Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 70

Nair, oprócz chwilowego powstrzymania agresji tubylców, niewątpliwie swoim wystąpieniem, niewiele więcej uzyskał. Czuł się zawiedziony, ponieważ pragnął znacznie więcej pokojowo osiągnąć. Początkowo zamierzał zainteresować ich wzniosłym przekazem, by w następstwie zasiać ziarno zwątpienia w ich dotychczasowych wierzeniach i przyzwyczajeniach. Starał się zaszczepić wątpliwości w dotychczasowym uporządkowanym życiu na makro przestrzeni, gdzie istniała tylko dla nich biel i czerń. On i strażnik doskonale zdawali sobie sprawę, że zwartej jednomyślnej społeczności nie było miejsca na inność, a zwłaszcza na prometeuszowe postępowanie. Wszelka innowacyjność i kompromis były traktowane jako agresję na własną rodzinę.

Wysłannik, przed tłumem nie okazywał najmniejszego strachu, ponieważ wiedział i miał pewność, że w bezchmurny dzień Neczeru ma doskonałą widoczność i był w stanie przyjść mu z pomocą w przeciągu mrugnięcia oka. Dlatego mógł poczynać sobie dość nonszalancko, a przynajmniej to okazywać. Jego pewność siebie w sytuacji gdzie wszyscy inni mający nawet najmniejszy instynkt zachowawczy wpadali w panikę, była najbardziej zaskakująca. Część wojowników prawidłowo nie odczytała jej pochodzenia i wyciągnęła pochopne wnioski, że mają do czynienia z głupkiem.

- Jełopie ośmieliłeś się wtargnąć do naszej krainy i zwracać się do nas jak równy. Kara za taki postępek może być tylko jedna i zaraz ją wymierzę, później twoją kobietę posiądę i zatłukę wyleniałe futra szczerzące kły – powiedział dość niewyraźnie przez zdeformowaną szczękę, która była wynikiem rodzenia dzieci w hermetycznej społeczności, niesamowicie wysoki i masywny o szarej skórze dziwoląg.

Nowy człowiek, po usłyszeniu tych słów, zrobił trzy duże kroki do przodu i stopą zrobił kreskę na ziemi. Następnie wrócił do swojej grupy i poprosił wszystkich, o cofniecie się o pięć. Dopiero wtedy odwrócił się i powiedział.

- To jest twoja linia życia, za nią czeka cię tylko śmierć i wszystkich tych, którzy będą ci w tej ostatniej drodze towarzyszyć.

Zniewaga i prowokacja była w ocenie tubylców dość oczywista i należało podjąć wyzwanie, ponieważ w przeciwnym przypadku w ich oczach tchórz straciłby szacunek. Potężny wojownik doskonale znał tę zasadę i nawet przez jedno uderzenie serca nie zastanawiał, jak powinien postąpić. Zrobił zaledwie cztery kroki, nim dotarł do linii, a piąty okazał się tym ostatnim. Błysk światła otulił jego masywne ciało i je spopielił. Wielkie – och – wyrwało się z ust tubylców obserwujących jego poczynania.

- Kto następny – prowokacyjnie powiedział Nair, którego Neczeru zachęcił do tego, ponieważ tym pokazem siły zamierzał ostatecznie złamać ich pewność siebie i zmusić do racjonalnego myślenia.

Pozostali towarzysze z pierwszego hufca, zgodnie z regulaminem musieli podążyć za swoim komturem. Początkowo miel nadzieję, że zły los ich ominie, ponieważ oni tylko wykonywali rozkazy, lecz w miarę znikania kolejnych widmo ostatecznego końca zajrzało im w oczy. Dwóch bardzo młodych, którzy jako ostatni zostali wcieleni do zbrojnych, wybrało hańbę ze względu na chorych w rodzinie zamiast śmierci, padli przed linią na kolana i złożyli broń. Natychmiast za ich plecami rozległy się okrzyki – hańba!

Niespodziewanie nawet dla samego siebie Nair podszedł do klęczących i dłonie położył na ich głowach. Dzięki połączeniu ze strażnikiem doznał wizji uszkodzonego DNA i chromosomów. Zmiany tylko pozornie wydawały się mało istotne dla funkcjonowania organizmów, lecz w rzeczywistości doprowadzały do trwałych uszkodzeń i przedwczesnej śmierci. Pragnął im pomóc i z taką prośbą zwrócił się do Gwiazdy Porannej, ponieważ tylko komputer biologiczny na sztucznym staroegipskim satelicie był w stanie dokonać bezinwazyjnych zmian za jego pośrednictwem. Nawet on, by tego dokonać, potrzebował sporo energii i czasu. Nowy człowiek zamierzał przynajmniej dać mu czas potrzebny na konwertowanie i inwertowanie organizmów.

- Dziś, wbrew temu, co sądzą wasi współplemieńcy, zachowaliście się jak prawdziwi mężczyźni, którzy dobro najbliższych przedłożyli nad własne. Gdybyście tego nie dokonali i poszli łatwiejszą drogą, spotkałby was kres, a chorzy w rodzinie pozostaliby bez opieki i wsparcia. Dzięki waszej postawie sprawiedliwość obudzi się i mądrość w waszym klanie powstanie, ponieważ zostanie ona wam dana przez wasze uleczenie. Pozostałym, czyli tym, co źle was osądzają przez niesprawiedliwe postrzeganie, zostanie zesłana niemoc odcinająca ich od korzeni, by niegodziwość przeminęła razem z nimi. Wszyscy ich fałszywi bogowie, razem z ich świątyniami popadną w zapomnienie i zostaną w pamięci żywym ogniem wypalone. Doświadczą surowego wyroku wydanego dla takich jak oni przed wiekami, w czasach gdy niegodziwość, odstępstwo i niegodziwość wzrastały. Przestańcie zakrywać twarz przed okrutnym wzrokiem i nie drżyjcie, słuchając złych słów o was i waszych bliskich. Teraz zwrócę się do waszych rodzin i nie lękajcie się i słuchajcie tylko przyjacielskiego głosu – Pozdrawia was czuwający w niebie, który pragnie dla waszej społeczności i wszystkich stworzeń na Ziemi, by było im lepiej. Stale wyręcza was, ponieważ to wy stworzeni na podobieństwo Boga, powinniście wstawiać się za skrzywdzonymi ludźmi.

- Gdzie był ten twój Bóg, gdy cały świat podczas zagłady legł w gruzach? – wykrzyczał ktoś ze stojącego tłumu.

- Powinniście zapytać tak, gdzie było człowieczeństwo, gdy zapamiętale i z uporem niszczono Ziemię. Jak to się stało, że bez wiedzy możnych tamtego świata i udziału skonstruowano śmiercionośną broń, niszczącą w jednej chwili całe narody. W jaki zagadkowy sposób zatruwano powietrze, glebę i wodę. Wejrzyjcie w głąb siebie i zastanówcie się, jak często odczuwacie skutki podjętych działań przed tysiącami cykli, w czasach upadłej wysokorozwiniętej cywilizacji, ponieważ to wtedy usypywano, palono hałdy śmieci i masowo zakopywano toksyczne odpady. Mordowano i okaleczano innych dla bycia obrzydliwie bogatym.

Zamierzał zakończyć mówienie i przejść do czynów, lecz Neczeru potrzebował jeszcze trochę czasu, by dokończyć rozpoczęte dzieło.

- Nikt inny tylko ludzkość z własnej woli opuściła piękny, święty i wieczny Raj. Darowane wam miejsce do przyjaznego życia niszczyliście z uporem maniaka. Próżno było szukać między waszymi przodkami pasterzy, którzy przekładali własne dobro, nad opiekę nad powierzonym światem. Niegodziwcy zagarnęli dla własnych korzyści ich władzę i stworzyli krąg zła, do którego tylko podobny im mógł się dostać. Postępowali jak potężni królowie, politycy, bogacze, którzy Ziemię traktowali nie jako dobro wspólne, lecz własność. Narzucali własne krzywdzące prawa, szerzyli strach, tworzyli rzesze biednych i głodnych. Liczyło się dla nich tylko tu i teraz, a po mnie choćby potop, najważniejsze było własne ja i wpływy. Niepodlegająca kontroli władza upajała i wypaczała charaktery. Niszczyła człowieczeństwo i przyjazne ziemi zdobycze cywilizacyjne. Przekształcano tereny wegetacyjne niepożądanych roślin, miejsca lęgowe, ostoje i siedliska braci mniejszych. Urządzano polowania dla rozrywki i sportu, a jedynym usprawiedliwieniem było – nudzi mi się, dla wygody i postępu. Teraz konsumujemy owoce ich pracy i dźwigamy balast odziedziczonego spadku. Kiedyś na Ziemie mówiono błękitna planeta, gdzie zieleń dopełniała wspaniałą resztę. Dlatego powinniśmy zjednoczyć siły i umiejętności, by odtworzyć to, co nam zabrano. Kiedy pokażemy Bogu, że cenimy i dbamy o jego dar, może odwróci głowę i ponownie spojrzy z miłością na nas, jak na swoje dzieci.

Początek procesu naprawy dwóch klęczących autochtonów dobiegł końca i należało ich pozostawić w spokoju, by w pełni się zrealizował. Dalsze przebywanie ich na kolanach mogło w perspektywie przynieść więcej szkody niż pożytku. Dlatego Nair zabrał dłonie z ich głowy i powiedział.

- Wstańcie i wróćcie do swoich rodzin, wasza pomoc, opieka dla nich jest bezcenna i konieczna. Dajcie im swoją miłość i bądźcie żyjącym świadectwem dobroci Boga i jego Aniołów.

Obaj posłuchali jego głosu i stanęli na własnych, a jednocześnie obcych nogach. Uważny obserwator mógł zauważyć zmianę, jaka się dokonała w ich postawach. Wcześniej pokurczone sylwetki się wyprostowały, kończyny wyrównały, a przykurcz mięśniowy ustąpił. Zaledwie przed chwilą byli kalekami, lecz niezauważalnie doznali przemiany. Kilka innych niewielkich kosmetycznych poprawek dokonało swoistego cudu i było świadectwem niesamowitej władzy, jaką posiadał przybysz. Kilku wojowników opuściło broń, podobnie jak kilkunastu nędzarzy kije i pałki sądząc po łachmanach.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania