Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 84

Sztuczna inteligencja w zrujnowanym podziemnym kompleksie również zarejestrowała ruch planety i dokonywała na bieżąco korekt własnego położenia geograficznego. Obliczenia za pomocą wszystkich zaprogramowanych znanych upadłej cywilizacji algorytmów nie udzielały jednoznacznej odpowiedzi o docelowej lokalizacji w stosunku do nowych biegunów. Dynamika przesuwania była zmienna, nieprzewidywalna i z tego powodu stale wymagała korekt. Kiedy ruch planety się ustabilizował, ostateczne wyliczenia wskazywały równik i delikatne wypiętrzenie, gdzie klimat i wilgotność powinna zostać zachowana na podobnym poziomie. Cały proces ruchów skorupy ziemskiej w najbliższej odległości przebiegał łagodnie i niewiele się zmieniło. Dzięki temu komunikacja między Aniołami została zachowana na podobnym poziomie.

Neczeru, nie przerwał orbitalnej obserwacji i na bieżąco przesyłał do komputerów kwantowych obrazy powierzchni. Jednocześnie dokonywał analizy nowo powstających potencjalnych miejsc wilgotnych i ciepłych, które po zrzutach zasobników z nasionami miały szansę na szybkie zazieleniała. Inaczej prezentował się krajobraz, gdzie wcześniej występowały lodowce, a pod wpływem ciepła białe czapy znikały i pojawił się rozmokły grunt, gdzie nie było nawet jednej roślinki. Tam istniała obawa, że przez dłuższy czas nic nie wyrośnie, ponieważ długotrwały nacisk wielkiej masy pozbawił substancji odżywczych, zmiażdżył organizmy żywe i uszkodził nasiona. Pomimo niewielkich szans powodzenia, strażnik w te miejsca kierował mikro zasobniki, a ich wielka ilość miała zniwelować niesprzyjające cechy gleby i ją odbudować.

Rozumne rasy, które schroniły się w królestwie Sardów, po zaniknięciu wstrząsów tektonicznych wyraziły gotowość szybkiego opuszczenia podziemia i udana się na poszukiwanie nowych miejsc do zasiedlenia. Jedną z pierwszych grup, jakie miały wymaszerować w nieznane, było plemię staruchy. Stara wiedźma już podczas proszenie o opiekę wydawała się inną osobą, niż gdy Nair spotkał ją po raz pierwszy. Zniknęła w niej złość i chęć podporządkowania sobie wszystkich. Widocznie chęć dominacji w konfrontacji ze światem w jej ocenie, nie była najlepszym rozwiązaniem. Takie postępowanie zawsze doprowadzało do konfliktu, a to burzyło jedności w plemieniu i nie zapewniało szybkiego rozwoju cywilizacyjnego. Dlatego zrozumiała, że lepiej mieć przyjaciół niż wrogów i podczas pobytu w podziemiu zawarła układy pokojowe, o współpracy i wymianie handlowej. Wszystkie one były dla jej plemienia korzystne, ponieważ niewiele istot inteligentnych zrozumiało, jakie w przyszłości okaże się to ważne.

Staruchę, najbardziej fascynował ludzik, który w jej ocenie był dzieckiem niezwykłym, a jego mądre oczy zaglądające do duszy człowieka zdawały się te spostrzeżenia potwierdzać. Rozwój inteligencji u święcącego chłopca przebiegał znacznie szybciej niż niemowlaków w jej plemieniu, nawet przy stosowaniu sekretnych ziół. Dlatego chętnie poznałaby jego ojca, lecz opisy przywódczyni, były mało precyzyjne, jak u zakochanej kobiety. Nawet przez myśl jej nie przyszło, po wysłuchaniu kilku historii, że już z nim wcześniej miała do czynienia.

Chcąc zrobić wrażenie i pozostać w pamięci wszystkich zgromadzonych w podziemiu, matka idealnego plemienia przed wyjściem jej grupy, pokłoniła się przywódczyni. Zapewniła o wiecznej przyjaźni, wszelkiej pomocy w razie potrzeby, opieki i wsparcia, dla niej i jej dziecka oraz jego ojca. Gestem dała znać najdorodniejszym młodzieńcom, żeby złożyli u jej stóp, przeznaczone dla niej dary.

Mino, całe przedstawienie potraktowała, jako gest przyjaźni i podziękowania za ochronę całego plemienia przed negatywnymi skutkami, jakie na powierzchni spowodowała obracająca się Ziemia. Innego zdania był ludzik, który miał dar widzenia istot rozumnych, takimi, jakimi oni są, a nie takimi, za jakich chcą być postrzegani. Jednak on nie tylko o tym wiedział, lecz potrafił niewinne kłamstwo, jak mawiali oszuści, przeobrazić w ich życiowy cel. Nierozpoznana u niego cecha zapętlała wszelkie deklaracje w poczynania w przyszłości i tylko te najbardziej szlachetne wypowiedziane w jego obecności.

Rady plemienne, przywódcy, starszyzna i nieformalne grupy opuszczając podziemne królestwo Sardów, nie chcieli być gorszymi od elokwentnej staruchy i w swoim imieniu oraz potomków obiecywali czynić tylko dobro. Ludzik chłoną każde słowo, jakby chciał zapamiętać najdrobniejszy szczegół, by w razie potrzeby nawet w dalekiej przyszłości przywołać treść przysięgi.

Kiedy ostatni emigrant pozostawił za sobą podziemia, Mino wszystkie otrzymane dary przekazała społeczności czteroocznych jako zapłatę za udzieloną gościnę i zapowiedziała swoje odejście. Wszystkie prośby o pozostanie w krainie przodków odrzuciła, ponieważ jej wzrok potrzebował światła, a nowe ciało słońca. Dopiero w pełnym blasku dnia jej piwne oczy gdzie zagościła mądrość iskrząca się tysiącami gwiazd, dodawały nostalgicznego uroku. Śniada delikatna skóra, wydawała się gładka jak dawny aksamit, a była odporna na uszkodzenia niczym granit.

Gdy matka z synem pozostali sami, obok nich pojawiła się mglista postać Naira. Ojciec, zanim cokolwiek powiedział, spojrzał z miłością na syna, jakby chciał przez krótką chwilę nacieszyć się jego widokiem. Berbeć uradował się na jego widok i odruchowo wyciągnął do niego ręce. Gest ten wywołał uczucie smutku i bólu, ponieważ widmo nie mogło chęci przytulenia odwzajemnić. Ludzik, dość szybko zorientował się, jak jego odruch wpłynął na rodzica i przycisnął do siebie dłonie. Wtedy melancholia byłego łuskowca opuściła i był w stanie odwrócić wzrok od pierworodnego, by wejść w rolę wysłannika. Spojrzał na Mino i powiedział.

- Pani mego serca i matko mojego dziecka, już wkrótce nasza rozłąka dobiegnie końca i powrócę do was. Zanim to nastąpi, wyjdziesz z krainy podziemia i spotkasz się z naszym dawno niewidzianym przyjacielem Yai, który musiał opuścić ziemie rodzinne i z całym swoim narodem przemierza wcześniej zamarznięte ziemie w poszukiwaniu nowych pastwisk.

- A co ze statkiem i naszym dobytkiem, który na nim pozostał? – zapytała zatroskana kobieta.

- Leży nietknięty na lądzie i już nigdy nie uniesie się na falach, ponieważ nowopowstałe morze znajduje się od niego kilka dni wędrówki. Niedługo wejdziesz na jego pochylony pokład i zabierzesz z naszej kajuty wszystko, co uznasz za przydatne. W niesieniu pomocne będą Jeleniowce i nieznane tobie inteligentne stwory Kii, które z wyglądu przypominają wielkie pająki, lecz z uchwytnymi odnóżami. Sprytny książę zawarł z nimi przymierze i w zamian za mleko karmiących samic zapewniają mu pomoc i opiekę.

- One są mięsożerne?

- Nie, ponieważ mają delikatny układ trawienny przystosowany do nektaru i owoców. Kiedy są pozbawione substancji odżywczych, zapadają w letarg i w takim stanie trwają, dopóki w ich pobliżu nie zakwitną kwiaty albo nie pojawią się jadalne owoce. Karmienie ich mlekiem wydłuża ich aktywne funkcjonowanie i umożliwia znalezienie nowych siedlisk. Wcześniejsze ich uprawy zniszczyło spore jezioro, które powstało w tamtym miejscu. Dlatego zostały zmuszone do emigracji i przymierza z rogaczami.

- Uważasz, że dobrowolnie będą chciały nam pomóc?

Nair, podczas tej rozmowy po raz pierwszy uśmiechnął się i powiedział.

- Zrobią wszystko, jak im obiecasz, że zaprowadzisz ich na tereny pełne pastwisk i krzewów owocowych, na których rośną młode owocowe drzewka, a one po trzech ziemskich cyklach zaczną owocować.

- A co z nami i naszym dzieckiem?

- Przeglądając najstarszą część międzygalaktycznej biblioteki syren, natrafiłem na pożółkłe notatki nieznanego dawno nieżyjącego uczonego, który zajmował się czarnymi dziurami. Jego spostrzeżenia wydają się sensowne i logiczne, więc gdy okażą się prawdziwe, nasza rozłąka dobiegnie końca.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania