Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 26

Gość rozpaczał po słowach gospodarza, wypowiedzianych we śnie, które odnosiły się do przeszłości. Śmiałbym się i miałbym nadzieje, że ona nigdy nie nastąpi, gdyby dotyczyły przyszłości. Stało się jednak inaczej i zagłada wysoko rozwiniętej cyfrowej cywilizacji nadeszła. Cudem ocalałym i nielicznym spadkobiercom podziemnych luksusowych kompleksów tamtych nacji pozostało jedyne wyjście, żyć, albo umrzeć, w miejscu kaźni, jakie im po sobie przodkowie pozostawili. Jedni odgradzając się od powierzchni, kalek i mutantów pozostali w swoich schronach. Innym pozostała nędzna wegetacja w pasie pustynnym. Tylko nieliczni znaleźli się w miejscach, o jakich ich spragnieni sąsiedzi mogli powiedzieć – Raj.

Gospodarza, wbrew wcześniejszym obawom gościa, wyjaśnienia częściowo usankcjonowały, lecz z pełnym przekonaniem powiedział.

- Widocznie mój dom jest przesiąknięty smutkiem po tamtych tragicznych dniach i każdej nocy przyciągam je ponownie. Nigdy nie przypuszczałem, że ktoś może koszmary równie wrażliwie odbierać, jak ja.

Rozmowę przerwali najbliżsi sąsiedzi, którzy wyrwani ze snu, głośnym zachowaniem przybysza, gremialnie zjawili się przed domem śniącego. Tłum pod czujnym okiem wilczałów zamarł, lecz oczekiwał na przeproszenie za zakłócenie wypoczynku i usłyszenia wyjaśnienia przynajmniej kilku słowach. Konsternację przerwała zarzutem jakaś niziutka kobieta, przypominająca bardziej ludzika zrobionego z pomarszczonej grubej skóry, co upodobniało ją do pustynnego karła.

Nair, nie widział potrzeby odpowiadania na zaczepkę i wolał milczeć, niż podzielić się wiedzą, jaką posiadł, dzięki przetłumaczeniu niezrozumiałych początkowo gorzkich słów z odległej przeszłości. Jednak niedługo po niej, również inni domagali się wyjaśnień i tego nie mógł zbagatelizować.

Gdyby nie istniała konieczność utrzymywania istnienia Aniołów w tajemnicy, z pewnością o nich powiedziałby mieszkańcom doliny. Tylko Neczeru poprosił, żeby ukrywał ich obecności i wyjawił coś dla nich niezrozumiałego, lecz niemożliwego do zweryfikowania. Nowy człowiek, podobnie jak strażnik, miał silne opory przed ujawnieniem prawdy. Powstrzymywała, go inna obawa niż sztuczną inteligencję. Pragnął zachować tylko dla siebie wiedzę uzyskaną w zrujnowanym podziemnym kompleksie, ponieważ w jego ocenie dla innych powinna pozostać tajemnicą. Wtedy na pewno nie przyniesie więcej szkody niż pożytku. Dlatego postanowił po namyśle pomieszać, dawne ze starym i antycznym. Zaczął zebranym przed domem śniącego, opowiadać o przepięknych ludzkich dziewczynach, których uroda skłoniła Aniołów do zejścia z nieba i z bliska przyjrzeniu się im. Wtedy synowie nieba zaczęli zaniedbywać swoje obowiązki i zamiast patrzeć, by ocenić istoty rozumne, spoglądali tylko na nie i nie byli w stanie o nich zapomnieć. Panienki nieświadomie czaru, jaki sobą roztaczały, każdego dnia czesząc swoje długie włosy, przyglądały się sobie w wodzie jeziora mającego cudowną moc uzdrawiania chromych i chorych. Pewnego dnia Aniołowie zapragnęli najpiękniejsze posiąść. Najpierw jeden, a po nim następny z córkami ludzkimi się związali. Pierwszy urodził się syn Arielowi. Ojciec z niego był dumny, kiedy dorastał. Jego urodę i niezwykłą siłę dostrzegli pozostali. Wtedy Uriel zapragnął mieć podobnego potomka i pojął za żonę niezwykle urodziwą Sabelę z płaskowyżu Ardis, córkę pierwszego kapłana. Wcześniej jej ojciec chrzcił go, lecz gdy został zięciem, zapragnął zająć jego miejsce. Człowiek chciał być równie potężny, jak Anioł w niebie, lecz przez swoją pychę zapomniał, że jest zwykłym nędznikiem. Uriel, zmuszany przez teścia, porzucił brzemienną żonę i wrócił do nieba, gdzie chciał kontynuować swoje przeznaczenie i zabrać jak najszybciej duszę ojca żony do siebie. Jednak miłość do śmiertelnej małżonki była silniejsza od zawartego wcześniej postanowienia i wolał go zaniechać, niż skrzywdzić umiłowaną. Obawiał się, że za dotrzymanie obietnicy danej człowiekowi, zostanie potępiony, lecz pozostali bracia, którzy czynili tak jak on i związali się z córkami ludzkimi, postąpili podobnie. Wszyscy, jak jeden zapomnieli o swoich bliskich w niebie i opiece nad swoimi wyznawcami, czyniąc im tym straszną niegodziwość. Ojciec Niebieski, gdy o tym się dowiedział, nakazał dotrzymać złożonej obietnicy wiernym. Kiedy tak się nie stało, nieświadomie ich los powierzył rodzinom porzuconych Anielic, a oni postanowili wymierzyć własną sprawiedliwość. Okrutny los dotknął Szmihaza, Urakiba, Ramiela, Kokabiela, Tamiela, Ramiela, Daniela, Ezekiela, Barakiela, Asaela, Armarosa, Batriela, Ananiela, Zakiela, Samsiela, Amezaraka, Sartaela, jedynie Uriel z pogromu ocalał. Miał on po kres swoich dni nieść piętno kłamcy i mieszkać na górze Hermon.

Ziemskie wdowy po Aniołach, pozostawione w ciąży z ksiąg zabranych mężom, nauczyły się czarów i zaklęć. Przez częste korzystanie z zakazanej wiedzy urodziły gigantów. Maluchy, od dnia urodzeń miały nienasycony apetyt i pożarły wszystkie zwierzęta żyjące na swobodzie, hodowlane, a gdy ich zabrakło, zjadały ludzi. Kiedy ludzkość znalazła się na krawędzi zagłady, zjawił się wysłany przez ojca, Anioł Azazel, który nauczył ich wyrabiać miecze, sztylety, tarcze i napierśniki. Kiedy ostatni gigant padł i nastał pokój pokazał on jak wyrabiać bransolety, uczył sztuki malowania oczu, upiększania powiek oraz wyszukiwania szlachetnych kamieni, czy wyrabianie pięknych tkanin i ich zabarwiania. Ludzkość, zamiast wspierać rozwój i postęp, wykorzystywała dary w sposób niegodziwy i szerzyła nierząd. Strasznie pobłądzili w swoim dążeniu do dobrobytu, a drogi życia, które przemierzali, stały się zepsute. Odrzucili nauki o zdrowiu i higienie Amezaraka. Przestali tworzyć piękne kamienne rzeźby, jakie były dumą ich mentora Armarosa. Zaprzestali obserwacji gwiazd i zwalczali wychowanków Barakiela i Tamiela. Jedynie grupa wróżbitów Kokabiela i zakon alchemików Asradela cieszyły się szacunkiem i uznaniem. Kiedy człowiek sięgnął dna i zaczął urągać Bogowi, przez umieszczanie niegodziwców w panteonie świętych. Zniszczona i splugawiona ziemia poruszyła się i zawołała głosem wszystkich w niej pochowanych. Krzyk dotarł do bram niebios, a jego siła była tak wielka, że omal nie wyrwała ich z zawiasów. Wtedy najwyższy stracił cierpliwość i wysłał swoich najbardziej oddanych synów i córkę, by położyli kres wynaturzeniom i niekończącym się wojnom.

Kiedy Ariel, Uriel i ich siostra Gabriela zeszli z nieba i stanęli na ziemi, dostrzegli ogrom zniszczeń, niegodziwości, ślady licznych masowych zbrodni, jakich dopuścili się ludzie uważających się za lepszych od innych. Nienawiść podsycana przez nazywających siebie demokratycznie wybraną władzą dorastała wraz z najmłodszymi w społeczeństwie i zbyt mocno wypaczyła ich poczucie człowieczeństwa. Dlatego nie potrafili dostrzec, jakimi są wielkimi okrutnikami i jak bardzo fałszywie odbierają rzeczywistość. Wszędzie widzieli tylko wrogów, a osób im życzliwych. Oczy Wysłanników załzawiły się niczym potężne chmury deszczowe i wypłynęło z nich morze. Mieli ściśnięte serca, zgniatane w potwornych kleszczach, które z tego powodu nie były w stanie powstrzymać rzewnego płaczu. Kiedy łzami oczyścili Ziemię i gdy wyschła ostatnia kropla na ich powiekach. Zapragnęli dowiedzieć się przyczyny powstania zagłady, od samego początku.

Zaczęło się jak wszystkie poprzednie wielkie ziemskie katastrofy niezwykle niewinnie. Kiedy wszelkie działania ludzkości zostały zaangażowane, na pozbycie się śladów niedawnej wojny. Podczas pozbywania się blizn, większość z tych, co przeżyła nie szczędziła wysiłku, ponieważ władze wielu krajów okłamywały ich, że budują lepszą przyszłość dla siebie i swoich dzieci. Zapewniano o utrzymaniu pokoju i przyjaznej wspólnej egzystencji, jaką podejmują, by nie dopuścić w przyszłości do konfliktów zbrojnych. Zamiast wspaniałego rozwoju, znacznie szybciej od odbudowy ze zniszczeń, odradzały się stare układy i tworzyły nowe. Przystąpiono do utajniania dochodów, co umożliwiło błyskawiczny wzrost różnic płacowych. Ubodzy stawali się jeszcze bardziej biednymi, a majętni jeszcze bardziej się bogacili. Tworzyła się i pogłębiała korupcja. Rozwarstwienie społeczeństw spowodowało, że ludzkość stała się bardziej przekupna. Gdy osłabiono i podważono więzy rodzinne, większość zaczęła myśleć tylko o sobie. Wtedy przystąpiono do pogłębiania różnic, poprzez zmianę przyczajeń, zaczynając od smaku. Posłużono się nowoczesną techniką, która zastępując rzemieślnicze wytwarzanie produktów, w pełni zaczęła zaspokajać potrzeby. Powszechnie dostępna gotowa żywność, nafaszerowana dodatkami chemicznymi i konserwantami, wyparła wspólne przyrządzanie i konsumowanie posiłków. Szybko zapomniano o zmywaniu naczyń, zastępując je przeznaczonymi do jednorazowego użytku. Podobnie działo się z praniem, prasowanie i sprzątaniem. Utrzymywanie czystości ciała, też zostało znacznie uproszczone. Człowieka otoczyły przedmioty hamujące wydalanie potu i umilające życie, a on zapomniał, czym różni się prawdziwa miłość od pożądania, czułość, ciepło od innych i przyjemność, jaką daje dotyk. Wzajemne oddalanie potęgowało się wraz z przybywaniem kolejnych miliardów mieszkańców Ziemi. Gdy majętni dorobili się bajecznych fortun, zapragnęli żyć dłużej i w tym celu ukierunkowywali odkrycia i postęp naukowy. Dość szybko najbogatszym poprawiono komfort życia, dzięki zabiegom odmładzającym. Przedłużono im sprawne funkcjonowanie o kilka lat, co okazało się dla nich niewystarczające. Dlatego stworzyli prywatne ośrodki badawcze, gdzie prowadzono prace nad przeprogramowaniem komórek organizmu w celu ich odmłodzenia i odwrócenia procesu starzenia. Zatrudniono w nich najlepszych naukowców, oferując im gigantyczne wynagrodzenia. Dostali pełną swobodę działania, silną motywację, a wszystko to kosztem poznania końcowego efektu swojej pracy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania