Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 49

Wieści o pozyskaniu dla składów kilku gigantycznych ślimaków, rozniosły się szerokim echem po podziemnym królestwie. Niezwykle wydajny połów nie byłby możliwy, gdyby one same nie zapędziły się do krainy zimna podczas polowania. Przygraniczna społeczność żyjąca w stałym zagrożeniu atakiem domagała się szczegółów, a nie pogłosek, co przed nimi tak skutecznie umykało. Przecieki przedostające się do opinii publicznej z meldunków straży granicznej okazały się jeszcze bardziej interesująca niż zapełnienie magazynów. Z braku potwierdzonych wieści snuto różne plotki, a one wraz z docieraniem do odleglejszych zakątków, rozrastały się do coraz bardziej niewiarygodnych opowieści. Najwięcej do powiedzenia zawsze mieli ci, co nigdy nie opuszczali swoich siedzib. Tylko w ich przekazach niezmiennie pojawiał się dobrze znany i prawdomówny znajomy, który z racji posiadania wysokiego stanowiska, miał dostęp do wiarygodnych źródeł. Władze pod presją społeczną i ze sporym opóźnieniem wydały komunikat o przybyciu na granicę grupy nieznanych stworzeń, dowodzonych przez osobnika przypominającego z wyglądu dawnego człowieka, lecz on z pewnością nim nie był.

Nikt dokładnie nie wiedział, co starano się ukryć pod określeniem „osobnik przypomina z wyglądu człowieka”, kim są pozostali i ilu ich jest. Niemal natychmiast po usłyszeniu komunikatu zadawano kolejne pytania i podejrzewano, że władza nie mówi całej prawdy. Powstawały spiskowe teorie i jedynym wyjściem dla dynastii panującej, było zignorowanie ich, albo dopuszczenie do gości opozycjonistów i niezależnych dziennikarzy. Chcąc wyjść z twarzą, musieli działać szybko i zdecydowanie, ponieważ każda chwila zwłoki mogła okazać się niekorzystna.

Miejsce na bliższe poznanie obcego wybrano starannie i to już czwartego dnia od momentu przybycia nieznajomych na rodzinną ziemie Sardów. Zorganizowano spotkanie z przedstawicielem i zarazem wodzem grupy w kraterze wygasłego wulkanu. Wysoki komin i podgrzewana lawą skała uprzyjemniała nawet dłuższe posiedzenia. Galerie wykute w pionowych ścianach nie posiadały podobnego komfortu i słyszalności, lecz były bardzo pojemne. Upuszczano tam opłaconych klakierów, którzy w znośnych warunkach przebywali i na sygnał oklaskami obdarzali niektórych przemawiających. Czasami rozlegał się inny, wtedy gwizdali i tupali.

Akustyka krateru wygasłego wulkanu już podczas zapowiedzi otwarcia spotkania okazała się znakomita. Słychać było nawet najmniejszy szmer z oddalonych siedzisk ustawionych pod skalnymi ścianami, po przeciwnej stronie podwyższenia, na której zgromadzono dostojników i przedstawiciela emigrantów tylko z dwoma oczami. Nikt z gospodarzy nie spodziewał się, że dzięki takiemu wyborowi miejsca, umożliwili stały kontakt nowemu człowiekowi ze strażnikiem przebywającym na orbicie stacjonarnej. Obecność Anioła dość szybko okazała się pomocna, ponieważ zanim Nair został do krateru zaprowadzony, Neczeru przysłuchał się kilku prowadzonym tam rozmowom. Skonsultował je ze sztuczną inteligencją z podziemnego kompleksu i wspólnie wyciągnęli wnioski. Natychmiast podzieli się nimi ze swoim przedstawicielem. Który zapoznał się z planami władz dla jego grupy. Najbardziej zezłościła go chęć, ograniczenia im wolności. Dlatego postanowił przytrzeć decydentom nosa i zamieszać w ich kotle, za jaki uważali podległe im włości.

Przedstawicielom władzy obce były obawy o przebieg dialogu ich oponentów z nieznajomym, ponieważ przybysze nie znali grzechów systemu, roszad personalnych i wewnętrznych waśni. Dlatego w spokoju zamierzali obserwować i przysłuchiwać się rozmowie. Jednak emocje wzięły górę, gdy sielankowa atmosfera przerodziła się w dynamiczną, pod wpływem słów przybysza i to w ich języku. Chociaż z innym akcentem, przekręcaniem niektórych słów i gardłową mową.

- Powiedzieli wam w czasie zagłady, ukryjcie się, ponieważ nadchodzi koniec, znana nam cywilizacja zostanie zniszczona. Na całej Ziemi nastanie noc, a to, co na niej się znajduje, ulegnie zniszczeniu. Wasi przodkowie posłuchali i skryli się głęboko pod powierzchnią w betonowych wnętrzach wzmocnionych szarym metalem. Tam w zamknięciu trwali, lecz nastały silne wstrząsy i bezpieczne schronienia jeden po drugim uległy zniszczeniu. Dlatego musieli udać się na wygnanie, gdzie nie było rozległych gładkich korytarzy, a jasność zastąpiła ciemność. Resztki nauki i zasobów wykorzystali do stworzenia u pierwszych Sardów dodatkowej pary oczu, którymi widzieli w ciemności. Jednak własnych ponurych wnętrz, myśli nie zauważacie i nie rozświetlacie. Dalej niż przed wiekami znajdują się poza granicą postrzegania. Zaledwie przebłyski geniuszu wykorzystujecie dla dobra ogółu, a znaczną jego część rzucacie na ostre kamienie i przykrywacie ciemnością. Tam ma przebywać na zawsze. Przykrywacie idee, o ile wam w danym momencie nie pasuje ich przesłanie i to, co z sobą niesie. Ożywcie ziemię, którą zniszczyli ludzie, a Aniołowie wam w tym pomogą. Oni pragną uzdrowienia roślin, zwierząt, wody i wszystkich istot rozumnych. Jeżeli tego nie zrobicie, wyginiecie z powodu tajemnicy życia, która i was stworzyła, zabranej przez dawne pokolenia do grobu. Zostaliście związani na siedemdziesiąt pokoleń pod wzgórzami ziemi, aż do dnia waszego odrodzenia i wyswobodzenia spod własnych grzechów. Jeżeli zatrzymacie własną ciekawość świata i pozostaniecie w ukryciu. Upór zaprowadzi was do otchłani ognia na męki, wtedy zostaniecie zamknięci w więzieniu na wieki, a rozwój rasy waszej ulegnie spaleniu i unicestwiony razem z wami. Zostaniecie związani przyzwyczajeniem i przekonaniem o słuszności aż do końca ostatnich pokoleń. Zniszczycie wszystkie niezależne myśli, ustanowioną sprawiedliwością i wyznacznikiem prawdy raz na zawsze. Teraz wszyscy słuchający mnie, którzy oczekują wyznaczenia im celu, by mogli krytykować i podważać słowa prawdy. Biada wam niedowiarki i zaślepieni, ponieważ nastał dzień, w jakim mądrzy, sprawiedliwi i światli mają szanse zaistnieć. A ja jedynie mogę wam pomóc, o ile wyrazicie taką potrzebę, przez posadzenie tysięcy drzew, które dadzą wam cień na wiele pokoleń i przyjazny budulec. Zasadzicie rośliny piękne i pożywne, by waszych dzieci młodość i starość trwała w dobrobycie i pokoju.

Przemowa nie wszystkim odpowiadała, ponieważ większość zgromadzonych wolała mówić niż słuchać, zwłaszcza kogoś, który nie posiada ugruntowanego autorytetu.

- A po co nam to – wykrzyczał ktoś niezadowolony z propozycji zmian, który słuchał, lecz nie słyszał.

- Pierwszy zasadzę przyjemne drzewa, a pośród nich winorośle, które oczyszczą ziemie z wszelkiego zła, nieprawości i nieczystości. Zadbana ziemia wyda obfity owoc i zostanie oczyszczona. Otrzymacie wino i oliwę, a do niej codzienny chleb, wypieczony z mąki powstałej ze złotego zboża.

Deklaracja obcego w zasadzie powinna przebrnąć bez echa, lecz niespodziewanie z galerii rozległ się aplauz. Przewodniczący, który z ramienia dworu nadzorował przebieg spotkania i jego poprawność polityczną, z głupią miną patrzył się na przyciski, jakie wcisnąć mógł tylko on. Każdorazowe ich użycie, było rejestrowane licznikiem w celu zapobiegania nadużyciom. Gdyby ich nie było z pewnością społeczeństwo wcześniej, czy później zorientowałoby się o sterowanych głosowaniach. Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że często władza wolała przegrać, niż ujawnić wypracowany sposób sprawowania władzy.

Powoli zanosiło na małą rewolucję, do jakiej nie mogli dopuścić. Gość, zamiast odpowiadać grzecznie na pytania, tak jak planowali organizatorzy i poruszać tylko interesujące gospodarzy tematy, przejął inicjatywę. Wbrew ustalonemu porządkowi przebiegu spotkania, wygłosił mowę, nie prosił i nie proponował, lecz domagał się drastycznych zmian w ich upodobaniach i przyczajeniach. Wręcz wymuszał zmianę postępowania i wywlekał wszystkie ich słabostki, tak jakby ich doskonale znał, a było to niemożliwe. Jedynym wytłumaczeniem było to, że działał w porozumieniu z ekstremistami i wichrzycielami, czyli najgorszym elementem w ich idealnym społeczeństwie, jaki został stworzony.

Zaproszeni przedstawiciele opozycji po wysłuchaniu wystąpienia obcego, zamarli z przerażenia, ponieważ było ono niezwykle śmiałe i najwyraźniej on chciał wprowadzić nieakceptowane przez ich ruch społeczny zmiany.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Vespera dwa lata temu
    Twoje opowiadanie nie jest najlepszym, jakie czytałam, ani najbardziej ciekawym, ani super interesującym pod względem technicznym. Ale jest w nim coś - może te opisy, może te stylizowane na biblijne przemówienia, może w końcu sam postapokaliptyczny klimat - co sprawia, że czekam na niedzielny wieczór, by je przeczytać. A jeśli zapomnę w niedzielę, to czytam je w poniedziałek w pracy z samego rana. Wiem, że kiedy je skończysz - a koniec kiedyś nadejdzie - będzie mi go brakować. Dzięki za to, że piszesz.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania