Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 18

Zniewolony Jeleniowiec zaprzężony do nieznanej drewnianej konstrukcji i zmuszony do wysiłku, ciągnął bagaż oprawcy. Kierował się do ukrytych wrót, gdzie od strażników chciał uzyskać pomoc i odzyskać wolność. Człowiek, jego ciemiężyciel nie przewidział jego planu i w tym mu nie przeszkadzał.

Nair, nie znał najbliższej okolicy i po konsultacji ze strażnikiem uznał, że zwierzak jest urodzony i wychowany na tym terenie, więc wszelkie nawet najmniejsze szlaki musiał poznać. Swoją uwagę skupiał, na bezpiecznym przemieszczaniem jego bezcennego ładunku i zbliżaniu się do wyznaczonego przez Gwiazdę Poranną celu. Pociągowy zwierzak zatrzymał się przed litą skałą i zaczął melodyjnie ryczeć. Łuskowiec, odruchowo chciał mu w tym przeszkodzić, lecz odebrał myślowy przekaz towarzyszący dźwiękom.

- Książę Yai, prosi o otwarcie wrót i oswobodzenie z niewoli.

Początkowo Nair nie dostrzegł żadnej zmiany i myślał, że były to jakiś omamy albo żart. Neczeru pierwszy zarejestrował po tym wezwaniu, ożywiony ruch wewnątrz interesującej go strefy. Tam coś się działo, lecz pod osłoną gałęzi z dorodnych drzew i wyraźnego braku podwyższonej temperatury niewielkich przemieszczających się szybko obiektów, nie był w stanie pozyskać żadnych sensownych informacji. Komputery kwantowe w zrujnowanym kompleksie śledzące na żywo przekaz, również nie potrafiły na podstawie niewystarczających danych, przewidzieć jakikolwiek skutek takiego wezwania. Jedynie siostra Aniołów, zaproponowała, żeby nowy człowiek zamiast użycia słów do porozumienia z nieznaną im cywilizacją, posłużył się przekazem myślowym. Bracia jej, nie poczuli się tą inicjatywą urażeni, lecz tym, że otrzymali kolejny dowód, na nie poinformowanie ich o pełni zmian, jakie wprowadził komputer biologiczny w organizmie Łuskowca. Jednak sytuacja, w jakiej ich wysłannik się znalazł, była dynamiczna i uniemożliwiła zaniechanie nawet najmniejszej ich współpracy, z uwagi na jego zagrożenie.

Gdzieś za skałami, rozległ się śpiew, pod wpływem, którego kamień zaczął się zmieniać. Krystaliczna granitowa jego powierzchnia przemieniała się szarość i patrząc w górę, można było dostrzec jego topnienie. Zjawisku nie towarzyszyły zmiany podobne do rozpuszczanej pokrywy lodowej, gdzie tworzyły się skupiska wody ciekłej, tylko najzwyklejsze powolne znikanie. Czegoś podobnego podczas całego istnienia upadłej wysoko rozwiniętej cywilizacji nie zaobserwowano i z tego powodu takie zjawisko nie zostało udokumentowane naukowo, więc komputery w podziemnym zrujnowanym kompleksie nie posiadały wiedzy na ten temat. Podobnie komputer biologiczny w antycznym sztucznym satelicie, był pozbawiony tego rodzaju wiedzy. Dlatego poprosiły łuskowca, o dotkniecie kamienia, by dokonać pełnej analizy materiału, przypominającego kamień.

Kiedy ostatnia kamienna warstwa wyparowała, za stojących skał wyszły, albo wypłynęły cztery postacie. Jeleniowiec nie krył swojego zadowolenia z ich widoku. Wilczały w przeciwieństwie do niego poczuły przed nimi respekt. Zjawy musiały być niezwykle groźne dla tych drapieżników i najprawdopodobniej uciekłyby, lecz zawarta umowa mocno je spętała. Nair bardziej wyczuł, niż zdał sobie sprawę z nadzwyczajności sytuacji i w przypływie paniki, mentalnie za radą Aniołów przekazał.

- Przysłali mnie Aniołowie. Usłyszałem od nich wszystko i zrozumiałem dziś to, co zobaczyłem, choć nie jest to przeznaczone temu pokoleniu. Dopiero ci, co nadejdą po nas, zrozumieją, jak wiele im zawdzięczamy i że zostaliśmy przez nich wybrani na objawienie się nowej niebiańskiej potęgi. Wszyscy ulegną bojaźni jak przy wielkiej ścianie ognia, która tak jak tysiące lat wcześniej, topiła nawet skały. Nic nie jest wieczne i dane na stałe przez bogów czterech żywiołów. Wysokie góry zostaną poruszone, a zniewolone hordy pustynne wkroczą do waszego wolnego świata i zniszczą sobą wszystko, co jest najcenniejsze. Wam nie pozostanie nic cennego i wiecznego, a to, co było pewne, okaże się ulotne. Kiedy nadejdzie dzień z dziesięcioma tysiącami świętych, wraz z nimi zejdzie Bóg, by zniszczyć grzeszników i złajać każdego, który przeciw niemu grzeszył.

Głos mentalny Naira był słyszalny na tysiące kilometrów i gdy uderzył w pokrywę lodową, skruszył ją głęboko na drobne kostki lodu. Ziemia się zatrzęsła na sam dźwięk echa, a pustynny wiatr za wysokimi górami wzniecił potężną burzę piaskową.

Strażnicy, klęknęli przed brodatym przybyszem i w obawie przed jego gniewem odstąpili od wrót. Nair, nie dał po sobie poznać, jak wielce go powstała sytuacja wyprowadziła z równowagi. Niczym stary gospodarz, klepnął swojego Jeleniowca w zad i kazał mu przejść razem z wilczałami przez bramę, zanim ona się zamknie.

Dolina, do której wkroczył była w jego i Aniołów ocenie niezwykła, ponieważ nic tam nie było przypadkowe. Wszystko miało swoje przypisane miejsce i nic nie pozostawiono nieprzyporządkowaniu. Musiała być to zorganizowana społeczność żyjąca w symbiozie i służąca sobie nawzajem. Rośliny były posadzone w takich miejscach, które były dla nich najkorzystniejsze, a za podlewanie, nawożenie i pielęgnowanie odwdzięczały się obfitymi, zdrowymi plonami. Przybysz ze swoją świtą, bardziej czuł, niż wiedział, że niczego nie wolno nawet dotknąć bez wyraźnego pozwolenia. Zbiory można było dokonywać w miejscu i czasie określonym przez zielonego badyla. Zanim do tego dochodziło, opiekun sporo się napracował na swoje wynagrodzenie.

Dworzanin królestwa Jeleniowców z własnej inicjatywy i bez porozumienia z władcą postanowił uwolnić Księcia Yai. Wydawało mu się, że przybysz na samą myśl kogo uwięził i okaleczył, zlęknie się i odstąpi od swoich roszczeń. Stało się jednak inaczej, gdy podszedł do Naira. Ten niespeszony jego słowami wypowiedzianymi w myślach, popatrzył na wysłannika króla, za jakiego się przedstawił i ponownie mentalnie uniósł potężny głos.

- Patrzcie na to wszystko, co dzieje się dookoła mnie. Zmiany dokonują się szybciej, niż zmienia się światło dnia i nie ma niczego wspólnego ze zmianą biegu słońca, które niczym nieskrępowane zgodnie z bożym porządkiem wschodzi i zachodzi. Każdy ma swój czas i nie zmieniajcie swoich reguł. Popatrzcie w siebie, a dostrzeżecie zachodzące samoistnie zmiany, spowodowane waszym przywiązaniem, pozycją i oczekiwaniem. Kiedy porównacie lato, zimę i jak cała ziemia jest pełna wody. Wtedy zobaczycie śnieg, chmury, deszcz, rosę jako jedno, a nie jako coś obcego. Jeżeli nie wierzycie, to przyjrzyjcie się i zobaczycie, jak wszystkie drzewa usychają, a ich liście opadają. Jedynie czternaście drzew, których liście nawet w największe mrozy nie opadną i pozostaną wiecznie zielone przez cztery sezony. Dopiero wtedy w jeden dzień stracą swoją szatę i dostaną nową. Dzieje się tak w roku przestępnym, gdy na początku wiosny słońce jest ponad Ziemią. W tym dniu z powodu żaru szukacie schronienia w cieniu, a ziemia praży skwarem i bez osłony nikt nie może stąpać po niej, lub skałach z powodu owego żaru. Tego dnia inne drzewa pokrywają się nadzwyczaj dużymi liśćmi i rodzą owoce niepodobne do swoich. Zrozumcie, że wszystko nie dzieje się to bez powodu. Ten, który żyje wiecznie, ustanowił wszystkie prawa i jego dzieła przetrwają wiele pokoleń, służą mu i nie podlegają zmianie. Tak jak kazał, wszystko się dokonuje, lecz wy nie widzicie jak morza i rzeki spełniają swoje zadania. Jednak wy musicie wytrwać i zachować prawa dane wam przez stwórcę. Ty złamałeś je swoimi nieczystymi myślami i ustami, wypowiadając słowa pełne pychy. Twarde wasze serca nie zaznają pokoju. Dlatego będziecie przeklinać dni waszego bytu i zostaniecie pozbawieni starczych lat waszego życia. Wieczne przekleństwo się wzmocni, a wy nie doznacie zmiłowania. Niegodziwcy, przekażcie wasze imiona sprawiedliwemu na wieczne wasze przekleństwo. Nawet wtedy będziecie grzeszyć i złorzeczyć. Tylko wybrani otrzymają mądrość, pokój i odziedziczą żyzną ziemię. Pozostali otrzymają przekleństwo i to do nich lgnąc, będą potwory swoim wyglądem przypominające kłody martwych drzew, które kiedyś posiadały kończyny, a za sprawa swoich grzechów, je utraciły.

Wystraszony dworzanin, przyjaciel od najmłodszych lat księcia, uciekł, a Nair zastanawiał się, kto mu taką wiedzę i myśli wtłoczył do głowy. Jego lęk był na tyle duży, że przez pewien czas bał się ruszyć w dalszą drogę, ponieważ myślał o sobie jako szaleńcu. Nigdy nie przypuszczał, jak zmiana klimatu i środowiska może wpłynąć na jego wygląd fizyczny oraz spustoszyć psychikę. Kiedyś był normalny i z tego powodu się cieszył, lecz teraz miał spore problemy z oceną własnej osobowości.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania