Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 62

Odpowiedz Naira, w pełni nie była dla niej zrozumiała, lecz poczuła uczucie radości z perspektywy zostania właścicielką drogiej kreacji. Najbardziej cieszyła się, że po raz pierwszy po wypraniu, nałoży na siebie niecerowane szmaty, tylko ekskluzywną odzież. Wysoką jakość tkanin szybko potwierdziła w niewielkim kamiennym wgłębieniu, które posłużyło jej po napełnieniu wodą za pojemnik pralniczy. Wysiłek, jaki włożyła w odświeżenie przybrudzonego ubrania, dla osób z upadłej cywilizacji, byłby śmieszny, ponieważ wystarczyło zanurzenie, chwilowe odczekanie na opuszczenie brudu, potu z materiału i energiczne otrzepanie z wody, by je osuszyć. Kiedy założyła na siebie czyste szaty, poczuła się inną osobą.

Zanim zrozumiała, jak ważna dla jej nowego ja jest akceptacja najbliższego otoczenia, obcy wyprzedził jej podświadomą reakcję, mówiąc.

- Pięknie wyglądasz.

Niewielka siła tej wypowiedzi najprawdopodobniej nie przedarłaby się do jej zamkniętej dla świata zewnętrznego świadomości, lecz Jeleniowiec i wilczały przytaknęły mu głowami. Wrażenie było tak niesamowicie mocne, że zrobiło wyłom, a następnie zburzyło mury, jakie zbudowała we własnym umyśle. Jeszcze chwile wcześniej oczekiwała w podświadomości słów krytyki, jaka ją w podobnych chwilach z ust innych dopadała w krainie podziemia.

- Książę Yai, nasza znajoma pragnie się do ciebie osobiście zwrócić, lecz boi się, że gdyby to zrobiła bez uprzedzenia i twojej świadomej zgody, mogłaby cię urazić i przestraszyć – powiedział w myślach i na głos coraz bliższy i mniej obcy Nair.

- To on umie mówić? – zapytała zaskoczona, patrząc na Jeleniowca.

- Potrafi, tylko jego słowa nie usłyszysz uszami, lecz one rozlegną się w twojej głowie. Czy jesteś gotowa – odpowiedz nowy człowiek zakończył pytaniem.

Kolejny raz w tym dziwnym towarzystwie czuła się zaskoczona i zagubiona, lecz przynajmniej miała pewność, że nikt z niej nie chce szydzić.

- Możemy spróbować – powiedziała niepewnie.

- Witaj i nie bój się mojego głosu. Tylko w taki sposób możemy się swobodnie porozumiewać, ponieważ ja nie znam twojego języka. Mogę tylko po swojemu ryczeć, a to nie będzie dla ciebie zrozumiałe.

Przestraszyła się przyjaznych słów i gdyby nie została uprzedzona i ich się spodziewała, prawdopodobnie w innym przypadku oszalałaby ze strachu. Żartobliwą tonację z pewnością by nie zauważyła i byłaby przekonana, że opanował ją demon. Wtedy nie chcąc cierpieć strasznych męk, zgodnie z tradycją musiałaby się zabić, ponieważ w przeciwnym przypadku wszystkich nawiedzonych przez złe moce i ich najbliższych obdzierano ze skóry nad świętymi kadzidłami. W tak okrutny sposób ratowano ich dusze, które uwalniano z nikczemnych powłok, by mogły odrodzić się w ciałach niesplugawionych.

Zlękniona samica Sardów stanęła przed nieznanym jej wcześniej zadaniem i nieśmiało odpowiedziała – witaj.

- Nie wypowiadał na głos, tylko pomyśl o tym, co chcesz mi powiedzieć, a ja je bez problemów usłyszę.

Mino, nie wypadało okazać swojego lęku przed kimś uważanym wcześniej za zwierzę, więc pomyślała, że cieszy się z ich spotkania.

Jeleniowiec, doskonale odczytał pełnie jej myśli, lecz nie okazał po sobie poznać, że przejrzał ją na wskroś, tylko myślowo nawiązał dialog. Nair, początkowo przysłuchiwał się prowadzonej rozmowie razem ze strażnikiem, aż uzyskali pewność co do jej prawidłowego przebiegu. Kiedy pozostawili księcia z jego nową znajomą, mogli już w pełni poświęcić się omawianiu ostatnich wydarzeń. Nowego człowieka najbardziej interesowało, jego zatracenie się ze starszą samicą, a Neczeru fizycznych reakcji u czteroocznych. Przeprowadzona przez niego powierzchniowa analiza bajora, nie dostarczyła wyczerpującej odpowiedzi na tak gruntowną przemianę. Potrzebna była szczegółowa, a do tego należało wykorzystać zwłoki, które zostały pogrzebane. Dlatego pozostała obserwacja i cykliczne pobieranie niewielkich próbek za pomocą czujników umieszczonych w dłoniach wysłannika.

Nair, gdy zakończył rozmowę z Aniołem Gwiazdą Poranną, pragnął dowiedzieć się, jakie informacje przyniosły wilczały, lecz do tego potrzebował pomocy ze strony Jeleniowca. Jednak gdy spojrzał w jego kierunku, ujrzał go pogrążonego w rozmowie z Mino. Samica z Sardów podczas konwersacji przechodziła wewnętrzną przemianę, która już na pierwszy rzut oka była widoczna. Powstrzymał się od podsłuchiwania i chwilowo się skupił na podziwianiu przeistaczaniu posługaczki w damę. Książę musiał okazać się dla niej wielkim autorytetem, ponieważ chłonęła od niego informację jak piasek pustyni wodę.

Nowy człowiek zajął się przyszykowywaniem schronienia na nadchodzącą noc i przed zachodem słońca dotarł do niego wilczał, któremu potrzebna była pomoc przy wyciąganiu ciernia z łapy. Opatrzył rannego i zmęczony na siedząco zasnął, położył się na posłaniu dopiero w połowie nocy. Wczesnym rankiem, obudziło go nawoływanie wilczałów, szykujących się na łowy. Znając ich zwyczaje i zapominania o wszystkim innym podczas polowania, początkowo pragną powstrzymać grupę łowców. Ponownie potrzebował Jeleniowca, tylko on pogrążony był we śnie, stojąc jak zwykle na nogach z łbem pochylonym. W takiej pozycji doskonale widział, jak połamane rogi ładnie odrastają. Jego wczorajsza rozmówczyni podobnie jak on pogrążona była we śnie, co mogło świadczyć, że konwersacja przeciągnęła się do samego rana. Dlatego zjadł lekkie śniadanie składające się z resztek kolacji i w towarzystwie rannego wilczała wybrał się na krótki rekonesans po najbliższej okolicy. Odchodząc z zadowoleniem zauważył, że drapieżniki przed wyruszeniem na polowanie nie zapomniały o rozstawieniu straż wokół obozowiska.

Oddalając się od krainy wiecznego zimna, z każdym krokiem dostrzegał większe bogactwo w przyrodzie. Rośliny stawały się bujniejsze, większe i bardziej zdrowe. Doskonale po nich można było dostrzec, jak mróz negatywnie wpływa na wegetację i ogranicza rozwój. Neczeru, stale prosił o dotknięcie ziemi, liści czy łodyg, jakby tymi prostymi gestami pragnął uczestniczyć w wycieczce. Koło południa zrobiło się na tyle gorąco, że były łuskowiec zaczął porównywać temperaturę do najchłodniejszych pustynnych dni.

Zaledwie w ciągu paru odwiedzin słońca zniknęły resztki lodu, powróciła wegetacja i wszystko eksplodowało. Podbiegunowe rośliny spieszyły się z zakwitnięciem, wydaniem nasion, by zdążyć przed lodem, który opanowywał ten skrawek ziemi na osiem dawnych miesięcy. Jedynie miejsca przylegające do pasm wysokich gór, mogły się poszczycić dłuższym okresem ciepła. Tylko tam u podnóża w ciągu zaledwie trzech dni letnia pora przemieniała się w zimową. Momentem kulminacyjnym było skrycie się słońca za szczytami i tereny opanowywała zima. Wtedy na pustyni następował najgorętszy okres i nikt za dnia nie ośmielił się wyjść z nor, gdzie w dzień nie było czym oddychać, a piasek przy wejściach przemieniał się w szkło.

Komputer biologiczny sztucznego staroegipskiego satelity ocenia, że przejście przez Naira pasma niesłychanie wysokich gór było nie mniejszym wyzwaniem, jak te, przez które przebrnęła Mino. Nowy człowiek nie zgadzał się z tym wnioskiem, lecz kiedy powrócił z wyprawy zauważył, jak samica Sardów przełamując strach przed drapieżnikami, sama stara się nawiązać z nimi nić porozumienia. Widocznie Jeleniowiec opowiedział jej o ich inteligencji i zdolności nawiązywania z nim umysłowego dialogu.

Kobieta z ludu Sardów zaskoczyła go własnoręcznym przyrządzaniem pieczeni z jakiegoś upolowanego zwierzęcia. Jego kształt przypominał dawnego gada, żyjącego w wodzie, którego ludzie przed upadkiem w większości nazywali krokodylem. Lękając się jego spożycia, zanim wziął kęs do ust, dotknął parowanego w wielkich liściach mięsa. Zwierz okazał się zjadliwy, a soki roślinne nieszkodliwe i aromatyczne. Intuicyjne szykowanie jadła nie szkodziło przyszłym biesiadnikom, tylko mogło powiększyć ich smakowe doznania. Mięsiwo było delikatne, soczyste i smaczne, a sposób na uzyskanie takiego efektu dla Naira i Neczeru okazał się zagadką. Wysłannik mógł prosić o wyjaśnienia, w jaki sposób do tego doszła, lecz pod wpływem wzroku Jeleniowca zrezygnował z zadawania pytań i skupił się na jedzeniu. Prawie każdy kęs pozytywnie komentował i widział jak rośnie jej duma.

Pierwsze dwa posiłki bardziej zbliżył ich do siebie niż tysiące wypowiedzianych wartościowych słów. Prawdopodobnie tylko dlatego, że oboje byli życiowymi rozbitkami, oddalonymi od wszystkiego, co znali.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania