Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 89

Zmierzch człowieka nastąpił tylko i wyłącznie z jego winy. Zagłada homo sapiens zbliżała się wielkimi krokami. Pozostawały po nim jedynie ruiny i toksyny, a do objęcia nędzne dziedzictwo, czyli wyeksploatowana z surowców Ziemia. Jednak zgodnie z prawem przestrzeni kosmicznej pozostawioną przez właściciela planetę, jej księżyce i towarzyszące meteoryty można było odziedziczyć, lecz nie zawładnąć siłowo i później nazwać się pełnoprawnym panem, ponieważ na przeszkodzie stały międzygalaktyczne grupy interesu i certyfikaty wieczyste. Ktoś u zarania dziejów z numeracją jeden w rubryce „droga mleczna” wniósł zapis – „daję wam we władanie Ziemię, idzie i rozmnażajcie się” – odwieczni strażnicy atestacji stojący na straży praworządności, nigdy nie dopuściliby na wprowadzenie w nich nawet kosmetycznych zmian, a co dopiero na nieautoryzowane przeniesienie praw własności. Praworządność i przestrzeganie obowiązujących praw w kosmosie było podniesione do rangi priorytetów i bezwzględnie przestrzegana, ponieważ w innym przypadku władzę przejąłby chaos. Zaledwie niewielka ilość złoczyńców naruszała prawny porządek, lecz nawet u podobnych do siebie nie mogli liczyć na wsparcie. Anarchia i bezprawie w dłuższej perspektywie nie miały racji bytu. Zazwyczaj najwięksi tyrani, despoci i degeneracji chcąc zachować władzę i przywileje ustanawiali własne prawa, które zazwyczaj były bardziej restrykcyjne od poprzednich. Stałe narastanie przeróżnych zakazów doprowadzało w starych cywilizacjach do paraliżu centrum władzy i by brnąć dalej potrzebna była restytucja systemów zarządzania i sprawiedliwości, dlatego z tego powodu toczą wojny. Zazwyczaj wszystkie strony konfliktu wcześniej czy później chcą, by było to przeprowadzone z korzyścią dla siebie. Jednak nigdy nie wynaleziono złotego środka, więc po kilku zagładach powołano najważniejszy trybunał, gdzie tylko jeden głos miała kosmiczna cywilizacja i tylko po przekroczeniu średniego poziomu rozwoju. Pozostali podważający prawa nawet na rodzimej planecie, musieli podporządkowywać się wydawanym wyrokom. Jeżeli planetarianie sprzeciwiali im się albo opieszale je realizowały, musieli liczyć się z interwencją sił międzygalaktycznych. Słabo rozwinięte planety lub pierwotne były umieszczane w wykazach rezerwatów, gdzie wstęp mieli tylko naukowcy badający rozwój inteligencji, oraz biolodzy obserwujący ewolucje gatunków.

Ziemia od początku swojego istnienia nie przekroczyła progu włączenia się do zbiorowości kosmicznej, pomimo rozwoju kilku dość obiecujących cywilizacji. Każdy upadek wiązał się z obniżeniem oceny i wyznaczaniem nowej progresywności charakterystycznej dla pierwotnego gatunku. Kiedy inne cywilizacje osiągały kolejne progi w rozwoju do doskonałości, ludzkość brnęła niezmiennie do podstawowego, czyli pierwszego.

Doprowadziło to po kilku nieudanych próbach do nawiązania ścisłej współpracy i założenia przez kosmiczną akcję humanitarną państwa Sumer. Tam próbowano poprzez edukację oraz rozwój technologiczny wynieś na wyżyny intelektualne człowieka. Jednak seria niepowodzeń zniechęciła wolontariuszy, a przyczyniła się do tego okazywania wrogości akademicznych absolwentów, którzy po dyplomie obejmowali przywództwo nad mniej uzdolnionymi. Dlatego centrum kosmosu gdzie znajduje się droga mleczna, zostało ogłoszone strefą zamkniętą i wszystkie drogi transportowe oraz komunikacyjne przeniesiono na obwodnicę, biegnącą po elipsie.

Kolejna era atomowa w okresie Ziemi wymusiła na społeczności międzygalaktycznej zwrócenie uwagi na negatywne poczynania człowieka. Zagrożenie dla całego kosmosu było realne, ponieważ zaszczepione wcześniej w zmodyfikowanych umysłach zdolności u Ziemian w nowym pokoleniu nieznającym tragicznej historii, a także zapoznanie ich gruntownie z astrologią, matematyką, fizyką, biologią i chemią wywołały kryzys. Doszukiwano się winnych położenia podwalin pod kolejną niszczycielską cywilizację. Niestety, gdyby był to sukces, jego ojców byłoby bez liku, jednak przy realnym zagrożeniu, jaki zapowiedziały pierwsze podróże kosmiczne, wszyscy biorący udział w eksperymencie „Ziemia” doznali gruntownej amnezji, a dokumentacja naukowa powoli przepadła podczas licznego przekazywania między wydziałami międzygalaktycznych ośrodków naukowych, aż definitywnie zaginęła. Naukowcom pragnącym zgłębić temat, pozostały plotki, które wspominały o kontaktach biologicznych robotów z trzech planet marnie przypominających ludzi. Niestety zapisy rejestratorów w pętli i wszystkich namiarów trajektorii obiektów przemieszczających się w obszarze drogi mlecznej oraz ich znaki rozpoznawcze, uległy zatarciu wraz z upadkiem wysokorozwiniętej cywilizacji i fali uderzeniowej, jaką ludzkość wywołała swoją zagładą.

Wiadomości o kataklizmie i zmianach na planecie, jakie powstały na Ziemi wraz z samozniszczeniem ostatniej z wielu cywilizacji, w niewielkim stopniu przedarły się do świadomości światów zjednoczonych w przestrzeni kosmicznej. Społeczeństwa miliardów planet bardziej swoją uwagę skupiły na wybuchu w tym czasie super nowej w pobliżu skrzyżowania komunikacyjnych szlaków. Ziemią niestety nikt się nie interesował, aż do czasu podróży Naira. Pobyt jego na stacji przesiadkowej początkowo był uważany jako lokalna atrakcja o mało istotnym znaczeniu. Dopiero incydent z czarnymi dziurami i jego gruntowna wiedza z prawa międzygalaktycznego, przedarły się w serwisach na zaszczytne pierwsze pozycje. Pikantnych szczegółów wystarczyło zaledwie na kilka skrótów wydań i gdy się wydawało, że źródło atrakcji wyschło, do głosu doszedł jego syn, ludzik, przypadkowo zarejestrowany przez kosmiczny teleskop z funkcją nagrywania.

Zasób wiedzy malca szokował, tym bardziej że ponad wszelką wątpliwość niczym fizycznie nie różnił się od pierwszych ludzi. Będących klonami człekokształtnych zwierząt i kosmicznych szalonych naukowców. Jednak nie można było zweryfikować prawdziwości tej teorii, ponieważ iskra boża musiałaby istnieć w zwierzętach, a te jak wiadomo, nie mają duszy. Podobną cechą charakteryzowały się wszystkie istnienia we wszechświecie i to wyróżniało człowieka. Intensywność światła, jaką wydzielał, również z braku wzornika i wyników wcześniejszych badań nie mogła być porównana z pierwowzorem urodzonym w początkach ostatniej technicznej cywilizacji.

Brzdąc przy każdej próbie, od samego początku nawiązania kontaktu zdawał się wiedzieć, z kim rozmawia i jakie on względem niego ma intencje. Wszelkie tajemnice przy nim w jakiś niewytłumaczalny sposób i do tego krętymi drogami każdorazowo innymi, przestawały przy nim być, lecz nie były w stanie mu zaszkodzić. Wszelkie próby zbliżenia się do niego z zamiarem zrobienia mu krzywdy, nie dochodziły do skutku, ponieważ napotykały na liczne przeszkody. Proporcjonalne do zamiaru oprawcy i jego wyszkolenia.

Berbeć, naturalnie kumulował przy sobie przyjaznych mu osobników, którzy byli gotowi do wszelkich poświęceń. Prawdopodobnie ta cecha charakteru albo wrodzony dar przyciągnęła uwagę miliardów polityków i naukowców z przestrzeni kosmicznej. Obiektywy największych i najnowocześniejszych teleskopów często o przeznaczeniu militarnym zostały skierowane na miejsce, w którym aktualnie przebywał ludzik. Rejestry jego aktualnych poczynań z adnotacją „pilny z przeznaczeniem” albo o podobnym brzmieniu ładowały na biurkach przedstawicieli kilkutysięcznej rzeszy najbardziej rozwiniętych cywilizacji. Wszystkie służby wywiadowcze przy analizie materiałów o nim, miały bardzo podobne wnioski – „ludzkie dziecko posiada nadnaturalne predyspozycje” - przeważnie po takiej uwadze umieszczano listę zaobserwowanych jego uzdolnień. Wykaz stale ulegał wydłużeniu, tylko o nim i co zawiera, nie wiedzieli rodzice.

Nair, korzystał z gościnności syren i po złagodzeniu negatywnej oceny ludzkości na forum międzygalaktycznym oraz po uzgodnieniu planu naprawczego na Ziemi. Starał się o miejsce w portal wykorzystującym zakrzywienie czasoprzestrzeni do powrotu do rodziny. Niestety wciąż piętrzyły się przed nim i powstawały nowe przeszkody, które jak najszybciej należało rozwiązać. Stałym problemem były źródła finansowania, ponieważ wyeksploatowana i zniszczona planeta nie miała, nic godnego do zaoferowania. Natomiast chcąc utrzymać na niej możliwość do życia, zwłaszcza na jej powierzchni, należało poprawić w trybie pilnym zanikającą powoli grawitację. Jeżeli do tego nie dojdzie, straci osłonę przed promieniowaniem kosmicznym, a wtedy nastąpi zanik atmosfery i woda wyparuje.

Nowy człowiek nie posiadał niczego wartościowego, czym mógłby zapłacić za skuteczną usługę, która wymagała mnóstwa energii, a nic wytwarzającego ją nie przetrwało i w trybie pilnym należało wybudować nowe źródło, albo wykorzystać zasilenie zewnętrzne. Dostarczenie potężnych generatorów mocy na orbitę planety, mogło znacznie przyspieszyć proces, lecz to wymagało zaangażowania sporych sił wysokiej klasy specjalistów. Kiedy jego nadzieje na szybkie działanie upadły i Ziemi zostało czasu na trzy pokolenia, pojawiło się siedmiu przedstawicieli nieznanej mu rasy o wydłużonych czaszkach, przypominających tylko częściowo ludzi i zaoferowali swoją pomoc.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania