Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 42

Musiało minąć przynajmniej połowę krótkiego dnia, by chylące się ku zachodowi niewyraźne promienie słoneczne oświetliły twarz Naira. Tańczący blask przedarł się i wniknął do wnętrza głowy. Niesamowicie dużo wysiłku sprawiło śpiącemu uniesienie powiek. Wydawało się to najtrudniejsze, lecz wstanie na bolące nogi, wymagało użycia znacznie więcej energii. Nowy człowiek po pełnej przespanej nocy od dłuższego czasu, przez chwilę nie wiedział, gdzie się znajduje i co dookoła niego się dzieje. Kiedy z trudem stanął pewnie na stopach, zauważył, że Jeleniowiec ma podobne problemy. Rogacz kilkakrotnie próbował przekręcić tułów i się unieść, lecz jakaś wroga siła stale ciągła jego plecy w dół, a racice do góry. Okazując współczucie, rewanż i wdzięczność za służenie za poduszkę, schylił się i wychudzone ciało szarpnął do góry. Yai, niepewnie stanął na osłabionych nogach i nie był w stanie opanować drżenia tułowia. Zapadnięte boki, wystające żebra, matowa sierść i zamglone oczy, były dostatecznym dowodem, że jest na skraju wytrzymałości. Łuskowiec, po raz pierwszy poczuł prawdziwy żal i nawiedziły go wyzuty sumienia za doprowadzenie rogacza do takiego stanu. Kierowany odruchem i współczuciem zwrócił się mentalnie do niego.

- Wybacz przyjacielu za cierpienie, jakie na ciebie ściągnąłem i do jakiego się przyczyniłem.

Najzwyczajniejsze słowa rozlegające się w rogatej głowie, raziły niczym piorun i przełamały falę nienawiści, jaką Książę pierwszego dnia między nimi stworzył. Otworzył swój umysł, gdy przestał czuć wrogość, a w tym momencie wyparowała chęć zemsty, za spiłowanie jego wspaniałych rogów i uwięzienie, równie ważne dla niego było pozbawienie go dworu, tytułu i rodziny, lecz za jedno był mu wdzięczny. Dzięki dwunożnemu jego nudny byt, pozbawiony wyzwań i przygód uległ zmianie. Jeżeli przeżyje i wróci do swoich, jako jedyny z inteligentnej rasy Jeleniowców, będzie mógł opowiadać prawdziwe mrożące żyły historie, a nie zmyślone.

- Chyba źle ze mną, rogi mi odpadają dwa okresy zielone przed czasem – tylko tyle na początek był w stanie z siebie ze wzruszenia wydusić.

- Nie przejmuj się, Gwiazda Poranna twierdzi, że teraz gdy żyjesz w stanie dzikim, bez przebywania w warunkach cieplarnianych, matka natura upomniała się o ciebie. Zabierze zniszczone rogi i wiosną podaruje ci w prezencie nowe – dla uwiarygodnienia słów szarpnął za kikuty, które zostały mu w dłoniach.

- A jak zapomni? – zapytał zlękniony, nie wiedząc, o czyją rodzicielkę chodzi.

- Masz moje słowo, że odrosną i staną się jeszcze piękniejsze. Teraz obaj musimy coś zjeść i nabrać sił – powiedział, wsuwając na pamiątkę strzępki poroża za pas i pociągnął oddanego przyjaciela za sobą.

Wilczały, nie przerywały patrolowania i obwąchiwania przynoszonych z wiatrem zapachów, w ten sposób starały się uzupełnić brak słuchu, po zatkaniu uszu. Przynajmniej nikt z watahy nie chodził głodny i z tego powodu dobre samopoczucie było po ich zachowaniu widoczne. Bezpieczne miejsce, w jakim wszyscy się znaleźli, też napełniało optymizmem. Jeleniowiec widząc ich pełne brzuchy i mając świadomość przymierza z nowym człowiekiem, śmiało i pewnie zbliżał się do posiłku. Brakowało mu soczystej trawy do pełni szczęścia, lecz zielone liście jakie zjadał i czerwonawe korzenie z nawiązką rekompensowały niedogodności, ponieważ były wyborne. Kiedy się opychał, jego dwunożny przyjaciel zapytał.

- Jak smakuje kapusta i marchew?

Nazwy mu nic nie mówiły, lecz kończąc szpulę zbitych słodkości, odpowiedział.

- Wybornie, nic wcześniej tak smakowitego nie jadłem i przesłał wizję rozkoszy z jedzenia jaką odczuwał.

Nair, pod wpływem obrazu się roześmiał i wypowiedział miękko kilka melodyjnych słów w języku, którego Książę nie znał. Odpowiedział mu ktoś inny, który zabrzmiał twardo i gardłowo.

- Kto to? – zapytał Yai zlękniony.

- Anioł, nasz strażnik – odpowiedział dwunożny i dodał – gdybyś wcześniej nie zamknął dostępu do siebie, słyszałbyś go często, a mnie nauczyłbyś zamykania dostępu do siebie.

Jednak on ani Neczeru w tym momencie nie wiedzieli, czy spotkanie z pierwszą matką klanu z taką umiejętnością, zaowocowałoby równie pozytywnym skutkiem. Jakakolwiek umiejętność panowania nad myślami czy ograniczaniem dostępu do wspomnień mogła wywołać zgoła inną reakcję i zostać odczytane jako próba ataku. Gdyby do tego doszło, spotkanie mogło zakończyć się konfrontacją albo próbą sił.

Niespodziewane poruszenie i napięcie jakie zapanowało pośród młodych wilczałów po przeciwnej stronie miejsca, przez które weszli, zaintrygowało wszystkich. Młodziki, na przemian jeżyły sierść, podchodziły w pobliże naturalnej zielonej palisady, z niewielką wyrwą i podkulając ogony, wycofywały się kilka kroków. Gdy się uspokoiły, powtarzały identyczny manewr. Starsze osobniki zaciekawieni przyczyną takiego zachowania w rozproszeniu zbliżały się do tamtego miejsca, kiedy były w połowie drogi. Jeden podrostek podbiegł wprost do Naira i swoim zachowaniem próbował zachęcić go do udania się w tamto miejsce. Emocje jakie mu towarzyszyły, nie wskazywały na zagrożenie, tylko wielkie zainteresowanie, czymś niecodziennym. Jego wysiłki, a zwłaszcza wykonywane podskoki. Nakłoniły nawet księcia do odłożenia opychania się na później.

Jeleniowiec, zostawił niedojedzoną kapustę i pobiegł, wyprzedzając dwunożnego. Zapominając o potrzebie zachowania ostrożności, przez niezdrową ciekawością ominął młodzież wilczałów i prawie ocierając się o wysokie krzewy z niezwykle długimi trującymi kolcami, wysunął się do przodu. Zanim uświadomił sobie, co widzi, rozległ się harmider, który dochodził za gęstego splecionego płotu. Najwięcej uwagi poświęcił regularnym przerwą w ogrodzeniu i nie rozumiał, dlaczego ten, co krzyczy, nie skorzysta z tych przejść, tylko trwa za nim i hałasuje. Kiedy zdecydował się na podejście bliżej, za sobą wyczuł i usłyszał byłego swojego ciemiężyciela.

- Kolejne więzienie, gdzie w strasznych warunkach przetrzymywani są przeciwnicy władzy. Widocznie coś takiego jest wyróżnikiem wszystkich inteligentnych ras.

- A jeśli się mylisz i są to magazyny świeżej żywności. Krety mieszkające pod ziemią podgryzają dżdżownicę i magazynują je w swojej spiżarni, podobnie czynią tak wydry z rybami. Najprawdopodobniej potrzeba gromadzenia zapasów na gorsze czasy towarzyszy wszystkim żywym organizmom i nie ma to niczego wspólnego z inteligencją, tylko z koniecznością przetrwania gatunku. Nasza dolina jest tego najlepszym przykładem, tam wszyscy mieszkańcy mają większe, lub mniejsze składziki.

- Nie strasz mnie – powiedział były Łuskowiec, ponieważ nie znał użytych nazw, lecz nie chciał się do tego przyznać. Jeszcze ze swoich wspomnień starał się kolejny raz wyrzucić obrazy zjadania zmarłych albo poległych. Koszmarne wizje z pustynni nawiedzały go za każdym razem, gdy za górami widział nadmiar jedzenia, picia i jego marnowanie – mam nadzieje, że się mylisz, a tamci uwięzieni w roślinnych klatkach, popełnili jakieś złe uczynki, a mimo to byli traktowani w sposób adekwatny do popełnionej winy. Może były to pułapki dla niebezpiecznych zwierząt i ich oba wnioski okażą się nieprawdziwe.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania