Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 20

Niezwykły sposób jednoczesnego przekazywania myśli przez Naira do wszystkich istot rozumnych, które zamieszkiwały dolinę, a zwłaszcza ich siła i zdolność przenikania przez bariery mentalne. Wywarły i zrobiły na dorosłych mieszkańcach wielkie wrażenie. Dalsze ignorowanie i celowe nie zauważanie, wtargnięcia obcego do matecznika matki natury, nie mogło być kontynuowane. Koniecznie należało nawiązać z przybyszem kontakt i dowiedzieć się o cel jego wizyty. Zbadać jego najsłabsze strony i odkryć jego lęki. Przedstawiciele wszystkich klanów w tym jednym przypadku nie mogli się posłużyć przekazem myślowym i należący do gatunków przemieszczających, spotkali się w siedzibie rady roślin. Zaniechano niepotrzebnej i szkodliwej dyplomacji, przystąpiono do rozmów. Zaraz po szybkiej wymianie zdań, opinii oraz sugestii. Wyznaczono trzech mędrców, do przeprowadzenia z nieznajomym rozmowy.

Przybysz, w oczach autochtonów wyglądał niezwykle egzotycznie, a podziw i niedowierzanie wywoływał jego malowniczy orszak. Poskromienie wojowniczego i niesfornego Księcia Yai, samo w sobie było niezwykłe. Podobnie jak jego upokorzenie, przez pozbawienie go dorodnych rogów i uwięzienie między drągami pochodzącymi z niebezpiecznego lasu. Samo wejście do czarnej puszczy, gdzie żerują drapieżne kłody, było bohaterskim czynem. Jakiego nie powstydziliby się najwięksi śmiałkowie. Natomiast ich niezwykły gość, przeszedł ją, przynajmniej tak twierdziła Szarańcza, która kiedyś mieszkała w dolinie, lecz nie chciała się podporządkować ogólnym zasadom i niszczyła roślinnych braci, nie dając nic w zamian. Wiele wysiłku kosztowało opiekunów do zmuszenia jej do odfrunięcia. Teraz kilkanaście żywych osobników powróciło uwiezionych w worku, przechowywanych jako pokarm i prosiły o pomoc w uwolnieniu. Nikt nie zamierzał im umożliwić na kolejne wielkie rozmnażanie i masowe uszkadzanie roślin, więc pozostawiono ją własnemu losowi. Podobnie było z Księciem i poskromieniem jego charakteru. Wiele istnień z różnych gatunków cieszyło się z losu, jaki go spotkał. Sporo nieszczęść i krzywd, jakie wyrządził, zemściły się na nim i teraz on poczuł to, co innych było udziałem.

Społeczeństwo w dolinie składało się z kilku rozumnych przemieszczających się ras. Najbardziej widowiskowymi i widocznymi były łatające. Potrafiły nie tylko szybko przenosić informacje, które z różnych powodów nie były dostępne w sieci mentalnej. Każdy uzdolniony mógł w niej umieszczać interesujące go wiadomości i mieć możliwość pochwalenia się sukcesami o ile powstrzymywał jej istnienie własną energią. Jeżeli ktoś tego nie robił, przez pozostałych był blokowany odcięciem odpływu informacji niesionej przez życiową energię i zmuszany do ponownego zabiegania w radzie starszych o zgodę na ponowną możliwość przystąpienia do sieci. Przynależność do niej traktowano niezwykle elitarnie i często przedstawiciele warstw najniższych, dzięki swojej sile, zajmowali w niej eksponowane miejsca. Takie traktowanie i podejście zapewniało stały rozwój odbierania empatii i postrzegania pozazmysłowego. Moc i możliwości jej aktywnych uczestników z każdym nowym pokoleniem rosły. Jednak najmocniejszy sygnał i przekaz pochodził ze starych drzew, których świadomość i zdolność przenoszenia informacji ukształtowały wcześniejsze pokolenia. Roślinne ścieżki przesyłu wiadomości doskonale znane były już cywilizacji, jaka skonstruowała i wysłała na kraniec układu słonecznego Neczeru. Kolejna poświęcała roślinności znacznie mniej uwagi od poprzedniej, lecz i ona potrafiła zarejestrować ciąg informacyjny, jaki przemieszczał się z jednych okazów do drugich. Najbardziej gadatliwe, były najstarsze. Jednak znacznie młodsze potrafiły ostrzec swoich pobratymców przed niebezpieczeństwem. Pierwszy podany do publicznej wiadomości był przekaz drzew akacji, które ostrzegały swoich pobratymców o zjadaniu ich liści przez żyrafy. Odzewem na taki sygnał, było gorzknienie liści drzew w promieniu wielu kilometrów. Roślinożercą nie smakowała taka karma, dlatego z konieczności musiały przemierzać rozległe przestrzenie, w poszukiwaniu smacznego i zjadliwego pokarmu.

Łuskowiec, od czasu wejścia w dolinę, był w sytuacji najmniej komfortowej. Świat, jaki w niej ujrzał i zamieszkującą społeczność, całkowicie odbiegał, od tego, w jakim dorastał i został wychowany. Wyglądało to, jakby oglądał dwie strony tej samej monety z czasów przed kataklizmu. Tylko teoretycznie wszystko było takie same, lecz w rzeczywistości całkowicie odmienne. Jako wykształcony człowiek, doskonale zdawał sobie sprawę, z sytuacji, w jakiej się znalazł. Wcześniejsze jego wystąpienia, musiały spowodować spore zamieszanie i jedynym wyjściem z tej niezwykłej sytuacji, było odwołanie wszystkiego, albo pogrążanie się w tym absurdzie głębiej.

Jedynym i najlepszym rozwiązaniem, jego największych bolączek, była kontynuacja szalonych wypowiedzi. Wtedy pomimo paplaniny zachowywał anonimowość, a zwłaszcza pochodzenie i prawie nic nie ujawniał o swoim pochodzeniu. Doskonale zdawał sobie sprawę, że najmniejsza wzmianka o pokrytych łuskami ludziach pustyni, mogła wywołać niekontrolowaną falę paniki niczym tsunami. Kiedy, ujrzał trzech dziwolągów zmierzających do niego, domyślił się z kim ma do czynienia i uprzedzając ich pytanie, powiedział.

- Nie zaznam pokoju. Wydano na mnie wyrok, aby mnie związać, abym nie zaznał spoczynku, ani zmiłowania za moje dobre i szlachetne uczynki. Ogarnął mnie strach i drżenie, zawładnęło moimi członkami zło, które pokazałem. Wkroczyłem na drogę pomówień i kąśliwych uwag oraz zawiłych myśli. Przyszedłem do was, jakbym zbliżył się do ceglanego mury, pokrytego zwątpieniem i podejrzliwością. Ogarnął mnie strach, lecz proszę was, nie bójcie się mówić prawdy. Powstrzymajcie się od prośby i błagania o puszczenie w niepamięć waszych plugawych czynów. Wstydźcie się za wasze grzechy i proście pana w niebie o przebaczenie złych uczynków. Jeżeli sami nie jesteście zdolni wystąpić z pisemną prośbą, zwróćcie się do mnie, abym to ja poprosił o przebaczenie za grzechy, do jakich doprowadziliście. Albowiem sami nie jesteście zdolni o błagania do dobrych duchów za czyny wasze. Kiedy ja wystąpię, otrzymacie odpuszczenie i przebaczenie za wasze czyny. Gdy tego nie dokonacie, ujrzałem wizję gniewu i waszych mąk z powodu tego, co nie zrobiliście.

Delegacja, słysząc ciężkie oskarżenia i tracąc pewność siebie, zatrzymała się, jakby zderzyła się z niewidzialną ścianą. Chwilowa przerwa w marszu do celu, jakim dla nich był nieznany przybysz i jego poskromienie. Powinna umożliwić im, zebranie myśli i na krótką naradę. Stało się jednak inaczej, ponieważ nieznany gość, nie zamilkł, lecz niespeszony powstałą sytuacją, zamienił trochę temat i kontynuował niezrażony dalej.

- Zamiast stać na straży odwiecznego prawa, zepsuliście się i zgnuśnieliście. Zapomnieliście o młodzieńczym buncie i wzięliście sobie żony, lecz nie jest to haniebne. Plugastwem stało się porzucenie młodzieńczych ideałów. Zatem pozwólcie nowemu pokoleniu, przejąć stery rządów i wprowadzić radykalne zmiany. Niech oni wstąpią na wyżyny demokracji i zaczną podejmować decyzje, które dokonają przełomu w codziennym marazmie. Decyzje ich powinny być jak krystalicznie czysta woda, ponieważ w innym przypadku, będzie to tylko rozgrabianie politycznego kapitału. Tylko prawda i szlachetne postępowanie przyczyni się do prawdziwego postępu. Gdy tego zaniechacie, ujrzycie zniszczenie waszych wartości i opłakiwać będziecie wypaczenia waszych planów. Wtedy na Ziemi nie będziecie mieli swoich szlachetnych celów i będzie trwało to przez wieki.

Wysłannicy próbowali się oddalić. Najlepiej przez powrót do miejsca, z którego wyszli, lecz gromki medialny głos, uwięził ich w tym samym miejscu.

- Zanim zasnąłem snem wiecznym, odczytałem odwieczną prośbę i zanim ją zrealizowałem, ogarnął mnie odwieczny sen. Kiedy spałem, przyśniły mi się dusze ludzi, którzy zawsze mieli na wszystko czas. Zamiast radości z życia i poczucie szczęścia dogoniły ich słowa sprawiedliwości. Wszelka złość i udręka dopadła ich niczym zmora i usidliła. Nigdzie nie było nawet najmniejszej szansy na odpuszczenie ciężkich grzechów. Dlatego w odniesieniu do was i do pozostałych, zaczynam mówić sprawiedliwe słowa. Pamiętajcie tylko o umiłowaniu waszego ludu i pogrążeniu jego lica w smutku. Radujcie się na chwalą Pana i jego Aniołów, ponieważ oni są blisko was i chcą wam pomagać. Przestańcie się lękać wszystkiego, co złe i nieznane. Zacznijcie patrzeć w pozytywnie w przyszłość, a nie negatywnie. Jesteście w stanie odrodzić utracony świat i rekultywować utracone zdolności i perspektywy na przyszłość. Jednak pamiętajcie, że nadmiar szkodzi i jest przyczyną sporej porcji zła. Opłakujcie zniszczenia, do których doprowadzili wasi przodkowie i pamiętajcie o zapomnianej przez nich porcji dobra. Gdyby szanowali matkę naturę jak wy, nigdy nie dopuściliby do katastrofy, jaka ich spotkała i ich spadkobierców.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania