Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 85

Mino, gdy usłyszała w słowach partnera dla niej i dziecka nadzwyczaj dobre wieści miała nadzieję na ich spełnienie. Jednocześnie czuła się, jakby ktoś kopnął ją w brzuch, a kraina słońca i zieleni rozprzestrzeni się na całą Ziemię. Podświadomie doznała wizji czegoś doniosłego i przełomowego, co przyniesie wiele dobrego. Dlatego mimika niedowierzania i konsternacji zagościła na jej ślicznej ludzkiej twarzy. Nair, w jednej chwili dostrzegł u niej grymas, który skojarzył mu się z wyblakłymi wizerunkami modelek w zrujnowanym podziemnym kompleksie. Wtedy kształty i ciała tamtych kobiet wydawały mu się piękne i to wbrew przyjętemu przez Łuskowców pojęcia urody samic, które dalekie było od tych kruchych, gładkich kobiet. Dlatego często zastanawiał się, gdy widział powyklejane na ścianach plakaty, co powoduje, że tak intensywnie fizycznie reaguje. Niespodziewanie dla niego nieatrakcyjna samica Sardów, podobnie jak on przekształciła się w prawdziwą piękność, a on w męża stanu, któremu ufali wszyscy, bez względu na rasę i pochodzenie.

Kiedy tak myślał, o tym, czego doświadczył, przed jego oczami pojawiał się wizja starszego mężczyzny z brodą na tle piramidy. Wtedy przybysz wydawał mu się nieszkodliwy, podobnie jak teraz on w kosmicznej konfrontacji z innymi rasami. Nawet przez chwile nie pomyślał, że wygląda identycznie jak nieznany starszy pan i nie zastanawiał się, że podobieństwo nie mogło być przypadkowe i coś łączyło obu. Tamten mężczyzna przetworzył niewielką piramidę z kamienia, w coś wspaniałego i uruchomił lawinę wydarzeń, a on został obrońcą planety w procesie międzygalaktycznym przeciwko ludzkości i otrzymał dar wiedzy, o jakiej zwykły śmiertelnik jedynie mógł tylko pomarzyć. Widocznie jest powiązany z przeznaczeniem albo ma coś doniosłego do doprowadzenia do szczęśliwego zakończenia. Jednak jedynym powodem, jaki spowodował zabranie jego z Ziemi, były czarne dziury i oskarżenie ludzkości za ich tworzenie i niszczycielskie oddziaływanie na innych w przestrzeni kosmicznej.

Rozmyślając o powodach wniesienia oskarżenia do międzygalaktycznego sądu, musiał zastygnąć albo przerwać na dłuższy czas rozmowę z matką jego dziecka, ponieważ ona zapytała.

- O czym teraz rozmyślasz, skoro jesteś nieobecny na spotkaniu z nami?

Pytanie było w miarę mało istotne, lecz niespodziewanie doprowadziło do dopasowania najdrobniejszych elementów układanki, która w jednej chwili stała się logiczna i przejrzysta.

Nagle Nair doznał olśnienia, dobrnął do celu i rozwikłał zagadkę.

- Mam – wykrzyknął i z radości zaczął wykonywać ruchy taneczne i wymachiwał przy tym rękami.

Matka jego syna nie znała powodu i nie zrozumiała jego egzaltacji zaakcentowanej okrzykiem i poprosiła o wyjaśnienie.

- Podczas zapoznawania się ze zgromadzonymi materiałami o czarnych dziurach, ograniczałem się tak jak inni na przyczynach ich powstania, a nie ich niezwykłych właściwościach. Najbardziej skupiano się na zwykłych, ponieważ ich siła niszczenia jest ogromna i gdy się zbliżą do jakiegoś obiektu, swoją antymaterią pochłaniają wszystko. Jednak znacznie więcej jest obracających czarnych dziur, które wytwarzają pole grawitacyjne, a ono prowadzi do tworzenia pętli czasu, co umożliwia przemieszczanie się w przeszłość. W przeciwieństwie do zwykłych obracająca ma dwa horyzonty zdarzeń wewnętrzny i zewnętrzny. Pomiędzy takimi dwoma horyzontami zdarzeń zachodzi przyciąganie ramowe. Gdy czarna dziura się obraca, powoduje, przesuniecie czasu. Podobnie jak laser pierścieniowy, który może wytwarzać intensywną i ciągłą wirującą wiązkę światła. Światło może tworzyć grawitację, grawitacja wpływa na czas, więc światło również może wpływać na czas. Niczym cylinder obracających się wiązek światła.

Samica z rodu Sardów od chwili poznania partnera uważała go za dziwaka i niezrównoważonego psychicznie. Jednak jego wyczyny i osiągnięcia przeczyły pierwszym wrażeniom i przyciągały ją do niego z siłą zwierzęcego instynktu. Często w jej obecności potrzebował się wygadać, by móc dokończyć w pełni analizowanie nawet najdrobniejszych elementów fantazji, za które na początku ich znajomości uważała wszystko oderwane, od tego, czego ją uczono. Wiele zagadnień i pewników, jakie małym Sardom od najmłodszych lat wpajano, w konfrontacji z rzeczywistością okazało się fikcją. Dlatego nie przerywała partnerowi i umożliwiła mu na zaniechanie kontaktu i powrót w zaświaty, by tam wprowadzał w życie swoje przemyślenia i przekonywał do nich innych.

Odmieniona samica Sardów wraz ze swoim świecącym dzieckiem opuściła w środku nocy bezpieczne podziemie i w towarzystwie wilczałów udała się na spotkanie z Jeleniowcami, którym przewodził już nie książę, lecz król Yai. Rogacze w przeciwieństwie do pajęczynowatych Kii w ciemności prawie nic nie widziały i do świtu musiały polegać na swoich nowych sprzymierzeńcach. Zaufanie obu ras do siebie zaliczało się do ograniczonych i niescementowanych wspólnymi osiągnięciami oraz doświadczeniami. Jednym z wyzwań, było pojawienie się istoty dwunożnej z potomkiem i drapieżników, którzy poprosili o widzenie z królem w imię starej przyjaźni. Inteligentne pajęczaki w pierwszym odruchu stworzyli kordon obronny i szykowali się do konfrontacji, zamiast potraktowania prośby przybyszy za wiarygodną. Napięcie sięgnęło zenitu i w każdej chwili mogło dość do walki, a przywódczyni chciała jej uniknąć, ponieważ nawet najmniejsze rany stworzyłyby przepaść międzygatunkową. Dlatego posłużyła się dawno nieużywaną więzią mentalną, jaką tworzyła wcześniej z Jeleniowcem.

Yai, odpowiedział na wezwanie i potykając się w ciemnościach, powoli zmierzał w kierunku czteroocznej przyjaciółki. Jego odejście ze stada pomimo słabej dla rogaczy widoczności, nie umknęło uwadze zazdrosnej o Se, Or i jakby przyklejona do królewskiego zadu, szła dwa kroki za władcą. Monarcha był pochłonięty myślową rozmową i nie zastanawiał czy ktoś podąża za nim. Kiedy pod wpływem usłyszanych wiadomości o przemianie fizycznej Naira i Mino stanął, prawie natychmiast poczuł na tylnej części ciała czyjeś niewielkie wypustki rogowe. Natychmiast domyślił się, komu to zawdzięcza i zbeształ dworkę. Jednak po rozładowaniu pierwszych emocji zreflektował się i ją za swoje zachowanie przeprosił.

Jego irytacja została wywołana szokiem, jak powstał pod wpływem przesłanych mu wizji obecnych postaci Mino i Naira oraz ich malutkiego synka. Odruchowo zaczął się zastanawiać czy gdyby ich nie opuścił i nie został, czy podczas przemiany obojga, on ich przyjaciel uzyskałby przynajmniej zdolność mowy. Niezwykle często brak możliwości nawiązania rozmowy, inne inteligentne rasy traktowały Jeleniowców, jak bezrozumne zwierzęta. Najszybciej do takich wniosków dochodziły gatunki upośledzone mentalnie i je było najtrudniej do siebie przekonać. Zanim nie poznał dwunożnych żył w przekonaniu, że zawsze tak będzie, jednak przebywając w ich towarzystwie, poznał, co znaczy intelekt i jak nim umiejętnie należy się posługiwać oraz korzystać.

Jeleniowiec będąc jeszcze w sporej odległości, instynktownie wyczuł zagrożenie, jakim były wilczały i gdyby pośród nich nie, przebywały poznane wcześniej, uciekłby, a nie skracał dzielący ich dystans. Starsze drapieżniki odróżniły spośród dwóch dobiegających znany zapach i poleciły młodszym powstrzymanie się od wszelkich działań. Miały traktować przybyszy, jak swoich i nie wyszczerzać kłów w ich obecności oraz nie podejmować przy nich żadnych gwałtownych ruchów.

Przywódczyni powiadomiona o zbliżających się gościach z dzieckiem na ręku wyszła im naprzeciw. Maluszek, instynktownie zmniejszył swoją poświatę i tylko troszkę swoją osobą przeganiał mrok. Król Yai dostrzegł przed sobą jaśniejszy punkt i w jego kierunku skierował swoje kroki. Towarzysząca mu wierna dworka Or nieodstępująca go nawet na krok, kiedy indziej uciekłaby, lecz tym razem wbrew sobie i instynktowi samozachowawczemu podążała za swoim ukochanym władcą i zmierzała do czegoś niezwykłego, a przeznaczonego tylko dla niej.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania