Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 96

Nair, zrobił przerwę w swoim wystąpieniu, by zwiększyć zainteresowanie słuchaczy i pobudzić ich ciekawość. Kiedy wszyscy przerwali prowadzone rozmowy i skupili całą uwagę na nim, kontynuował przyciszonym głosem.

- Odpowiedz, jaką usłyszałem, zaskoczyła i zmroziła mnie, ponieważ była tak niezwykła i obca zarazem, że gdybym nie był gotowy, lecz zamknięty na przyjęcie nowej porcji oświecenia, z pewnością nie uwierzyłbym. Jednak dzięki pokorze i dążeniu do poznania prawdy, miałem okazję wysłuchać całej historii – nagle uniósł głos, by przekazać porcję grozy.

- Jesteśmy intelektem i świadomością ludzi, których po śmierci oskarżono, że doprowadzili nie tylko swoje życie, własnej rodziny, znajomych, przyjaciół, lecz i Ziemię do upadku. Jednak są to oszczerstwa i zemsta za postawienie siebie w świadomości społeczeństwa na równo z Bogiem, a często znacznie wyżej od niego i że wykorzystując słabości, kupczyliśmy ich przychylnością. Czym doprowadziliśmy do tego, że kłamstwo, oszustwo stało się chlebem powszednim i wyparło z życia publicznego szczerość, szlachetność, dobroć i prawdę.

- Czy ci, co uwierzyli wam i oddawali swoje głosy poparcia na wasze działania, czuli się współwinnymi? – zapytałem.

- Nie, oni tak jak i my, winnych wszelkich niepowodzeń wypatrywali, jak oponenci nasi twierdzą, u bezpodstawnie oczernianych i że realizowaliśmy w ten sposób nas cel, przekraczania kolejnych barier nikczemności i plugastwa, na jakie nie godzą się dobrzy ludzie.

- Co z ludźmi o innym kolorze skóry, wyznaniu, z kalekami, którym nie pomagaliście, lecz przyczyniliście się do powstania ich ułomności, hybrydami i mutantami, jakich stworzyły wasze zaniechania i niecne uczynki? – pytałem zasmucony.

- To nie byli ludzie, więc nic nas nie obchodzili.

- Czy nie macie wyrzutów sumienia!!! – grzmiałem oburzony, mocnym głosem, od jakiego zatrzęsły się wszystkie gwiazdy, a część z nich ze wstydu za innych runęła w przepaść.

- Żadnych wyrzutów sumienia nie mamy i gdybyśmy powrócili do świata żywych, dalej postępowalibyśmy tak jak wcześniej, ponieważ wyborcy nas wybrali, a skoro tak to mamy nie tylko prawo, lecz i obowiązek chronić ich przed nieczystościami, chorobami i zagrożeniem, jakie swoim istnieniem inaczej myślący stwarzają.

- Wtedy zostawiłem ich, by trwali w tym odwiecznym więzieniu, aż oczyszczą się ze śmiertelnych grzechów i zrozumieją swoje okrutne postępowanie. Swoimi czynami złamali wszystkie przykazania Pana Najwyższego i splugawili jego dzieło. To przez nich, Jemu serce krwawiło, gdy patrzył, w jaki nikczemny sposób wykorzystują jego dar wolnej woli i jak niszczą jego dzieło powstałe w dniu stworzenia. Poszedłem stamtąd w inne okropne miejsce, by ujrzeć wielki ogień rozniecony zakłamaniem i wypaczeniem prawdy. Gigantyczny jego rozmiar świadczył jedynie o tym, jak wiele paliwa w ten sposób powstało, a szczelina, z której się wydobywał, sięgała otchłani. Wypełnioną kolumnami ognia, gdzie przez jego żar, nie można było wypatrzyć stosów paliwa zgromadzonego na podtrzymanie. Zaskoczony i oburzony głośno zapytałem nicości – co to za miejsce? – odpowiedz, pojawiła się nie tylko w moich uszach, lecz i we mnie w każdym zakamarku – to jest wiezienie dojrzałych dusz będących w nikczemnikach, których one nie upilnowały i niczym wściekłe psy puściły samopas. Dalej było miejsce usytuowane dokładnie między ziemią a niebem, które było podparte wielkimi filarami. Między nimi hulały wiatry, napierające ze wszystkich możliwych kierunków. Siła i moc ich była niewyobrażalna dla zwykłego śmiertelnika. Ktokolwiek stanąłby im na drodze, wkrótce zostałby obdarty nie tylko z odzienia, lecz i ze skóry do samych kości. Tam dokonują się zmiany każdego dnia i dzięki nim po dniu nadchodzą noce. Czasami coś zakłóca ich płynność i powodują zatrzymanie słońca, a w gwiazdach dochodzi do zmian i one na krótki czas zachodzą. Niewielka część z całego roju buntuje się odwiecznemu prawu i chcąc być lepsza od pozostałych, dosiada ognia i cwałuje na nim do samej Ziemi. Kiedy z wielką siłą uderzają w powierzchnie, dochodzi do potężnych wstrząsów. Wtedy rodzą się wiatry na ziemi, które przesuwają obłoki, by ułożyć z nich drogę dla aniołów, zaufanych sług stwórcy. Gdyby nie ich ciężka praca nie mięlibyśmy wody, a wszelaka roślinność zmarniałaby w zastraszającym tempie i żyzne gleby przerodziłyby się w pustynie. Niemoc dotknęłaby ptaki, które zamiast radować się w przestworzach, ociężałe stąpałyby po ziemi. Narodziliby się we wnętrzu Ziemi giganci, którzy po wydostaniu się na powierzchnię, plunęliby ogniem i wylewaliby z jej wnętrza życiodajny płyn. Dym zasłoniłby słońce, a roztopione do czerwoności skały, rozlewałyby się na wielkiej powierzchni i spopielałyby ją do całkowitego unicestwienia. Jedynie Pan podczas ich największej aktywności może je powstrzymać, uspokoić i zachęcić do pozostania w siedzibach zbudowanych z najtwardszej skały. Niestety nasi przodkowie przez długi czas złamali ustanowione przez stwórcę prawa i nie liczyli się z nikim. Buta ich była niesamowicie wielka i podważyła fundamenty ziemi. Swoimi uczynkami rozgniewali Pana, który w przypływie złość zesłał jeźdźców apokalipsy, by dali nauczkę niegodziwcom. Dlatego w jednej chwili poukładany i przystosowany świat do wygodnego i beztroskiego życia ludzi bajecznie bogatych legł w gruzach. Oni tylko potracili majątki i utracili wpływy, lecz zachowali życie i zdrowie. Dzięki wybudowanym schronom żyli w dobrobycie przez wiele lat, aż do naturalnej śmierci. Biedni nie mieli tyle szczęścia, ponieważ dla nich bezpiecznych miejsc zabrakło, przez zaniechanie wybranej przez nich władzy. Szybko utracili najcenniejszy skarb, jakim było ich życie i tych, których najbardziej kochali. Ponieśli karę nie tylko za swoje grzechy, a wraz z nimi ukarani zostali ich potomkowie.

Dłuższa chwila w wystąpieniu była celowa, by zebrani przyswoili usłyszane przesłanie i mieli czas zebrać myśli.

- Nikogo nie muszę przekonywać, że najciężej i najtrudniej jest naprawić coś, co zostało zniszczone. Znacznie łatwiej i prościej jest budować coś nowego. Niestety my tego komfortu jesteśmy pozbawieni i zanim coś zaczniemy, musimy pozbyć się niechcianych pozostałości i uporządkować dane nam miejsce do życia. Zostaliśmy współgospodarzami Ziemi i tylko dla żyjącego współcześnie pokolenia osadnicy mogą być nowymi, lecz dla naszych przodków są to starzy przyjaciele, którzy kolejny raz przyszli nam z pomocą. Rozpoznacie ich po ludzkich sylwetkach i szpiczastych głowach, proszę, przyjmijcie ich jak równego sobie i pozwólcie im nie tylko sobie pomóc. Mamy nie tylko szczęście, lecz i obowiązek, ponieważ nadeszły nowe czasy, a z nimi świeża era i od was zgromadzeni zależeć będzie, czy następne pokolenia zapamiętają was jako światłych i kierujących się mądrością. Możecie postąpić tak jak nikczemni przodkowie, tylko kłócić się i dzielić. Zanim w przyszłości podejmiecie jakiekolwiek decyzje, popatrzcie uważnie na siebie. Ujrzycie różnorodność nie tylko łatwo dostrzeganą fizyczną, lecz po wypowiedziach i przemyśleniach wielką niczym bezkresny ocean i użyjcie jej w dobrym celu. Zawsze pamiętajcie, że pojedynczo nie przedostaniecie się na przeciwległy brzeg, lecz wspólnymi siłami jesteście w stanie zbudować most nad jego wzburzonymi falami. Jeżeli wam to się uda, nasza planeta ocaleje i życie na niej rozkwitnie, a jeżeli nie, to zostanie obdarta atmosfery i przemieni się w jedną z wielu planet pozbawionych życia. Dostaliśmy ostatnią szansę i jestem przekonany, że złączeni możemy ją wykorzystać.

Zapamiętajcie – wykrzyknął i mocnym głosem dodał – tylko zgoda buduje, a by ją osiągnąć, często trzeba się wspierać i szukać kompromisów pomimo nawet największych różnic. Nikt nie jest narodem wybranym i nikomu z tego tytułu należy się szczególna łaska. Wszyscy w oczach Pana, naszego stwórcy jesteśmy równi i w taki sposób jesteśmy przez niego postrzegani. Kiedy postępujemy zgodnie z jego przykazaniami, wspiera nas jak każdy dobry rodzic. Wybacza nam nieświadome błędy i uczy, jak powinniśmy postępować. Postępuje tak, ponieważ nas kocha, lecz miłość rodzicielska, jak każda inna ma swoje granice i kończy się z chwilą, ostatecznej utraty nadziei na naprawienie niewłaściwych poczynań. My jako spadkobiercy ludzkości, tylko pozornie wyglądamy na zróżnicowanych, lecz wewnętrznie jesteśmy niczym jedna kropla wody i w przeciwieństwie do prawdziwej, to od nas zależy, jak bardzo jesteśmy czyści.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania