Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 54

Zapach pieczonego mięsa wieprzowego rozchodził się dookoła, był wszystkim nieznany, lecz niezwykle kuszący. Zaciekawione maleństwa z narodu Sardów gremialnie podeszły w pobliże nowego człowieka. Przypadkowy kucharz, jakim przez chwilę był Nair, jako pierwszy spróbował stworzonej nie tylko przez siebie pieczeni. Kiedy po przełknięciu, nie stwierdził niczego niepokojącego. Dzielił wielką porcję na niewielkie kawałki i częstował nimi dzieci. Zaciekawione i zaniepokojone matki, podobnie jak ich potomstwo, zbliżały się do prowizorycznej jadłodajni. Gdy znalazły się w pobliżu „szefa kuchni”, zaczął je też częstować. Oseski, chociaż niegłodne szybko pochłonęły swój przydział i czekały na więcej. Samice zupełnie inaczej dokonały oceny, nie pochłonęły bezmyślnie i szybko porcji, tylko starannie próbowały i w rodzimym języku pochwaliły kucharza.

Plenerową biesiadę przerwał porywisty wiatr, który nawiewał we wszystkie zagłębienia nową porcję białego puchu. Kiedy po pierwszych podmuchach się nie uspokoił, tylko nasilił, szybko zaczęto tworzyć z lodu różne schronienia. Tym razem Nair nie postępował chaotycznie, tylko budował przy wrotach do magazynu nie pojedyncze igloo, lecz spory kompleks połączony korytarzami. Pierwsze ukończone pomieszczenie, przeznaczył najbardziej zagubionej, przez nieznane jej realia, samicy Sardów. Dostrzegając w wysłanniku Aniołów bezinteresowność i chęć niesienia pomocy, jej towarzyszki przerwały swoje nieudolne zmagania i przyłączyły się do niego. Zaczęły pomagać, początkowo chaotycznie, lecz po każdej ukończonej izbie, nieskorygowane starania przybierały nową formę i tworzyły harmonię. Szybko zaczęto odczuwać zgranie zespołu i korzyści, jakie z sobą niesie. Indywidualizm okazywał się najmniej przydatnym rozwiązaniem, w ich niewielkim społeczeństwie i mógł okazać się przeszkodą przy większym zagrożeniu. Chcąc przetrwać i otrzymać szansę na egzystencję z dala od podziemnego królestwa, zbuntowane samice musiały wypracować jak najefektowniejszy system zorganizowania społeczności. Wilczały jako jedyne w zbieraninie ras, nie musiały zmieniać swoich nawyków, ponieważ ich instynkt stadny był wrodzony.

Ludzkość po tysiącach lat przestrzegania zmiany pokoleniowej porzuciła odwieczne prawa i niedługo przed upadkiem najbardziej ceniła samotność. Młodzież zaniechała spotkań i fizycznego kontaktu z seniorami. Unikanie rozmów przy rodzinnych spotkaniach, biesiadach, czy uroczystościach i zastąpienie ich wyświetlaną w urządzeniach elektronicznych propagandą, kłamstwem zaowocowało już w drugim pokoleniu. Podczas rodzenia się konfliktów, nie chciano dialogu, czy wypracowywania jakiegoś rodzaju kompromisu, tylko eskalowano napięcia. Dzięki takiemu zachowaniu każdego dnia zamiast lepiej było gorzej, aż nastąpiło całkowite zidiocenie i użyto jednego ładunku jądrowego. Przeciwnicy odpowiedzieli podwójną porcją, a w zamian otrzymali więcej. Nikt się nie opanował, tylko mnożył. Zaprzestano niszczenia, gdy wszystkie ważniejsze budowle legły w gruzach, zieleń została spopielona i nie przetrwało nic wartościowego. Ocaleni z pożogi błędy rozpamiętywali, lecz z każdym kolejnym pokoleniem pamięć o tamtych dniach się zacierała. Powoli, lecz niezwykle skutecznie zaczęto niszczyć świadectwa tragicznej historii i to dość powszechnie, ponieważ prawda była zbyt bolesna. Gdyby nie istniały przedmioty, których nie można było zastąpić wyrobami współczesnymi, z pewnością nikt by już nie wspominał o tamtych czasach.

Schronienia dla wszystkich ukończyli na krótko przed uderzeniem zmrożonego wiatru, miotającego lodowymi igłami. Gdyby ktokolwiek został przez niego na skałach złapany, z pewnością długo nie zachowałby ciepłoty i skończyłby marnie.

Początkowo uwagę zaprzątał hulający wiatr i obawy czy wspólnie wykonane w pośpiechu lodowe konstrukcje, wytrzymają nacisk narastającej pokrywy śniegowej. Kiedy ciężar się zwiększył, a szyby wentylacyjne nie zostały zatkane, lęki ustały i w pewnym momencie uwiezieni zaczęli się nudzić. Stłoczonym dzieciom w ciasnych pomieszczeniach miejsc do zabawy brakowało i w poszukiwaniu rozrywki, urozmaicenia zgromadzili się blisko dziwoląga z dwoma oczami. Sam jego wygląd fascynował je i skłaniał do zadawania pytań.

Nair, w swojej ocenie uważał, że nie musi pytać, po co przybyły. Potraktował je podobnie jak dzieci Łuskowców podczas burzy piaskowej i postanowił urozmaicić im czas swoją paplaniną. Jemu brakowało kontaktu ze strażnikiem zerwanego przez śnieżycę i tę pustkę też chciał zapełnić. Przynajmniej prawidłowo odgadł potrzebę jakieś opowieści dziejącej się na powierzchni, a nie w podziemiach, gdzie przyszły na świat i się wychowywały. Niewiele malców rozumiało język wspólny ludów pustyni, który był tylko trochę podobny do ich rodzinnego, lecz dla nich najbardziej liczyła się intencja. Wszelkie niedopowiedzenia i niezrozumiałe wątki, zastąpią sobie własnymi.

- Posłuchajcie dzieci, wszelkie zło urodziło się jako siódme pierwszego tygodnia po stworzeniu przez Boga świata. Zanim do nastąpiło, rządy na Ziemi sprawowały sprawiedliwość i prawość. Gdyby ono nie powstało, trwałoby tylko dobro i nie zaistniałoby prawo dla grzeszników. Wtedy nikt nie poznałby gwałtu, kłamstwa, a powołany do życia człowiek, nie dostałby możliwości wyboru. Nigdy nie zamieszkałby w wybudowanym dla takich jak on domu, gdzie nie będzie chwały, wielkiego serca i mądrości. W takich murach wiele dokonają, a będą to dzieła przewrotne. Godny im przeciwnik, dopiero na sam koniec zostanie wybrany, jako sprawiedliwy, by osądzał nikczemników. Gdyby kiedykolwiek zboczył ze swojej ścieżki, otrzyma wizje świętych i sprawiedliwych. Jeżeli okaże się, że nie są mu konieczne, otrzyma prawo do wszystkich pokoleń. Kiedy przetrwa najgorsze pokusy, zostanie mu ustanowiona nagroda. Stanie się sędzią i księciem całej Ziemi i przykładem dla najmłodszych pokoleń. Dobre duchy rozgonią wszystkie smutki, nauczą i uleczą najmłodszych, by kroczyli drogą światła. Ciemność, czyli grzech wycofa się pod wpływem błysków. Zanim do tego dojdzie, kroczcie arterią roślin, słońca i nie starajcie się niczego dopasowywać do własnych potrzeb i upodobań. Rozglądajcie się za niebieskim światłem i tablicą zapisaną przez Aniołów.

Dzieci, choć niewiele zrozumiały z powodu nieznajomość niektórych słów i zawiłość wypowiedzi, lecz pomimo tym ograniczeniom, zarzuciły Naira masą pytań, na które on w większości nie znał odpowiedzi. Jednak zawarta w nich treść znacznie więcej mu opowiedziała o zwyczajach, prawu i wzajemnych relacjach w podziemnym królestwie, niż byłby w stanie sam te dane zdobyć. Strażnik po uspokojeniu się wiatru odzyskał łączność z wysłannikiem, wsłuchiwał się w głos dzieci i podobnie jak on zapamiętywał wiadomości.

Relacje w społeczności Sardów śmiało, można było określić, gorące jak lawa i zarazem zimne jak lód. Brakowało tam radości i życia, a strach towarzyszył mieszkańcom stale. Samice jako nieliczne przedstawicielki swojego gatunku wyrwały się z piekła, jakie stale było udziałem ich matek, babć i prababek. Każde pokolenie powielało błędy poprzedników i pomimo wzniosłych wypowiedzi nie robili nic, by ten łańcuch przerwać. One jako jedyne w swoich marzeniach ujrzały inny dom dla siebie i swoich dzieci. Miał być nie tylko większy od poprzedniego, lecz jaśniejszy i pełen ciepła. Tam wstawią szerokie drzwi otwarte dla wszystkich odmienności i przekonań. Ideały będą górować nad wypaczoną chwałą i wyszmelcowanym splendorem. Podłoga zawsze solidna i równa, sufit powinien sięgać gwiazd, a całość oświetli blask jaśniejszy od słońca. Królować miała wiedza, siedząca na tronie z prawd. W środku żadna ciemna myśl i równie czarne stworzenie nie mogło się skryć i przetrwać.

Zanim zaczęły wznosić fundamenty przyszłości, czterookie skupiły się na przetrwaniu. Początek samodzielności i zaniku dominacji rozpoczął się niezwykle obiecująco. Prastary magazyn żywności upadłej cywilizacji został trafnie zlokalizowany i rozpieczętowany. Musiały dokonać prawidłowej oceny zgromadzonych zapasów i dokładnie rozpoznać okoliczny teren przykryty grubą warstwą śniegu i lodu. Szczególnie ważne było odkrycie jakiegoś sposobu rozmrażania i przyrządzania potraw, ponieważ przez nowego człowieka zostały poinformowane, że energia, którą się posłużył, jest na wyczerpaniu. Gdyby do tego doszło, zostałyby z górą zamrożonego prowiantu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania