, że woda w żadnych z tych miejsc nie nadaje się do spożycia. W większości stwierdzono obecność fenoli, w kilku tolueny, są to substancje silnie toksycznie, rakotwórcze, powodujące uszkodzenia genetyczne. Skażonej wody nie powinno używać się także do kąpieli i podlewania roślin. Z odwiertów w Łęgnowie wynika, że jest jeszcze gorzej. Tam latem nad polami unosi się chemiczny zapach, a są tam gospodarstwa rolne. Wina jest po stronie nieodpowiedzialnych ludzi, którzy zgromadzili szkodliwe substancje na terenie zakładu, przeniknęły one do wód i zanieczyściły glebę. Wody podziemne przesuwają stale toksyny dalej od źródła skażenia. Badanie u mieszkańców zanieczyszczonych terenów morfologii krwi, wykazały niepokojące zmiany. Pomimo takiego dowodu, urzędnicy odpowiedzialni za administrowaniem tego terenu i środowisko zapewniali mieszkańców, że z wodami podziemnymi wszystko jest w porządku. Zatuszowano wyniki badań, by uniemożliwić chorym, uzyskanie odszkodowań za utratę zdrowia. Niestety na tym nie zakończono ubezwłasnowolniania, dołożono przepisy, które szkodliwe toksyny podzieliły na historyczne i późniejsze, jako środowiskowe. Nawet wnioski najważniejszej instytucji kontrolnej zostały zbagatelizowane, ponieważ jednoznacznie wskazywały, że organy administracji publicznej nie znają i nie chcą znać skali problemu, ani zagrożeń, jakie zanieczyszczenia stwarzają. Tuszowanie zagrożeń umożliwia wnoszenie na skażonym terenie budynków mieszkalnych i użyteczności publicznej. Wszystkie wyniki prawidłowo przeprowadzonych badań, są przez odpowiedzialnych przedstawicieli władz skutecznie podważane, a zamiast nich ludność okłamuje się zafałszowanymi. Szczególnie, wtedy gdy w glebie występują zanieczyszczenia metalami ciężkimi, do których zalicza się rtęć, ołów, cynk i kadm. Wszelkie wysiłki mające na celu uświadomienie społeczeństwa o występujących zagrożeniach, były przez wyższą władzę torpedowane.

Nair, na początku transmisji niezrozumiałych słów śniącego, nie przejawiał żadnych emocji, ponieważ nie zrozumiał ich treści. Komputery kwantowe w zrujnowanym kompleksie posiadały w swojej bazie język, w jakim wypowiadał słowa śniący i bez najmniejszego problemu potrafiły przetłumaczyć je na dziesiątki innych, które były w użyciu, zanim ludzkość nie zgotowała sobie zagłady. Jednak musiały podjąć decyzje, czy przekazać je w sposób zrozumiały, swojemu wysłannikowi. Sztuczna inteligencja potrzebowała zaledwie kilka sekund, by w pełni przeanalizować wszystkie możliwe warianty. Najlepszym rozwiązaniem, do jakiego doszła, było niezatajanie nawet najmniejszych informacji, tylko przesłanie pełnego przekazu treści, łącznie z częściowym pochrapywaniem.

Wysłannik, uważnie słuchał, lecz nie przerywał przekazu. Chłonął niczym gąbka szczegóły i tylko spływające z jego oczu łzy, były świadectwem jak mocno je przeżywa. Sztuczna inteligencja trafnie oceniła reakcje nowego człowieka i tłumaczeniem pozbawionym emocji, nie wpływała w najmniejszym stopniu na niego. Najprawdopodobniej jakaś część ludów pustynni, była potomkami tamtego społeczeństwa i gdyby znali prawdę, jak okrutnie ich przodkowie postąpili, z pewnością w ramach odwetu wymordowaliby wszystkich domniemanie winnych.

Szloch gościa w chatce śniącego dzięki nocy był słyszalny w całej osadzie. Pierwszymi, którzy zwrócili na niego uwagę, były niezwykle inteligentne Hyry, które przed wiekami byłyby zakwalifikowane jako wielkie ćmy. Ich doskonały słuch wychwycił czyjś płac i powodowane wrodzoną potrzebą niesienia pomocy poszkodowanym, gremialnie zbliżyli się do domu śniącego. Pilnujące dobytku i swojego sprzymierzeńca Wilczały wyczuły swoim szóstym zmysłem, zbliżanie się wielkiej grupy. Instynkt i nabyte cechy kazały im zareagować ostrzeżeniem agresorów, że są i czuwają. Potężne wycie pary groźnych czworonożnych drapieżników przetoczyło się po dolinie. Dźwięk odbity i wzmocniony przez otaczające skały wyrwał ze snu wypoczywających na sporym obszarze.

Przeraźliwy odgłos niczym niewidzialna bariera zatrzymała w locie Hyry i skłoniła, je do zastanowienia, czy dobrze robią, zbliżając się do niebezpiecznego miejsca. Nocni lotnicy zatrzymali się w bezpiecznej odległości od domu śniącego, w oczekiwaniu na dalszy rozwój akcji.

Odgłosy szlochu przybysza były na tyle głośne, że obudziły śniącego. Wyrwany ze snu, początkowo nie wiedział, gdzie się znajduje. W zaledwie kilku chwil pokonał setki kilometrów i tysiące lat. Kiedy dostrzegł w plamie czerni, niewyraźny zarys postaci, zapytał niczym senną marę.

- Kim jesteś i czego chcesz?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania