Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 7

Nairowi wystarczyło ostrzeżenie i omówienie przyczyn powstawania, by zrozumieć, dlaczego od kiedy jest, w podziemnej prastarej budowli iskrzy, podczas dotykania różnych starożytnych artefaktów. Towarzyszące temu uczucie było nieprzyjemne, więc zgodził się sugestią, by co jakiś czas dotykać miejsc wskazanych. Miały one za zadanie rozładować w nim zgromadzone ładunki elektryczne. Wyjaśnienie bardzo mu się spodobało i poczuł się niczym mały piorun. Podzielił się tym uczuciem z Aniołem Świętym, lecz on zasugerował mu inne wytłumaczenie tego zjawiska. Sztuczna inteligencja umiejętnie posłużyła się fragmentem opowiadania dla dzieci, które odnosiło się do istot magicznych. W nim mały przyszły czarodziej nie potrafił zapanować nad rodzącą się w nim magią i żeby ją ukierunkować, musiał ukończyć naukę w szkole magii. Przybysz nie potrafił ocenić znaczenia tej informacji, ponieważ w pozostałościach instytutu badawczego, wszystko dla niego było magiczne i przyjął te informacje jako pewnik.

Zmiana klimatu w miejscu wybudowania centrum badawczego z umiarkowanego na pustynny, w którym tylko raz na cztery lata pojawiały się sporadyczne krople deszczu. Znacznie przyczyniły się do wydłużenia żywotności sprzętu elektronicznego, wyposażenia i przedmiotów osobistych pracowników. Większe opady jedynie odbywały się na niewielkiej przestrzeni przy zboczach wysokich gór, jakie wypiętrzyły się na skutek zmasowanych ataków jądrowych na ograniczonej powierzchni, gdzie wcześniej były umieszczone silosy z rakietami. Część pocisków balistycznych nie zdążyło opuścić wyrzutni i eksplodowały razem z detonacją głowic przeciwnika. Wstrząsy tektoniczne i ruchy płyt kontynentalnych, również miały wpływ. Powstał swoisty mikroklimat, w którym życie i wegetacja roślinna była mocno ograniczona, lecz jak się okazało możliwa. Piaskowe burze często nawiedzały krainę, czyniły spore zniszczenia i wyławiały ubogą w związki mineralne mikroelementy ziemię. Dwukrotne otwarcie wejść do zachowanych pomieszczeń kompleksu znacznie więcej naniosło pyłów niż wcześniejsze tysiąclecia. Zamkniecie podziemnych systemów wentylacyjnych, związane było z zachowaną automatyką, która w tym czasie nie zarejestrowała podniesienia temperatury potrzebnej do włączenia. Gdyby urządzenia nie podjęły pracy w momencie zwiększonej aktywności komputera kwantowego z pewnością, nastąpiłoby przegrzanie i awaryjne wyłączenie. Oznaczałoby to kres jego funkcjonowania, ponieważ nie istniał nikt zdolny do jego ponownego uruchomienia.

Nair, kolejny dzień porządkował różnokolorowe porozrywane przewody, rozplątywał je, usuwał zniszczone fragmenty, łączył je w kolejności i w sposób oraz w porządku, w jakim życzył sobie wszechobecny głos. Początkowo jak to nowicjusz wykonywał nerwowe ruchy, co przy ich delikatności przynosiło więcej szkody niż pożytku. Swoją nieporadność dostrzegał i był z tego powodu bardzo niezadowolony, ponieważ wiedział, że stać go na więcej. Jednak z każdym kolejnym dobrym połączeniem zaklętego srebra, jak nazywał lut, uchwyty rąk stawały się pewniejsze, a ruchy płynniejsze. Żmudne zajęcie przynosiło mu satysfakcje i radość. Pochwały Anioła dodawały mu skrzydeł, natomiast dostatek żywności wynagradzał trud. Powoli wraz z upływem dni zapominał, co to jest uczucie pragnienia i głodu. Cały swój czas mógł poświęcić innym celom, niż zaspakajanie własnych podstawowych potrzeb. Przypominało to trochę pustynną akademię, tylko tam większość czasu uczniom zajmowały modły do dobrych i opiekuńczych bogów, zamiast twórcza praca i udoskonalanie siebie, zwłaszcza poznawanie własnych możliwości. Już wtedy zdał sobie sprawę, jak wiele czasu zajmują im zajęcia z teologii nikomu niepotrzebne. Stawianie nauk wiary za najważniejsze w kształceniu, w jego ocenie, miało zniechęcić do pracy naukowej, której priorytetem było przywracanie utraconych podczas zagłady dobrych zdobyczy techniki. Najwięcej radości przy przeglądaniu ocalałych zapisków w bibliotece, przyniosła mu wzmianka o urządzeniu, które z powietrza nawet pustynnego mogło pozyskać wodę. Gdyby kiedykolwiek trafił na jakieś sprawne albo potrafił zbudować takie, z pewnością stałby się zbawcą ludzkości i przyczyniłby się do rozwoju postępu. Kilkakrotnie pytał głos, czy słyszał o takim urządzeniu, lecz on stale odpowiadał, że on nie, lecz może któryś z jego licznych braci. Niestety przed tysiącami lat w wyniku zagłady cywilizacji, utracił z nimi kontakt i nie wie, czy kiedykolwiek uda mu się z nimi połączyć. Łuskowca bardzo wzruszały jego silne rodzinne więzy i pragnienie spotkania się z najbliższymi, więc po kilku próbach nie drążył tematu, by nie rozdrapywać starych ran. Bardzo chciałby być świadkiem takiego spotkania i dostać możliwość rozmowy z pozostałymi. Może któryś byłby bardziej konkretny i komunikatywny od tego, z którym miał codziennie do czynienia.

Kolejne dni zlewały się w jeden ciąg zdarzeń, czynności, nowych odkryć i doznań. W tym czasie poznał podział czasu, nazwy dni, miesięcy i kalendarz astronomiczny, wyrywkowo jednostki w układzie SI i medycynę. Jego wysiłek był widoczny gołym okiem, lecz najwięcej pracy włożył w naprawę elektroniki i łączy przesyłowych. Najważniejsze dla komputera kwantowego była wymiana uszkodzonych modułów i wyczerpanych ogniw, które zostały pozyskane z identycznych modeli, lecz mocno zniszczonych. Dwie bliźniacze jednostki w ocenie sprawnej, były gotowe do restartu, tylko istniało ryzyko wcześniejszej utraty pamięci i zdolności operacyjnych. Dlatego sprawny sprzęt powstrzymał się od tej zaprogramowanej czynności, do czasu wykonania pełnej diagnostyki.

Nowego człowieka i komputer czekało wyjątkowo trudne zadanie polegające na przywróceniu utraconej łączności satelitarnej. Zamontowane wcześniej anteny na dachu centrum badawczego, zostały zniszczone razem z częścią nadziemną. Odbudowa ich w bezpośredniej bliskości nie mogła być wykonana, ponieważ brakowało odpowiednich materiałów, a zapasowe leżały w magazynach, przysypane wieloma tonami ziemi. Gdyby Nairowi udałoby się tam dostać i wydobyć, to po zamontowaniu mogła przyciągnąć czyjąś uwagę, a po przewodach doprowadziłaby do miejsca, jakie tysiące lat przetrwało dzięki zasypaniu tonami gruzu i pustynnego piasku. Nowa antena musiała zostać wykonana w niedalekiej odległości, ze względu na możliwość utraty mocy odbieranego i wysyłanego sygnału. Jednocześnie w takim miejscu, które zapewniało jak największą anonimowość i swoim kształtem nie mogła wzbudzać zainteresowania. Można było tego dokonać poprzez odpowiednie laserowe wypalenie skał w zboczu pobliskiej góry i pokrycie jej odpowiednią farbą. Coś takiego kiedyś przy zastosowaniu nowoczesnych maszyn i techniki byłoby możliwe, lecz takie możliwości zostały bezpowrotnie utracone.

Niebezpieczny rekonesans na prośbę głosu przeprowadził Nair w pobliskim terenie. Zarejestrowany obraz kamerą osobistą ujawnił dużą nieckę w wąwozie, powstałą prawdopodobnie w wyniku detonacji w powietrzu ładunku jądrowego i całkiem świeże tropy współczesnych mu ludzi. Spotkanie z nimi mogło być dla niego niebezpieczne, ponieważ był dobrze odżywiony, nieodwodniony i nie posiadał przy sobie podróżniczego wyposażenia, bez jakiego nikt nie oddalał się od siedziby dalej niż na przydział płynów. Niezwykle rzadko ktokolwiek oddalał się od swojego klanu, z powodu obrony zgromadzonych zapasów, czy wyposażenia. Niewystarczające zasoby spowodowały, że wszystko było cenne i stanowiło wielką pokusę dla obcych, którzy chcieli zgromadzić dla siebie jak najwięcej dobra. Wracając do podziemnego kompleksu, nie był taki beztroski jak wcześniej i wykorzystał uschniętą kępę krzewu pustynnego do zatarcia własnych śladów. Dokładnie zamiatał za sobą i zwracał uwagę na szczegóły, by nie pozostawić nawet niewielkiego fragmentu stopy. Kiedy znalazł się we wnętrzu, natychmiast poinformował głos, co odkrył i jak postąpił. Sztuczna inteligencja niezwłocznie dokonała przeglądu zarejestrowanego materiału i wszystkich wcześniej dostępnych zewnętrznych czujników. Konflikt jądrowy przetrwało jedyne podręczny sejsmograf, który do dnia testu był wyłączony i nikt wcześniej z niego nie korzystał. Urządzenie przy sprzyjających warunkami było w stanie z niedalekiej odległości zarejestrować przemarsz kilku osób. Dlatego aparatura została wyłączona i od tego momentu pracowała nieprzerwanie, a najmniejszy wstrząs musiał być potraktowany jako zagrożenie.

Łuskowiec, po przeszkoleniu, które miało na celu jego jak najlepsze przygotowanie do wykonania misji, ubrany w skafander i wyposażony w miniaturowy licznik Geigera, ponownie po dwóch dniach wyszedł nocą na zewnątrz. Podczas oddalania się od kompleksu stale zacierał własne ślady, miotłą sprzed tysięcy lat. Nadmierna ostrożność nie wynikała z decyzji podjętej pochopnie, tylko z troski o podziemny kompleks, jaki stał się jego domem i lęku, że może go bezpowrotnie utracić. Swoim niezwykłym ubiorem mógł zwrócić na siebie uwagę wszystkich przebywających w pobliżu. Starannie mierzył promieniowanie radioaktywne i gdy dotarł na wyznaczone miejsce, dokonał dalmierzem dokładnych pomiarów. Późniejsza szczegółowa analiza zdobytych danych wykazała, że w miejscu niecki utrzymujące się szczególnie silne promieniowanie, co już samo w sobie powstrzymywało ciekawskich nomadów przemierzających pustynię, do zapuszczania się tam, sądząc po nienaruszonego zalęgającego pyłu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania